Mateusz
Dąbrowski
Coach ICC, Trener,
Psycholog, Architekt
Kariery
Temat: Dlaczego wolimy wydać 30 tys. na auto niż na rozwój...
Odpowiedź na to pytania przyszła mi do głowy pod wpływem rozmowy z kolegą, który stwierdził, że z chęcią skorzysta z coachingu, ale za darmo... Zaczęliśmy dyskutować o stawkach jakie są na rynku za sesję i tu kolejne rozczarowanie kolegi - "średnio aż 300-400 zł za sesję w life coachingu?!" - zapytał."No właśnie, jak to tak - za takie nie wiadomo co płacić tyle kasy? Za siedzenie i gadanie? ". Prawdopodobnie takie myśli pojawiają się w głowach tych, którzy słyszą cenę. No dobrze, myślę sobie, ale skupmy się na rozwiązaniu. Pytam kolegi - "a ile jesteś gotowy zapłacić za to, że nie będziesz siedział codziennie 3 godz przed komputerem?" (to był problem, z którym kolega chciał sobie poradzić). A no i tu kolega się podrapał, zastanowił i mówi, że z 500 zł albo i więcej i że na prawdę bardzo by się chciał pozbyć tego podłego uzależnienia, bo chciałby ten czas poświęcać na co innego.
Gdzie leży zatem problem?
Problemem jest nieświadomość faktu, iż coaching to inwestycja.
Co uświadomił sobie kolega?
Że pozbywając się uzależnienia od komputera zyskuje: 3 godz dziennie razy 30 dni to 90 godz, czyli 4 dni miesięcznie - matko, toż to dwa dodatkowe weekendy miesięcznie! Czytelniku, ile zapłaciłbyś za dwa dodatkowe weekendy miesięcznie?
Widocznie kolega uświadomił sobie, że coaching to wartościowa inwestycja, ponieważ zwraca się z naddatkiem i są to wymierne korzyści.
Z psychoterapią jest podobnie, tylko jej jest jeszcze trudniej na rynku o postrzeganie jako wartościowej inwestycji - jest dłużej na rynku, więc narosło mnóstwo mitów o tym co się robi na psychoterapii, o tym jakie to głupie pytania zadają psychoterapeuci, aż wreszcie o tym, że to metoda tylko dla chorych i zaburzonych.
Dlaczego zatem, skoro coaching i psychoterapia się opłacają, w Polsce jeszcze mają niewiele klientów w porównaniu z krajami zachodnimi?
Wielu ludzi twierdzi, że powodem są wysokie ceny coachingu ( life coaching 300-400 zł za sesję (1,5 godz), biznes coaching średnio 1400-1500 zł za sesję) i psychoterapii (100 - 200 zł za godz) . Śmiem wątpić. Jak to jest, że Kowalski potrafi wydać kilka stów miesięcznie na paliwo albo gadżety do auta, a Malinowska potrafi wydać kilka stów miesięcznie na fryzjera i kosmetyki? To znaczy, że pieniądze mają, tylko nie mają potrzeby wydawania ich na .... rozwój osobisty, przynajmniej nie w takich kwotach.
Dlaczego Polacy nie mają potrzeby wydawać pieniędzy na rozwój osobisty?
Do postawienia mojej hipotezy wesprę się piramidą potrzeb Maslowa.
Człowiek zaspokaja w pierwszej kolejności potrzeby niższego rzędu - dopóki ich nie zaspokoi, nie próbuje zaspokajać potrzeb wyższego rzędu.
Popatrzmy na naszą przeszłość - komunizm, stan wojenny, bieda. Człowiek myślał wtedy przede wszystkim o zaspakajaniu potrzeb fizjologicznych i bezpieczeństwa. Lata 90 - pojawiają się pieniądze i możliwości. Człowiek zaczął myśleć o takich sprawach jak prestiż, kariera, kolejne dobra materialne czasami tylko w celu przynależności do jakiejś grupy społecznej.
Teraz, w XXI wieku, myślę, że coraz więcej ludzi czuje zaspokojenie potrzeb społecznych i uznania i zaczyna myśleć o samorealizacji, ale jest to nadal garstka.
Zatem moja hipoteza brzmi: Większy odsetek Polaków, w stosunku do zachodnich narodowości, nie ma potrzeby wydawać pieniędzy na rozwój, ponieważ nasze historyczne uwarunkowania sprawiały, że koncentrowaliśmy się na potrzebach niższego rzędu i dopiero powoli zaczynamy dostrzegać, że rozwój osobisty jest teraz najważniejszy dla nas.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego Polacy nie chcą płacić specjaliście za wsparcie rozwoju osobistego. Też historycznie uwarunkowany. Znowuż czasy komuny, stanu wojennego - Polak przyzwyczajony, ze półki puste, pieniędzy nie ma, więc co dało się zrobić samemu, to się robiło samemu - malucha samemu się naprawiało, kury i kaczki się hodowało jak ktoś miał podwórko, szyło się sukienki, cerowało się skarpetki... Polak jak sam może zrobić, to niechętnie będzie płacił za to komu innemu.
Więc po co płacić komuś za wsparcie w rozwoju - przecież to takie proste. Wystarczy przeczytać mądre książki, pogadać na ciekawe tematy, poradzić się przyjaciółki - każdy potrafi się rozwijać...
No cóż, każdy potrafi też zrobić ciasto i remont silnika. Tylko pytanie czy warto poświęcać czas na naukę tych czynności, jak można mieć to szybko i profesjonalnie zrobione i zająć się tym, co na prawdę nam frajdę w życiu sprawia. A takim coachingiem czy psychoterapią można osiągnąć cele, czy rozwiązania problemów, które nam samym zajęłyby kilka lub kilkanaście lat.
Warto czekać?
Ja odpowiedziałem sobie - nie warto. Korzystam i z coachingu i innych narzędzi wpierających mój rozwój osobisty i widzę tego wymierne efekty - to są bezcenne inwestycje, trudno przeliczyć na pieniądze korzyści, których doświadczam. Wydaję na rozwój osobisty (samorealizacja wg Maslowa) 0becnie 50% moich dochodów.
Polecam Ci, drogi Czytelniku, eksperyment - wylicz mniej więcej procent Twoich zarobków jaki wydajesz oraz czasu jaki poświęcasz miesięcznie na zaspokojenie każdej z potrzeb z piramidy Maslowa.
Niech odpowiedź na następujące pytanie będzie pointą tego artykułu - czy taki przydział czasu i pieniędzy do danych poziomów piramidy wspiera Cię, w stawaniu się takim człowiekiem, jakim chcesz być?
Możesz przeczytać artykuł z komentarzami w oryginalnej lokalizacji:
http://blog.4grow.pl/dlaczego-wolimy-wydac-30-tys-na-a...Mateusz Dąbrowski edytował(a) ten post dnia 02.08.10 o godzinie 15:36