Marcin Nowak

Marcin Nowak Handel B2B

Temat: Hindusi budują muzeum w Manufakturze w Łodzi.

Łódź: Hindusi budują muzeum w Manufakturze

Izabella Adamczewska
2007-08-07,

Do Łodzi przyleciało 48 pracowników z Indii. Zostaną tu rok, aby budować filię muzeum sztuki w Manufakturze.

Egzotyczni robotnicy pracują w firmie Royalton z Dubaju. Jej prezesem jest łodzianin Dominik Kropidłowski. To właśnie z Royalton budujący muzeum Varitex podpisał trzyletni kontrakt. - W Polsce jest olbrzymi problem z rękami do pracy. Najpierw szukaliśmy pracowników na Białorusi. Znaleźliśmy firmę, która chciała z nami współpracować, ale nie dostała zgody ministerstwa. Przerzuciliśmy się na Ukrainę. Tam jednak również zaczął się boom inwestycyjny. Poszukaliśmy dalej. Z początku myśleliśmy o Chinach, ale koleżeńskie kontakty skierowały nas do Dubaju - opowiada Henryk Ulacha, prezes zarządu firmy Varitex.

Nie bez znaczenia jest fakt, że Hindusi są "zauważalnie tańsi". Robotnicy z Indii mieszkają w ośrodku Prząśniczka w Arturówku. Jest z nimi również ich własny kucharz. - Mnie tam polskie jedzenie nie przeszkadza. Jeździłem dużo po świecie, byłem w Chinach, Tajlandii. Ale koledzy nie mają zaufania do europejskiej kuchni. Zupełnie inaczej smakuje - mówi Tajinder-Pal Singh, inżynier budowlany i opiekun hinduskich robotników.

W ramach zacieśniania pozytywnych relacji z Polakami Hindusi poczęstowali ich dwukrotnie swoim obiadem. - Jakieś kartofelki z przyprawami. Najbardziej mnie zdziwiło, że zupełnie bez mięsa. A robotnicy muszą przecież jeść mięso - dziwi się Dariusz Grochulski, kierownik kontraktu.

Na Tajindera-Pala Singha mówią w skrócie "Tipi". Ale na plakietce ma europejskie imię "Eric". Przez rok, który spędzi w Łodzi, zamierza nauczyć się polskiego. Kupił nawet angielsko-polski słownik "Gazety". Na kartce wypisał pierwsze zwroty, podpytuje też polskich robotników o różne słowa. - Na zwiedzanie nie będzie dużo czasu, bo cały tydzień pracujemy. Zostają tylko niedziele - mówi.

W tę pierwszą był na zakupach. Ale większość dnia spędził w Arturówku. - Strasznie mi się podoba w Łodzi to, że jest tak dużo zieleni. Ludzie pływają po stawie łódkami, można się poopalać na kocu - dodaje.
Gazeta Wyborcza Łódź

Źródło: http://dom.gazeta.pl/nieruchomosci/1,73506,4372696.html