Mateusz Klukowski

Mateusz Klukowski Ekspert ds. oceny
ryzyka kredytowego
klientów z segmentu
MSP

Temat: Kościół a interes

Zarobić na lewych darowiznachTagi: podatki, darowizna, oszustwo

Fot. Getty Images Dzięki fikcyjnym darowiznom na kościelną działalność charytatywno-opiekuńczą można istotnie obniżyć sobie podatek dochodowy. A przy okazji, paradoksalnie, pomóc potrzebującym. OnetBiznes rozmawia z ludźmi, którzy dzięki Kościołowi oszukali fiskusa.

- Układ był prosty. Dostaję zaświadczenie o darowiźnie za 10-20% wpisanej na nim kwoty - opowiada Tomasz Przybylski*, przedsiębiorca z niedużego miasta na Mazowszu. Jego firma jest jedną z większych w powiecie, a on sam znany z tego, że wielokrotnie wspomagał różne lokalne inicjatywy, także te kościelne. - Nie jestem specjalnie religijny, ale jak parafia przygotowuje paczki świąteczne dla dzieciaków to zawsze dam pieniądze. To szlachetne i oni dobrze wiedzą, kto w okolicy jest najbardziej potrzebujący - wyjaśnia Przybylski.

- Ale czasami mam za miękkie serce i trudno mi odmówić. Na wiosnę proboszcz naciągnął mnie nawet na wsparcie budowy pomnika papieża Jana Pawła II - przyznaje biznesmen. Dlatego nie zdziwił się, kiedy w październiku duchowny pojawił się w biurze jego firmy. Towarzyszył mu drugi ksiądz. - Było widać, że nietutejszy. Sutanna wydawała się zrobiona z lepszego materiału i miał aktówkę - wspomina Przybylski. - Proboszcz nie owijał w bawełnę, od razu zakomunikował mi, że przyjechał z ciekawą propozycją. Uprzedził tylko, że to poufna rozmowa i prosi o zachowanie jej w tajemnicy - opowiada dalej.

Po tym wstępie inicjatywę przejął drugi ksiądz. Powiedział, że jest dyrektorem ośrodka pomocy bezdomnym. Żalił się, że utrzymanie placówki jest coraz droższe, a ludzie coraz mniej chętni do pomagania. Dlatego nie prosi o datek, tylko ma dla mnie konkretną propozycję, na której skorzysta i biznesmen i ośrodek.

Przybylski miał przekazać darowiznę na konto ośrodka. Po około miesiącu kwota zostałaby mu zwrócona gotówką, pomniejszona o 10-20%. Od podatku mógłby jednak odpisać całą kwotę darowizny. - Na moją wątpliwość o legalność operacji, ksiądz powiedział, że to wykorzystanie luki. Zapewnił, że w przypadku jego działalności sprawa jest trudna do udowodnienia, bo formy pomocy dla bezdomnych są różne. Niektóre nawet trudno wycenić - opowiada biznesmen. Przyznał, że propozycja tak jawnego oszukania fiskusa bardzo go zaskoczyła, tym bardziej, że padła z ust osoby duchownej, ale zdecydował się zaryzykować. Tym bardziej, że księża zapewnili go, że nawet w przypadku kontroli chroni ich prawo kościelne.

Mechanizm opisany przez Przybylskiego, to nie jest luka w prawie tylko przywilej Kościoła katolickiego w Polsce. Ustawa o stosunku państwa do Kościoła katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej stanowi, że odliczenie od dochodu darowizny na kościelną działalność charytatywno-opiekuńczą nie jest limitowane.

Oczywiście państwo wprowadziło pewne zabezpieczenia, być może przewidując nadużycia. Kwotę darowizny można odliczyć tylko pod warunkiem otrzymania od kościelnej osoby prawnej, np. fundacji lub dom zakonny, pokwitowania oraz sprawozdania z wydatkowania pieniędzy. Sprawozdanie musi zostać przekazane podatnikowi w ciągu dwóch lat od dokonania darowizny. Jeżeli ten warunek nie zostanie dopełniony, to oznacza, że podatnik nie nabył prawa do odliczenia i będzie musiał zwrócić fiskusowi należny podatek.

Ustawa regulująca stosunki państwa z Kościołem wspomina tylko o takich dwóch warunkach, nie precyzując jak ma wyglądać sprawozdanie. Teoretycznie można sobie wyobrazić, że wystarczy w nim napisać, że pieniądze posłużyły na dożywianie bezdomnych. Tak też stanowi również jeden z wyroków Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.

Taka konstrukcja prawna powoduje, że darowizny na kościelną działalność charytatywno-opiekuńczą są popularnym sposobem zmniejszania podstawy opodatkowania. Tomaszowi Przybylskiemu taką ofertę złożono bezpośrednio. Niektórzy jednak sami szukają księży, którzy zgodziliby się "sprzedać" zaświadczenie.

Jarosław Leśniak* jest finansistą z Poznania. Wcześniej prowadził własną działalność gospodarczą, ale odkąd jest zatrudniony na etacie nie ma już możliwości odliczania od podatku różnych zakupów. - Ulga na internet jest śmiechu warta przy moim podatku - mówi w rozmowie z naszym reporterem.- Nie chcę oddawać państwu tak dużych pieniędzy, dlatego kombinuję i dogaduję się z księżmi - dodaje. Według niego, wszystko działa na zasadzie łańcuszka lub klubu. - Wystarczy zostać wprowadzonym przez zaufaną osobę i potem można dogadywać się ze wskazanymi organizacjami - wyjaśnia. On uczestniczy w tym już trzy lata, wprowadził go znajomy z pracy.

Przez ostatnie dwa lata rozdzielał darowizny między dwie organizacje, żeby zminimalizować ryzyko wpadki. - Jestem gorliwym katolikiem i sumiennie wypełniam nakaz pomocy bliźnim - podkreśla i uśmiecha się. Ale mimo tego, że z premedytacją bierze udział w oszustwie, to tłumaczy się tym, że mimo wszystko pomaga. - Płacę równo 15% wartości darowizny. Te pieniądze zostają przecież w Kościele - wyjaśnia Leśniak.

Według Leśniaka strategie takiej pomocy są różne. Niektórzy, tak jak on, dzielą darowiznę między 2-3 organizacje. Inni stale wspierają jedną, ale wtedy kwota musi być mniejsza, żeby nie wzbudzać podejrzeń. - Nie wolno być zbyt chytrym. Najgorzej to zbić cały podatek darowizną. Wtedy kontrola murowana - podkreśla.

Sprawa lewych darowizn jest znana od dawna. W 2002 r. stała się głośna, kiedy o próbę wyłudzenia został oskarżony piłkarz Olgierd Moskalewicz. Miał się on jednak posłużyć podrobionym zaświadczeniem. Podobnie jak Leszek Konieczny, działacz SLD, były wicemarszałek województwa łódzkiego.

Zdaniem Leśniaka żadne oskarżenie o podrobienie zaświadczenia nie jest do końca pewne. - Księża zawsze łatwo wyłgają się, że niczego nie podpisywali i cała wina spada na drugą stronę. Ksiądz jest przecież nietykalny - podkreśla finansista. Na to liczy też po cichu Tomasz Przybylski. - Napatrzyłem się już na bałagan przy rozliczaniu różnych akcji charytatywnych. A kto odważy się zadrzeć z Kościołem? Potem takie urzędnika palcem z ambony wytkną - mówi Przybylski.

Warto pamiętać, że opisana forma obniżania podatku jest przestępstwem skarbowym. Karą może być nawet 5 lat pozbawienia wolności oraz grzywna w wysokości 720 tzw. stawek dziennych.

Biuro prasowe Konferencji Episkopatu Polski odmówiło skomentowania przypadków "sprzedaży" zaświadczeń o darowiznach.