Rafał Szczepanik

Rafał Szczepanik trener biznesu,
podróżnik,
alpinista, polarnik

Temat: modyfikowanie gier symulacyjnych - do potrzeb...

Witam

Po ostatnich kilku wizytach u klientow zainteresowanych kupnem symulacji mam takie wrazenie ze krazy mit "symulacji sie nie da dostosowac do klienta". Czesto, gdy to proponuje, klient się dziwi "a to to gre sie da zmodyfikowac, bo slyszalem ze to niemozliwe".

Oczywiscie pytam, skad takie przekonanie, i zawsze slysze "inni tak mowia".

Ponieważ spotkałem sie z taką opinią już kilka razy, a moim zdaniem jest błędna, postanowilem ją obalic.

Niby dlaczego symulacje biznesowe/rynkowe (niewazne czy planszowe czy komputerowe) mialyby nie byc dostosowywane do potrzeb klienta? Oczywiscie rozumiem ze czasem to nie ma sensu (jesli uczymy uniwersalnych umiejetnosci np. podstaw zarzadzania projektami, podstaw negocjacji czy analizy strategicznej, albo finansow, to wystarczy symulacja uniwersalna).

Jednak gdy firma chce szkolic handlowcow ze swojego modelu sprzedazy i strategii handlowej, to glupota byloby nie oddac w grze specyfiki rynku, na jakim dziala ten klient, jego polityki cenowej, kosztow operacyjnych sprzedazy itp itd. Przeciez to bez sensu zeby handlowcy sprzedajacy samochody ciezarowe b2b grali w gre, w ktorej sprzedaje sie piwo b2c. Cos sie oczywiscie naucza, ale to taka nauka na pol gwizdka.

Zastanawiam sie wiec, skad powstal na rynku taki mit - i jedyne co mi przychodzi do głowy, to, że albo trenerowi się nie chce modyfikować gry (prościej mu sprzedać gotowca tłumacząc ze ma gotowe planszy do gry i nie ma jak ich zmodyfikowac) albo nie umie tego zrobić (kupil licencje na 2-3 uniwersalne gry i boi się cokolwiek w nich modyfikowac, bo nie wie czy nie zepsuje gry). Rozumiem ze wywrócenie gry do gory nogami oznacza de facto tworzenie jej od nowa – a to już koszt grubych kilkudziesięciu tysięcy zlotych (chocby sam koszt testowania nowej gry), wiec przy jednym albo dwoch szkoleniach się to nie oplaca. Ale przeciez zwykle wystarczy modyfikacja 20-30% gry, co nie jest trudniejsze niż „tworzenie na miare” programu klasycznego szkolenia warsztatowego. Czasem można tez skompilowac dobrze dopasowana symulacje, dokładając do niej moduly z innych istniejących gier.

Pisze o tym, bo widze ze czasem menedżerowie HR boja się kupic symulacje, uzasadniając to ze „to taka zabawa która nie ma związku z nasza branza/rynkiem/procesami”. I zastanawiam się czy to nie sami trenerzy prowadzacy symulacje, kierujac sie wygoda, strzelili sobie w kolano i zniechecili wlasnych klientow.

Może wiec pora zaczac oficjalnie glosic: symulacje tak samo dostosowuje się do potrzeb konkretnego szkolenia – jeśli jest taka potrzeba!

Pozdrawiam,
RafalRafał Szczepanik edytował(a) ten post dnia 08.04.11 o godzinie 20:42