Wiesław Pilch

Wiesław Pilch analityk spraw
chińskich

Temat: Myślę, że ogromna część z osób, które zabierają głos w...

nie ma podstawojwej wiedzy dotyczącej ...samych siebie. Otóż myślą Oni, że:
1. jeślą wyznają jakiś system wartości, to są One wszystkie uniwesalne i jako takie powinny być rówienież obecne w Chinach,
2. jeśli pojawia się w zachodnich lub naszych mediach jakaś notatka lub artykuł o Chinach, to jest on oczywiście uczciwy i zgodny z prawdą,
3. jeśli artykuł pisze Chińczyk, to On "wie lepiej" i nie ma co dykutować o tym co pisze.
We wszystkich tych wypadkach można spokojnie powiedzieć NIE.
Cywilizacja chińska ma 5 tys. lat nieprzerwanej tradycji i nasz europocentryzm lub szerzej cywilizacji śródziemnomorskiej, jest delikatnie mówiąc nie na miejscu. Ponadto biorąc pod uwagę tylko to co wydarzyło się w Chinach przez ostatnie 100 lat, nie mamy wręcz prawa oceniać tego, jacy Oni są teraz. Tylko w czasie okupacji japońskiej działy się rzeczy o których w Europie nie mamy pojęcia, a czas rewolucji kulturalnej można chyba porównywać do czasów Czerwonych Khmerów w Kambodży.
Ponadto jest ich 1 mld 300 mln. W takiej masie ludzi mogą zdarzyć się rzeczy, których nie uświadczysz w Estonii, na Litwie czy w Austrii. Chociaż?
Ale wracając do owych 3*NIE.
Sprawa o podstawowym znaczeniu: od min. 2 lat, mamy do czynienia ze zmasowaną kampanią antychińską. TO JEST WOJNA PROPAGANDOWA!
ad.3 Chińczyk piszący dla np. NYT będzie wydrukowany tylko pod warunkiem, że jego tekst będzie miał odpowiednio negatywny dla Chin wydźwięk.
ad.2. Czytam wszystkie lub prawie wszystkie teksty polskojęzyczne i te które mogę przeczytać anglojęzyczne od dawna , któte traktują o Chinach, i wiem, że rzetelny tekst znajdę jedynie w specjalistycznym piśmie gdzieś głęboko w internecie. 99% tekstów ma wydźwięk propagandowy, nastawienie antychińskie i mają one kształtować negatywny obraz Chin w umysłach "białych ludzi". Dlaczego? To sprawa na dłuższy speach.
ad.1 Mamy (czy na pewno?) jakiś wspólny polski?- europejski? system wartości. Mamy lub mieliśmy wspólną cywilizację europejską z 2 tys. tradycją z jej wartościami. Dlaczego uzurujemy sobie prawo do oceniania innych systemów wartości? Ponieważ uważamy, że to nasza cywilizacja niesie te wyższe wartości i wszyscy inni powinni się do nich dostosować? Bzdura!
Dlaczego nie ustawiamy na kolizyjnym -do naszych wartości- kursie, wartości hinduistycznych lub buddyjskich? To oczywiste!
Wojnę cywilizacji nie ja wymyśliłem. Ale ja próbuję zrozumieć jej reguły. Tego samego życzę wszystkim którzy przeczytają mój tekst. A z niego w prostej linni wynika przesłanie- czytając cokolwiek o Chinach, spróbujcie myśleć, wznosząc się choćby nieco ponad własny standard myślowy. WARTO.
Leszek Ślazyk

Leszek Ślazyk Instytut Badań Chin
Współczesnych

Temat: Myślę, że ogromna część z osób, które zabierają głos w...

Ponieważ mieszkałem ponad 8 lat w Chinach trudno mi jednoznacznie zgodzić się lub nie zgodzić z Pańskim osądem. Jeśli chodzi o "kampanię antychińską", to moim zdaniem jest ona wyrazem pewnej bezradności wynikającej z nienajlepszego refleksu Europy i Ameryki. Cóż w tej chwili nie mamy zbyt wielu metod obrony przed rosnącą dominacją gospodarki chińskiej. Moim zdaniem jest to postępowanie z góry skazane na niepowodzenie. Właściwą metodą ograniczenia chińskiej ekspansji byłoby zrównanie praw i obowiązków dostawców europejskich z chińskimi. Dzisiaj słyszymy o nowej idei przepisów skazujących "trucicieli" środowiska europejskiego na wieloletnie kary więzienia. A co z trucicielami z Państwa Środka? Nic! Albowiem wielkie organizacje, czy jak kto woli korporacje nie są zainteresowane wzmacnianiem producentów w Europie. Im się zwyczajnie opłaca kupować taniej. Więc kupują. Każdego tygodnia w Polsce mamy jakiś problem z produktami z Chin. Ale tych problemów się nie nagłaśnia. Nagłaśniane szybko wycisza. Lub dodaje jakąś eko-bzdurę. Jak chociażby opowieść o zaletach koszulek wykonywanych z mielonych butelek PET. Chiny to 5000 lat tradycji. Należy tyko uważnie przyjrzeć się charakterowi tej tradycji. To tradycja autokracji i silnego aparatu urzędników cesarskich. Ta tradycja żyje i dzisiaj w Chinach, które są hybrydą komunizmu i XIX wiecznego kapitalizmu. Ta tradycja daje możliwość istnienia takiego kuriozum. Te 5000 lat tradycji zostało w XX wieku pozbawione istotnych pierwiastków, jak na przykład religia. Tutaj efektem jest brak norm etycznych, przejawiający się chociaż w problemach importerów. I tu można wrócić do korporacji, które same będąc strukturami a wątpliwym morale (wbrew namiętnie tworzonym kodeksom etycznym). Znam wiele przykładów kiedy to wielkie firmy nawiązują współpracę z firmami chińskimi od warunkiem wypełnienia przez chińczyków wielu zaleceń dotyczących na przykład warunków pracy, uprawnień socjalnych etc. Chińczycy budują więc zakłady wzorcowe, gdzie robotnicy mają swoje szafki, prysznice, gdzie skrupulatnie dba się o obuwie zamienne i wszelkiego rodzaju przerwy, posiłki, napoje... Zawsze to są niewielkie (na tamtą skalę) zakłady, którymi korporacje mogą zatkać gębę wszelkiej maści ekologom, czy społecznikom. Wiedzą bowiem, że aktywiści nie mają bladego pojęcia o produkcji, wydajności, etc. Wmawia się wszystkim, że zakład, który zatrudnia 250 osób może w roku wyprodukować na przykład 10 milionów sztuk odzieży. Na przykład kurtek. I że każda szwaczka produkuje sama ponad 100 kurtek dziennie. Cud wydajności.
Wracając do meritum: być może wiele publikacji zachodnich ma ambiwalentny stosunek do Chin. Moje 16 lat doświadczenia we współpracy z Chińczykami ukształtowało we mnie równie ambiwalentny stosunek do tamtejszej rzeczywistości. Na bazie tych doświadczeń zdecydowanie nie zgodzę się z końcowym fragmentem Pańskiej wypowiedzi, fragmentem dotyczącym konfrontacji wartości. Wartości, o których Pan pisze to w Chinach towar skrajnie deficytowy. Już Jiang Zemin próbował stworzyć swego rodzaju system filozoficzny będący protezą religii, odwołując się do poszanowania rodziców, bliskich. Dziś Hu Jintao mówi o "harmonii" (i ileż ulic, czy parków imienia harmonii pojawiło się naraz w Chinach...), która bezpiecznie znaczy wiele nie znacząc nic zupełnie. W Europie nawet dla laika (od laickości), czy ateisty kanonem norm jest 10 przykazań. Jakkolwiek byśmy się od tego nie odżegnywali to tak jest. Nie zabija, nie kradnij, amen. W Chinach być może istnieje w tradycji podobny kanon. Tyle, że przyprawiony komunistycznym relatywizmem: nie zabijaj, ale..., nie kradnij, ale... Stworzyliśmy potwora, którego się teraz boimy. Miał być wielkim pluszakiem, coraz bardziej niestety przypomina smoka. Z braku pomysłów na tego smoka jedni karmią go coraz większymi baranami (importerzy, korporacje...) inni próbują się z nim kopać. Smok od tych baranów zrobił się niewyobrażalnie wielki, kopania nie raczy nawet zauważyć.

Następna dyskusja:

Samochody z Chin




Wyślij zaproszenie do