konto usunięte

Temat: Nietypowy dom w Polsce - czy to możliwe?

Bogdan A.:
>[...]
Skoro była mowa MPZP, to n, no cóż jest to wytwór w dużej mierze naszych kolegów , którzy zwą się urbanistami ( znacie moje zdanie nt urbanistyki) pamiętaj ,że są to osoby które kończyły w znakomitej więkzości te same uczelnie co my:), szkoda,że zapomnieli czym jest architektura, szkoda też ,że opracowanie planu ogranicza sie do zaznajomienia sie z mapą, szkoda,że większość z tych kolegów zapomniała o wizytach w terenie, szkoda,że nie pamiętają o czymś takim jak architektura krajobrazu:0, być może gdyby nie te szkoda, plany mogły by być bardziej przyjazne inwestorom, architektom, środowisku, krajobrazowi.......
Bogdanie tutaj podobnie jak w projektach architektonicznych są lepsi i gorsi myślę, że z czasem będzie coraz lepiej ale jak już kiedyś zwracałem uwagę najszybszy postęp osiągniemy kształcąc klientów i tych obecnych i tych przyszłych którzy teraz mają kilka lat.
Paweł S.

Paweł S. architekt, własne
studio

Temat: Nietypowy dom w Polsce - czy to możliwe?

Współcześni urbaniści projektują tak jak ich nauczono. A w PRL-u urbanistyka nie polegała na tworzeniu zapisów planu tak stworzonego, żeby na jego podstawie projekty robiło kilkudziesięciu "żadnych krwi" architektów. Wówczas, jak zapewne pamiętacie, funkcjonowały plany "ogólne" i "szczegółowe". W tych ostatnich projektanci wrysowywali domki z katalogu (jakie były dozwolone) i nie myśleli o dachach czy powierzchni ekologicznie czynnej. I tak samo wyglądała edukacja na uczelniach. I nagle urbaniści musieli stanąć przed nowymi wyzwaniami - nawiązać się do istniejącej własności (kogo to w PRL obchodziło?), robić zapisy takie, żeby przebiegły deweloper pomiędzy domkami jednorodzinnymi nie mógł postawić wieżowca, walczyć z radnymi którzy uważają, że plany miejscowe to relikt komuny, a teraz jest wolność i "róbta co chceta" itp... I sobie z tym nie radzą. Jedni próbują grać rolę demiurgów i planować metodami jak za PRL inni widząc wszechobecny opór i niemożliwość dojścia do konsensusu chcą jak najszybciej wypchnąć projekt.

Ale bądźmy dobrej myśli. Na szczęście plan miejscowy to projekt który powstaje w nieskończoność. W miastach na świecie gdzie takie plany powstały sto czy więcej lat temu i są stale udoskonalane i uaktualniane egzemplarz takiego planu mieści się na półkach w wielkiej sali! Więc nic straconego, wszystko w naszych rękach. Tylko musimy wiedzieć, czego chcemy. A chcieć musimy jednego - żeby plany powstawały i tym samym żeby zabierać prawo podejmowania decyzji urzędnikom. I musimy podkreślać, że plan miejscowy to nie jakiś tam rysunek, ale PRAWO LOKALNE. I należy mu się poszanowanie jak każdemu prawu. I jedynym zadaniem urzędników jest pilnowanie, ażeby to prawo było przestrzegane.

I właśnie jeśli mi się zdarzają wojny z urzędasami, to w sytuacji kiedy próbują po swojemu plan interpretować. To mnie najbardziej irytuje. I zazwyczaj nie są to architekci...
Anka Gregorczyk

Anka Gregorczyk artystka wizualna &
promotorka kultury
wizualnej &
właści...

Temat: Nietypowy dom w Polsce - czy to możliwe?

Hmmm - a ilu architektów pracuje w urzędach? Ilu z nich lubi to, co tam robi ?
Gdyby architekt z doświadczeniem projektowym z powodów różnych trafił do urzędu by robić WZ lub opiniować plany, to tak jakby gwiazda estrady miała śpiewać na ślubach. Czasem nie rozumiem tego braku zrozumienia, dlaczego ktoś zachowuje się czy działa tak a nie inaczej.

Ja jestem planistką przestrzenną wychowaną na książkach Czarneckiego, nie zostałam urbanistką tylko dlatego, że nie chciałam podlizywać się tym, od których zależałaby moja przyszłość, nie chciałam też pracować 3 lata za 1300 zł. Brak uprawnień nie zabiera mi prawa do wiedzy czy zainteresowania tematem. Nikt nie uczył mnie planowania przestrzennego na studiach tak naprawdę - uczono mnie odręcznego rysowania sinusoidy, uczono mnie ekonometrii i statystyki, musiałam uczyć się rozmieszczenia 10 tysięcznych miast w Polsce na mapie konturowej a czasem słuchałam o teoriach, które powtarzane jak mantra przez 5 wykładowców po 70 traciły na wiarygodności z wykładu na wykład.
A skończyłam gospodarkę przestrzenna czyli planowanie przestrzenne. To, że mam wiedzę, zawdzięczam sobie i swojej prywatnej edukacji. Nie wierzę w naukę urbanistyki w szkołach - wierzę w wyobraźnię i talent wsparty indywidualną edukacją.

Nadal nie rozumiem ataku na urzędników, którzy często są doskonale i wszechstronnie wykształceni. Zwłaszcza gdy z urzędu chcą się wydostać (jak z czarnej dziury) podejmują kolejne studia podyplomowe, angażując się w rozwój (chociażby z nudów) edukując się, mają wiele do powiedzenia, ale nikt ich nie chce słuchać. Myślę, że nie wiecie jak urząd działa i stąd nieporozumienia.

Najmądrzejszy urzędnik, gdy dostanie "rozkaz" musi udawać głupka. Zrozumcie to wreszcie zamiast wyżywać się na ludziach, którzy wykonują po prostu swoją niewdzięczną często pracę.
Jakub D.

Jakub D. architekt - Wrocław

Temat: Nietypowy dom w Polsce - czy to możliwe?

Anno, uważam, że jakby wszyscy urzędnicy myśleli jak Ty, to by nie było żadnych problemów. Myślę, że by nawet nie dochodziło do problematycznych sytuacji, ponieważ wysłuchałabyś, przedstawiłabyś Swoją pozycję i byśmy doszli do konsensu.

Widzę, że starasz się tłumaczyć i przedstawić drugą stronę (urzędniczą) w dobrym świetle. Ty siedziałaś po drugiej stronie biurka i wiesz też co się odbywa za drzwiami pokoju przyjęć. Nikt nie mówi, że wszyscy urzędnicy są źli i że z nikim nie można się dogadać - w ten sposób wyrządzilibyśmy wszystkim innym krzywdę.

Dookoła Wrocławia jest 9 gmin. W 7 już coś budowałem lub musiałem załatwić, w 2 przechodzi wszystko od razu, w 2 nie można się wcale dogadać, i w ostatnich 3 są ograniczenia, ale widzę, że ktoś słucha i można nad tym popracować. Zauważyłem, że wina nie leży po stronie prawnej, tylko ludzkiej. Każdy z nas ma inny charakter, są ludzie bardziej ugodowi i są tacy w których się krew szybko gotuje. A stanowisko w urzędzie daje jakąś tam władzę, z którą nie każdy umie się obchodzić. Tak jak już pisałem, to architekt lub inwestor chce coś od urzędnika, a nie na odwrót.

Zauważyłem również, że w tych małych gminach wszystko zależy od tego jednego urzędnika/urzędniczki u którego się składa wnioski/dokumenty. Tak na prawdę nikogo więcej to nie interesuje, kto, co i gdzie chce wybudować. Dopiero jak dochodzi do jakiś problemów, ponieważ projekt tak bardzo odbiega od normy, a wnioskodawca się stawia, wtedy są włączane inne osoby lub instancje. W miastach sytuacja wygląda naturalnie zupełnie inaczej.

Wiec myślę, że najważniejszy jest ten dialog, o którym Anna wspominała. A ja bym sobie jeszcze życzył, żeby nie zawsze wszystko od samego początku było na NIE.Jakub D. edytował(a) ten post dnia 07.06.11 o godzinie 11:43

konto usunięte

Temat: Nietypowy dom w Polsce - czy to możliwe?

Jakub D.:
[...]
Wiec myślę, że najważniejszy jest ten dialog, o którym Anna wspominała. A ja bym sobie jeszcze życzył, żeby nie zawsze wszystko od samego początku było na NIE.
A to już Jakubie zawsze będzie zależało do człowieka - nie zdarzyło ci się, że wszedł do ciebie klient a ty z bliżej nieokreślonych powodów byłeś do niego negatywnie nastawiony?:) U urzędników to dużo częstsze bo od petenta nie zależy wprost jego zarobek.
Mój sąsiad, człowiek starszej daty idąc do urzędu załatwiać sprawę wchodząc wita się "niech będzie pochwalony" - mówi że to wystarczająco skutecznie zbija urzędników z tropu;)



Wyślij zaproszenie do