Dawid C.

Dawid C. In progress... Still
:)

Temat: Boski wiatr

Patryk Janiak:
No tak ale należy jednak rozróżnić tutaj kilka spraw.
Czym innym bowiem jest taranowanie jako odruch rozpaczy, co robili np i sowieccy piloci w 1941 r. a czym innym stworzenie jednostek "ataku specjalnego" które od początku mają jeden cel, wystartować i wrąbać się w nieprzyjaciela.

"Obserwowaliśmy nalot każdego kamikadze z uczuciem grozy , jakie wywołuje nie tyle zagrożenie osobiste, ile oglądanie jakiegoś potwornego spektaklu, starając obie wyobrazić co myśli i co przeżywa w tej chwili tamten człowiek - wspomina wiceadmirał E.R.Brown

[Inny marynarz] - jest to widok tak niesamowity, że trudno go opisać. Wyobraź sobie że przyglądasz się człowiekowi , który podrzyna sobie gardło, a ty jesteś tylko widzem . Nie możesz nic zrobić tylko patrzeć i to jeszcze ze świadomością , że ów człowiek odbierając sobie życie wywali w powietrze pół twego okrętu .... być może razem z tobą. "

Kamikaze częstokroć sami potrzebowali osłony "klasycznych" myśliwców, ponieważ samo znalezienie się nad celem było niezwykle utrudnione, skala ataków byłą jednak tak wielka, że znany był przypadek iż jeden z niszczycieli zewnętrznej linii obronnej lotniskowców narysował na pokładzie wielką strzałkę i podpisał ją "do lotniskowców"

pzdr

Fakt, potrzebowali, o czym świadczą choćby akcje pod kryptonimem "Woda Chryzantemowa" (Kikusui), w których kamikadze masowo atakowali amerykańskie okręty (1945 rok). Naloty samobójców przeprowadzane były wówczas właśnie pod osłoną myśliwców, jeśli takowa dało się znaleźć.
Dawid C.

Dawid C. In progress... Still
:)

Temat: Boski wiatr

Adrian Banaś:
Dawid C.:

Ponownie spytam - jakieś namiary?

Dzienniki Kamikaze - są stosunkowo nową pozycją więc księgarnia pierwsza lepsza
A Kamikaze rozkaz śmierci:
http://www.mareno.pl/prod/MIDN/83-11-09803-4
Polecam również wymieniane wspomnienia Saburo Sakai "Samuraj"
wyd. Kagero
Przeczytałem jednym tchem - świetnie napisana

Tu popieram zdecydowanie, zresztą na jednym z wątków w grupie jest dyskusja o tej książce. Jak dla mnie "Samuraj" jest pozycja obowiązkowa dla każdego, kto uważa się za sympatyka lotnictwa tamtych czasów:)

konto usunięte

Temat: Boski wiatr

Dawid C.:
Adrian Banaś:
Dawid C.:

Ponownie spytam - jakieś namiary?

Dzienniki Kamikaze - są stosunkowo nową pozycją więc księgarnia pierwsza lepsza
A Kamikaze rozkaz śmierci:
http://www.mareno.pl/prod/MIDN/83-11-09803-4
Polecam również wymieniane wspomnienia Saburo Sakai "Samuraj"
wyd. Kagero
Przeczytałem jednym tchem - świetnie napisana

Tu popieram zdecydowanie, zresztą na jednym z wątków w grupie jest dyskusja o tej książce. Jak dla mnie "Samuraj" jest pozycja obowiązkowa dla każdego, kto uważa się za sympatyka lotnictwa tamtych czasów:)

No Ja jestem sympatykiem pancerki ale książka wciagneła :)
Swoja droga ostatnie pozycje wydawane na temat okresu walk na Pacyfiku od strony Imperium Japońskiego łamie stereotypy na temat japońskich żołnierzy.
Ich podejścia do walki.

konto usunięte

Temat: Boski wiatr

Kamikaze częstokroć sami potrzebowali osłony "klasycznych" myśliwców, ponieważ samo znalezienie się nad celem było niezwykle utrudnione, skala ataków byłą jednak tak wielka, że znany był przypadek iż jeden z niszczycieli zewnętrznej linii obronnej lotniskowców narysował na pokładzie wielką strzałkę i podpisał ją "do lotniskowców"

pzdr

Fakt, potrzebowali, o czym świadczą choćby akcje pod kryptonimem "Woda Chryzantemowa" (Kikusui), w których kamikadze masowo atakowali amerykańskie okręty (1945 rok). Naloty samobójców przeprowadzane były wówczas właśnie pod osłoną myśliwców, jeśli takowa dało się znaleźć.

Kamikaze zawsze potrzebowali osłony myśliwców. Przedarcie się przez "Sieczkarnię Hellcatów" dla nieuzbrojonych samolotów pilotowanych przez zielonych pilotów z kilkoma godzinami nalotu było w zasadzie niemożliwe. Hellcaty przechwytywały kamikaze na dystansie przekraczającym 50 mil od własnych okrętów. I do momentu gdy zaczynała strzelać artyleria lufowa okrętów atakowały japończyków non-stop. Dlatego też zresztą bardzo częste były ataki kamikaze na niszczyciele. Wydawałoby się że to mało atrakcyjny cel. Jednak dotyczyło to niszczycieli posiadających radary które stały w dużej odległości od własnych okrętów i monitorowały przestrzeń powietrzną z dala od własnych jednostek. Były niejako pzredłużeniem zasięgu radarów lotniskowców. Dosyć dobrze opisuje te dziłania Flisowski w książce: Od Iwo Jimy do Zatoki Tokijskiej.
Podalście panowie również onformację o samolotach-bombach Okha/Baka. Ich nosicielami były samoloty Betty. Lecąc na wysokości 8 tys metrów musiały dokonać zrzutu Okhi około 40 mil od okrętu, aby Okha miała szansę dolecieć do nich lotem szybowym. Silniki rakietowe były włączane dopiero w locie nurkowym. Amerykanie po kilku misjach wystrzelali Betty, dzięki czemu zagrożenie bomb Okha znikło. W związku z tym Japończycy wymyślili wystrzliwanie tych bomb z wyrzutni naziemnych. Ale miały być zastosowane dopiero w razie bezpośredniej inwazji na Japonię.
Co do kamikaze "od środka" polecam osobiście pozycję: Ryuji Nagatsuka: Byłem Kamikaze.
Nie jest to najnowsza pozycja. Ale to są wspomnienia pilota który był kamikaze, wrócił z misji, ponieważ dowódca misji uznał, że lepiej wrócić do bazy niż ginąć nadareminie bez sznas na znalezienie amerykańskich okrętów. Zanim wystartowali na następną misję skończyła się wojna.
Uff... Rozpisałem się.
Dawid C.

Dawid C. In progress... Still
:)

Temat: Boski wiatr

Andrzej Kuszyk:
Kamikaze częstokroć sami potrzebowali osłony "klasycznych" myśliwców, ponieważ samo znalezienie się nad celem było niezwykle utrudnione, skala ataków byłą jednak tak wielka, że znany był przypadek iż jeden z niszczycieli zewnętrznej linii obronnej lotniskowców narysował na pokładzie wielką strzałkę i podpisał ją "do lotniskowców"

pzdr

Fakt, potrzebowali, o czym świadczą choćby akcje pod kryptonimem "Woda Chryzantemowa" (Kikusui), w których kamikadze masowo atakowali amerykańskie okręty (1945 rok). Naloty samobójców przeprowadzane były wówczas właśnie pod osłoną myśliwców, jeśli takowa dało się znaleźć.

Kamikaze zawsze potrzebowali osłony myśliwców. Przedarcie się przez "Sieczkarnię Hellcatów" dla nieuzbrojonych samolotów pilotowanych przez zielonych pilotów z kilkoma godzinami nalotu było w zasadzie niemożliwe.

Fakt. Tyle, że wiele nalotów kamikadze w pierwszym okresie ich działalności miało jedną cechę charakterystyczną - za sterami samolotów siedzieli piloci doświadczeni, a nie żółtodzioby po ośmiogodzinnym treningu.
Pierwsze naloty kamikadze nie miały żadnej osłony myśliwskiej. Amerykanie byli zbyt zszokowani tym sposobem ataku.
Na marginesie podam - jak wcześniej - że taki sposób atakowania wrogich jednostek chciano oficjalnie rozpowszechnić w Niemczech, ale zrezygnowano z tego. Powód - ludzie mogliby pomyśleć, pomimo całej propagandy, że sytuacja jest aż tak tragiczna, że młodzi chłopcy muszą dokonywać samobójczych ataków. Różnica w mentalnościach.

(ciach)
Co do kamikaze "od środka" polecam osobiście pozycję: Ryuji Nagatsuka: Byłem Kamikaze.
Nie jest to najnowsza pozycja. Ale to są wspomnienia pilota który był kamikaze, wrócił z misji, ponieważ dowódca misji uznał, że lepiej wrócić do bazy niż ginąć nadareminie bez sznas na znalezienie amerykańskich okrętów. Zanim wystartowali na następną misję skończyła się wojna.
Uff... Rozpisałem się.
To na tym forum normalne - nie przejmuj się:) I dzięki za fajny post.
Andrzej Zawadka

Andrzej Zawadka
Projektant/Programis
ta

Temat: Boski wiatr

Kamikaze zawsze potrzebowali osłony myśliwców. Przedarcie się przez "Sieczkarnię Hellcatów" dla nieuzbrojonych samolotów pilotowanych przez zielonych pilotów z kilkoma godzinami nalotu było w zasadzie niemożliwe.

Ale nie tylko potrzebowali tej osłony z powodu potrzeby obrony przed myśliwcami wroga, ale również aby ci niedoświadczeni piloci w ogóle znaleźli jednostki wroga. Nawigacja nad oceanem jest trudna nawet dla zawodowców a co dopiero dla żółtodziobów.
Radosław Szczebak

Radosław Szczebak Lampenszpecjalista

Temat: Boski wiatr

a ja mam pytanie poboczne: czy ktoś słyszał o Polaku kamikadze w czasie II Wojny Światowej? Kiedyś znajoma historyczka tylko mi wspominała, że był ktoś taki.

konto usunięte

Temat: Boski wiatr

Przypadki taranowania przez Polaków wrogich samolotów były, nawet ze skutkiem śmiertelnym.
Ale czy można taką osobę nazwać kamikadze w pełnej definicji?
Penie zdarzały się sytuacje kiedy pilot , ranny na uszkodzonej maszynie wpakowywał się we wrogą jednostkę -obiekt.
Ale jednostek specjalnego przeznaczenia nie było w Polskiej Armii.
Dawid C.

Dawid C. In progress... Still
:)

Temat: Boski wiatr

Adrian Banaś:
Przypadki taranowania przez Polaków wrogich samolotów były, nawet ze skutkiem śmiertelnym.
Ale czy można taką osobę nazwać kamikadze w pełnej definicji?
Penie zdarzały się sytuacje kiedy pilot , ranny na uszkodzonej maszynie wpakowywał się we wrogą jednostkę -obiekt.
Ale jednostek specjalnego przeznaczenia nie było w Polskiej Armii.

Sprawa chyba oczywista.
Japończykom wpajano na szkoleniu, że - jeśli ich samolot jest tak uszkodzony, albo pilot jest tak ciężko ranny, że nie doleci do bazy - to lepiej zginać z honorem taranując wroga maszynę. Zresztą - to samo sugerowano lotnikom z innych krajów. Założenie zawsze było jednak takie, że pilotowi uda się wrócić, przeżyć.
Kamikadze natomiast byli wysyłani na śmierć, z założeniem, że nie wrócą - ich misją było zginąć.
Dlatego opisywanych przez Ciebie pilotów żadną miarą nie można nazwać kamikadze (przynajmniej w kwestii definicyjnej).

konto usunięte

Temat: Boski wiatr

Dawid C.:
Sprawa chyba oczywista.
Japończykom wpajano na szkoleniu, że - jeśli ich samolot jest tak uszkodzony, albo pilot jest tak ciężko ranny, że nie doleci do bazy - to lepiej zginać z honorem taranując wroga maszynę.
......

Moje pytanie było retoryczne :)
Japończykom wpajano raczej ,że niewola jest gorsza od śmierci.
Lub inaczej ,że jeśli tylko jest to możliwe należy zginąć zabijając jak najwięcej wrogów.
Stąd kamikaze, katieny, banzai, dywany Shermanów itp.
Drobna różnica ale jest.

Nie doczytałem nigdzie ,żeby lotnikom "Europejskim" sugerowano ładowanie się samolotem we wrogie pozycje.
Tutaj raczej zdawano sobie sprawę ,że koszt wybudowania nowej maszyny jest mniejszy niż koszt wyszkolenia nowego pilota.
Tym sposobem Anglicy nigdy by nie wygrali Bitwy o Anglię.
To były raczej akty desperacji i samowolne decyzje poszczególnych pilotów.
Oczywiście jeśli masz jakąś notkę na ten ten temat to proszę zapodaj.Adrian Banaś edytował(a) ten post dnia 08.03.09 o godzinie 14:48

Następna dyskusja:

WIATR W ŻAGLE




Wyślij zaproszenie do