Temat: Schamienie narody czyli jak straciliśmy najlepszą część...
Na wstępie:
Nie jestem, co prawda, historykiem i mam dopiero 23 lata, więc w zasadzie mało jeszcze wiem o takich Wielkich Sprawach.
A teraz meritum:
Słowa "i nie ważne czyje co je, ważne to je co je moje" chyba dobrze oddają, co się dzieje/działo w Polsce.
Pokazuje sposób myślenia pozbawiony szerokich horyzontów, braku rozumnego podejścia do państwa, społeczeństwa jako całości.
W moim przekonaniu wynika to nie tyle z pochodzenia społecznego, co z braków w wykształceniu ogólnym. A w szczególności humanistycznym (słowo trochę nieadekwatne, wiem, ale dla uproszczenia go użyję).
Owszem, podczas wojen najbardziej ubyło inteligencji, ale nie można jej traktować jako zamkniętej grupy, prowadzącej przy tym chów wsobny:) Zwykle cechował ją dopływ świeżej krwi, zwykle dzięki zdobywaniu wykształcenia przez osoby z innych warstw.
Uważam, że największe kłopoty z kondycją umysłową społeczeństwa pojawiły się po II Wojnie Światowej, gdy podejrzliwie zaczęto patrzeć na każdego gruntownie wykształconego człowieka.
Przyczyn szukać trzeba w stwierdzeniu "klasyków", że filozofia jest elementem władzy klasy posiadającej nad klasą wyzyskiwaną, a w społeczeństwie wyzwolonym z ucisku nie będzie potrzebna.
Dodatkowo, eksponowane stanowiska nie były obsadzane z klucza kompetencyjnego - wiadomo, postawa ideologiczna miała decydujące znaczenie.
No i skutkiem stało się to, że duża część inteligencji czmychała za granicę, a ci co pozostali - stali jak gdyby w cieniu, w ukryciu. Powodem były też pieniądze, osoby wykształcone (a już w szczególności w dziedzinach - nazwijmy to - humanistycznych) zwykle zarabiały mniej niż robotnicy wielkoprzemysłowi.
Inna rzecz, że pod względem liczby osób wykształconych Polska przez długie lata w Europie na samym końcu - o ostatnie miejsce z odsetkiem ludzi z wyższym wykształceniem ścigaliśmy się z Albanią.
A rolę uczenia społeczeństwa przejęła propaganda.
Poprzedni system, przynajmniej jego aparat oficjalny, był niejako na bakier z inteligencją, szerokimi horyzontami, rozumem.
Zgodnie z tym, co można dzisiaj przeczytać i co mówią ludzie, którzy tego doświadczyli, system edukacji nakierowany był na wpajanie posłuszeństwa, na zamieszczanie w głowach gotowych regułek.
Podsumowanie:
Za Bronisławem Geremkiem można powtórzyć, że za PRL-u Polak stał się Chamem. I że Polską rządzi cham.
Z wiedzą sprowadzoną do paru wyuczonych frazesów, z niechęcią do nieuproszczonych wizji świata, z nieumiejętnością troski o dobro wspólne.
Uważam, że nastąpiło złamanie kręgosłupa narodu i schamienie państwa, lecz głównej przyczyny doszukuję się nie tyle w wojnach, co w tym, co po wojnie stało się z Polską - narzuceniu jej systemu, który swe źródła (za wschodnią granicą) miał w bezrozumnym strachu i (powtarzając za Kołakowskim) pewnej ludzkiej fantazji zwanej komunizmem.
Mam nadzieję, że przedstawione przeze mnie zdanie nie jest zbyt naiwne. Potencjalnym krytykom zamknę od razu usta, przypominając o moim g*wniarskim wieku:)
Pozdrawiam