Temat: Konwent-Survival Bagno 2009
No to chyba czas zacząć ....
Od razu zastrzeżenie , że fotki będę jak tylko je dostanę ( niektóre muszą zostać ocenzurowanie rzecz jasna :):):) )
Zaczęło się od deszczyku ... takiego małego ... całkiem malutkiego ...
i padało z przerwami ... do rana.
Ekipa w składzie:
Agnes
Darek
Jacek Straszak
Bartek
Piotrek
Przemek
No i ja jako uzupełnienie dzików :)
Początek jak zawsze ... ekipa się zgubiła na prostej drodze ,jakieś 500 m od Zeriby ( czyli terenu Konwentu)
Doszli jednak sami ... rozbili ... znaczy się rozstawili namioty i się zaczęło rozpalanie ognia ....
Kiedy ok godz.17.00 nadciągnąłem z Agnes do lasu , to było mokro , ale ogień był na max.
Dodać należy , że mieliśmy Czcigodnego Jubilata ...
Po wydestylowaniu spirytusu z pałki wodnej i Johnny Walkera z kłączy "Spirytówki błotnej" łac. "spirytuum blotniare" wznieśliśmy toast za zdrowie i takie tam pomyślności.
Woda się lała z nieba , ale nic to .... tFardziele nie pękają :)
Aby zacieśnić więzy , zaczęliśmy wspólne gotowanie ...
Potrawa nazywana przez starych górali "zupą na winie"
Bo wrzuciliśmy tam wszystko co się nawinęło :)
Ziemniaki , cebula .. jakieś zwierzę które pasło się nieopodal( chyba jeleń czy inny mastodont), czosnek niedźwiedzi... i jeszcze mnóstwo innych składników , ale za diabła nie wiem co , bo każdy dorzucił coś od siebie :)
Rozmowy na temat wyższości survivalu leśno-błotnego , nad miejskim zajęły czas do późna...
Już wilkołaki wyszły na polowanie kiedy ostatni tFardziel zaległ...
Poranek ... normalka - lało się z nieba..
Darek namieszał czary-mary z mapami i 2 odważnych poszło wg.jego wskazówek.
Wrócili na szczęście :)
No i się skończyło ... czas powrócić do normalnych i brutalnych warunków cywilizacji.
Na do widzenia jeszcze kawa w moje chacie ... i pojechaaaaali :(
Fotki już są ... od Piotra ... jak dojdzie reszta , to będzie album.
I to by było na tyle :)