Marcin Nowak

Marcin Nowak Handel B2B

Temat: Chiny z łatwością prześcigną USA przed rokiem 2025 - FT.com

Potrzebna jest globalna reakcja na zmianę układu sił w świecie

Tematem nr jeden w przyszłym roku będzie ... cóż, dokładnie to samo co w tym roku. Będą to głębokie zmiany zachodzące w dystrybucji gospodarczej i politycznej siły, którą nazywamy globalizacją.
Będzie wiele maskujących nagłówków. Irak i Iran prawdopodobnie przyczynią się do powstania wielu złych. Musimy mieć nadzieję, że rządy powstrzymają ekstremistyczne ugrupowania dżihadu przed dostarczaniem nowych wiadomości. Do końca roku Ameryka wybierze nowego prezydenta. Pomyśleć tylko: kogo będziemy atakować, gdy George W. Bush spakuje już swoje walizki?

Europa będzie mieć swoje problemy. Rosja (prawdopodobnie) będzie mieć nowego prezydenta, jednak drażliwy i wojowniczy Władimir Putin nie ma zamiaru żegnać się z władzą. Upiór Bałkanów może ponownie nawiedzić kontynent. Francuskiemu prezydentowi Nicolasowi Sarkozy`emu może w końcu zabraknąć pary, może też znaleźć nową kochankę lub i jedno i drugie. Gordon Brown może odkryje jakąś, lub też nie. Parę, a nie kochanki.

Właściciele domów w USA i innych bogatych krajach zaczną radzić sobie z finansowymi skutkami kryzysu kredytowego. Można powiedzieć, że po dobrej zabawie przyjdzie czas na kaca. Wszystko wskazuje na to, że ten będzie wyjątkowo paskudny. Politycy obiecają podjąć mądre działania, które spowolnią zmiany klimatyczne - dopóki nikt na tym za bardzo nie straci.

Pekin będzie gospodarzem Igrzysk Olimpijskich - wygna biednych oraz odważnych protestantów na wieś i spróbuje to samo zrobić ze śmiertelnym smogiem, który określa Chiny jako światową potęgę gospodarczą. Pakistan, miejmy nadzieję, zrobi pół kroku ku demokracji, jednak nie powinniśmy się o to zakładać.

Będzie mnóstwo dodatkowych wiadomych, i niewiadomych, które można dodać do tej listy. Większość, jeśli nie wszystkie, z tych zdarzeń będzie zaledwie marszczyć lub falować powierzchnię wody. Prawdziwa historia będzie taka sama jak w tym roku, tektoniczne ruchy, które przekształcą światowy porządek istniejący w wyobrażeniach Zachodu.

Wiem, że powinniśmy być już znudzeni globalizacją - wszystkie te bezużyteczne kalkulacje dotyczące chińskiej produkcji na sekundę kuchenek mikrofalowych oraz hinduskiej produkcji programistów. Wzrost znaczenia tych krajów jako potęg gospodarczych stał się geopolitycznym cliché naszych czasów. W kształtowaniu światowego bezpieczeństwa i dobrobytu zmiany mają większe znaczenie niż cokolwiek innego. Obserwujemy polityczne i gospodarcze przebudzenie setek milionów obywateli odciętych dotychczas od globalnej sceny.

Pewnego dnia przeglądałem statystyki zebrane przez mojego kolegę Martin`a Wolf`a. Niespełna 200 lat temu, w 1820 roku, Chiny wytwarzały około jednej trzeciej światowej produkcji, a Indie 16 procent. Wielka czwórka europejska odpowiadała za 17 procent produkcji, a Stany Zjednoczone za mniej niż 2 procent. Do 1950 roku, udział USA wzrósł do 27 procent, Chin spadł do 5 procent, a Indii do 4 procent. Wielka czwórka europejska przyczyniała się do powstawania 19 procent światowej produkcji.

Rozpatrzmy teraz przewidywania dla roku 2015 mierzone parytetem siły nabywczej. 20-procentowy udział Chin w produkcji światowej zrówna się z amerykańskim. Te liczby mogą okazać się nieprecyzyjne, jednak kierunek zmian jest wyraźny. Wedle niektórych kalkulacji Chiny z łatwością prześcigną USA przed rokiem 2025.

Ujmijmy to prościej, ryzykując powtórzenie, następuje największa zmiana układu globalnych potęg gospodarczych od XIX wieku. To z kolei pociągnie za sobą zmiany potęg politycznych i militarnych.

Jednak prawie po dwóch stuleciach w odwrocie Chiny ponownie odkryły geopolitykę. W przypadki Indii natomiast, jak powiedział mi ostatnio jeden z amerykańskich polityków, ich "miękka” siła jest niemal wszędzie odczuwalna.

Dalszy postęp globalizacji jest, oczywiście, nieunikniony. Ostatnio na wykładzie w Waszyngtonie słyszałem jak jeden z wyższych rangą przedstawicieli amerykańskiej administracji stwierdził, że nie jest pewien, czy globalizacja w dalszym ciągu w USA ”jest do obronienia z politycznego punktu widzenia”. Większość Kongresu opowiadająca się za wolnym handlem nie stanowi już jedności, wybuchły w niej płomienie protekcjonizmu. Doszły do tego strategiczne i ekonomiczne obawy związane z setkami miliardów dolarów znajdujących się w zagranicznych państwowych funduszach inwestycyjnych, które szukają okazji do inwestowania. Nie pomaga fakt, że wiele osób w Waszyngtonie uważa, że konflikt z Chinami jest nie unikniony - im szybciej nastąpi, tym lepiej.

Te same obawy ekonomiczne można wyczuć w Europie - i nie tylko we Francji. Peter Mandelson komisarz Unii Europejskiej ds. handlu, jest obrońcą otwartych rynków. Odwiedzając Pekin w tym tygodniu przyłączył się jednak do głosów krytykujących Chiny, za lekceważenie praw ochrony własności intelektualnej oraz jakości produktów. Podobne wzburzenie wywołuje manipulacja kursem chińskiej waluty.

Za tymi określonymi zarzutami kryje się głębsza obawa, szczególnie mocno odczuwalna w Waszyngtonie. Po upadku muru berlińskiego globalizacja należała do rozwiniętych gospodarek. Otwarcie rynków towarów i finansowych zostało ustanowione przez tak zwany Konsensus Waszyngtoński. Odpowiednią technologie dostarczyła Dolina Krzemowa.

Nagle okazuje się, że to wszystko jest w rękach Azji. Globalizacja była czymś co bogate kraje robiły reszcie świata - oczywiście, dla dobra wszystkich. Teraz zaczyna to wyglądać jakby coś, ktoś inny robił im. Nie pomaga fakt, szczególnie w Waszyngtonie, że głównym "robiącym” to coś są Chiny. Impulsy protekcjonistyczne pokrywają się z obawami strategicznymi.

Jednak trudno jest wywnioskować w jaki sposób można by odwrócić proces globalizacji. Gospodarcze i techniczne czynniki integracji - IT, praktycznie darmowe środki łączności, internet jako platforma łącząca w sobie telefon, wideo i usługi informacyjne, a także rosnące tempo innowacji w usługach oraz branżach produkcyjnych - są coraz mocniejsze. Setki milionów, które włączyły się w światowe procesy gospodarcze, nie mają zamiaru się wycofać. Globalizacja sama się napędza.

Tylko katastrofa może ją zatrzymać. Jedną z możliwości jest sekwencja zdarzeń powodująca globalną recesję gospodarczą i osłabienie handlu światowego, co sprowokuje rozpowszechnienie się protekcjonizmu państwowego, który recesje zamieni w depresję. Inną opcją jest poważne geopolityczne starcie pomiędzy USA i Chinami, być może z powodu Tajwanu.

Obecnie trzeba być dużym pesymistą, by przewidywać, któryś z tych scenariuszów na rok 2008. Z drugiej jednak strony, trzeba być równie dużym optymistą, by wykryć jakieś znaki wskazujące na to, że w odpowiedzi na integrację gospodarczą rządy poczuły nagłą, palącą potrzebę utworzenia efektywnych globalnych rządów.

Autor: Philip Stephens
© The Financial Times Limited 2007

http://ft.onet.pl/10,4175,potrzebna_jest_globalna_reak...