Temat: nie pies ale okrutnie skrzywdzona kotka-...

Fruzia dwuletnia bialo- czarna kociczka z zalotnym pieprzykiem na nosku patrzy na nas oczyma wdziecznosci, przyszytymi bolem i cierpieniem. Patrzy na nas miotajaca sie w klatce. Wijaca sie z bolu, nieporadna, ale walczaca. Zapewne jeszcze nie wie co sie stalo. A w ciagu ostatnich dwoch dni jej zycie przewrocilo sie do gory nogami. Przysparzajac mnostwo stresu i cierpienia. Miala dom, niby „kochajacy”. Ale milosc ta skonczyla sie wczoraj, kiedy Fruzia wypadla z dziesiatego pietra. W przeciagu kilku sekund stracila wszystko co miala w swoim krotkim, dwuletnim zyciu. Owszem, od razu jej „rodzina” zawiozla ja do weterynarza...ale co z tego, gdy na widmo operacji wyrzekla sie Fruzi, odwozac ja do przytuliska znajdujacego sie 50 km od miasta. Gdzie nie ma lekarza , ktory Fruzia by sie nalezycie zaopiekowal, ulzyl w bolu, odpowiednio zabezpieczyl i przeprowadzil operacje. Gdzie wszystko dla Fruzi, wijacej sie z bolu, bylo nowe, obce, przerazajace i dziwne.

Na szczescie Fruzia jest juz bezpieczna. Wlasnie siedzi na moich kolanach z przymruzonymi oczami. Odpoczywa i mam nadzieje czuje sie chociaz troszke spokojniej i bezpieczniej. Z drzeniem serc jechalismy po nia , a w glowie kolatalo sie tylko jedno: „kogo”zastaniemy, w jakim stanie jest kicia. Potem od razu do lecznicy. Rtg, lapy i miednicy, usg jamy brzusznej...i wszystko wiadomo. Fruzia ma paskudne zamanie wieloodlamkowe z delikatnym przemieszczeniem. Na szczescie nie widac obrazen wewnetrznych. Nie ma krwotoku wewnetrznego. Jutro operacja – gwozdziowanie lapki.

Fruzia jest niesamowitym kotem. Bardzo dzielna i cierpliwa. Chociaz boli jak jasny gwint. Po lekach troche mniej , ale i tak nieswojo. W ciagu dwoch dni Fruzia stracila wszystko, odbyla ”podroz swojego zycia”, zalozono jej cos dziwnego na lape i na dodatek siedzi w jakiejc tubie na glowie. Czy to nie za duzo jak na filigranowa panienke?? Na szczescie Fruzka walczy, pije i je. Uda sie!!

Fruzia obecnie przebywa w Rzeszowie. Jest juz bezpieczna i pod opieka weterynarza.
Prosimy Was o pomoc ale tak zeby Fruzia o tym nie wiedziala. Bo bedzie jej wstyd ze jej ludzie, ktorych tak bardzo kochala zgotowali jej ten okrutny los i musi „sama” teraz o siebie walczyc.

Potrzebujemy pomocy zeby sfinansowac jej leczenie, a pozniej kiedy wydobrzeje- pomocy w znalezieniu jej wspanialego, prawdziwego domu.

Moze ma ktos z Was jakies fanty , ktore mogby przekazac dla Fruzi?/ Zrobimy bazarek na jej leczenie.


Obrazek



Obrazek



Obrazek



Obrazek



Obrazek



Obrazek



Obrazek



Obrazek



Obrazek



Obrazek
Ewa A.

Ewa A. art director, V&P

Temat: nie pies ale okrutnie skrzywdzona kotka-...

Matylda Przepióra:
Fruzia dwuletnia bialo- czarna kociczka z zalotnym pieprzykiem na nosku patrzy na nas oczyma wdziecznosci, przyszytymi bolem i cierpieniem. Patrzy na nas miotajaca sie w klatce. Wijaca sie z bolu, nieporadna, ale walczaca. Zapewne jeszcze nie wie co sie stalo. A w ciagu ostatnich dwoch dni jej zycie przewrocilo sie do gory nogami. Przysparzajac mnostwo stresu i cierpienia. Miala dom, niby „kochajacy”. Ale milosc ta skonczyla sie wczoraj, kiedy Fruzia wypadla z dziesiatego pietra. W przeciagu kilku sekund stracila wszystko co miala w swoim krotkim, dwuletnim zyciu. Owszem, od razu jej „rodzina” zawiozla ja do weterynarza...ale co z tego, gdy na widmo operacji wyrzekla sie Fruzi, odwozac ja do przytuliska znajdujacego sie 50 km od miasta. Gdzie nie ma lekarza , ktory Fruzia by sie nalezycie zaopiekowal, ulzyl w bolu, odpowiednio zabezpieczyl i przeprowadzil operacje. Gdzie wszystko dla Fruzi, wijacej sie z bolu, bylo nowe, obce, przerazajace i dziwne.

Na szczescie Fruzia jest juz bezpieczna. Wlasnie siedzi na moich kolanach z przymruzonymi oczami. Odpoczywa i mam nadzieje czuje sie chociaz troszke spokojniej i bezpieczniej. Z drzeniem serc jechalismy po nia , a w glowie kolatalo sie tylko jedno: „kogo”zastaniemy, w jakim stanie jest kicia. Potem od razu do lecznicy. Rtg, lapy i miednicy, usg jamy brzusznej...i wszystko wiadomo. Fruzia ma paskudne zamanie wieloodlamkowe z delikatnym przemieszczeniem. Na szczescie nie widac obrazen wewnetrznych. Nie ma krwotoku wewnetrznego. Jutro operacja – gwozdziowanie lapki.

Fruzia jest niesamowitym kotem. Bardzo dzielna i cierpliwa. Chociaz boli jak jasny gwint. Po lekach troche mniej , ale i tak nieswojo. W ciagu dwoch dni Fruzia stracila wszystko, odbyla ”podroz swojego zycia”, zalozono jej cos dziwnego na lape i na dodatek siedzi w jakiejc tubie na glowie. Czy to nie za duzo jak na filigranowa panienke?? Na szczescie Fruzka walczy, pije i je. Uda sie!!

Fruzia obecnie przebywa w Rzeszowie. Jest juz bezpieczna i pod opieka weterynarza.
Prosimy Was o pomoc ale tak zeby Fruzia o tym nie wiedziala. Bo bedzie jej wstyd ze jej ludzie, ktorych tak bardzo kochala zgotowali jej ten okrutny los i musi „sama” teraz o siebie walczyc.

Potrzebujemy pomocy zeby sfinansowac jej leczenie, a pozniej kiedy wydobrzeje- pomocy w znalezieniu jej wspanialego, prawdziwego domu.

Moze ma ktos z Was jakies fanty , ktore mogby przekazac dla Fruzi?/ Zrobimy bazarek na jej leczenie.
Matylda napisz namiary na konto
co bede mogla to przesleEwa Andrychiewicz edytował(a) ten post dnia 05.06.11 o godzinie 22:43



Wyślij zaproszenie do