konto usunięte

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

Grrrr.
Przyszły małż jest na piątym roku studiów i robi w kulturze. Udziela się w potwornej ilości rozmaitych projektów, ale charytatywnie, nic z tego nie ma poza doświadczeniem do CV. Na razie nie pracuje za kasę bo odwala te projekty, bo się kiedyś zobowiązał to skończyć musi, ma imperatyw. W dodatku ma tę wadę, że odwali robotę za siebie oraz za tych, co dali ciała bo nie umie zostawić rozgrzebanego. Jak coś nie gra, to natychmiast dzwonione jest do niego [przez dyrektora Instytutu i inne różne ciała szefujące] "bo pan, panie Marku, to na pewno da radę załatwić". I załatwia.

No i miało być pięknie. Napisał onegdaj scenariusz imprezy, na zaliczenie. Scenariusz spodobał się jednemu z najważniejszych robiących kulturę facetów w mieście. Pokazał tenże facet scenariusz innemu facetowi, dyrektorowi pewnej instytucji kulturalnej, a ten powiedział "WOW, ja to chcę" i zadzwonił mi do małża i powiedział "weź pan ze dwie osoby do pomocy i zrealizuj pan". No to się ucieszyliśmy, że będzie fajne do wpisania w CV i jeszcze parę stówek [spodziewaliśmy się gdzieś 800 zł zarobku bo wiadomo, student, ale i dwa miesiące przygotowań, dzwonienia, prób, załatwiania, organizowania itd]. I tu clou: instytucja może dać 500 zł. Do podziału na trzy osoby. Tzn małż i jego dwójka pomagierów [pomagierów nie da się uniknąć bo sam wszystkiego nie zrobi, impreza ma być w maju a małż ma magisterkę na głowie przecież jeszcze].

No i ja się pytam, czy oni kpią czy o drogę pytają? Ja rozumiem, instytucja państwowa, ale jak nie mają kasy, to powinni poszukać sponsorów. Jak oni się mają niby obdzielić tą oszałamiającą sumą? 250 zł dla małża i 125 zł dla pomagierów? Za bieganie, dzwonienie, za ten cały poświęcony czas? Za dwumiesięczne przygotowanie imprezy, za wkład intelektualny [scenariusz]? Jak w ogóle im przez gardło przeszła taka propozycja? Ja nie wiem, takie myślenie "student ma czas to może zasuwać przez dwa miesiące, będzie miał jakieś zajęcie, inaczej by się zapijał tanim winem w lesie, a tak to dostanie dwie stówki to kupi dziewczynie goździka na przeprosiny że go prawie nie widywała i jeszcze mu starczy na 20 butelek wina marki wino po imprezie". Przecież to ledwo pokryje same bilety na dojazd i telefony [no bo wiadomo że kupę razy będzie dzwonił ze swojego żeby coś załatwić].

Małża zatkało i powiedział potencjalnemu zleceniodawcy, że się zastanowi.

I mnie proszę państwa trafiła apopleksja i mam po kokardkę.
Bo po raz kolejny zapowiadało się pięknie i się spartoliło. Mam potąd.
Musiałam się wygadać.
Dziękuję.

Aha i sorry za bluzgi ale ponoć tu wolno [chyba, że się coś zmieniło] a ja się nie mogłam powstrzymać.

[edit] Ocenzurowałam, chociaż uważam, że są sytuacje w których użycie języka knajackiego jest jak najbardziej uzasadnione i to niekoniecznie w celu rajcowania potencjalnych odbiorców a w celu oddania miotających jednostką uczuć.Anita L. edytował(a) ten post dnia 17.03.08 o godzinie 21:35

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

Anito, jeśli Ci ulżyło to ok...
Ale GL to nie Hyde Park, mnie język knajacki nie rajcuje ...
Życząc refleksji, pozdrawiam :-)

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

No tak...
brawo, brawo Panie Janie! dziewczyna wypisała się na pół strony poruszająć dość ważny temat, a jedyny komentarz to przyczep do ze trzech raptem "bluzg" w całym tekście... typowo męskie rozumowanie, czyli "w ogóle nie zrozumiałeś".

A teraz do rzeczy: Anita! mi by też było po kokardkę, gdyby mój przyszły miał zasuwać przez dwa miechy za 500zł - przy najlepszych witarach, zakładająć, że pomagierzy nie będą chciali swojej doli.

SZOK!!! To jak w tym kawale o matce, która chciała znaleźć pracę swojemu synowi, żeby się nie szwendał bez celu całe dnie. W pośredniaku: za kopanie szpadlem dostałby 3000 PLN na rękę, ale to za dużo, bo by miał za co pić. Chciała coś tańszego - to zaproponwali pomoc murarza za 2000 netto, ale tez za dużo, więc kobieta pyta, czy jest coś za 800 PLN/m-c. A pan z urzędu na to: żeby znalazł pracę za 800 zł, to musi jakieś studia skończyć...

Praktyka praktyką, cenne doświadczenia do CV swoją drogą, ale bez przesady. Już lepiej, zeby Twój małż poszedł na staż do angencji PR lub jakiejś agencji reklamowej - jak jest taki dobry, jak piszesz to go zauważą, a docelowy Event Manager zarabia już konkretne pieniądze/m-c.

Tyle - pozdrawiam serdecznie,
KT:)
Dagmara D.

Dagmara D. Field Research
Poland - Badania
rynku - moja miłość.
Wykł...

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

Kasia napisała delikatnie, żeby się chłopak przestał dawać posuwać każdemu , kto się napatoczy i do roboty sie wziął.
I powinien wziąć pod pachę swój projekt z biurka tego Szczodrego Szefa i podziękować mu z prośbą o przekazanie 500 pln na pobliski dom dziecka.

Wszystkiego dobrego.

P.S. dobrze,że sie dowiedział o kwocie przed a nie po robocie :) Zawsze mogło być gorzej :)Dagmara D. edytował(a) ten post dnia 17.03.08 o godzinie 21:34

konto usunięte

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

A ja rozumiem Anitę.... też bym bluzgnęła. Dzis bluzgnęłam na kota: Szagalek, tobie to już odpier...iło.. Cwaniak pogryzł kolejną parę skarpetek "mamuni" ;).

Na serio... Chłop niech skończy z charytatywą. Jeżeli ktoś nie chce płacic, ten nie dostanie nic. I wsio. Za pracę trzeba płacić. Jakby Twój małż trafił do jakiejś agencji, odkułby się porządnie, nawet w jakiejś średnio hojnej ;). Siebie nie sprzeda, ale swoje umiejętności tak i żołądkowi zadość uczyni.

Nie wierzę, że instytucji nie stać. Zabrałabym im projekt sprzed oczu i powiedziała, że mam konkretniejszego nabywcę.Magdalena C. edytował(a) ten post dnia 17.03.08 o godzinie 21:38

konto usunięte

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

Dzięki dziewczyny :)

To już w sumie nawet nie chodzi o to, że się napaliliśmy na te osiem stówek czy ileś bo sobie radzimy, po prostu rozwalił mnie sposób w jaki instytucja bez zmrużenia oka bezczelnie szuka frajera.

Dag - do sytuacji z kwotą po robocie by nie doszło bo ja trułam uparcie, że ma się z niczym nie deklarować póki nie ujrzy umowy :> Przynajmniej jedna osoba w tym związku myśli strategicznie więc chyba nie zginiemy..

Mag - toteż się upieram, że ma się targować. Najśmieszniejsze jest to, że on ogólnie jest mistrz od załatwiania i utargowywania ale sytuacja go tak zaskoczyła, że się zachowuje jak kotek na lodowisku.

Problem z małżem jest chyba taki, że jak coś zacznie, to się nie umie na to w porę wypiąć, tylko doprowadza do końca. Wiecie jak to jest: coś się zapowiada ślicznie, więc małż w to wchodzi bo jest hiperaktywny a potem się okazuje że X i Y dali ciała więc ktoś musi ratować sytuację. Z jednej strony to frajerstwo, owszem, z drugiej mi to trochę imponuje, że jest taki uparty i że ma takie poczucie odpowiedzialności.

Ja nie wiem czy on by chciał do PR, w sumie kierunek studiów ma związany z animacją kultury więc by się nadał, ale raczej się widział w organizacji imprez itp jak do tej pory. Przegadamy, zobaczymy. W najgorszym wypadku sobie na luzie postudiuje do czerwca, pokończy to co zaczął bo większość projektów ma związek z uczelnią a potem pójdzie gdzieś normalnie do pracy czy na staż.

Ech.

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

Anita L.:
Grrrr.
Przyszły małż jest na piątym roku studiów i robi w kulturze. Udziela się w potwornej ilości rozmaitych projektów, ale charytatywnie, nic z tego nie ma poza doświadczeniem do CV. Na razie nie pracuje za kasę bo odwala te projekty, bo się kiedyś zobowiązał to skończyć musi, ma imperatyw. W dodatku ma tę wadę, że odwali robotę za siebie oraz za tych, co dali ciała bo nie umie zostawić rozgrzebanego. Jak coś nie gra, to natychmiast dzwonione jest do niego [przez dyrektora Instytutu i inne różne ciała szefujące] "bo pan, panie Marku, to na pewno da radę załatwić". I załatwia.

No i miało być pięknie. Napisał onegdaj scenariusz imprezy, na zaliczenie. Scenariusz spodobał się jednemu z najważniejszych robiących kulturę facetów w mieście. Pokazał tenże facet scenariusz innemu facetowi, dyrektorowi pewnej instytucji kulturalnej, a ten powiedział "WOW, ja to chcę" i zadzwonił mi do małża i powiedział "weź pan ze dwie osoby do pomocy i zrealizuj pan". No to się ucieszyliśmy, że będzie fajne do wpisania w CV i jeszcze parę stówek [spodziewaliśmy się gdzieś 800 zł zarobku bo wiadomo, student, ale i dwa miesiące przygotowań, dzwonienia, prób, załatwiania, organizowania itd]. I tu clou: instytucja może dać 500 zł. Do podziału na trzy osoby. Tzn małż i jego dwójka pomagierów [pomagierów nie da się uniknąć bo sam wszystkiego nie zrobi, impreza ma być w maju a małż ma magisterkę na głowie przecież jeszcze].

No i ja się pytam, czy oni kpią czy o drogę pytają? Ja rozumiem, instytucja państwowa, ale jak nie mają kasy, to powinni poszukać sponsorów. Jak oni się mają niby obdzielić tą oszałamiającą sumą? 250 zł dla małża i 125 zł dla pomagierów? Za bieganie, dzwonienie, za ten cały poświęcony czas? Za dwumiesięczne przygotowanie imprezy, za wkład intelektualny [scenariusz]? Jak w ogóle im przez gardło przeszła taka propozycja? Ja nie wiem, takie myślenie "student ma czas to może zasuwać przez dwa miesiące, będzie miał jakieś zajęcie, inaczej by się zapijał tanim winem w lesie, a tak to dostanie dwie stówki to kupi dziewczynie goździka na przeprosiny że go prawie nie widywała i jeszcze mu starczy na 20 butelek wina marki wino po imprezie". Przecież to ledwo pokryje same bilety na dojazd i telefony [no bo wiadomo że kupę razy będzie dzwonił ze swojego żeby coś załatwić].

Małża zatkało i powiedział potencjalnemu zleceniodawcy, że się zastanowi.

I mnie proszę państwa trafiła apopleksja i mam po kokardkę.
Bo po raz kolejny zapowiadało się pięknie i się spartoliło. Mam potąd.
Musiałam się wygadać.
Dziękuję.

Aha i sorry za bluzgi ale ponoć tu wolno [chyba, że się coś zmieniło] a ja się nie mogłam powstrzymać.

[edit] Ocenzurowałam, chociaż uważam, że są sytuacje w których użycie języka knajackiego jest jak najbardziej uzasadnione i to niekoniecznie w celu rajcowania potencjalnych odbiorców a w celu oddania miotających jednostką uczuć.Anita L. edytował(a) ten post dnia 17.03.08 o godzinie 21:35

Ok. cieszy mnie Anito samocenzura tzn, że zauważyłaś swoją niestosownośc...przecież jesteś inteligentną dziewczyną i znasz zapewne różne formy ekspresji...
Postaram się jutro Wam merytorycznie pomóc .

konto usunięte

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

Katarzyna Turula:
No tak...
brawo, brawo Panie Janie! dziewczyna wypisała się na pół strony poruszająć dość ważny temat, a jedyny komentarz to przyczep do ze trzech raptem "bluzg" w całym tekście... typowo męskie rozumowanie, czyli "w ogóle nie zrozumiałeś".
Nic bardziej nie może mnie wkurzyć jak czepianie się do formy wyznania niż zainteresowanie jego treścią...

konto usunięte

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

Tja aż mam ochotę odcenzurować z powrotem :P

konto usunięte

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

Oj, Anito, fajnie, że przyszłaś z tym do nas, bo świadczy to o tym, że nasze słowo może wspomóc Ciebie na duchu.
Nie wiem co napisać, w każdym bądź razie doskonale rozumiem co czujesz, bo też kiedyś zdarzyło mi się żyć u boku człowieka,
który się poświęcał i był "dojony" jak krowa. Wszystko w Tobie krzyczy, bo Ty widzisz pewne rzeczy, a sam zainteresowany pewnie nie zawsze i potem cała sytuacja odbija się na atmosferze Waszego pożycia...

konto usunięte

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

Anita L.:
Tja aż mam ochotę odcenzurować z powrotem :P

Ja bym bardzo chciała przeczytać wersję bez cenzury, lubię mocne emocje-:))

konto usunięte

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

Mam taką skromną nadzieję, że przejdzie bez cenzury.
Małże są różne, są idealistyczne, i takie co czują pismo nosem.
Anita, jak przejrzysz na oczy to zmień małża, bo całe życie na niego będziesz robiła. Nie wiem czy da radę zmądrzeć.
Absolutnie nic złego na nikogo, nawet na naszą koultourę nie powiedziałem.

konto usunięte

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

Nie odcenzuruję bo teraz by już było sztucznie :>

Małża nie zmienię na inny model, ma nazbyt wiele zalet. Pomijając pozytywy intelektu tudzież charakteru to ogólnie żadnej pracy się nie boi, włącznie z pracami tzw "typowo" babskimi. Trudno więc powiedzieć, że robię na niego :> A wychodzę z założenia, że najłatwiej sobie pójść i poszukać lepszego modelu kiedy model obecny przejawia jakieś usterki;) (Pomijając, że nie ma modeli bezusterkowych:)Tyle,że nie na tym raczej związek polega, nie? A na wspieraniu i uzupełnianiu. No więc ja jako osoba wygadana i węsząca spiski mogę uzupełniać i korygować idealizm małża. Zwłaszcza, że wykazuje stosowną podatność na moje argumenty :) W związku z czym zazwyczaj jakość pożycia wraca do normy zazwyczaj po jednej nocnej Polaków rozmowie :)

Przedyskutowaliśmy wczoraj i stanęło na tym, że sprawa z instytucją zostanie rozwiązana dyplomatycznie celem nienarobienia sobie wrogów i to jeszcze w taki sposób, że gdyby instytucja cudem zmądrzała to będzie miała 5 minut szansy żeby powiedzieć "panie Marku skoro tak to wygląda to my zobaczymy czy mamy coś w naszych tajnych rezerwach". A jak nie, to nie. To im zależy żeby mieć imprezę :PAnita L. edytował(a) ten post dnia 18.03.08 o godzinie 07:36

konto usunięte

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

Renata M.:
Oj, Anito, fajnie, że przyszłaś z tym do nas, bo świadczy to o tym, że nasze słowo może wspomóc Ciebie na duchu.

No ba :) To było pierwsze miejsce jakie mi przyszło do głowy :)

konto usunięte

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

Anita L.:
Renata M.:
Oj, Anito, fajnie, że przyszłaś z tym do nas, bo świadczy to o tym, że nasze słowo może wspomóc Ciebie na duchu.

No ba :) To było pierwsze miejsce jakie mi przyszło do głowy :)

No wiesz, znam takie, co by poleciały z tym do proboszcza-:)))

Masz rację-:) Ot, tak dla kaprysu nie szuka się lepszego modelu małża...Skoro można się z nim pogadać ( nie tylko podczas upojnej nocy)to znaczy, że wszystko jest kwestią przedstawienia mu odpowiednich argumentów. Wiadomo, na studiach ludzie jeszcze idealizują, ale później szybko uczą się liczyć!
Trzeba jednak trochę powalczyć o ten związek, trzaskanie drzwiami nie jest dobrym wyjściem na dłuższą metę. Każdy z nas musi pójść na pewne kompromisy, inaczej nie wyobrażam sobie solidnego i trwałego partnerstwa. Zmieniać w nieskończoność nie można, a te, które to robiły, no cóż teraz są same...Możemy wymagać względem innych, ale trzeba najpierw wymagać od siebie i myślę, że Ty akurat jesteś na dobrej drodze-:)

konto usunięte

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

Żeby była jasność, to absolutnie nie była skarga w stylu "mam nieoperatywnego chłopa i co ja mam z nim począć" - bo kiedy trzeba jest operatywny i nie odczuwam zasadniczo potrzeby ulepszania go pod jakimikolwiek względami:) W związku z tym nie ma co mówić o zagrożeniu dla związku bo IMO zagrożenia nie ma :) Raczej mnie zabolał fakt, że świat jest tak skonstruowany, że są osoby co się prześlizgują i cwaniaczą i żyją sobie bezstresowo a są i takie, co naprawdę chcą coś robić i są odpowiedzialne - i często system ich nie docenia a co najwyżej dopieszcza dodatkową robotą. Ja wiem, że świata nie zmienię ale jak sie wygadałam to mi lepiej :)Anita L. edytował(a) ten post dnia 18.03.08 o godzinie 08:53

konto usunięte

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

Anita L.:
Żeby była jasność, to absolutnie nie była skarga w stylu "mam nieoperatywnego chłopa i co ja mam z nim począć" - bo kiedy trzeba jest operatywny i nie odczuwam zasadniczo potrzeby ulepszania go pod jakimikolwiek względami:) W związku z tym nie ma co mówić o zagrożeniu dla związku bo IMO zagrożenia nie ma :) Raczej mnie zabolał fakt, że świat jest tak skonstruowany, że są osoby co się prześlizgują i cwaniaczą i żyją sobie bezstresowo a są i takie, co naprawdę chcą coś robić i są odpowiedzialne - i często system ich nie docenia a co najwyżej dopieszcza dodatkową robotą. Ja wiem, że świata nie zmienię ale jak sie wygadałam to mi lepiej :)

Ja przynajmniej to tak zrozumiałam, ale jak widać Andrzej patrzy na to inaczej-:)
To fakt: robią sobie jaja z Twojego chłopa. Jak można za takie zaangażowanie proponować komuś takie podłe pieniądze?
Student nie student, ale jeść musi-:) No, chyba, że Wy na razie tylko wodą i miłością żyjecie-:)))
Ta impreza ma być dochodowa? Będzie sprzedaż jakichś biletów, miejsc handlowych itd?
Bo ja bym powiedziała organizatorom, że owszem wierzę, że są biedni jak mysz kościelna, ale dziś bez kasy daleko się nie zajdzie mimo dobrych chęci i poświęceń jednostek.
Może by tak po imprezie dorzucili mu kilka stówek?
Może jakąś zbiórkę by w czasie imprezy zorganizowali, taki aktywny i doraźny sponsoring?
Bo faktycznie 250 zł za tyle roboty to śmiech na sali i ja bym sobie nawet obciachu nie robiła proponując coś takiego.
Niech się organizatorzy namyślą: albo mają kasą na imprezę i odpowiednie opłacanie ludzi, albo niech sobie dadzą siana i poczekają na lepsze czasy, ewentualnie sami się wezmą do roboty!Renata M. edytował(a) ten post dnia 18.03.08 o godzinie 09:19

konto usunięte

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

Wiecie co? Tak się zastanawiam nad tym i to w ogóle nie chodzi o pieniądz, bo żyjemy jakoś i to nie samą wodą, ja pracuję, małż ma stypendium naukowe, dostaje czasem jakiś grosik z domu, czasem coś dorywczo dorobi i spokojnie dajemy radę, bez luksusów ale i bez jakiegoś strasznego szczypania, bez problemu się bez tej dodatkowej kasy obejdziemy.

Ale chodzi chyba najbardziej o szacunek. Szacunek dla pracy i dla człowieka. Którego wiadoma instytucja nie okazała. Bez mrugnięcia okiem przyjęli w kosztorysie tysiąc złotych dla Bractwa Rycerskiego [które w zasadzie by mogło IMO zrobić pokaz walk za sam catering i piwo bo to jest ich hobby a nie praca zarobkowa a mieliby okazję się pokazać, można by było z nimi negocjować IMO o zmniejszenie zapłaty] i wzięte z głowy 1200 zł dla tancerzy ognia za półgodzinny występ [bo nie wiadomo jeszcze ile sobie zwyczajowo biorą] czyli jednak jakąś kasę mają tylko szukali frajera po prostu. Pan bez mrugnięcia okiem powiedział "możemy państwu zapłacić 500 zł. No góra 600. Instytucja nie ma pieniędzy i na więcej nas nie stać". Zero negocjacji, zero dyplomacji w stylu "no wie pan my w sumie byśmy mogli tyle, no wiemy że mało ale jeśli impreza przyniesie zyski.. jeżeli Pan utarguje z innymi wykonawcami.. no nie możemy więcej zaoferować finansowo ale możemy zaoferować dożywotni darmowy wstęp do instytucji [nie jest to kino więc wiele by nie stracili] tak żeby Panu jakoś zrekompensować.." No cokolwiek, żeby było wiadomo, że im zależy, że szanują wysiłek. Można sobie coś zrobić na pół charytatywnie ale przydałoby się mieć po tym poczucie, że to było coś warte i że inni też to widzą. I to sposób załatwienia sprawy mnie boli najbardziej.

Ja nie wiem Reniu czy i w jaki sposób ma być dochodowa ta impreza, czy chociażby będą ogródki z piwem [chociaż przypuszczam że raczej tak] bo to jest impreza raczej prestiżowa, upamiętniająca, chodzi o rocznicę czegoś tam. Natomiast ja nie wnikam co oni będą z tego mieli finansowo, wnikam w to jak traktują człowieka. O.

konto usunięte

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

No właśnie! Sumę jaką mu zaoferowali to świadczy o tym jaki mają do niego stosunek...Dla innych jest, dla niego nie ma!
Mogli jak napisałaś spróbować negocjować lub wysilić nieco mózgi i zaproponować jakiś gratisowy abonament, a tu nic...Dajemy panu tyle
i basta, wysilać się nie zamierzamy. To faktycznie deprymujące i dewaloryzujące dla człowieka, który stracił mnóstwo czasu i poniósł swoją drogą pewne koszty. To jest wyraźny brak szacunku dla jego pracy i zaangażowania.
Jak mówisz, mniejsza już o tą kasę, ale jednak trochę przykro, że tylko tyle jest dla nich wart...

konto usunięte

Temat: Mam już po kokardkę i muszę się wygadać

Ale nad cudownością projektu to po prostu kwiczeli..

Następna dyskusja:

Muszę się przyznać;)




Wyślij zaproszenie do