Temat: Wspolpraca dla wszystkich majacych stycznosc z klientami...
Kolego Jarku...
Jarek K.:
Twoja matematyka opiera się na założeniu - wszystko będzie dobrze nic sie nie stanie i nie bierze pod uwagę ekstremów (które wbrew pozorom nie są takie rzadkie) więc podlicz to z przeciętną średnią kosztów
(jak urodzenie dziecka, urlop macierzyński, wypadek i hospitalizacja 2 tygodnie z rehabilitacja 3 miesiące, ilość wizyt u lekarza - takie średnie przejścia u większości ludzi)
Rzeczy, które wymieniłeś powyżej - owe EKSTREMA - finansowane są z: (odpowiedni):
- urlop macierzyński - składka chorobowa
- wypadek i hospitalizacja 2 tygodnie - tutaj kwestia leczenia - składka zdrowotna, ale Twoje "chorobowe" wypłaci Ci pracodawca, a nie ZUS (!)
- rehabilitacja - składka wypadkowa (swoją drogą, obyś nigdy nie musiał tutaj korzystać z usług NFZ... - dobre ubezp. NW nie są drogie, warto się zaopatrzyć)
- wizyty u lekarza - składka zdrowotna (tutaj też jest kolorowo niemal jak przy rehabilitacji, swoją drogą, mimo płacenia czasami kilku takich składek wcale nie wyleczą Cię lepiej...)
Co ciekawe, tylko na jedną z tych rzeczy (świadczeń) ma wpływ podstawa, od jakiej składka odprowadzana - tak, chodzi o urlop macierzyński.
Wysokość powyższych składek to odpowiednio 2.45% (chorobowa), 1.93% (średnia wypadkowa) i efektywnie 1.25% (zdrowotna po odliczeniu obniżenia podatku) - czyli naprawdę niewiele, i jestem przekonany, że takie składki każdy mógłby płacić.
potem zdziel to przez ilość kasy która jest płacona do ZUS a wyjdzie Ci że.... budżet musi dopłacać (np. z dywidendy z KGHM) bo sie nie bilansuje (i nigdzie na świecie się nie zbilansował)
I tutaj Kolego Jarku znowu popełniłeś błąd - nie mam czasu na kopanie za danymi, a ostatnie pod ręką mam za 2011 rok - nie wychodząc poza Europę, budżet zbilansował lub miał nadwyżkę (!) w takich krajach jak np. Węgry, Estonia, Szwecja, Norwegia... (dane z Eurostatu)
Dalej - Twoje stwierdzenie, że do ZUS musimy dopłacać. Wyobraź sobie, że wcale nie musimy. Co więcej, jeżeli globalnie budżet się nie bilansuje, to znaczy, że jest źle zrobiony. Bo wiesz, z wydatkami Państwa jest trochę jak z wydatkami firmy - jeżeli firmy nie stać, żeby jej prezes jeździł audi, to jeździ np. skodą - proste. Co więcej, na budżet składamy się my wszyscy. U nas w kraju główny problem to absolutne marnotrawienie pieniędzy. Społeczeństwo się przyzwyczaiło, że 'jest dziura w budżecie' i musi być załatana. A łatana nie jest rękami tych, którzy są za nią odpowiedzialni. Brak w tym uczciwości transparentności, nie wspominając o planie na np. 20-30 lat do przodu (a taki w oparciu o dane demograficzne da się zrobić, bo demografia nie jest 'dynamiczną zmienną', nie licząc oczywiście wojen...).
Co więcej, 'jest jak jest', bo słupki zgadzać się muszą - mamy obecnie ~443 tysiące urzędników (nie liczący tych ZUS i szeroko pojętej obrony narodowej), a globalnie nasze Państwo - czyli my, podatnicy - zatrudniamy ponad 3,5 mln ludzi - tyle pracuje w całym tzw. sektorze publicznym... ale dobrze, że "bezrobocie jest stabilne" ;).
(...)
z podstaw zarządzania wynika że normalnym jest maksymalizacja zysków przez minimalizację kosztów w przedsiębiorstwie (zarabianie przez cięcie kosztów)
najzwyklejsze, logiczne
i porównaj to do tych 99,9%
Jeżeli jest normalne, to się właśnie pogubiłem...
to jest zwykła łapanka neoliberałów zaszytych w korwiniźmie, republikanach i nowej prawicy - prostackie wciskanie prostych haseł które nic nie mają do rzeczywistości i ośmieszają się w każdym przypadku
bazują na młodych niedoświadczonych ludziach którym na rękę jest prostota zrozumienia
unikają przez lata ZUSu a potem budzą się z ręką w nocniku
(tak właśnie Korwin wylądował przechodząc z pracy na "rolę" tzn został rolnikiem, ale miał za mało lat pracy i emerytury nie dostał - teraz nawala na ZUS, ale do KRUSu cały czas płaci...)
Nie wiem co zrobił ani co robi Pan Korwin, nie uważam się za neoliberała, i generalnie nie przepadam z polityką. Mam mój rozum, pewne przekonania, nieco doświadczenia i lubię się uczyć na błędach innych. Całkiem nieźle radzę sobie również z cyferkami, i zazwyczaj widzę, kiedy ktoś mi wciska ciemnotę prosto w oczy.
Podsumowując kwestie polityczne, jestem 'wierny' przekonaniu, że "Nikt Ci nie da tyle, ile polityk Ci naobiecuje". Politycy jako pewna 'klasa pracująca' sami w sobie nie wypracowują nic (nie tworzą, nie hodują, nie transportują, nie wytwarzają), zatem żaden z nich nic mi nigdy nie da , ew. zabierze mojemu sąsiadowi aby dać mnie (bo tak to działa) - i tutaj wracamy do etyki i przekonań - moim zdaniem to po prostu nie jest uczciwe.
mam takiego kolegę który dorabia u mnie pare godzin w tygodniu (bo więcej nie da rady)
chojrak był jakich mało - on ZUS? a po co, sam sobie odłoży i inne bzdety
"to był moment" i.. nie dostanie renty, nie będzie miał emerytury bo przepracował w swoim życiu 2 lata (oficjalnie) a renta by mu sie należała
teraz jakby go podsumować to ZUS wydał na jego leczenie 2 razy więcej kasy niż on kiedykolwiek by do niego włożył gdyby normalnie pracował całe życie
Ja też mam kolegów, bliższych, dalszych, niezły przekrój, różne branże.
Jeden z nich funkcjonuje w 'szarej strefie' i jak to określa "leje na system" - jedynie dobrowolnie płaci do NFZ. Ostanie 10 lat zostało mu "usprawiedliwione" za sprawą abolicji, na "emeryturę" mu wystarczy to co odłożył, a odkłada dalej.
Inny pracował, nie długo, bo trochę ponad 10 lat, ZUS nie wydał na niego prawie nic i z pewnością nic nie wyda, bo już nie żyje.
Inna miała (tu znajoma) już blisko do emerytury, ale dołożyli jej jeszcze kawałeczek - nie jest szczęśliwa. A jak policzyła ile odprowadziła i ile dostanie to ją "krew zalała"...
Mam też takich kolegów i koleżanki, które teoretycznie mogłyby zarabiać więcej, ale przez wysokie koszty pracy w Polsce w ogóle się boją, czy będą mieli gdzie pracować, bo pracują w firmach outsourcingowych - teraz zarabiają fajnie, ale jak słupki dla tych koncernów nie będą się zgadzać, to zawiną załogę i przeniosą swoje centra np. do Rumunii (i to wcale nie jest śmieszne...).
pracownik ma pełne prawo żądać od pracodawcy pełnego zabezpieczenia (płacenia ZUS) tak jak i pracodawca ma płacić od siebie ZUS, solidarnie ze wszystkimi, bo nie wiadomo co kogo kiedy spotka
Piękne słowa - żądać, ma płacić, solidarnie ze wszystkim... warto pamiętać też o tym, że ów pracodawca również ma ma prawa, np. "pozbierać swoje zabawki i zabrać je do innej piaskownicy".
Pani Bogusławo - tak długo jak ścigają i łapią przestępców - świetnie (od tego są). Gorzej, gdy służby skarbowe doprowadzają do bankructw firm, bo tak też się czasem zdarza...
Panie Andrzeju - dziękuję za słowa "otuchy". Cytując Pana Forda "Myślenie to najcięższa praca z możliwych i pewnie dlatego tak niewielu ją podejmuje". Smutne jest to, że jesteśmy zewsząd tak "indoktrynowani" przy użyciu na tyle subtelnych technik, że nie zastanawiamy się większością rzeczy dziejących się wokół nas, po prostu płyniemy z prądem gdzie nas rzuci.
Co opisywania w internecie "rozwiązań" czy jakichkolwiek przedsięwzięć - uważam, że jest to słaby pomysł. Z własnego dośw. wiedzę że to, co na podst. opinii "internetowych forów" nie miało prawa działać - działa, i ma się dobrze. Nie znam żadnego biznesu, który da się robić z ludźmi budując relacje poprzez forum internetowe... owszem, można na nim poznać ludzi, ale z człowiekiem trzeba po prostu porozmawiać, spotkać się z nim, zobaczyć jak się zachowuje opowiadając o swoim przedsięwzięciu.
Podsumowując moją przydługą wypowiedź - "optymalizacje" jeżeli legalne i "nie siłowe" (patrz - krzywdzenie nieświadomych pracowników) - dlaczego nie ?
Smutne jest jedynie to, że nawet przy optymalizacjach wszystkiego, jeżeli rząd nie weźmie się "konkretnie" za reformy wymierzone w poprawę konkurencyjności naszej gospodarki, mamy katastrofę za najwyżej ~20 lat (optymistyczna wizja).
Miłego wieczoru :)