Krzysztof Biernacki

Krzysztof Biernacki programista PHP

Temat: Małe firmy z o.o. - oczami pracownika

Witam.
Chcialbym w tym watku poruszyc temat funkcjonowania co niektorych firm, tzw. sp. z o.o. i podejscia pracodwacow do pracownika.
Nie wiem, moze mam jakiegos niefarta, ale zdarzylo mi sie pracowac w pewnej firmie, gdzie brak kompetencji niektorych pracownikow i przede wszystkim szefostwa jest porazajacy.
Aby nie pozostac goloslownym, pozwole sobie przytoczyc kilka przykladow.
Firma, nazwijmy ja X, zatrudnia 12 pracownikow w branzy IT. Jest dzial techniczny, handlowy, programistyczny i obslugi klienta. Wspomniana firma zajmuje sie projektowaniem serwisow internetowych, witryn, rzadziej aplikacjami. Oprocz tego mozliwe jest zamowienie sobie wiekszosci gadzetow zwiazanych z reklama wizerunku swojej firmy, instytucji - bilboard, wizytowki, papier etc, a takze oprogramowania, sprzetu w postaci komputerow wszelkiej masci.
Teraz najlepsze - handlowcami sa kobiety, ktore nie za bardzo orientuja sie w tematach technicznych - pamietam jak dzis pewna rozmowe naszej kolezanki z klientem:
Klient: "- A jaka karta graficzna jest w srodku tego komputera, ktory mi Pani poleca?"
Paniusia z dzialu handlowego: "- Dobra!"
Klient: "- Tzn.? Moze mi Pani zdradzic wiecej szczegolow?"
Paniusia z dzialu handlowego: "- Niezintegrowana!"
Kolejne smakolyki. Po pewnym czasie szefostwo, ktore nie ma wyksztalcenia technicznego z pogranicza informatyki, matematyki, dochodzi do wniosku, ze spada ilosc zlecen. Klienci sa bardziej wybredni, szukaja nie wiadomo czego i do tego handlowcy nie potrafia "zakrecic klientem i sprzedac mu strony, czy aplikacji". Od tego momentu na spotkania jedzie delegacja w postaci handlowca (typowa blondi, co to nie wie nawet coz to takiego CMS, aplikacja internetowa, autoryzacja uzytkownika, silnik sklepu internetowego itd.) i programisty. Programista zamiast klepac kod przy swoim stanowisku pracy i byc z tego rozliczanym, traci czas na dojazdy do kleinta, aby za "blondi" (ona moze sie pochwalic gadka o wszystkim i niczym, ma spory dekolt i dlugie zgrabne nogi, lubi imprezowac, chodzic na dyskoteki - a dziecko w tym czasie nie ma z kim odrobic lekcji, bo jego ojciec jest tumanem, badz jest ze swoimi znajomymi na imprezce. Opieke przejmuje zatem babcia.) przekonac klienta, ze warto wybrac oferte i wybulic przykladowo 7000 netto pln za sklep oparty na silniku SOTEshop.
Ponadto w firmie metodyka to utopia.Jeden z szefow zrobil kurs "Prince 2", aby wziac duze zlecenie finansowane ze srodkow UE. Final jest taki, ze komus sie to nie spodobalo i teraz firma ma powazne klopoty prawne i finansowe. Zamiast wynagordzenia pracownik dostaje klika stowek "na rachunki". Szefostwo sie tlumaczy: "- Nie ma pieniazkow na razie, musimy to jakos przetrzymac". Dalej, pracownicy widzac co sie dzieje, po kolei odchodza. A dowodzacy za wszelka cene probuja ich zatrzymac. Kusza zorganizowaniem konkretnego cyklu szkolen, tyle ze na razie za te szkolenia musi zaplacic pracownik. Oni dorzuca sie w pozniejszym terminie, jak firma stanie na nogi. Moga zaoferowac jedynie samochod sluzbowy i kase na paliwo.
Dokumentacji technicznej do projektow (nawet tych duzych) nie ma, ona dopiero powstaje po zrobieniu aplikacji, bo nie ma na to czasu.
Wycena czasu na zrobienie czegos odbywa sie na zasadzie pytania szefa: ile wam to zajmie i dlaczego tak dlugo. Powiesz: zajmie nam to 2 tyg., to szef podzieli to na pol, bo sa za duze straty finansowe.
I te manipulacje oraz sklocanie pracownikow miedzy soba.
Graficzka idzie poprosic o maly zastrzyk gotowki, bo nie ma co dziecku wlozyc do garnka. Toz to 600 zl za 2 miesiace pracy to czysta kpina. A szefostwo ma to gdzies. "- Moja zona tez nie ma co do garnka wlozyc. Ale jakos to rozwiazemy. Trzeba poczekac, bo mamy recesje".
Koniec koncow caly dzial programistow odchodzi z pracy i kilka osob z inych dzialow. A szefostwo zostaje z 4 pracownikami i w ogole sie tym nie przejmuje. Zatrudnia 2 programistow (studentow bez doswiadczenia) i dalej robi swoje.
Takich przykladow mozna mnozyc bez liku.
Spotkal sie ktos z taka firma i takim traktowaniem? Mam taki niesmak, ze jak tylko widze w ogloszeniu o prace: "Gwarantujemy stabilna prace w mlodym, dynamicznym zespole", to az mnie trzesie.
Ale na szczescie znalazlem cos dla siebie. Czlowiek pracuje za uczciwa pensje i ma szanse na podejmowanie dacyzji, w gronie specjalistow, a nie pieniaczy.

Czy macie podobne doswiadczenia do moich? Zapraszam do dyskusji.