Temat: Tarapeuta - czyli kto??
Iwona S.:
Witam
Zobaczylam tutaj duzo niescislosci jesli chodzi i nazewnictwo - niby nic mozna powiedziec ze sie czepiam slowek ale czy na pewno?
Bezpodstawne nazywanie sie terapeuta to oszustwo, jesli oszukuje siebie to jego sprawa ale to wychodzi na forum i ludzie szukajacy pomocy moga pasc ofiara takiego "samozwanczego" terapeuty.
Tacy "terapeuci" nie sa szczerzy wobec siebie - to jak maja byc szczerzy wobec klienta? Moze komus brakuje przedrostka przed nazwiskiem aby czul sie wartosciowy - ale czy brak poczucie wl wartosci moze miec nie przerobione wlasnie terapeuta, przeciez te wszystkie problemy sa projektowane na klientow.
Niestety podwojne sygnaly sa takie wredne, ze widac je nawet w opisach lub wypowiedziach.
No i jak to sie ma do odpowiedzialnosci za swoje bledy?
Co moze dac drugiej osobie terapeuta ktory jest nieszczery, ma niskie poczucie wl wartosci, jest nieodpowiedzailny, to co ma czyli nieszczerosc...itd.
Mozna pomagac ludziom i to bardzo, bez wyksztalcenia psychologicznego, ale badzmy szczezy wobec siebie i innch, i nie nazywajmy sie terapeutami, przeciez to nie ujma tylko cos wielkiego. Czlowiek ma wtedy do siebie szacunek - bo wielki czlowiek to nie ten ktory ma wiecej przed nazwiskiem ale czlowiek o wielkim sercu, empatii, swiadomosci, doswiadczeniu i odpowiedzialnosci. A najlepiej kiedy sam przejdzie przez proces terapii - wtedy moze wiele dac innym.
pozdrawiam Iwona
Hej Iwona!
Niewątpliwie jesteś pasjonatką, której zależy na dobru innych ludzi :) I zgadzam się z tobą, że istnieją tacy terapeuci, którzy nie biorą odpowiedzialności za siebie, nie przechodzą własnej terapii i przez to mogą szkodzić swoim klientom. Ale oczywiście nie wrzucajmy do tego wora wszystkich terapeutów, bo większość jednak robi co może, aby się doskonalić jako człowiek i jako terapeuta. Oczywiście ilość literek przy nazwisku nie daje gwarancji, że ktoś jest wyśmienitym profesjonalistą, ale brak tych literek też o tym nie świadczy :) Natomiast to, czy ktoś jest dobry, czy nie, to możemy dowiedzieć się z doświadczenia, ewentualnie po ilości zadowolonych klientów, czyli wracamy do korzeni: "Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach" (Mt 7:15-16). Dlatego nie ekscytowałabym się za bardzo literkami lub ich brakiem, bo ilość literek może nie wskazywać na to, że ktoś jest świetny w tym co robi, ale może również wskazywać, że jest.
Co do nomenklatury z kolei, to prawo w Polsce jest nieuregulowane w tej kwestii. Od lat już planują wreszcie to zrobić, ale jak dotąd, każdy kto chce może się nazywać terapeutą. Wg mnie jest to błędem, bo żeby być dobrym terapeutą nie wystarczy przejść terapię własną i mieć otwarte serce. Potrzebne są jeszcze umiejętności, które zwykle nabywamy w szkole, czy na kursach. Tak samo jak bycie mistrzem i pasjonatem kierownicy nie oznacza, że wiesz jak naprawić samochód. I zwykle szkoła, czy kurs dają ci certyfikat, który jakoś tam zaświadcza, że masz umiejętności takie, czy inne. A czasem daje ci literki. Ja na przykład, jestem z wykształcenia psychologiem klinicznym, ale nigdy nie przeszłam przez żadną szkołę terapii, nie mam licencji i nie śmiem nazywać się terapeutą, bo wg ogólnie przyjętych zasad po prostu nim nie jestem, mimo, że to co robię to terapia :) Ale prawdę mówiąc, "wisi mi" jak mnie nazwą, bo wiem co robię :)
W Stanach na przykład, jest to dość ostro tępione prawem, i tylko ci, którzy mają licencję mogą nazwać się terapeutą. Jeśli ktoś idzie do "terapeuty", to od razu wiadomo, że idzie do kogoś, kto został przeszkolony w danej dziedzienie, przez daną akredytowaną szkołę. A ci którzy robią podobną robotę, ale nie mają licencji nazywają się Coach, albo Life Coach. Ja rejestrując Instytut EFT w Stanach musiałam napisać swoją działalność jako Life Coach.
Osobiście jestem za tym, żeby terapeutami nazywali się ci, którzy przeszli przez jakąś szkołę terapii i nabyli umiejętności danej szkoły. To czy są oni zintegrowanymi osobowościami o otwartym sercu to już jest całkowicie inna historia i nie zależy od tego, czy mają dyplom terapeuty, czy nie.
Poza tym jest jeszcze jedna kwestia, mianowicie dostając certyfikat terapeuty danej akredytowanej szkoły, zmienia się twój status prawny i mają prawo pociągnąć cię do odpowiedzialności. Natomiast "samozwańczy" terapeuci umywają rączki w razie, gdy coś pójdzie źle i tyle ich widzieli. Dlatego za słowem "terapeuta" idzie trochę więcej, niż pasja, otwarte serce, integracja własna itd.
Jeśli chodzi o EFT, to mamy prawo nazywać się trenerami EFT, ale nie terapeutami EFT, bo EFT nie jest szkołą terapii.
Z twojego rozgoryczenia wynioskuję, że denerwuje cię to, iż ci z literkami przy nazwisku uważają się za bogów i nadużywają swoich kompetencji. Mnie też to oburza i się z tym nie zgadzam, ale przecież to nie wina samych literek :)
Pozdrawiam,
Kasia Dodd - Magister Psychologii, Magister Teologii, Technik Fizjoterapeuta, EFT-CC, EFT-ADV :)))))))))
Katarzyna D. edytował(a) ten post dnia 01.10.08 o godzinie 20:39