konto usunięte
Temat: Skąd się wziął survival
Cobyście się lepiej poczuli w tym gronie - kilka refleksji ...Wokół survivalu jest wiele nieporozumień.
* Pierwsze, to pogląd, że s. jest formą samoudręczania się.
* Drugie, że jest to rodzaj sportu czy rekreacji polegający na szwendaniu się po lesie i niewracaniu do domu, póki człowiek nie zgłodnieje, nie zmarznie i nie przemoknie.
* Trzecie, że trzeba do uprawiania s. być silnym mężczyzną, odpornym na wszelkie stresy, a najlepiej kompletnie niewrażliwym, można rzec z "dębową skórą" na psychice i na ciele.
* Czwarte, że pierwsze i jedyne osobiste zdanie na temat s. brzmi "To nie dla mnie"!
Oto moje opinie:
* Survival jest świadomym sposobem na szukanie życiowych utrudnień, które ani nie zabijają ni kaleczą, ani nie sprawiają bólu i przykrości
* Survival można uprawiać wszędzie, a przerwa w jego uprawianiu pewnie bardziej wynika z zakończenia etapu pracy nad sobą niż z wykończenia się do granic możliwości
* Survivalem - na moim obozie w tym roku - mocno zajęty był ośmiolatek oraz jego 42-letni tata. Obaj marzą o "jeszcze". Nastolatkowie z tego samego obozu domagają się w przyszłości 3 tygodni zamiast 2 - chłopcy i dziewczyny. Nie ma wśród nich "mięśniaków" i "masochistów". A prawdziwego mężczyznę - świadomego, że nim jest - śmieszy chorobliwe szukanie w s. adrenaliny...
* Powiedzenie "Nie dla mnie!" blokuje szansę na piękne doznania. Są to doznania z półki, która przynależy do wiedzy z grupy najbardziej humanistycznej i najbardziej potrzebnej człowiekowi
Survivalu kiedyś w ogóle nie było. Nie mogło go być, bowiem zawsze składał on się z 'codzienności' każdego człowieka, z dreptania przez cały i każdy dzień, aby dotrwać do następnego. To, co obecnie nazywamy survivalem - było niegdyś codziennością. Oszukujemy samych siebie znajdując wartości poza tym, co nam w niezaprzeczalny sposób służy, a pielęgnujemy w sobie i wokół siebie ułudę, namiastki i protezy. Survival wyłonił się z powodu cywilizacyjnego pancerza, jaki zamknął w sobie nasze dusze. Nie potrafimy już żyć. Jesteśmy uzależnieni od własnych wytworów, nie potrafimy się od nich uwolnić. Jesteśmy bardziej nieszczęśliwi, kiedy zepsuje nam się telefon komórkowy, niż kiedy uschnie kilkusetletnie drzewo. Bo nigdy nie słyszeliśmy duszy tego drzewa, a nawet - być może - nie traktowaliśmy go nigdy jako prawdziwego ŻYCIA.
Tymczasem survival ustanawia podstawową i niepodważalną przez żadne ludzkie pomysły równość na naszej planecie - każde ŻYCIE ma tę samą wartość.
Dopiero, kiedy zrozumiemy, że jeżeli "każde", to nasze też - gotowiśmy na negocjacje. Tyle, że nasze pokręcone dusze zamiast przyjąć z radością i pokorą, co nam survival daje, próbujemy coś utargować - jak zwykle: ku późniejszemu własnemu utrapieniu. Człowiek to brzmi dumnie, ale wygląda kiepsko...