Temat: Pięciu najbardziej przepłacanych prezesów spółek
Jarosław Rubin:
Firmy budujące drogi i stadiony na Euro upadają. Kto jest winny tej sytuacji?
Moim zdaniem nie ma jednoznacznie jednego winnego. Oprócz zarządów wskazałbym jeszcze jednego: ustawę o zamówieniach publicznych, gdzie właściwie jedynym kryterium jest cena.
To jest moim zdaniem nieporozumienie, które prowadzi do wygrywania przetargów przez firmy typu Covec. Jeśli kosztorys budowlany mówi, że koszt powinien wynieść 800 mln zł, a Covec deklaruje, że wybuduje za 400 mln zł, to temat śmierdzi z daleka.
Wydaje mi się, że szwankuje też system stawiania kryteriów dopuszczenia do przetargu oraz weryfikacji deklarowanych możliwości przez wykonawcę.
I niestety w przypadku fiaska realizacji inwestycji zleconej przez państwo traci nie tylko firma wykonawcza. Koszty ekonomiczne i społeczne dla państwa są również ogromne! Czy ktoś zadał publicznie pytanie, kto poniesie za to odpowiedzialność oraz co zostało zmienione, żeby do tego nie dopuścić ponownie? Koncepcja taniego państwa na naszych oczach bankrutuje. Państwo ma być sprawne, a nie tylko tanie.
Wygląda na to, że odpowiedzialność polityczna zostanie poniesiona za 3 lata. A co z resztą odpowiedzialności?
Moim zdaniem te bankructwa jedynie ujawniły istniejącą od lat patologię w zamówieniach publicznych. Dlatego nie do końca zgadzam się z poniższym głosem Leszka Balcerowicza. W sytuacji, kiedy firmy walczą na śmierć i życie o pozyskanie jakiegokolwiek kontraktu od państwa, to jeśli jedynym realnym kryterium jest cena, a nie wartości merytoryczne, to jest walka cenowa. A po wygraniu kontraktu firma myśli, jak zminimalizować koszty w taki sposób, żeby choć trochę zarobić. I wtedy jest "kreatywne wykonawstwo".
Konsekwencje tej polityki sięgają dużo dalej, niż asfalt autostrad "po przejściach". Czy wyobrażacie sobie, że takie firmy będą zatrudniać np. młodych pracowników, żeby tworzyć zaplecze na przyszłość? Czy będą inwestować w pracowników już zatrudnionych? Skoro trwa walka o przeżycie, to jesteśmy na dnie piramidy Maslowa, a nie na wyższych szczeblach.
Więc skoro państwo chce wyciskać firmy, to niech się nie dziwi, że bezrobocie wśród najmłodszej grupy mogącej pracować jest gigantyczne. W tym kontekście można też zapytać, jaką państwo chce prowadzić politykę w stosunku do osób, które będą musiały pracować do 67. roku życia? Gdzie one znajdą zatrudnienie? Bo w firmach, które walczą o życie przy przetargach, dając najniższe ceny chyba nie.
Żeby prowadzić jakąkolwiek politykę społeczno-gospodarczą trzeba mieć najpierw jakiś pomysł na to, jak państwo powinno wyglądać. Niestety nie ma w tym kraju gospodarza z prawdziwego zdarzenia, który ogarnia całość i ma jakąś wizję. Polityka gaszenia pożarów jest tego dokładną odwrotnością.
Trzeba być Leszkiem Balcerowiczem, aby otwartym tekstem powiedzieć, że "na liście odpowiedzialnych za kondycję finansową powinno się umieścić zarządy firm. To one podejmowały decyzje o zaangażowaniu się w te, a nie inne kontrakty, na takich, a nie innych warunkach. Biznes bez ryzyka rzadko bywa opłacalny".
Dobrze, że wspomniał o "liście odpowiedzialnych", a nie wyłącznych odpowiedzialnych. Z powodów, o których napisałem powyżej, zarządy są jedynie wierzchołkiem góry lodowej.
Dno góry lodowej, najbardziej ukryte niestety brzmi: smok, któremu na imię niewydolna administracja państwowa. Jest coraz większy, coraz mniej ruchawy, ale coraz bardziej potrzebujący środków na własne funkcjonowanie. I - paradoksalnie - Leszek Balcerowicz też się do tuczenia smoka przyczynił, bo nie zrobił nic lub prawie nic, aby reformy, o których mówi od wielu lat wprowadzić. A był czas, kiedy miał na to realny wpływ.