Temat: Szukam pomocy wydawniczej...
Kiedys razem z moim przyjacielem Jarosławem wydalismy kilka opowiesci o Nasrudinie. Bylo to w ramach Zakonu Sufickiego.
MUŁŁA NASRUDIN PRZYBYWA DO AMERYKI
nowe opowiastki Hamida Touchona
Tłum. z ang. i oprac.: Jalilal Justyna Horska,, Jarosław Buller
GŁÓWNA PRZYCZYNA ŚMIERCI
Podczas odpoczynku od swoich intensywnych zajęć, Mułła Nasrudin postanowił pooglądać trochę amerykańską telewizję. Najpierw zabawiał się pilotem, oglądając na różnych programach wszystko co popadnie. Po pewnym czasie jakaś rzecz przyciągnęła jego uwagę do programu z wiadomościami. Przedstawiono tam sprawozdanie oparte na najnowszych statystykach na temat chorób i tego, które z nich stanowiły największe zagrożenie dla życia, oraz jaki postęp został poczyniony w ich leczeniu. Po tym programie, Mułła wychylił się z pokoju zwracając się do jednego ze swoich uczniów, skupionego akurat na przygotowywaniu obiadu.
„Nie mogę w to uwierzyć!” - wykrzyknął Mułła.
„Żyjemy w najwyżej cywilizowanym kraju, a w ogóle żadne badania nie są tu prowadzone nad tą najbardziej rozpowszechnioną ze wszystkich przyczyn wiodących do śmierci! Nawet o tym nie wspominają! - dramatycznie relacjonował Mułła.
Uczeń zaprzestał swoich czynności i odwracając się do niego powiedział:
„W ogóle żadnych badań? Jaka to przyczyna, o której pan mówi?
Mułła spojrzał na ucznia i odrzekł:
„Narodziny, oczywiście! A cóżby innego?”.
I. MOJE CUDOWNE NASIONKO
Z opowiastek Hamida Touchona o Nasrudinie
Tłum. z ang. i oprac.: Justyna Horska, Jarosław Buller
W piątkowe wieczory, w swoim mieszkaniu, Mułła Nasrudin udzielał swym uczniom nauk. Pośród tych, którzy tam przy-chodzili, bywał pewien profesor religioznawstwa. Profesor ten był wielce uczony i na wszelkie sposoby przejawiał wobec Mułły nie-zmierne poważanie.
Jednakowoż za każdym razem, gdy Mułła - przy okazji swoich nauk - zaczynał coś opowiadać, profesor ów poprawiał go, wtrącając różne drobiazgowe informacje i historyczne fakty. Ilekroć Mułła rozpoczynał jakąś suficką historię, to już po pierwszym zdaniu, profesor zaśmiewając się wołał : ”A to dobre!”:
Po jednym z takich spotkań Mułła Nasrudin myślał sobie w duchu: „I po cóż ten człowiek do mnie przyszedł? Najwyraźniej jest on lepiej poinformowany odnośnie tematów, które podejmuję, niż ja sam i jeszcze pojawia się tutaj co tydzień. Choć jest on bardziej uprzejmy, niż cała reszta moich uczniów razem wzięta, to przy tym tymi swoimi wstawkami, interesującymi nawet, rozbija moje wykła-dy. Dlaczegóż tu wciąż przychodzi ? Co ja mam z nim począć?”.
Podczas gdy Mułła roztrząsał tę sytuację, spoglądając jednocześnie przez okno na rosnący po drugiej stronie ulicy kwiat, przyszedł mu do głowy pewien pomysł. „To jest to” – powiedział sobie.
Poprosił profesora, aby na następne spotkanie przyszedł trochę wcześniej. Kiedy, tydzień później, profesor zapukał do drzwi, Mułła otwierając zagadnął :”Profesorze, czy zechciałby pan wy-świadczyć mi pewną przysługę?”
„Jak najbardziej” – odrzekł tamten.
„Zatem proszę, niech pan pójdzie na drugą stronę ulicy i kupi mi trochę nasion kwiatów oraz wszystko, co będzie potrzebne, abym mógł je zasadzić”.
„Oczywiście!” - powiedział profesor i oddalił się.
Wkrótce powrócił z nasionami, doniczką i wszystkimi nie-zbędnymi do uprawy kwiatów akcesoriami - tak jak Mułła Nasrudin prosił. Wtedy Mułła otworzył torebkę z nasionami i rozsypał je na stole. „Ach!” - powiedział - „Oto najpiękniejsze ze wszystkich moich nasion. Pragnę oświadczyć, że to jedno właśnie posiada największy potencjał. Zamierzam zatem potraktować je w bardzo szczególny sposób”. Pokazując nasionko profesorowi, dodał: ” Czyż to ziarenko nie jest urocze?”
„Tak” - zgodził się profesor - „Jest ładne.”
„Zrobię z nim coś bardzo specjalnego. Te inne zaś, niech pan posadzi, proszę, w tamtej doniczce”. Powiedziawszy to, Mułła wyszedł do drugiego pokoju.
Kiedy powrócił, profesor skończył właśnie sadzenie.
„Profesorze, co do mnie, wzrastałem na bardzo jałowym gruncie, a tam nie marnujemy naszej drogocennej wody, aby upra-wiać rzeczy dla ich piękna czy interesującej formy. Stąd też jestem najbardziej niedoświadczoną osobą, jeśli chodzi o uprawianie czegoś takiego jak kwiaty. Jak pan sądzi, czy mógłby on dla mnie przystanąć na chwilkę każdego dnia przy tych nasionach, aby je sprawdzić i po-doglądać ?”
„O tak, byłbym szczęśliwy móc zatrzymać się przy nich po drodze z pracy do domu. Ale co zamierza pan w takim razie zrobić z tamtym jednym ziarenkiem?” - odparł profesor.
Mułła Nasrudin położył na stole jakąś świętą księgę, którą wcześniej trzymał w ręku. Kiedy ją otworzył, ukazało się tam to na-sienie, które trzymał oddzielnie od innych. „Jakież to cudowne nasionko” - kochająco pogładził je palcami i pospacerował do kuch-ni, po czym powrócił do księgi z lejkiem i lampą do naświetlania. Poprosił następnie profesora, aby ten włączył lampę i skierował światło na nasionko. Wówczas przyłożył sobie szerszy koniec lejka do ust, zaś wąski do ziarenka i zaczął recytować coś ze świętego pisma. Profesor stał, trzymając lampę - wyglądał na rozbawionego, ale nic nie mówił. Gdy Mułła skończył, wziął od profesora lampę, podziękował mu i pożegnał go, odprowadzając do drzwi: ”Do zoba-czenia jutro.”
Dzień po dniu profesor przychodził, aby podlewać nasionka oraz przytrzymać Mulle lampę, który przez lejek trzymany nad wy-branym ziarnkiem recytował święte teksty. Wkrótce ziarna, które by-ły umieszczone w kwietniku, zaczęły kiełkować i wzrastać, a nie mi-nęło jeszcze kilka tygodni, gdy część z roślinek zaczęła kwitnąć. Przez ten czas Mułła Nasrudin całą swoją uwagę poświęcał owemu pojedynczemu nasionku, któremu wciąż czytywał i które przechowy-wał w księdze ze świętymi tekstami.
Pewnego dnia, kiedy profesor znowu zatrzymał się przy kwietniku, ostatnie z roślinek były już pokryte kwieciem. Mułła popatrzył wówczas na kwiaty, po czym podszedł do księgi, w której trzymał nasionko i badawczo przyjrzał się ziarnku. Następnie wyjął je z książki i umieścił w dłoni profesora.
„Niech pan spojrzy na to nasionko, profesorze. Wydaje się, że nie zaszła w nim żadna zmiana. Jest wciąż takie samo, jakie było na początku. Niewątpliwie natomiast ziarnko to jest tysiąc razy mądrzejsze, niż wszystkie tamte ziarna wzięte. Przeczytałem mu wszystkie z owych Słów Żywota, oświetlaliśmy je światłem inteli-gencji, a ono i tak stale jeszcze nie chce rosnąć. Jakiż mógł zakraść się tu błąd?”
Profesor popatrzył wpierw na ziarnko, potem na Mułłę i z powrotem na nasienie, zaś po jego twarzy spłynęły łzy.
„To ja jestem tym ziarnkiem” - powiedział - „To wszystko było po to, aby otworzyć moje serce - teraz w końcu to rozumiem.” Zacisnął w swej dłoni ziarenko i załkał.
Wtedy Mułła Nasrudin objął profesora i szepnął mu do ucha: „Właśnie zakiełkowałeś. Moje cudowne nasionko.”
II. ACH, JUŻ WIEM!
Pewien uczeń zapytał raz Mułłę Nasrudina: ”Jak to jest, że taki pobożny człowiek jak ty modli się razem z chrześcijaninem, hinduistą i buddystą, i nie odczuwa przy tym, że kompromituje swoją własną wiarę? Czyż nie robisz z siebie „wodoleja”, kiedy zgadzasz się z buddystą mówiąc „Tak, Boga nie ma”, a jednocześnie i z chrześcijaninem, głosząc „Tak, Jezus jest Synem Bożym”? Wydaje mi się, że naprawdę kompromitujesz swą wiarę, a na wszystkie wierzenia patrzysz jakby to były zabawki!”
Mułła popatrzył przez chwilę na ucznia. „Chodź ze mną” - powiedział i zabrał się z nim do domu swojej siostry, która przed laty imigrowała do USA. W tym czasie gościli u niej również rodzice.
Pukając do drzwi, Mułła zwrócił się do ucznia: ”Patrz uważnie.”
Drzwi otworzył jeden z siostrzeńców. „Bardzo proszę, wejdź wuju”. - powiedział i obdzielił Mułłę mocnym uściskiem. Przez chwilę obaj rozmawiali, gdy podeszła siostra Mułły: „Jakże miło ciebie widzieć bracie; jednak dobrze by było, żebyś wcześniej dał znać”. Zaczęła się wymiana zdań. Po chwili do Mułły podszedł jakiś starszy człowiek: „Jakże dobrze ciebie znów spotkać bratanku! Zamyślałem wpaść do ciebie, ale byliśmy tu bardzo zajęci!”
Wówczas Mułła przeszedł do kuchni, gdzie byli jego ro-dzice. „Mój synu, dlaczego cię nie było tak długo? Czyżbyś był aż tak zajęty, że nie możesz spędzić choć trochę czasu ze swoją rodzi-ną?” - usłyszał.
W tym momencie mąż siostry Mułły przyszedł do domu ze swoim przyjacielem, a widząc Mułłę powiedział: „Szwagrze, co ty tutaj robisz? Myślałem, że po twojej ostatniej wizycie nie będziesz chciał już tu więcej wrócić”. Zaraz po tym odezwał się ów człowiek, który przyszedł razem z nim: „Stary przyjacielu, jakże wiele czasu upłynęło od chwili, gdy się ostatnio widzieliśmy!”. Obaj się serdecz-nie wyściskali.
I w ten sposób przeszło kilka godzin, gdy Mułła zdecydo-wał, że nadszedł już czas aby pójść. Po wszystkich pożegnaniach, wraz z uczniem, powrócił do miejsca, z którego wcześniej razem wychodzili.
„Czego zatem się nauczyłeś?” - zapytał Mułła.
„Tego, że posiadasz wielką rodzinę” - odrzekł uczeń.
„Nie o to chodzi” - Mułła na to - „Mam na myśli, jakim to sposobem jestem „wodolejem.”
Student, którego całkowicie pochłonęły zdarzenia w domu siostry Mułły, zapomniał zupełnie o swojej wcześniejszej z Mułłą rozmowie. „Bardzo cię przepraszam, kompletnie umknęła mi z pa-mięci cała nasza rozmowa”.
Mułła odpowiedział: „Czyż nie pytałeś mnie, jakże to ja mogę podzielać wierzenia tych wszystkich różniących się między so-bą wyznawców? I przy tym jeszcze: jak mogę jednocześnie moją własną wiarę uważać za tak samo słuszną? Czyż to nie z powodu twego pytania udaliśmy się po odpowiedź do domu mojej siostry?”
„Oczywiście, Mułło” - rzekł uczeń z uśmiechem - „Ale temat religii ani razu nie został tam poruszony. Zatem jak widzisz, tak samo zapomniałeś o tym pytaniu!”
Wówczas Mułła popatrzył w niebo i pokręcił głową: „Z ja-kiego to powodu, Umiłowany, uszczęśliwiłeś mnie tak inteligentnym uczniem?” Następnie zaczął wyjaśniać: „Nie rozmawialiśmy o religii w ogóle, ponieważ odpowiedź nie dotyczyła religijności. Otóż jest to sprawa wzajemnych relacji. Czy nie zwróciłeś uwagi na to, kiedy tam przybyliśmy, że mój bratanek zwracał się do mnie ‘wujku’, nato-st mój wujek mówił ‘bratanku’, moja siostra – ‘bracie’, moja matka zaś – ‘synu’, mąż mej siostry nazywał mnie ‘szwagrem’, a tamten człowiek – ‘starym przyjacielem’? Czy zaobserwowałeś w jakimkolwiek momencie, żeby w mojej rodzinie spierano się ze sobą z powodu tego, że każdy zwracał się do mnie inaczej? Czy którykolwiek mówił tam coś takiego: „To nie jest twój wujek, tylko mój szwagier”? Albo też czy ja mówiłem: „Nie nazywaj mnie synem, skoro najwyraźniej jestem starym przyjacielem”?
„Ach, już wiem!” - wykrzyknął uczeń.
„Jestem wprost zdumiony” - pomyślał sobie Mułła Nasrudin otwierając drzwi do mieszkania.