Temat: Wyższe wykształcenie a poglądy
Dagmara D.:
Te cztery lata na uczelni to tylko fragmencik dotychczasowego życia studenta.
Ale przełomowy bo zmienia się formalny status społeczny.
W końcu kształtowanie światopoglądu nie zaczyna sie po zdaniu egazminów na uczelnię.
Polemizować nie ma o co. Lecz ja nie tyle o światopoglądzie, co o wyniesionej lub nabytej wiedzy, w szczególności tej ekonomicznej, i później głoszonych przekonaniach.
Młody człowiek uczy się, że jest tak i tak, w związku z tym właściwe działania są takie to a takie, i tak jest bo tak jest. Jeżeli odpowiedź inna to odpowiedź błędna i pani lub pan proszeni są o wybranie sobie następnego terminu egzaminu, do wiadomości w dziekanacie. Na dziś niezaliczone. Proszę przyjść jak się pani czy pan nauczy.
I nie mówimy tu o subiektywnych odczuciach, prywatnych opiniach, tylko o "twardych" faktach, rzetelnej, kompletnej wiedzy.
I dlatego jest jak jest.
Nie możemy pominąć tak ważnego czynnika jak inteligencja. Wrodzona. Tego się nie mozna nauczyć, tego nie można wykształcić. I bez względu na pochodzenie - występuje lub nie.
Hmmm, .. ja bym pominął, bo to trochę obok istoty problemu .. Inteligencja to narzędzie, a pogląd to jakiś osąd wypracowany lub posiadany z wykorzystaniem lub bez wykorzystania tego narzędzia. ;-( Ja natomiast o niezgodności poglądu ze stanem faktycznym, wiedzą, która musiała być przedmiotem pozyskiwania na etapie edukacji.
Ja inteligencję definiuje jako rozumienie związków przyczynowo - skutkowych. I niestety - rozumienie to jest na bardzo niskim poziomie - również wśród osób z wyższym wykształceniem. Bo te dwie rzeczy - inteligencja i wykształcenie - mają niewiele wspólnego.
No - jakiś związek przyczynowo-skutkowy to jest: wykorzystując narzędzie (inteligencja) wchodzimy w posiadanie jakiegoś produktu (wykształcenie). ;-D
Ja tutaj raczej o ocenie jakości wykształcenia na podstawie tego co jest głoszone. ;-(
Beata B.:
Marku, człowiek ma prawo mieć inny punkt widzenia niż jego wykładowcy. Uczy się czegoś co obowiązuje w programie, ale to nie znaczy, ze ze wszystkim musi się zgadzać. Musi natomiast czasem zaznaczyć na teście egzaminacyjnym coś z czym się nie zgadza, ale trzeba było wykuć, bo inaczej miałby 1 punkt mniej w wyniku.
I niech zaznacza, ale jeżeli rzecz dotyczy czegoś co nie podlega opiniowaniu, czegoś co jest takie a nie inne, to student, studentka nie może powiedzieć, że uważa inaczej, a tylko celem zdania egzamiu zaznacza niezgodnie z przekonaniami. Jeżeli jest tak i tak to nie podlega to dyskusji, a każda inna odpowiedź błędna.
A jak wyjdzie poza mury uczelni, to i tak dalej będzie głosił często swoje własne poglądy, szczególnie te skrajne, w które mało osób wierzy.
Poglądy niech sobie wykrzykuje jakie chce, ale tam gdzie chodzi o wiedzę, to mówiąc kolokwialnie "ma zakuć sobie we łbie" jak jest na prawdę i nie wieścić bzdur. To tak np: z punktu widzenia belfra, który nie chciałby się wstydzić, kogo przepuścił.