Artur Król

Artur Król Profil nieaktywny,
proszę o kontakt
mailowy. Psycholog,
t...

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Jest ciekawa tendencja, ktora zauwazam, zarowno w przypadku dyskusji internetowych, jak i np. na szkoleniach zamknietych, na ktorych czesc obsady stanowia inzynierowie, informatycy, itp. Dla wielu osob z bardziej scislym wyksztalceniem, umiejetnosci miekkie jako takie, a zwlaszcza wszelkiego rodzaju praca na wyobrazeniach, itp. wydaja sie bezsensowne, absurdalne, itp. Oczywiscie, zakladam ze nie kazdy musi chciec rozwijac takie umiejetnosci czy nawet doceniac ich wartosc, wyksztalcam tez sobie pewne metody na skuteczniejsza komunikacje z tego rodzaju ludzmi, ale jestem ciekawy Waszego podejscia i ew. waszych metod na kontakt z ludzmi tego pokroju. Czy zdarzaly Wam sie takie problemy, a jesli tak, jak sobie z nimi radziliscie?

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Łatwiej byłoby mi odpowiedzieć, gdybyś podał konkretne przykłady. Tak ogólnie, z perspektywy inżyniera, mogę jedynie napisać, że na wielu szkoleniach czy warsztatach pojawia się zbyt dużo słów w stosunku do treści, co umysłowi kształtowanemu na konkretach, precyzji, dowodach i wyliczeniach, trudno jest strawić. Zbyt dużo ogólników, obietnic, rozwodzenia się nad zaletami szkolenia. Zamiast czegoś w rodzaju algorytmu: tego rodzaju sytuacje wynikają z tego albo z tamtego; takie zachowania prowadzą do tego; żeby zaistniało to, należy wykonać taki ruch; do tego potrzebne jest to i to.
Artur Król

Artur Król Profil nieaktywny,
proszę o kontakt
mailowy. Psycholog,
t...

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Jest to jedna z rzeczy, którą zaobserwowałem, jednocześnie nie do końca jest to potrzeba, którą da się zrealizować, bo ludzie nie są jak maszyny. Oczywiście da się powiedzieć, w uproszczeniu "rób tak i tak", ale w rzeczywistości nie ma przecież żelaznych zasad.
Piotrek Podgórski

Piotrek Podgórski Trener, Mistrz i
Praktyk NLP, Trener
Transforming
Communi...

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Według mnie i Nicola Tesla i Albert Einstein są idealnymi przykładami umysłów ścisłych, które wskazują, że właśnie tu wyobraźnia jest stosowana. Ciekawi mnie, o jakiej wyobraźni piszesz? B może masz na myśli umiejętność zmyślania, wymyślania historyjek itp. Jednak z perspektywy i inżyniera, i trenera, i praktyka NLP wydaje mi się, że zmyślanie i wymyślanie ma, jako takie zastosowanie, zaś używanie wyobraźni inżyniera pomaga w bardzo w wielu procesach.

Też mogę tak jak Małgorzata napisać, że częstokroć słów jest za dużo w stosunku do treści, co przeszkadza w złożeniu spójnego doświadczenia w trakcie szkolenia. Ale to zrzucam na karb moich meta- i dlatego do niektórych trenerów chętnie wracam a innych nawet nie doświadczam. (Cóż, mnie też trochę czasem za dużo słów się generuje.)

Mnie bardziej zastanawia, jak zbudować spójne doświadczenie osobie, która posługuje się dominująco systemem audio lub czuciowym i prawie wcale lub z oporem korzysta z systemu wzrokowego. Takie osoby z reguły słyszą lub czują świat (spotkałem kilka takich fajnych osób). Sam czasem wyłączam zupełnie doznania wzrokowe i wtedy mogę być postrzegany jak nieco stępiały typ. A przecież tak fajnie tylko usłyszeć lub tylko poczuć pewne rzeczy.

Dlatego bardziej tu szukałbym sposobu na uruchomienie wyobraźni innej osoby lub całej grupy. Aby włączyła „film” i zaczęła go oglądać. Ja pamiętam ze mojego pierwszego praktyka NLP, że dopiero w trzecim dniu włączyłem sobie „film” i wszystko zaczęło nadążać, funkcjonować, wydarzać się. Cała treść zaczęła być jedną całością, którą mogłem rozumieć.

(Może dlatego, że te wersje turbo praktyków NLP starają się przeprogramować umysł, zamiast pozwolić zrobić umysłowi to samemu. Przecież umysł sam wybiera to, co naj- dla nas, jak przyjmuje się w NLP).

Dlatego uważam, że inżynierowie i umysły ścisłe doskonale nadają się do pracy z wyobraźnią. Czasem trzeba im tylko to powiedzieć lub pokazać. Co do informatyków? Ich świat jest binarny. Składa się z funkcji, modułów, kodów. Kiedy jeszcze zawodowo pisałem programy, to pamiętam, że wiele pracy wykonywałem w wyobraźni. Bo wpierw wpisać trzeba było kod, który zadziała, a potem trzeba było znaleźć błąd, który się pojawiał. A rok 1990 to prehistoria w programowaniu – chodzi o technologię.

Wyobraźnia informatyka pracuje najczęściej tak szybko jak procesor komputera, na którym programuje. I najczęściej jest to „film”. Więc informatycy też świetnie pracują w wyobraźni. Inaczej nie nadążają za terminami lub ich programy są tak obszerne jak ten najpopularniejszy, bo tworzone metodą kopiuj – umieść (copy – paste).

Według mnie kwestią pracy z wyobraźnią jest dotarcie do świata drugiej osoby. Miałem okazję pracować kiedyś z grupą bardzo korporacyjną, z bardzo korporacyjnej firmy (procedury, standardy, plany, terminy, specyficzny język). To chyba ciekawsze wyzwanie, aby uruchomić w takich osobach „film”, który pozwoli przejść im przez różne procesy.

Wiem z doświadczenia, że czasami materiał jest tak dobrze ułożony, że sam się dostosuje do świata grupy i osób na szkoleniu a czasem potrzeba trochę czasu, aby otworzyć sobie ich świat i powłączać im „filmy”, żeby pracowali w procesie. Bo statystyka podpowiada, że 80% z reguły cały czas ma „film” (czasem na innym kanale), a pozostali mogą go sobie włączyć jak się im podpowie jak i poprosi.

A swoją drogą ciekawe zestawienie, że umiejętności miękkie są związane na pracy na wyobrażeniach.

Ciekawe czy już wiesz jak założenie/ograniczenie przyjąłem do rozważań? Na szczęście nie zmienia treści przekazu. :)

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Masz rację, Arturze, że nie ma żelaznych zasad. W końcu zasady sa dla ludzi, a nie na odwrót:)
Nie chodzi o to, by wystawić receptę na lek i podać dokładne dawkowanie, twierdząc, że to pomoże kazdemu. Chodzi raczej o przedstawienie procesu, pokazanie mechanizmu, podanie przykładu - możliwie krótko, jasno i treściwie. Kiedy człowiek uczy się programowania, nie dostaje gotowych algorytmów do wszystkich zagadnień i nie uczy się ich na pamięć. Pokazuje mu się pewną zasadę działania na przykładach i wyjaśnia znaczenie poleceń. Kiedy uczy się projektowania układów cyfrowych, dostaje informacje o zasadach działania bramek logicznych, a potem w zależności od tego, co chce uzyskać na wyjściu, ustala, jak ma wyglądać układ. Ważne jest pokazanie pewnego ciągu możliwych zdarzeń, który uczestnik szkolenia uzna za realny i dający się mniej więcej przewidzieć.

A poza tym zawsze można wykorzystać zasadę nieoznaczoności tłumacząc, iż nie da się dokładnie wyznaczyć jednocześnie dwóch wielkości, które nie komutują, np. położenia osoby biorącej udział w szkoleniu i jej pędu ku doskonałości;)Małgorzata Halicka edytował(a) ten post dnia 18.07.10 o godzinie 22:05

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Piotrek, a jak budujesz doświadczenie dla wzrokowców?
Piotrek Podgórski

Piotrek Podgórski Trener, Mistrz i
Praktyk NLP, Trener
Transforming
Communi...

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Małgorzata Halicka:

A poza tym zawsze można wykorzystać zasadę nieoznaczoności tłumacząc, iż nie da się dokładnie wyznaczyć jednocześnie dwóch wielkości, które nie komutują, np. położenia osoby biorącej udział w szkoleniu i jej pędu ku doskonałości;)Małgorzata Halicka edytował(a) ten post dnia 18.07.10 o godzinie 22:05

No to pojechałaś po bandzie. Dwie niepowiązane ze sobą wielkości włożyć w zasadę nieoznaczoności. To się mniej więcej ma jak fizyka kFantowa do fizyki kwantowej – w wątku obok. :))
Piotrek Podgórski

Piotrek Podgórski Trener, Mistrz i
Praktyk NLP, Trener
Transforming
Communi...

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Małgorzata Halicka:
Piotrek, a jak budujesz doświadczenie dla wzrokowców?
Pokazuje im to, co mają doświadczyć. Znacznie łatwiejsze niż opowiedzieć, co mają usłyszeć lub dać odczucie. Wzrokowiec najczęściej ogląda „film” więc wystarczy włączyć mu odpowiedni kanał i ogląda ten film co potrzeba.

I znowu wróciliśmy do tematu wejścia w świat drugiej osoby.

konto usunięte

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Bardzo ciekawy dla mnie temat. Mogę powiedzieć o swoich doświadczeniach. Pozornie kończyłem filozofię, więc ścisłowcem nie jestem. Z drugiej strony wykładowcy śmiali się z nas na pierwszym roku, że złudnie wydaje się nam, iż jesteśmy na studiach humanistycznych. I tak musiałem trawić przez praktycznie wszystkie lata rozmaite wersje logiki, w tym matematycznej; metodologie wszelkich nauk od ścisłych po społeczne. W każdym razie dziś wiem, że moje pozornie humanistyczne studia, były zdecydowanie bardziej inżynieryjne, od innych kierunków społeczno - humanistycznych.

Później jak zająłem się psychoterapią, najpoważniejszym wątkiem do przepracowania był dla mnie wątek nadmiernej racjonalizacji rzeczywistości ludzkiej. Nie myślę tu o racjonalizacji w sensie mechanizmu obronnego w psychologii, raczej o pewnym sposobie ujmowania świata, gdzie rzeczywistość postrzega się jako zbiór myśli, które można za pomocą prawideł logiki czy matematyki przyjąć bądź odrzucić. W tym sposobie myślenia, nie zakłada się, że emocje, czy uczucia mogą mieć wpływ na przebieg rozumowania. Emocje i uczucia są czymś z czym trzeba na tym gruncie walczyć, bo mogą jedynie burzyć rygoryzm postępowania dowodowego. I tak umiejętności miękkie o których pisze Artur są zupełnie poza tym schematem ujmowania rzeczywistości, bo ich się nie da udowodnić tak jak 2 plus 2 to 4 a zasady logiki są z nimi powiązane w sposób bardzo luźny.

Kim jest trener? Wybitni trenerzy np. piłki nożnej to często gamonie i nieucy, którzy nie potrafią pokazać schematu naukowego, wg. którego postępują i nawet się tym nie przejmują. A jednak najlepiej motywują zawodników i wygrywają:) Zdają się na intuicje i emocje. Zupełnie nieważne, co zakładają teoretycznie. Wszystko to co napisał Piotrek może być zakładane też przez trenerów piłki nożnej, bo zadaniem trenera jest doprowadzenie zawodnika czy drużyny do najlepszych rezultatów w danej dziedzinie, nieważne czy piłka czy pływanie czy sprzedaż chipsów. I tak każdy trener piłki nożnej może się zastanawiać:

"Częstokroć słów jest za dużo w stosunku do treści, co przeszkadza w złożeniu spójnego doświadczenia w trakcie szkolenia" i przez to zawodnik gra gorzej:)

"Wiem z doświadczenia, że czasami materiał jest tak dobrze ułożony, że sam się dostosuje do świata grupy i osób na szkoleniu a czasem potrzeba trochę czasu, aby otworzyć sobie ich świat i powłączać im „filmy”, żeby pracowali w procesie. Bo statystyka podpowiada, że 80% z reguły cały czas ma „film” (czasem na innym kanale), a pozostali mogą go sobie włączyć jak się im podpowie jak i poprosi." Tego rodzaju ogólne twierdzenia mogą być również ferowane przez trenera dowolnej dyscypliny.

"Pokazuje im to, co mają doświadczyć. Znacznie łatwiejsze niż opowiedzieć, co mają usłyszeć lub dać odczucie. Wzrokowiec najczęściej ogląda „film” więc wystarczy włączyć mu odpowiedni kanał i ogląda ten film co potrzeba." Między innymi dlatego niektórzy trenerzy rozmaitych dyscyplin sportowych zamiast mówić o grze rysują ją na tablicy:)

Dobry tener to taki, którego ludzie po szkoleniu odnoszą większe sukcesy w danej dziedzie, niż przed i nie ważne jakiego sposobu użył. Czy był katem dla zawodnników czy przyjacielem, czy mówił czy pokazywał, czy tańczyl czy śpiewał a może jedno i drugie. Ważne by miał charyzmę i porwał zawodników do wygranej walki o lepsze wyniki sprzedażowe, o lepsze wyniki w lidze, czy o szybsze pływanie.
Tak jak Górski, nie wiedział jak i dlaczego ale zrobił z chłopaków mistrzów. A Engel doskonale wie jak i dlaczego, ale kiedy dano mu możliwość wykazania to jednak nie wiadomo jak i dlaczego mu nie wyszło.

Tak sobie myślę, że może najlepiej byłoby takim inżynierom czy informatykom powiedzieć na wstępie szkolenia, że nie będę tutaj udawał greka, że nie wiem dlaczego coś działa, są różne teorie itd. być może taki trener jest dla nich bardziej wiarygodny niż ten który szuka sto "dowodów naukowych" na uzasadnienie każdego swojego kroku. W przeciwnym razie może to wyglądać trochę tak jakby profesor fizjologii przyszedł nauczyć się kopać piłkę a trener tłumaczyłby mu teoretycznie, że podstawą w piłce jest oddychanie i udawadniał tą tezę ale ani razu nie pozwoliłby profesorowi kopnąć:(

konto usunięte

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Artur Król:
Jest ciekawa tendencja, ktora zauwazam, zarowno w przypadku dyskusji internetowych, jak i np. na szkoleniach zamknietych, na ktorych czesc obsady stanowia inzynierowie, informatycy, itp. Dla wielu osob z bardziej scislym wyksztalceniem, umiejetnosci miekkie jako takie, a zwlaszcza wszelkiego rodzaju praca na wyobrazeniach, itp. wydaja sie bezsensowne, absurdalne, itp. Oczywiscie, zakladam ze nie kazdy musi chciec rozwijac takie umiejetnosci czy nawet doceniac ich wartosc, wyksztalcam tez sobie pewne metody na skuteczniejsza komunikacje z tego rodzaju ludzmi, ale jestem ciekawy Waszego podejscia i ew. waszych metod na kontakt z ludzmi tego pokroju. Czy zdarzaly Wam sie takie problemy, a jesli tak, jak sobie z nimi radziliscie?


Akurat jakoś tak się specjalizuje w coachingu specjalistów IT.
Ponieważ pracuję z bardzo wieloma osobami tego zawodu, paradoksalnie, bardzo trudno mi generalizować, bo tak naprawdę każdy z nich jest inny.
To, co ich łączy, i co z większa pewnością niż inne cechy mogłabym wskazać jako coś w rodzaju części wspólnej to:
- ogromne parcie do rozwoju specjalistycznego - jakby mieli to w genach, chce im się, są wewnętrznie zmotywowani, czy po prostu - mają taką potrzebę;
- uznanie tylko dla przywództwa kompetencyjnego - tj. w skrócie programista będzie szanował tylko szefa-wybitnego programistę, a najchętniej - wolałby nie miec żadnego szefa,
- ogromna niezależność, niezważnie na system podległości, przeświadczenie, że "nikt mi nie podskoczy, bo tylko ja umiem zrobić ten kawałek roboty" - wynika to zwykle z b. niszowej wiedzy,
- o wiele większe poczucie przywiązania do zawodu niż do firmy/szefa, niemalże tożsamość budowana na kompetencjach zawodowych,
- spora otwartość na różne metody rozwojowe - jeśli tylko widać rezultat i on jakoś się ostatecznie przekłada na rozwój specjalistyczny.

Powiem tak, że uwielbiam pracować z informatykami. Zaczynałam z nim jako całkowicie początkujący coach i mam wrażenie, że przypadkiem trafiłam na swój typ klienta. Do pracy z nimi przystępowałam prawie bez narzędzi, na wariata - i wszystko pięknie szło na samych relacjach. Okazało się, że to, co najbardziej im było potrzebne, to poprawa standardów komunikacji i współpracy. Dosłownie proste ćwiczenia czyniły cuda. Wystarczyło w jednym miejscu coś ruszyć, a poprawiały się relacje w całym zespole - ludzie zaczynali się nie tylko dogadywać, ale i szybciej rozwijać, dostawać nowe zadania, zyskiwać nowe kompetencje, bo wzrósł poziom zaufania w zespołach.
Informatycy pracowali na wizualizacjach - bardzo chętnie. Bardzo służył im drugi punkt percepcyjny, oglądanie sensu własnej pracy i pracy kolegów z perspektywy całościowego procesu biznesowego. W relacjach b. mi pomagała: otwartość, luz, ale też jednocześnie wyjście z pozycji specjalisty. Ważne było, że wychwycić moment chęci do eksperymentu - wtedy dało się robić z nimi wszystko.
Miałam tez osoby, które bardziej niż coachingu potrzebowały treningu, szczególnie kierownicy średniego szczebla - wystarczyło "sprzedać" im kilka zasad komunikowania się z ludźmi, kiedy już to WIEDZIELI, nawet bez specjalnego ćwiczenia, poprawiali w swoich zespołach wszystko błyskawicznie. Później ich podwładni przychodzili rozentuzjazmowani, dzieląc się radością, że "szef ich wreszcie docenił", że pochwalił, dał nowe ambitniejsze zadania - to im dawało ogromnego motywacyjnego kopa.
Piotrek Podgórski

Piotrek Podgórski Trener, Mistrz i
Praktyk NLP, Trener
Transforming
Communi...

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Ania Chojowska-Szymańska:
To, co ich łączy, i co z większa pewnością niż inne cechy mogłabym wskazać jako coś w rodzaju części wspólnej to:
- ogromne parcie do rozwoju specjalistycznego - jakby mieli to w genach, chce im się, są wewnętrznie zmotywowani, czy po prostu - mają taką potrzebę;
Znam sporo grup i zespołów, spoza informatyki, które też chcą się stale rozwijać w swojej dziedzinie. Nie tylko zespoły. Również handlowcy, szczególnie odpowiedzialni za produkt chcą stale się specjalizować. Może dlatego, że chcą być lepsi od innych.
- uznanie tylko dla przywództwa kompetencyjnego - tj. w skrócie programista będzie szanował tylko szefa-wybitnego programistę, a najchętniej - wolałby nie miec żadnego szefa,
Niekompetentny szef w każdy zespole przepadnie. Może pogra kilka chwil jako lider jednak w dłuższym czasie przepadnie. Tak samo trener sportowy, szef sprzedaży, dowódca w wojsku. Niekompetentny szef będzie tylko dozorcą.
- ogromna niezależność, niezważnie na system podległości, przeświadczenie, że "nikt mi nie podskoczy, bo tylko ja umiem zrobić ten kawałek roboty" - wynika to zwykle z b. niszowej wiedzy,
W sprzedaży specjalistycznej też uważają, że wiedzą najlepiej i tylko oni potrafią najlepiej i najszybciej się dogadać z klientem i sprzedać. A co do informatyków, to efekty szczególnie tych „najlepszych” programistów trawimy na co dzień.
- o wiele większe poczucie przywiązania do zawodu niż do firmy/szefa, niemalże tożsamość budowana na kompetencjach zawodowych,
Po paru latach pracy w zawodzie, który przyniósł sukces i daje satysfakcję większość z nas przywiązuje się do tego co robi. Młodzi Y co jakiś czas (pół roku, rok, parę lat) skaczą z jednej firmy do drugiej, z jednego działu do innego. Najważniejsze, aby w ich odczuciu było postrzegane to co zrobili jako kolejny krok do przodu. A co do programistów, to „tożsamość budowaną na kompetencjach zawodowych” sprawdzam na co dzień. Nie ja jeden. Specjalnie się nie wyróżnia spośród innych grup.
Kiedyś jeden z choreografów powiedział, że woli grupę, która zatańczy dobrze technicznie prosty układ niż niezwykle skomplikowane pas tańczone przez kilku mistrzów. Piękno w prostocie.
- spora otwartość na różne metody rozwojowe - jeśli tylko widać rezultat i on jakoś się ostatecznie przekłada na rozwój specjalistyczny.
Te osoby, które spotkałem w życiu zawodowym chętnie podejmowały wszystkie tematy związane z rozwojem. Nawet pewna grupa przepłynęła przez bagno wlazła z gó…no bo trener powiedział im, że lepiej zrozumieją istotę wyzwań i będą podejmowali się najtrudniejszych spraw. I wcale nie byli to informatycy. Efekt: zniszczone odzienia, smród na parę dni i pół dnia mycia.
Tak samo zastanawiam się jak np. chodzenie po rozżarzonych węglach lub skok ze spadochronem podnosi kompetencje zawodowe?

Ale te wszystkie dywagacje niewiele mają wspólne z tematem jak komunikować się skutecznie z grupą informatyków czy innych specjalistów. Dla mnie sprowadza się temat do wejścia w ich świat.
Do kilku prostych czynności. Do dopasowania się do informatyków.

Posługują się jakimś językiem, zachowują się w jakiś sposób, cenią jakieś wartości. Tak to bardzo ogólne stwierdzenia. Jednak takie mają być. Bo zaetykietowanie kogoś ogranicza.

To co piszesz Aniu dalej, dla mnie jak najbardziej pasuje, jednakże spokojnie mogę stosować to do innych grup. Opisujesz w bardzo fajny sposób metodę wejścia w świat swoich klientów. I o to chodzi.

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Piotrek Podgórski:
No to pojechałaś po bandzie. Dwie niepowiązane ze sobą wielkości włożyć w zasadę nieoznaczoności. To się mniej więcej ma jak fizyka kFantowa do fizyki kwantowej – w wątku obok. :))

To moja metafora i wielkości, których w niej używam, będą nawiązywać ze sobą takie kontakty, jakie tylko będę chciała;)

Abstrahując od zasadności użycia tej metafory oraz od natury umysłu, która determinowałaby używanie wobec tegoż umysłu odpowiednich reguł już bardziej serio - z jakiego powodu uważasz, że pęd ku doskonałości oraz położenie na drodze do tej doskonałości nie mają ze sobą związku?

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Rafał Jaworski:
Tak sobie myślę, że może najlepiej byłoby takim inżynierom czy informatykom powiedzieć na wstępie szkolenia, że nie będę tutaj udawał greka, że nie wiem dlaczego coś działa, są różne teorie itd. być może taki trener jest dla nich bardziej wiarygodny niż ten który szuka sto "dowodów naukowych" na uzasadnienie każdego swojego kroku. W przeciwnym razie może to wyglądać trochę tak jakby profesor fizjologii przyszedł nauczyć się kopać piłkę a trener tłumaczyłby mu teoretycznie, że podstawą w piłce jest oddychanie i udawadniał tą tezę ale ani razu nie pozwoliłby profesorowi kopnąć:(

Ogólnie się z Tobą zgadzam. Tylko, że o ile dobrze zrozumiałam Artura, on nie pytał o skuteczne metody szkoleniowe, tylko o to, jak sprawić, by osoby, które biorą udział w szkoleniu, a są umysłami ścisłymi, przekonać do tego, żeby nie podchodziły do kopania piłki aż tak sceptycznie i żeby zechciały w nią kopnąć. Najlepiej z jakimś zaangażowaniem.
Kiedy przychodzi trener do piłkarzy, to jakikolwiek by nie był, już na starcie będzie miał jakiś autorytet, piłkarze będą myśleć o nim, jak o kimś, kto zna się na rzeczy, a jego polecenia mają sens, a przede wszystkim piłkarze chcą uczyć się gry w piłkę. To inna sytuacja niż ta, gdy na szkolenie przychodzą osoby, które nie widzą sensu w nabywaniu umiejętności miękkich albo uważają, że wizualizacje czy inny element szkolenia nie przyniesie efektu i dlatego nie będą tego robić.

konto usunięte

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Ogólnie się z Tobą zgadzam. Tylko, że o ile dobrze zrozumiałam Artura, on nie pytał o skuteczne metody szkoleniowe, tylko o to, jak sprawić, by osoby, które biorą udział w szkoleniu, a są umysłami ścisłymi, przekonać do tego, żeby nie podchodziły do kopania piłki aż tak sceptycznie i żeby zechciały w nią kopnąć. Najlepiej z jakimś zaangażowaniem.
Kiedy przychodzi trener do piłkarzy, to jakikolwiek by nie był, już na starcie będzie miał jakiś autorytet, piłkarze będą myśleć o nim, jak o kimś, kto zna się na rzeczy, a jego polecenia mają sens, a przede wszystkim piłkarze chcą uczyć się gry w piłkę. To inna sytuacja niż ta, gdy na szkolenie przychodzą osoby, które nie widzą sensu w nabywaniu umiejętności miękkich albo uważają, że wizualizacje czy inny element szkolenia nie przyniesie efektu i dlatego nie będą tego robić.

Myślę, że dobry trener może zdziałać cuda i wzbudzić miłość do piłki u gracza, który jest zupełnie zniechęcony i myśli o przerwaniu kariery. Tak samo dobry trener może wzbudzić motywacje do drużyny, której morale jest dramatycznie niskie po spadku do niższej ligii. Dobry nauczyciel potrafi zainteresować studentów przedmiotem, który pozornie wydaje im się najłatwiejszy. Myślę, że to ogromna sztuka. Ale jeśli spytasz dlaczego ten a nie inny trener jest dobry, to nikt nie da recepty, może tworzyć jakieś ogólne modele ale albo będą na tyle ogólne, że nic z nich nie będzie wynikać albo na tyle konkretne, że każdy inny super trener nie będzie się mieścił w ich ramach.

Myślę też sobie, że często może być tak, że ktoś ma kłopoty z jakąś grupą ludzi i nie potrafi do niej dotrzeć, mimo że z innymi radzi sobie nieźle. Być może to jest przyczyna. Nie ogólne twierdzenie, że ściśli są trudni do szkoleń miękkich ale to, że jakaś cecha bądź zespół cech Artura może powodować, że ma on z nimi problem a ze wszystkimi innymi radzi sobie na szkoleniach dobrze.
Ja to często widzę u siebie i u znajomych terapeutów. Nie wszystkich pacjentów się kocha:) Można pójść na łatwiznę i z nimi nie pracować. A można z nimi pracować i zastanawiać się skąd ten opór przy pomocy superwizora i bardziej lub mniej eksperckich znajomych, którzy czasem potrafią otworzyć oczy na coś na co superwizor nie potrafi:) Może to jest właściwy trop.

Myślę też, że nie koniecznie trzeba tu rozróniać tak jak postulujesz, skuteczne metody szkoleniowe od zdolności do przekonywania niechętnych tak jak i chętnych do wartości szkolenia. Ta druga rzecz powinna być, jak sądzę metodą szkoleniową nr. 1. Przecież nawet u najbardziej chętnych do szkolenia, można zabić zapał przez nieumiejętne podejście. Choć być może tego rodzaju opinia wynika z faktu, że pracuje dużo z alkoholikami na oddziale szpitalnym, gdzie wielu z nich nie przyszło z własnej woli na "szkolenie" ile zostali tam wysłani nakazem sądowym. Tu praca polega przede wszyskim nad budowaniem motywacji do pracy nad sobą. Choć z drugiej strony wasi "adepci" też często odgórnie kierowani są przez szefostwo na tego rodzaju szkolenia i nie koniecznie muszą tego chcieć. Czasem bywa tak, że jedna osoba, taki "lider oporu" może skutecznie rozbić całą grupę terapeutyczną, szkoleniową czy nawet klasę licealną:) Ale zarówno terapeuci, trenerzy i nauczyciele powinni mieć instrumenty do przekierowywania energii takich liderów w odpowiednim kierunku.

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Rafał Jaworski:
Myślę też sobie, że często może być tak, że ktoś ma kłopoty z jakąś grupą ludzi i nie potrafi do niej dotrzeć, mimo że z innymi radzi sobie nieźle. Być może to jest przyczyna. Nie ogólne twierdzenie, że ściśli są trudni do szkoleń miękkich ale to, że jakaś cecha bądź zespół cech Artura może powodować, że ma on z nimi problem a ze wszystkimi innymi radzi sobie na szkoleniach dobrze.
Ja to często widzę u siebie i u znajomych terapeutów. Nie wszystkich pacjentów się kocha:) Można pójść na łatwiznę i z nimi nie pracować. A można z nimi pracować i zastanawiać się skąd ten opór przy pomocy superwizora i bardziej lub mniej eksperckich znajomych, którzy czasem potrafią otworzyć oczy na coś na co superwizor nie potrafi:) Może to jest właściwy trop.

Myślę też, że nie koniecznie trzeba tu rozróniać tak jak postulujesz, skuteczne metody szkoleniowe od zdolności do przekonywania niechętnych tak jak i chętnych do wartości szkolenia. Ta druga rzecz powinna być, jak sądzę metodą szkoleniową nr. 1.

Może być szkolenie nr 1. Nazwa jest mi obojętna:) Równie dobrze ktoś mógłby zapytać, czy inni mieli jakiś konkretny problem z metodami szkoleniowymi z wystąpień publicznych i jak sobie z nim poradzili.
Wydaje mi się, że Artur nie pisał o zniechęcaniu chętnych;) Pisał o swoich odczuciach w przypadku komunikacji z niechętnymi, którymi - jak wynika z jego obserwacji - są głównie umysły ścisłe. I dotyczy to zarówno szkoleń, jak i dyskusji netowych. I owszem, to właśnie oznacza, że ma (czy raczej miał) kłopot z pewną grupą ludzi, a z innymi sobie pod tym względem radził. Jednak aby odkryć, co w tej komunikacji szwankuje, warto zacząć nie od zastanawiania się, jakie "moje" cechy mogą tu przeszkadzać, tylko właśnie od przyjrzenia się sposobowi komunikacji z perspektywy tych osób, które są niechętne. Innymi słowy pytanie: "co was zniechęca" skierowane w ich kierunku, tudzież pytanie: "czy mieliście taki problem i jak sobie z nim poradziliście" skierowane w kierunku trenerów - są bardzo na miejscu.

konto usunięte

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Może być szkolenie nr 1. Nazwa jest mi obojętna:) Równie dobrze ktoś mógłby zapytać, czy inni mieli jakiś konkretny problem z metodami szkoleniowymi z wystąpień publicznych i jak sobie z nim poradzili.
Wydaje mi się, że Artur nie pisał o zniechęcaniu chętnych;) Pisał o swoich odczuciach w przypadku komunikacji z niechętnymi, którymi - jak wynika z jego obserwacji - są głównie umysły ścisłe. I dotyczy to zarówno szkoleń, jak i dyskusji netowych. I owszem, to właśnie oznacza, że ma (czy raczej miał) kłopot z pewną grupą ludzi, a z innymi sobie pod tym względem radził. Jednak aby odkryć, co w tej komunikacji szwankuje, warto zacząć nie od zastanawiania się, jakie "moje" cechy mogą tu przeszkadzać, tylko właśnie od przyjrzenia się sposobowi komunikacji z perspektywy tych osób, które są niechętne. Innymi słowy pytanie: "co was zniechęca" skierowane w ich kierunku, tudzież pytanie: "czy mieliście taki problem i jak sobie z nim poradziliście" skierowane w kierunku trenerów - są bardzo na miejscu.

Wydaje mi się Małgorzato, że z góry zakładasz tak jak Artur, że jest jakaś "ogólna tendencja", co sprawia, że ścisłowcy są bardziej oporni na miękkie szkolenia. Ja kiedyś po drugiej stronie barykady, jako uczestnik uczestniczyłem w szkoleniach, gdzie "komputerowcy" stanowili najbardziej aktywny składnik grupy. Więc być może ta "ogólna tendencja" jest mitem.

Artur ma pewien problem. Jego komunikacja z określoną grupą klientów - ścisłowców szwankuje. Oczywiście jako ekspert nie napisze tego wprost na forum, tylko powie o "ogólnej tendencji". Ania jednak tej "ogólnej tendencji" nie podlega a wręcz jest jej dokładnym zaprzeczeniem. Pisze, że ścisłowcy to jej ulubionqa grupa klientów, że się w nich wyspecjalizowała, bo ich uwielbia. Znaczy się, że ma do nich klucz. Przedstawia Arturowi i nam przy okazji na czym ten klucz polega. Mało tego pisze, że jeszcze będąc początkującą jej "wszystko pięknie szło na samych relacjach". Dlatego moim zdaniem pytanie brzmi co ma w sobie Ania czego nie ma Artur i to pomaga jej w super relacji z tą grupą? Tudzież co takiego ma Artur czego nie ma Ania i to coś utrudnia mu tą relację. Nie znam się dobrze na Nlp ale to mi się takie Nlpowskie wydaje. Trzeba modelować się na kształt tego kto odnosi sukcesy...

Ania napisała jakie cechy pozwalają jej utrzymywać znakomite relacje ze "ścisłowacami": "otwartość, luz, kompetencja". To oczywiście pewien zarys ale jest to jakaś wskazówka dla kazdego kto podlega owej "ogólnej tendencji"...

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Rafał Jaworski:
Wydaje mi się Małgorzato, że z góry zakładasz tak jak Artur, że jest jakaś "ogólna tendencja", co sprawia, że ścisłowcy są bardziej oporni na miękkie szkolenia.

Nie zakładam. Ani nie wykluczam. I nie jest moim celem dociekanie bądź dowodzenie, czy ona istnieje, czy nie.
Artur ma pewien problem. Jego komunikacja z określoną grupą klientów - ścisłowców szwankuje. Oczywiście jako ekspert nie napisze tego wprost na forum, tylko powie o "ogólnej tendencji". Ania jednak tej "ogólnej tendencji" nie podlega a wręcz jest jej dokładnym zaprzeczeniem. Pisze, że ścisłowcy to jej ulubionqa grupa klientów, że się w nich wyspecjalizowała, bo ich uwielbia. Znaczy się, że ma do nich klucz. Przedstawia Arturowi i nam przy okazji na czym ten klucz polega.

Napisałes wcześniej, iż "jeśli spytasz dlaczego ten a nie inny trener jest dobry, to nikt nie da recepty, może tworzyć jakieś ogólne modele ale albo będą na tyle ogólne, że nic z nich nie będzie wynikać albo na tyle konkretne, że każdy inny super trener nie będzie się mieścił w ich ramach." To oznacza, że ów klucz Ani albo jest tylko dla niej, albo nic z niego nie wynika, bo jest zbyt ogólny. W obu przypadkach ten klucz jest innym nieprzydatny, bo albo nie jest kluczem (jeśli jest zbyt ogólny), albo kluczem nie jest to, co opisała Ania (ponieważ to, co opisała nie jest trudne do osiągnięcia i pasuje do wielu osób).

Mało tego pisze, że
jeszcze będąc początkującą jej "wszystko pięknie szło na samych relacjach". Dlatego moim zdaniem pytanie brzmi co ma w sobie Ania czego nie ma Artur i to pomaga jej w super relacji z tą grupą? Tudzież co takiego ma Artur czego nie ma Ania i to coś utrudnia mu tą relację. Nie znam się dobrze na Nlp ale to mi się takie Nlpowskie wydaje. Trzeba modelować się na kształt tego kto odnosi sukcesy...

Jak wyżej. Jeśli klucz, którym dysponuje Ania, działa tylko w jej dłoni, nie ma sensu porównywanie cech Ani i Artura. Jeśli klucz jest ogólny, tych istotnych różnic nie będzie można uchwycić.

Ale ponieważ mam trochę inne zdanie na temat recepty na trenera (dopuszczam istnienie cech wspólnych dobrych trenerów i dopuszczam możliwość odkrycia ich;)), uważam, że relacja Ani może się okazać bardzo przydatna. Chyba że Artur jest przekonany, iż posiada takie cechy, jak: "otwartość, luz, kompetencja" oraz inne wymienione przez Anię, a szczególnie jeśli dostaje informację zwrotną, że faktycznie je posiada - nie będzie to wówczas dla niego żadna wskazówka.
I pozostaję przy tym, że:
Jednak aby odkryć, co w tej komunikacji szwankuje, warto zacząć nie od zastanawiania się, jakie "moje" cechy mogą tu przeszkadzać, tylko właśnie od przyjrzenia się sposobowi komunikacji z perspektywy tych osób, które są niechętne. Innymi słowy pytanie: "co was zniechęca" skierowane w ich kierunku, tudzież pytanie: "czy mieliście taki problem i jak sobie z nim poradziliście" skierowane w kierunku trenerów - są bardzo na miejscu.

konto usunięte

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Napisałes wcześniej, iż "jeśli spytasz dlaczego ten a nie inny trener jest dobry, to nikt nie da recepty, może tworzyć jakieś ogólne modele ale albo będą na tyle ogólne, że nic z nich nie będzie wynikać albo na tyle konkretne, że każdy inny super trener nie będzie się mieścił w ich ramach." To oznacza, że ów klucz Ani albo jest tylko dla niej, albo nic z niego nie wynika, bo jest zbyt ogólny. W obu przypadkach ten klucz jest innym nieprzydatny, bo albo nie jest kluczem (jeśli jest zbyt ogólny), albo kluczem nie jest to, co opisała Ania (ponieważ to, co opisała nie jest trudne do osiągnięcia i pasuje do wielu osób).

Małgorzato. Są trenerzy z iskrą bożą i są trenerzy bez niej. Ci z iskrą bożą mogą być trenerami reprezentacji. Ci bez iskry, mogą dzięki ciężkiej pracy być dobrymi trenerami drugiej ligii. To tak jak z zadaniami z logiki matematycznej czy po prostu z matematyki. Miałem koleżankę, która przeprowadzała dowody trzy razy szybciej niż ja. Dziś jest doktorem logiki. Miałem też kolegę co rozwiązywał je trzy razy wolniej ode mnie, zdawał z dużym trudem i wkładał w to mnóstwo pracy. Do czego zmierzam? Choćbym ćwiczył całymi dniami nigdy nie będę tak sprawnie rozwiązywał zadań logiczno - matematycznych jak ona. Ale mogę licealistom przekazać podstawy logiki a jakbym ćwiczył tą dziedzinę dniami i nocami może doszedłbym z trudem i do doktoratu, nie jestem jednak masochistą:). Ona nie musi wkładać wiele pracy w to co robi, jej dowody piszą się same jakby od niechcenia. Ja musiałem się trudzić dużo bardziej by rozwiązać zadanie, pocieszałem się jednak, że Wojtek trudzi się jeszcze bardziej:) Tak jest chyba z każdą dziedziną. Nie da się ze mnie zrobić geniusza logiki ale jak chcę być jako taki warto bym uczył się od geniuszy:) Być może Ania jest takim geniuszem od szkoleń dla komputerowców:)
Mało tego pisze, że
jeszcze będąc początkującą jej "wszystko pięknie szło na samych relacjach". Dlatego moim zdaniem pytanie brzmi co ma w sobie Ania czego nie ma Artur i to pomaga jej w super relacji z tą grupą? Tudzież co takiego ma Artur czego nie ma Ania i to coś utrudnia mu tą relację. Nie znam się dobrze na Nlp ale to mi się takie Nlpowskie wydaje. Trzeba modelować się na kształt tego kto odnosi sukcesy...

Jak wyżej. Jeśli klucz, którym dysponuje Ania, działa tylko w jej dłoni, nie ma sensu porównywanie cech Ani i Artura. Jeśli klucz jest ogólny, tych istotnych różnic nie będzie można uchwycić.

Jak wyżej. W jej dłoni działa na zasadzie iskry bożej inni mogą go jako tako wypracować:)
Ale ponieważ mam trochę inne zdanie na temat recepty na trenera (dopuszczam istnienie cech wspólnych dobrych trenerów i dopuszczam możliwość odkrycia ich;)), uważam, że relacja Ani może się okazać bardzo przydatna. Chyba że Artur jest przekonany, iż posiada takie cechy, jak: "otwartość, luz, kompetencja" oraz inne wymienione przez Anię, a szczególnie jeśli dostaje informację zwrotną, że faktycznie je posiada - nie będzie to wówczas dla niego żadna wskazówka.

Nie przypisuj mi Małgorzato czegoś czego nie powiedziałem. Wspólne cechy dobrych trenerów są i można je odkryć ale nie maa recepty na to jak stworzyć kalkę Górskiego, bo wtedy byliby sami dobrzy trenerzy:)
I pozostaję przy tym, że:
Jednak aby odkryć, co w tej komunikacji szwankuje, warto zacząć nie od zastanawiania się, jakie "moje" cechy mogą tu przeszkadzać, tylko właśnie od przyjrzenia się sposobowi komunikacji z perspektywy tych osób, które są niechętne. Innymi słowy pytanie: "co was zniechęca" skierowane w ich kierunku, tudzież pytanie: "czy mieliście taki problem i jak sobie z nim poradziliście" skierowane w kierunku trenerów - są bardzo na miejscu.

Wszystkie pytania są zawsze na miejscu. Teraz tworzysz zupełnie niepotrzebną ekwilibrystykę, która w gruncie rzeczy potwierdza moją tezę. Pytanie "co was zniechęca" skierowane do uczestników jest pytaniem o wskazanie "nieodpowiednich cech" prowadzącego. Przez to też wskazujesz Arturowi i innym jak sobie mogą radzić z tym problem. Koniec końców dojdzie jednak do tego, że będzie musiał zmienić pewne "swoje" cechy trenerskie by być lepszym trenerem:) Grupa pozostanie taka sama - "ścisłowcy" ale Artur musi coś w sobie zmienić jeśli chce by wyciągneli więcej z jego szkoleń:) Jeśli się ze mną nie to musisz uznać, że to grupa jest be i powinna się zmienić a nie jej trener, Tylko kto wtedy ją zmieni???;)

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Rafał Jaworski:
Nie przypisuj mi Małgorzato czegoś czego nie powiedziałem. Wspólne cechy dobrych trenerów są i można je odkryć ale nie maa recepty na to jak stworzyć kalkę Górskiego, bo wtedy byliby sami dobrzy trenerzy:)

Odnoszę wrażenie, że próbujesz się wykręcić ze swoich słów. Pisałeś o dobrych trenerach i dobrych nauczycielach, którzy potrafią motywować, o tym, że nie ma konkretnej odpowiedzi na pytanie "dlaczego ten trener jest dobry?", nie zaś o tym, że Górskiego czy innej gwiazdy trenerstwa nie da się sklonować. Być może to właśnie miałeś na myśli, jednak ja, Rafale, nie czytam w Twoich myślach. Jeszcze:)
Iskra boża? Jeśli bycie dobrym trenerem jest kwestią iskry bożej, to znaczy, że Artur nigdy nie będzie tak dobry jak ów geniusz. Piszesz, że należy się uczyć od geniusza, by być jako takim. Tylko czego można się nauczyć od geniusza? Geniusz matematyczny ma ponadprzeciętną wiedzę matematyczną. Ale czy ma on wiedzę na temat tego, co zrobić, by szybciej się uczyć? Czy wie, co zrobić, by łatwiej tę wiedzę chłonąć? Skąd ma ją mieć, skoro wiedza matemtyczna sama do niego przychodzi?
Wszystkie pytania są zawsze na miejscu. Teraz tworzysz zupełnie niepotrzebną ekwilibrystykę, która w gruncie rzeczy potwierdza moją tezę. Pytanie "co was zniechęca" skierowane do uczestników jest pytaniem o wskazanie "nieodpowiednich cech" prowadzącego. Przez to też wskazujesz Arturowi i innym jak sobie mogą radzić z tym problem. Koniec końców dojdzie jednak do tego, że będzie musiał zmienić pewne "swoje" cechy trenerskie by być lepszym trenerem:)

Chyba trochę się już zgubiłam i nie bardzo wiem, co jest Twoją tezą. Oczywiście, że pytanie "co was zniechęca" jest pytaniem o niesprzyjające komunikacji zachowania trenera. Jeśli chciałeś mnie przekonać do tezy, iż w celu poprawy komunikacji między trenerem a osobami szkolonymi to trener powinien popracować nad sobą, to jest to strata czasu i energii, gdyż ja z tą tezą nie polemizowałam. A nawet wręcz przeciwnie:)
Jeśli Twoją tezą jest, iż sytuacja trenera umiejętności miękkich spotykającego się z ludźmi, którzy nie widzą sensu w szkoleniu, jest tożsama z sytuacją trenera przychodzącego do drużyny piłkarskiej, to nie, nie zgadzam się z nią z powodów, które podałam wyżej.
Jeśli Twoją tezą jest, iż rozwiązywanie omawianego problemu należy zacząć od bądź ograniczyć się do szukania w sobie cech, które powodują problem, to nie, nie zgadzam się, gdyż IMO będzie to dłuższa droga i niekoniecznie kończąca się sukcesem. Najprostsze i najszybsza będzie konfrontacja z ludźmi, którzy zetknęli się z tym problemem z obu stron i na podstawie jej wyników praca nad sobą. Skoncentrowanie się na sobie i załatwianie sprawy oporu wyłącznie z superwizorem ma posmak egocentryzmu i odrzucania zdania zainteresowanych.
Jeśli Twoją tezą jest, iż nie należy rozróżniać metod szkoleniowych od problemu nakreślonego przez Artura, to jest mi to obojętne.
Jeśli Twoją tezą jest, iż Ania posiadła klucz do trenowania informatyków, to nie mam zdania.
Jeśli jest nią twierdzenie, iż Ania ma dar boży w tym kierunku, to również nie mam zdania.
Jeśli Twoją tezą jest, iż jej wypowiedź może pomóc w zagadnieniu, to nie polemizuję czyli zgadzam się.
O recepcie na trenera wypowiedziałam się wyżej.
Jeśli Twoją tezą jest, iż geniusz czy też obdarzony iskrą bożą może w jakiś sposób przekazać część swoich zdolnośći mniej zdolnemu koledze, to mam wątpliwości, chyba że geniusz ma jakieś pojęcie o tym, z czego wynika jego geniusz i w jaki sposób można zwiększyć zdolności albo jest wręcz geniuszem w tej dziedzinie.
Mam nadzieję, że nic nie pominęłam.

konto usunięte

Temat: Wyksztalcenie scisle a rozwoj osobisty

Małgorzata Halicka:
Rafał Jaworski:
Nie przypisuj mi Małgorzato czegoś czego nie powiedziałem. Wspólne cechy dobrych trenerów są i można je odkryć ale nie maa recepty na to jak stworzyć kalkę Górskiego, bo wtedy byliby sami dobrzy trenerzy:)

Odnoszę wrażenie, że próbujesz się wykręcić ze swoich słów. Pisałeś o dobrych trenerach i dobrych nauczycielach, którzy potrafią motywować, o tym, że nie ma konkretnej odpowiedzi na pytanie "dlaczego ten trener jest dobry?", nie zaś o tym, że Górskiego czy innej gwiazdy trenerstwa nie da się sklonować. Być może to właśnie miałeś na myśli, jednak ja, Rafale, nie czytam w Twoich myślach. Jeszcze:)

Rzeczywiście nie ma konkretnej odpowiedzi. Mam nadzieje, że z tą tezą nie polemizujesz. Są doskonali trenerzy jednej i tej samej dyscypliny, którzy podchodzą do swych podopiecznych w radykalnie odmienny sposób więc są już przynajmniej dwie konkretne odpowiedzi. Np. Jeden z nich jest chłodny, spokojny, zdystansowany. Inny jest ciepły wobec szkolonych, jest impulsywny, przełamuje dystans i nawiązuje relacje.
W drugiej kwestii. Nie trzeba czytać w myślach, wystarzczy wyciągać logiczne wnioski, przecież "iskra boża" jest nieklonowalna:)
Iskra boża? Jeśli bycie dobrym trenerem jest kwestią iskry bożej, to znaczy, że Artur nigdy nie będzie tak dobry jak ów geniusz. Piszesz, że należy się uczyć od geniusza, by być jako takim. Tylko czego można się nauczyć od geniusza? Geniusz matematyczny ma ponadprzeciętną wiedzę matematyczną. Ale czy ma on wiedzę na temat tego, co zrobić, by szybciej się uczyć? Czy wie, co zrobić, by łatwiej tę wiedzę chłonąć? Skąd ma ją mieć, skoro wiedza matemtyczna sama do niego przychodzi?

Nie chcę odnosić się konkretnie do Artura. Być może jest znakomitym trenerem, który ma problem w relacji z grupą osób o określonych cechach. Od geniusza można się nauczyć bardzo wiele. Bardzo dużo najlepszych trenerów piłki to najznamienitsi zawodnicy w przeszłości. Jak będziesz non stop grać w tenisa ze słabszym od siebie Twoje umiejętności nie wzrosną, ale jak zmienisz partnera na lepszego - zobaczysz ogromne postępy. Wreszcie, jak będziesz jeździć srzedawać towar z najlepszym sprzedawcą, będzie to dużo lepsza nauka, niż wtedy kiedy facet co w życiu nie sprzedał nawet piertruszki, będzie Ci mówił na zamkniętym szkoleniu, jak dobrze sprzedawać, bo przeczytał na ten temat 20 książek i przeszedł 300 godzinne szkolenie dla trenerów. Szkolenie z takim facetem ma oczywiście jakiś sens, bo zawsze daje obraz podstaw i taka świeżynka w sprzedaży czuje się jak sądze pewniej, bo wydaje jej się, że jest wyposazona w odpowiednie instrumenty do manipulowania ludźmi tak by kupili od niej byle g....
Chyba trochę się już zgubiłam i nie bardzo wiem, co jest Twoją tezą. Oczywiście, że pytanie "co was zniechęca" jest pytaniem o niesprzyjające komunikacji zachowania trenera. Jeśli chciałeś mnie przekonać do tezy, iż w celu poprawy komunikacji między trenerem a osobami szkolonymi to trener powinien popracować nad sobą, to jest to strata czasu i energii, gdyż ja z tą tezą nie polemizowałam. A nawet wręcz przeciwnie:)
Jeśli Twoją tezą jest, iż sytuacja trenera umiejętności miękkich spotykającego się z ludźmi, którzy nie widzą sensu w szkoleniu, jest tożsama z sytuacją trenera przychodzącego do drużyny piłkarskiej, to nie, nie zgadzam się z nią z powodów, które podałam wyżej.
Jeśli Twoją tezą jest, iż rozwiązywanie omawianego problemu należy zacząć od bądź ograniczyć się do szukania w sobie cech, które powodują problem, to nie, nie zgadzam się, gdyż IMO będzie to dłuższa droga i niekoniecznie kończąca się sukcesem. Najprostsze i najszybsza będzie konfrontacja z ludźmi, którzy zetknęli się z tym problemem z obu stron i na podstawie jej wyników praca nad sobą. Skoncentrowanie się na sobie i załatwianie sprawy oporu wyłącznie z superwizorem ma posmak egocentryzmu i odrzucania zdania zainteresowanych.
Jeśli Twoją tezą jest, iż nie należy rozróżniać metod szkoleniowych od problemu nakreślonego przez Artura, to jest mi to obojętne.
Jeśli Twoją tezą jest, iż Ania posiadła klucz do trenowania informatyków, to nie mam zdania.
Jeśli jest nią twierdzenie, iż Ania ma dar boży w tym kierunku, to również nie mam zdania.
Jeśli Twoją tezą jest, iż jej wypowiedź może pomóc w zagadnieniu, to nie polemizuję czyli zgadzam się.
O recepcie na trenera wypowiedziałam się wyżej.
Jeśli Twoją tezą jest, iż geniusz czy też obdarzony iskrą bożą może w jakiś sposób przekazać część swoich zdolnośći mniej zdolnemu koledze, to mam wątpliwości, chyba że geniusz ma jakieś pojęcie o tym, z czego wynika jego geniusz i w jaki sposób można zwiększyć zdolności albo jest wręcz geniuszem w tej dziedzinie.
Mam nadzieję, że nic nie pominęłam.

O kurcze. Podziwiam Twój kunszt analityczny. Za dużo tych tez by się do każdej z należytą powagą odnieść. Musiałbym książkę napisać:) Moją tezą zasadniczą o którą jak myślę się spieramy jest: "rozwiązywanie omawianego problemu należy zacząć od bądź ograniczyć się do szukania w sobie cech, które powodują problem". Zacząć tak i głównie na tym się skupić. Natomiast nie sugeruję, by tylko do tego się ograniczyć, bo warto szukać rozmaitych rozwiązań. Ty piszesz, że się z tym nie zgadzasz, bo "Najprostsze i najszybsza będzie konfrontacja z ludźmi, którzy zetknęli się z tym problemem z obu stron i na podstawie jej wyników praca nad sobą". Ja twierdzę, że się zgadzasz ze mną, bo samemu nie dojdzie się do własnych ograniczeń, ktoś musi Ci je wskazać, najlepiej superwizor - obserwator i uczestnicy szkolenia, choćby przez wypełnienie odpowiednio skonstruowanej ankiety dotyczącej oceny pracy trenera. Wtedy trener znajdzie cechy, które przeszkadzają mu w efektywnej pracy czy też inni mu je wskażą, zmodyfikuje je, bądź wykorzysta w konstruktywny sposób i tyle. Naprawdę nie wymagam przejścia wieloletniej psychoanalizy:)

Następna dyskusja:

Rozwój osobisty 2.0




Wyślij zaproszenie do