Temat: Studia podyplomowe... w trakcie trwania studiów
Dorota Magdalena S.:
Znaczy - Ty tak robisz, czy ktoś z Twojej rodziny? A poza tym jeden przykład to żaden przykład: w stosunku do liczby nauczycieli może to być ułamek promila. A dryl w domu robią również nie-nauczyciele.
Zgodnie z zasadą logiki jedno nie wyklucza drugiego.
Ale obala Twoją teorię, że reżim w domu wynika z faktu bycia nauczycielem.
rodzinnego domu.uwazam, ze w wiekszosci nauczycielskich rodzin dzieci mają ciężki żywot bo bardziej traktuje sie ich jak uczniów niz jak dzieci. Dziecko dla rodzica powinno byc dzieckiem
skoro napisałam, ze tak jest w wiekszosci znaczy, że wnioskuję to na podstawie wiekszosci znanych mi nauczycielskich
Więc nasze doświadczenia różnią się - zatem przydałaby się jakaś szersza statystyka.
rodzin...zwykle oceniamy cos na podstawie własnej wiedzy i spostrzezeń a nie badan statystycznych...czesto dzieci nauzycieli
Mylisz się. Szczególnie w działalności szkoły ogromne znaczenie ma statystyka. Dziwne, że muszę Ci to przypominać.
mają kontakt z innymi dziecmi nauczycieli ze względu na oddzielne domy dla tej grupy zawodowej a ponadto ja mam nauczycieli w mojej rodzinie po obu jej stronach.
Więc specyficzny sposób wychowania może nie być wynikiem określonego zawodu, ale raczej przenoszenia obowiązującego w tych rodzinach modelu. W mojej rodzinie (rodzeństwo, kuzyni) nie ma - poza mną - nauczycieli, a nasze dzieci też są wychowywane w podobny sposób.
A czemu nie? Jak ktoś jest dorosły, to mam udawać, że wszystko jest OK i albo chwalić, albo milczeć? Zasada "dobrze albo wcale" odnosi się tylko do zmarłych.
Ale nie wolno doroslego pouczać a swój osąd nalezy wyrazać jedynie w stosunku do jakiegos zachowania czy postawy a nie osoby, której jest ono udziałem a juz na pewno nie do tej osoby.
No przecież ja się odniosłem do określonego postępowania Beaty - chaosu jej wypowiedzi. Czy potrafiłabyś wskazać, w którym miejscu krytykowałem Beatę, jako osobę? A poza tym nie uważam, by niedopuszczalna była krytyka osób (nie tylko ich postępowania). Każdy ma prawo do wyrażania własnych poglądów.
Nauczyciele niestety nie grzeszą taktem pod tym względem czego
Jak Ty lubisz generalizować.
nieraz jestem swiadkiem chcoby bedąc na konferencjach, na ktorych nauczyciele siebie nawzajem traktują niczym sztubaków.Na
Na ilu tych konferencjach bywasz rocznie? Ilu znasz nauczycieli?
marginesie, nauczyciele nie cierpią, zeby nie daj Boże pouczali ich jacys psycholodzy, ktorych owszem uwazają za potrzebnych ale traktują w szkole jak ciało obce.
Biorąc pod uwagę wypowiedzi Twoje i innych psychologów - nie dziwię się.
Ale czy tylko mamy chwalić i doceniać? Kara czy przygana też jest elementem wychowawczym. Oczywiście stosowana rozsądnie - bo nadużywana traci moc oddziaływania.
co do zasad skutecznego karania mysle, ze nie trzeba pouczac zadnego nauczyciela w tym względzie a wrecz nauczyciele winni pouczac na ten temat rodziców swoich uczniów.
A gdzie ja piszę o pouczaniu rodziców na temat karania? Ale jak już tę sprawę przywołałaś, to rodzice często sami zwracają się do nauczycieli (zwłaszcza wychowawców) o radę, jak również karać własne dzieci, które sprawiają problemy. I uważam, że nauczyciel - dysponujący wszak większą niż typowy rodzic wiedzą - nie powinien pozostawać obojętny wobec tych pytań. No i nie może pozostać obojętny jeżeli widzi, że kary stosowane przez rodziców są przesadne.
Jezeli wychowywaniem ma byc np. publiczne zwracanie uwagi uczennicy, ze ma pryszcze, to zastanawiam się co taki nauczyciel chce osiagnąc swoją postawą i zachowaniem... chyba jedynie
A co ma wspólnego pryszcz z wychowaniem czy wiedzą? Nauczyciel - a zwłaszcza nauczycielka - może w takiej sytuacji co najwyżej dyskretnie porozmawiać z uczennicą, żeby poradzić jej jak radzić sobie z pryszczami (jeśli oczywiście uczennica takiej wiedzy nie posiada i chce ją posiąść). Ja natomiast piszę o zwracaniu uwagi w sytuacji, gdy uczeń popełnia błąd rozwiązując na tablicy zadanie, o negatywnej ocenie ustnej odpowiedzi (odbywającej się przecież publicznie) czy zwróceniu uwagi uczniowi przeszkadzającemu w czasie lekcji. Jest to niewątpliwie krytyka i ja nie bardzo wyobrażam sobie, jak widzisz stosowanie jej nie publicznie.
udowodnic swojej gruboskórnosci i braku taktu. Bo chyba nie jest
Taki nauczyciel byłby zwykłym idiotą i chamem - a takich chyba nie ma zbyt wielu w szkołach (zresztą nie o patologiach tu piszemy, a nauczycielskiej praktyce).
to nauka dbania o własny wygląd bo tej nauczyciele zwykle nie potrafią uskutecznic nawet względem stosownego ubierania sie do szkoły a co dopiero dbania o własne ciało i radzenia sobie z problemami okresu dorastania.
Widzę, że jesteś również ekspertem w sprawach mody szkolnej. Jak więc - Twoim zdaniem - powinien być ubrany do szkoły nauczyciel i nauczycielka?
niegodziwości. Ale przypominasz sobie chyba, jak krytykowana była publiczność Tuska podczas jego debaty z Kaczyńskim: a przecież ci ludzie reagowali emocjonalnie - czyli wg Ciebie normalnie. No i jest jednak jakimś zaburzeniem normalnego funkcjonowania chaos pojawiający się pod wpływem emocji w wypowiedziach.
Nie pamietam ale chyba nie obrzucali sie wyzwiskami... a chaos
A kto tu mówi o obrzucaniu się wyzwiskami? Oni po prostu reagowali emocjonalnie (były jakieś pokrzykiwania, buczenie, wybuchy śmiechu). I zostali za to skrytykowani, ponieważ zachowanie to zakłócało debatę. Więc nie tylko ja uważam, że nad emocjami należy panować tak, by nie utrudniały one życia nam samym, ale też i innym wokół nas.