konto usunięte

Temat: Najbardziej intrygująca podróż w życiu

...PODRÓŻ POZA CIAŁO (OOBE - out of body experiences), to najwyższy bieg podświadomości. Ci którzy mieli okazję jej doświadczyć, wiedzą już co oznacza i jak wielkie ma znaczenie wniosek, iż człowiek wykorzystuje jedynie ok.10% swojego myślowego potenjału. Wie również co oznacza wykorzystać 100% potencjału podświadomości.

Prawie wszystkich ludzi jakich spotkałem w swoim życiu, i zapytałem się czy wierzy w duchy obracał przeważnie to pytanie w żarty, jak np. "jak najbardziej ...w duszka Casperka".

Niesamowicie mnie, jak i zapewne Was ciekawi, i zniecierpliwością czekacie na opinie innych, czy faktycznie podróż poza ciało jest tylko możliwa po śmierci i jest tym w co wierzycie ?

Czy to w ogóle jest możliwe według Was ?

A może odłączenia ducha od ciała można się nauczyć ? (ja wiem że są książki, ale trzeba jeszcze uwierzyć i zacząć mozolnie praktykować), lecz zaraz za tym nasuwa sie kolejne pytanie, czy duchy istnieją ?

Czy ktoś z Nas tego doświadczył ? Jeśli tak niech nam opowie, niech podzieli się przemyśleniami, podzieli się tymi przeżyciami, zwątpieniami na drodze do jednej kilkusekundowej pierwszej chwili, która sprawiła, że wie czym jest tak naprawdę życie, życie z którego można czerpać wszystko.

Jak napisałem na początku ...ktoś kto doświadczył tego parapsychicznego zjawiska, odmienił swoje życie, bo poznał sposób funkcjonowania swojej największej mocy,...Mocy Podświadomości. Przeskoczył on poprzeczke, która jest zawieszona najwyżej, i dzięki temu te niższe poprzeczki (autosegestie, wizualizacje, autohipnozy, metody relaksacyjne i wiele innych rzeczy związanych z podświadomością a Nam pomagających), ...on już nie musi ich pokonywać w ogóle.


"Jedno jest pewne. Jakiekolwiek rzeczywiste spojrzenie pogłębiające nasze zrozumienie zagadnień życia w świecie w jakim żyjemy, jest dla nas bliższe prawdy niż takie, które to zrozumienie pomniejsza" W.R.Inge


A Wy teraz odbądźcie pierwszą podróż ...do odnalezienia miejsca, w którym zaczniecie wpajać do umysłu coś niepojętego do tej pory.

Chciejcie poznawać ...piszcie

Temat: Najbardziej intrygująca podróż w życiu

Edytowałem wypowiedz :) :)Grzegorz D. edytował(a) ten post dnia 10.03.09 o godzinie 17:30
Tomasz Kaczmarzyk

Tomasz Kaczmarzyk Do jednego celu
prowadzi wiele dróg

Temat: Najbardziej intrygująca podróż w życiu

No fakt istnieje coś takiego. Nazywa się to OOBE lub OBE czyli Out Of Body Experience, a po Polsku wyjście z ciała.

Spotkałem się z tym kilka lat temu. Ponieważ zawsze interesowała mnie tajemna strona życia, to od razu zabrałem sie do zgłębiania tej tematyki.

Zacząłem od czytania forów, stron internetowych, doświadczeń innych ludzi, aż w końcu trafiły mi w ręce trzy książki pioniera w tej dziedzinie. Tym kimś był nieżyjący już Robert A. Monroe, który stwożył The Monroe Institute.

Jego książki przeczytałem bardzo szybko. Czasem mnie napawały podexcytowaniem, a czemu dreszczem i strachem. Oto one:
"Podróże poza ciałem"
"Dalekie podróże"
"Najdalsza podróż"

Kilka razy próbowałem uzyskać świadome OOBE i udało mi się to. Jest to jednak dosyć trudne, gdyż wymaga dużej koncentracji uwagi na chwili obecnej, bardzo głęboki relax i uzyskanie fazy, w której człowiek znajduje się w momencie tuż przed zaśnięciem. Dodam, że gdy się osiągnie face świadomego snu (LD - Lucid Dream), przejście do OOBE jest stosunkowo łatwe.

Podróże po za ciało można ułatwić używajć Hemi Sync czyli dziwięki podawane słuchającemu w słuchawkach stereo, o różnych częstotliwościach mających na celu wywołaś różne stany świadomości, zaczynając od relaxu, snu, po przez upojenia alkoholowe, doświadczanie extazy, a kończąc na OOBE.

Więcej o tym wspaniałej fenomenalnej technologii tutaj:
http://www.hemi-sync.com.pl

Sporo informacji o OOBE i LD jest w internecie:
LD - http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Awiadomy_sen
OOBE - http://pl.wikipedia.org/wiki/OOBE

Polecam również książki Adama Bytofa :)

konto usunięte

Temat: Najbardziej intrygująca podróż w życiu

Zdarzyło mi się raz doświadczyć "wychodzenia" poza ciało i nie wspominam tego miło. Przebudziłam się w nocy, byłam w fazie pół-snu pół-jawy, myślałam racjonalnie, natomiast ciało jakby spało i nie mogłam nim poruszyć. Nie miałam wpływu na uwalniania sie tej "energii" - bo nie wiem jak mam to nazwać - byłam przerażona i nie wiedziałam co się dzieje, czułam tylko, że coś ze mnie wychodzi, ostatecznie odebrałam to jako oczyszczenie, może się mylę, ale wydawało mi się, że to jakaś zła energia ze mnie uszła... Tak czy inaczej nie chciałabym tego strachu doświadczyć nigdy więcej. Moja przyjaciółka opowiadała mi, że wiele lat temu przeżyła cos podobnego (podobna sytuacja, noc, faza pół-snu, ale jasny umysł), jednak w jej odczuciu - uciekało z niej wtedy życie... Coś jak duch czy dusza, była przekonana, że jeśli proces się nie zatrzyma, to nie obudzi się już rano... Naturalną reakcją w takiej sytuacji jest modlitwa, kiedy paraliżuje coś nienazwanego i gdy strach przybiera takie rozmiary, człowiek błaga o życie - dosłownie.
Rozumiem, że was temat pasjonuje i intryguje, że chętnie nauczylibyście się świadomie opuszczać swoje ciała, ja na pewno nie będę czegoś takiego próbować, wystarczy że przyszło nieproszone i niestety mam wrazenie, ze to nie był ostatni raz...

konto usunięte

Temat: Najbardziej intrygująca podróż w życiu

To o czym Anno piszesz, to jedynie sen na jawie i nic sie nie może złego przytrafić, wystarczy kilka razy aby się oswoić z myślą, że jest wszystko w porządku i nie starać się wyrwać z tego bezruchu :)

Ja o czym napisałaś doświadczam tego regularnie, i przeważnie w momentach gdy zaczynam zasypiać i intesywnie się skupie "na niczym", w sekundzie trace władze nad ciałem, i mam wrażenie jakby mnie ktoś chciał skrzywdzić. Z początku probowałem krzyczeć, ale nic, o poruszeniu się nawet mowy nie było. Często towarzyszy wrażenie, że ktoś dotyka pleców, a jeśli bardziej się wyłącze to już jazda nie z tej ziemi. Zaczyna sie odczuwanie jakby ktoś zaczynał sprawiać ból.
Do tego momentu narazie nie wracam, staram się bardzo szybko wybić z półsnu (u mnie takie awaryjne wyjście z tego stanu trwa ok 30 sek.) gdy tylko zaczyna mi być nieprzyjemnie. Ale należy pamiętać o tym, że krzywda się nie stanie.
Być może tak jest jak napisał Robert A. Monroe w książce "Podróże poza ciałem", że z początku w tym strachu przed nieznanym i wielkimi emocjami, takie właśnie rzeczy się zdarzają (jemu dla przykładu ktoś leżał na plecach, po jakimś czasie się okazało że to on sam gdy spojrzał temu komuś w twarz), więc aby zacząć dośiadczać tych najprawdziwszych podróży, należy ten etap przejść zmagając się z samym sobą i swoją podświadomością.
Tak sobie to tłumacze, że to może taki sprawdzian, a nagrodą za jego przejscie jest podróż marzeń.

Popieram Tomka który napisał, że potrzeba wielkiej cierpliwości i ciągłej chęci ćwieczenia, ...ileż to razy się nie udawało - przy tysiącu przestałem liczyć. Przedewszystkim potrzeba nieustępliwości w dążeniu do osiągnięcia celu

To jak narazie ta "nicość" przed snem, jest etapem do którego udało mi się dojść, jest to prościej mówiąc faza półsnu, w której nie myśli się o niczym.
Pierwszą od jakiej należy zacząć nauke jest wchodzenie w stan półsnu, nastepnie trwaniu w nim przez ok.5-10min skupiając myśl tylko na jednej rzeczy (przedmiot/wydarzenie), z początku najlepiej żeby to była bardzo prosta jak np. kredka czarnego koloru.
Gdy zaczniemy to osiągać należy podnieść poprzeczkę i trwając w stanie półsnu myśleć o "niczym" bez obrazu i koncetracncji na czymkolwiek - tylko ciemność.
Kolejnym z kolei etapem jest wyłączanie w tej ciemności na granicy snu i jawy zmysłów, z początku to o czym pisałem czyli utrata czucia. Niestety do wyłączenia kolejnych zmysłów jeszcze nie dotarłem (zapach, smak, słuch oraz wzrok - patrzymy cały czas w ciemności).
I ostatnim etapem, uwieńczeniem długich miesięcy/lat ćwiczeń
jest osiąganie pogłębionego trzeciego etapu ale w stanie pełni świadomym i wypoczętym, ...a nie jak 3 poprzednie w stanie gdy jesteśmy zmęczeni aby prędzej zapadać w półsen.

Sądze, że o największej podróży życia będziemy rozmawiać ciągle mając wrażenie tematu rzeki, ...opowiadając o swoich sukcesach, tych wielkich jak i tych malutkich.

konto usunięte

Temat: Najbardziej intrygująca podróż w życiu

Błażej S.:
To o czym Anno piszesz, to jedynie sen na jawie i nic sie nie może złego przytrafić, wystarczy kilka razy aby się oswoić z myślą, że jest wszystko w porządku i nie starać się wyrwać z tego bezruchu :)



Trochę mnie uspokoiłeś :)
Czyli mówisz, że to jest do opanowania?
Heh, czasem rzeczywiście w nocy w fazie pół-snu mam wrażenie że walczę sama ze sobą, gdy na siłę próbuję poruszyć bezwładnym ciałem lub krzyknąć, ale to i tak jeszcze nie jest to, o czym pisałam w poprzednim poście. No cóż, tak czy inaczej trzeba się będzie z tym zmierzyć i spróbować przejąć kontrolę ;)

konto usunięte

Temat: Najbardziej intrygująca podróż w życiu

[author]Anna

konto usunięte

Temat: Najbardziej intrygująca podróż w życiu

Grzegorz D.:
Przede wszystkim myślę, że taka umiejętność był a by bardzo niebezpieczna gdyby dysponowali nią źli ludzie. Podróż poza ciało pozwoliłaby zdobywać informacje, które mogły by zaszkodzić, służyć do czerpania zysków, kradzieży, śmierci itp. Być może dobrze, że nie posiadamy jeszcze takich umiejętności dopóki są tacy ludzie.
>Myślę, że jest tu sporo przesady w tym, co piszesz....
A tak w nawiązaniu do rzuconego tematu....
Tak, doświadczałam tego wielokrotnie. W moim przekonaniu nie jest wcale trudno nabyć takie umiejętności.
Zaczęłam przypadkowo, kidy byłam jeszzce licealistką (ponad 20 lat temu). Potem zaczęłam zgłębiać temat.
Zgadzam się z Tomkiem - wymagana jest doskonała umiejętność koncentracji. I od tego należąłoby zacząć. Ja na szczęście błyskawicznie się potrafię skoncentrować, wchodząc bardzo szybko w fazę/trans całkowitego wyłączenia. Pomagało mi to zawsze w szkole/nauce - uczyłam się błyskawicznie i w zasadzie w każdych warunkach.
Gdy potrafimy się szybko koncentrować (kto nie potrafi- musi najpierw potrenować) - możemy przejść do następnych etapów.
Tutaj pomaga bardzo umiejętność wizualizacji. Książki, o których wspomina Tomek są bardzo dobre. Ale natrafiłam kiedyś na bardzo dobrą, bo prostą i skuteczną receptę na wytrenowanie i opanowanie eksterioryzacji (wysuwania się na taśmie plazmatycznej naszej jaźni z naszego fizycznego ciała). Oczywiście wszystko odbywa się w transie, w którym jesteśmy w pełni świadomi, tylko bardzo wyciszeni.... Otóż "przepis" ten znajduje się w książce Leszka Szumana (którego tak na marginesie nie darzę jakimś wielkim autorytetem w kwestiach ezoterycznych)...
Nie będę się rozpisywać, mogę tylko zaprzeczyć po raz kolejny - uważam, że treningi te nie są wcale trudne i kolejne etapy bardzo łatwo jest osiągnąć.
Powiem tylko o jeszcze jednej kwestii - gdy udało mi się "zrobić to" po raz pierwszy i zobaczyłam swoje ciało z perspektywy syfitu, potem nie było już żadnych barier...Ale wszystko odbywało się zawsze w ramach pomieszczenia. Nie udało mi się nigdy wyjść "poza ściany".. Gdy robiłam "to" świadomie- odczucia były bardzo przyjemne. Ale uwaga - gdy udało mi się "to" zrobić po raz pierwszy, to tak jakby otworzyła się pewna brama, która czasami otwierała się bez mojej wiedzy. Zdarzało mi się później, że w stan OOBE wchodziłam niezależnie od mojej woli, w niespotykanych i niezaplanowanych sytuacjach. A to nie było już takie przyjemne...
To tyle tytułem wstępu:),
Pozdrawiam cieplutko, Brygida

Temat: Najbardziej intrygująca podróż w życiu

Nieprzypadkowo natknąłem się na ta stronę
http://www.oobe.pl/Porady_Roberta_A_Monroe.htm
co o tym sadzicie

konto usunięte

Temat: Najbardziej intrygująca podróż w życiu

A skąd macie pewność, że Wasza świadomość opuszcza ciało?
Przecież mogą być to jedynie bardzo realne wyobrażenia rzeczywistości. Mózg pamięta, jak wygląda pokój, więc przedstawia obraz pokoju widzianego z sufitu. Jest bardzo realny, bo mózg wybiera "najlepszą opcję", bo sam jest nadawcą i odbiorcą tego przekazu.
Wszystkie inne miejsca też widzicie tak, jak zapamiętaliście, a tego czego nie widzieliście, nie możecie zweryfikować.

A może się mylę i komuś udało się w tym stanie wyjść z pokoju i przeczytać coś co zostało w międzyczasie napisane w innym bez jego wiedzy. Albo być świadkiem czegoś "na zewnątrz", co potwierdziło się w rzeczywistości?

konto usunięte

Temat: Najbardziej intrygująca podróż w życiu

I bardzo słuszne pytania Michale :)

Sam do dzisiaj drążę ten temat na wszystkie możliwe sposoby, a zadając setki jak nie tysiące pytań - tak jak dziecko które dorasta, tak i każdy człowiek mając do czynienia z czymś nowym, wyraża zainteresowania właśnie poprzez pytania.
A najważniejsze w końcu są chęci :).

No więc postaram się odpowiedzieć na nie po kolei, i treściwie.
Acha... pozwolę sobie odpowiadać w swojej osobie, gdyż w tym przypadku nie mam pojęcia o wydarzeniach innych osób (a i tak w dzisiejszym świecie niechętnie luzie dzielą się tymi spostrzeżeniami, gdyż...hmmmm - no bo są dwa minusy, po1. ludzie boją się o własną reputację, a po2. nie chcą być postrzegani jako dziwacy poprzez nie rozumienie udzielanych informacji).

--------------------------

Skąd mam pewność, że świadomość opuszcza ciało? - ja to sądzę, że świadomość to zostaje, a zamienia się miejscami z podświadomością:)- stąd to wrażenie świadomego myślenia. Świadomość nie jest przecież w stanie dorównać możliwościami podświadomemu myśleniu. Ty jedynie jesteś wtedy świadom tego, że kontrole przejmujesz dzięki wyższemu JA.
A może się mylę? - nie wiem - w każdym bądź razie na dziś zadowalam się tym wyjaśnieniem.
I tu nie chodzi o podważanie teorii wybitnych mózgów, bo Oni to na razie przekazują mi potrzebną wiedzę. Jednak daleko w tyle zostawiam w życiu zasady, a skupiam się na metodach.
No z życia wzięta uwaga - nie pojmuję tego, jak można na kursach czy szkoleniach tego typu, narzucać komuś coś, co może być niezgodne z jego duszą (co innego z przekazywaniem np. teorii matematycznej na wykładach).
Wracając do zdobywania wiedzy. Skoro byli na tym świecie ludzie, którzy stworzyli coś po raz pierwszy, i stali się pierwszymi... co stoi na przeszkodzie, aby tacy ludzie trafiali się i dzisiaj?
A no stoi - ta dzisiejsza chęć dominowania i władzy, ta pieprzona tyrania narzuciła na ludzi wszechobecne uśpienie do tego stopnia, aż ludzie przestali w siebie wierzyć - musi ich ktoś do tego przekonać, bo inaczej to umarł w butach.

Wspomniałeś o pewności, o tych dowodach, które pozwolą sądzić, że to właśnie było to.
Jeszcze nie doszedłem do poziomu jaki dawałby mi osiągnięcie 100% OOBE, w którym mógłbym powiedzieć, iż na 100% byłem tam gdzie chciałem, a często zdarza mi się pomylić początek tego stanu ze świadomym śnieniem - czyli człowiek zasypia, jednak ma świadomość że śpi i czuje emocje (nieodparta chęć poruszenia ciałem, którym na dobrą sprawę w pierwszych chwilach nie da się ruszyć - to jest właśnie ten moment, w którym można się pomylić - przynajmniej ja na etapie rozwoju do którego doszedłem obecnie).

Co do miejsc.
Zbyt mało doświadczyłem, aby móc sobie porównywać i dzielić się swymi spostrzeżeniami. Lecz już dzisiaj jestem pewny, że tak jak i w snach pojawiają się obrazy niewiadomo skąd, których jeszcze nie wiedzieliśmy, tak i stan OOBE dostarcza tych niewyjaśnionych wizji, z tym że są "popchnięte" emocjami. Bo jak wyjaśnisz chęć przeniesienia się do miejsca, którego nigdy nie widziałeś?
I tu trzeba roztrząsnąć odpowiedź dwojako.
1. Gdzieś, kiedyś, nawet na sekundę dane Ci to było zobaczyć (tv, banner reklamowy, rozmowa ludzi itd itd)
2. Gdy już się znajdziesz w tym miejscu, to dopiero wtedy sobie zdajesz sprawę, że to jest zgodne z Twoją wolą.

Na razie inaczej tego sobie wytłumaczyć nie umiem. Choć zdarzają się chwile. Np. kieruje swój stan na seks, i miejsce w którym się znajduje, jest interpretowane później w drugiej kolejności, bo stan emocji był zgodny z moją wolą, a to się liczy najpierw (co będę ukrywał, nieodparta pokusa jest o tym pomyśleć, a o czym dokładnie to już niech pozostanie tajemnicą, choć przyznam że do dziś nie wiem co z tą kobietą którą widziałem nago w wannie ;) ...hmmm - jakby to powiedzieć - no jak powróciłem do rzeczywistości, zastałem siebie w ciekawym momencie).

Mi osobiście sprawia to przyjemność i tylko dlatego to robię :). To pomaga mi w poznawaniu swojej psychiki i sposoby postrzegania świata - a cenię tą naukę ponad wszystko w świadomym rozwoju. Nie staram się robić tego dla celów pokazowych, czy w zdobyciu jakiegoś dobra.
Człowiek po pewnym czasie zdaje sobie sprawę - skoro jestem w stanie osiągać takie stany, na pewno uda mi się jeszze więcej. Wzmaga się wiara w siebie i swoje możliwości, tym samym rozpoczyna proces dążenia do celów w życiu, dla innych wydające się nierealne :). Sztuka polega według mnie, na skupieniu pozytywnych emocji wewnątrz siebie.

Pytasz się o rzeczy, w jakie zapewne Ty sam w pierwszej chwili byś nie uwierzył :).
Coś przeczytać, świadkiem czegoś, szukanie potwierdzenia? - nic na siłę, takie odpowiedzi przychodzą z czasem same.
Jeśli praktykujesz z duchowością, wiesz na pewno, że EGO, to właśnie przejaw niszczący Nadświadomość (Wyższą Jaźń), która jest niezbędna w stawianiu kolejnych kroków.
Ale ok. - odpowiem.
W moim przypadku - minie zapewne... nie wiem ile czasu, bym mógł opanować emocje pozwalające się skupić nie na ogóle ale na szczególe. Także i teraz moim zamiarem nie jest osiąganie jakiegoś celu, ale nauka poprzez zabawę, bym siebie nie zniechęcił :)
Naprawdę - doświadczenie po raz pierwszy takiego stanu, jest mmmmm... nooo... - no widzisz, brakuje wręcz słów :). Chcesz po pierwszym razie pobiec do kogoś i o tym wszystkim powiedzieć, tylko że nikt w to nie uwierzy z bliskich i sam nie wiesz jak to ubrać w słowa, więc zachowujesz to dla siebie, a pozytywne emocje w sobie stłumione, sieją ogromny postrach wobec załamania :).

Jest jeszcze coś.
Sprawa świadomego dotyku. Tutaj muszę poświęcić się na zrozumienie tego, czym jest pokora i przyjaźń z czasem. Za mało umiem. Jak zaznaczyłem powyżej - tak jak małe dziecko trzymające się maminej spódnicy, tak i ja ostrożnie uczę się obycia, pośród świata, na którym stawiam pierwsze kroki.
Czy dziecko, które co dopiero się urodziło, nauczysz chodzić?

A na koniec odpowiedzi na pytania - bo skoro o tym pisałem - opiszę pokrótce swoje stany jakie udało mi się osiągać - oczywiście związane z OOBE.

Jak wiemy kolejność jest mniej więcej następująca (choć i tak jestem przekonany, że to musi być zgodne ze swoją naturą - to też opisuję):
- skupienie uwagi na jednej myśli
- skupienie uwagi na pustce (brak myśli)
- zapadnięcie w stan głębokiego relaksu (to nie świadomy sen, to granica między prawdziwym snem - wiem, gdyż w chwili nie nadejścia kolejnego etapu zasypiałem)
- moment nadejścia wibracji (nieodparta pokusa uwolnienia się - poruszenia ciałem, strach)
- pierwsze obrazy w głowie (człowiek patrzy w ciemność i zaczyna coś dostrzegać)
- stan w którym obraz się wyostrza i świadomie zaczynamy się poruszać
- moment wyjścia poza swoje ciało (ręka, noga...)
- moment oddzielenia
- podróż

Jak widać kolejność może wydawać się dziwna, jednak przeniosłem to, czego już się nauczyłem w codziennym życiu a co zdało egzamin - otóż pozwalam aby ciało dogoniło myśli na drodze do sukcesu (Karma - prawo przyczyny i skutku - prawo Kosmosu). Tymi pierwszymi swobodnymi obrazami, ułatwiam sobie wyjście.

No więc sama nauka była mozolna, a początek diametralnie się różni od tego co jest teraz.
O zasypianiu nawet nie będę pisał, bo zbyt wiele tego a i oczywistą jest to sprawą.
Natomiast chciałbym zwrócić uwagę na to, co wydaje się niemożliwe w pierwszych chwilach, a co jest realnie osiągalne (np. obecnie śpię co drugą noc - nie jest to jednak żadną regułą. Gdy jednak czuje zmęczenie po prostu śpię, jednak wiem, że nie sprawia mi taki cykl problemu w jego prowadzeniu na dłuższą metę).
Mówię tu o stanie skupienia tak silnym, w którym można nie myśleć o niczym. Po około dziesięciu minutach (tak mi się przynajmniej wydaje - lepiej o tym wie Monroe), do człowieka przestaje docierać szum krążącej krwi (dźwięk), bicie serca już tak bardzo nie jest wyczuwalne (dla mnie jest to później jedyny zakłócacz tego spokoju - co do muzyki pomagającej osiągnąć ten stan, to zależy od woli z jaką przystępuję do tego).
Osobiście wybieram takie ułożenie głowy, które później sprawia, że nie muszę nią poruszać w poszukiwaniu początkowego wibrowania (uczucie braku kontroli najpierw nad nerwami powiek, mięśni twarzy, a nawet niekontrolowane poruszanie palcami - wiem że to robię, jednak nie mam na to wpływu - może i bym miał, jednak nie moim zamiarem jest na tym etapie chęć przerwania tego), tak więc leżę, a wcześniej podkładam pod głowę miękki zrolowany koc, dzięki czemu głowa jest odchylona do tyłu (do poziomu, po przekroczeniu którego czujemy jak krew napływa intensywniej - to ma być naturalne ułożenie, nie na siłę).
I po tym wszystkim (nie jestem w stanie określić czasu) przychodzi moment kiedy... no tak jakby - porównać w każdym bądź razie należy to z impulsem jaki towarzyszy ostremu bólowi głowi (to silne ukłucie).
Twarz w końcu się "uspokaja", po czym zabawa zaczyna się z głową w środku :).
Ja odczuwam to w ten sposób:
Mam wrażenie jakby ktoś zaczął mieszać czymś w głowie, nie jest to jednak spowodowane przepływem krwi do mózgu - ileż to trzeba wisieć do góry nogami aby z nosa krew poleciała, a co dopiero mówić o normalnym leżeniu (strasznie mi się kołuje, po czym przechodzi to w wibrowanie - jakby ktoś młotem udarowym w głowie szalał). Z racji tego, że wibracje te nie są już zauważalne na ciele, tylko stają się czymś podświadomym wewnątrz - bodźce mogące przeszkodzić zanikają (wiadomo, że jak podskoczy porządnie powieka, to człowiek straci ten punkt wyciszenia się, a najgorsze jest jak jakiś pyłek opadnie na twarz i zaczyna swędzieć - koniec przygotowywania, trzeba od początku, lub odłożyć to na inną chwilę gdyż myśli będą już zaprzątnięte pytaniem, czy aby na pewno się to nie powtórzy?).
Od tego momentu rozpoczynam proces tworzenia pierwszego kroku na drodze do wyjścia. Gałki oczne przesuwam jeszcze bardziej ku górze (od początku są zwrócone w górę), wiedząc już, że teraz gdy poruszę nie wybudzę się ze stanu skupienia.
(nie będę tutaj poruszał kwestii trzeciego oka, ze względów tak czysto teoretycznych jak i dużej ilości pisania co to i po co - odsyłam do wiki).
Od tej chwili świadome myślenie zaczyna się mierzyć ze zbliżającą chęcią uwolnienia które zaraz nadejdzie.
Równo z pojawieniem się zarysu pierwszej wizji (czyli tego gdzie się zaraz dokładnie znajdę), czuję jak bezwładnie przekręcam się ba brzuch (leżę jak kołek i się przekręcam)... i tu już jest chwila, która albo pozwoli pójść dalej, albo kończymy ten proces. To tutaj pojawia się pokusa wybudzenia, i panicznego szarpania swoim ciałem aby się obudzić... z czysto naturalnych przyzwyczajeń (to nauka z dzieciństwa kiedy po raz pierwszy nauczono nas gdzie szukać bezpieczeństwa) chce się wydusić z siebie krzyk - mamo!!. Na plecach czuć dotyk... na dzień dzisiejszy sam sobie nawet nie jestem w stanie wytłumaczyć z czym to ma związek - jednak wczytuje się w podpowiedzi Monroe, i wierzę że odpowiedź przyjdzie z czasem (to motywuje, gdyż wiem że idę dobrą ścieżką).
Raz mi się zdarza oddzielić w sposób bardzo szybki (to akurat po momentach, kiedy przetrzymuję coraz silniejszy strach), po którym to, gdy już jest po wszystkim ocieram policzki z łez(czucie pędu powietrza) - z "niebywałą prędkością" zapadam się w dół, i da się odczuć pęd tego wiatru oraz nieprzyjemnego chłodu, a znowu innym razem (wszystko robię na przekór sobie i w pokoju mam całkowite zaciemnienie - czas na element rozpoznawczy w pokoju jeszcze przyjdzie, bo nie jestem jeszcze psychicznie gotowy na moment, w którym zobaczę sam siebie z innej perspektywy... dostosowuje się tutaj do uwag innych, którzy mówią, że szok może wywołać nawet zawał serca), unosząc się ku górze, odbywa się to bardzo powoli - tu z kolei tracę czucie gruntu, i da się wyczuć lekkie łaskotanie, które według mnie jest tym stykiem ciała materialnego i niematerialnego (spróbujcie tego sami poprzez bardzo wolne zanurzenie w ciepłą wodę, na płask ułożonej dłoni).
Gdy i ten etap pomyślnie przejdę, do głosu dochodzi czas. Wystarczy naprawdę odrobina jakiejkolwiek woli, i albo zaczniemy powoli przesuwać się w którymś kierunku, albo w jednej chwili znajdujemy się tam gdzie chcemy.

A właśnie :) - nawet małe odwrócenie uwagi od tego stanu w jakim jesteśmy, powoduje utratę wyciszenia i możemy już otworzyć oczy, bo dalej nic nie będzie. Tak jak granica snu, tak i to jest bardzo kruche.
---------------------------------------------
Jednego stanu nie zapomnę nigdy, gdyż to wywołało największe i najradośniejsze emocje. Był to stan, w którym nie doświadczyłem w ogóle strachu, i z pełną świadomością oraz ostrością obrazu zacząłem sobie fruwać :).
Sen nawet świadomy, ma to do siebie, że udaje się osiągnąć tylko jedną rzecz, albo obraz, albo świadomych ruchów.
Wtedy było to jednak coś innego. Każdy mój ruch był dokładnym odzwierciedleniem tego o czym pomyślałem... ba, to się działo w tej samej chwili (R.Monroe właśnie o tym ładnie pisze).
I uważajcie teraz... przez korytarz do progu w pokoju, w którym siedział brat z mamą przed telewizorem - jedna myśl i stało się to co chciałem - zbliżyłem się do nich, jednak nie panuję do końca nad chwilą w której coś chcę bardzo dokładnie osiągnąć - bo owszem, zbliżyłem się, ale znalazłem się poza ścianą na balkonie, gdzie... zrobiło mi się zimno !! Dosłownie ułamek sekundy i otworzyłem oczy, przy dość szybkim pulsie, bo to w jaki sposób "walnąłem" o podłogę było niezbyt przyjemne - powracać należy spokojnie. (o właśnie co do powrotów - gdy coś w rzeczywistości nam przeszkodzi, np. dający się we znaki odgłos z poza okna, nawet nie wiadomo kiedy otwieram oczy).
Ktoś może powiedzieć, że to był sen - ale czy w śnie, czuliście że poruszacie ciałem jak podczas spaceru parkiem, i macie wrażenie chodzenia, a tak naprawdę unosicie się nad podłogą ? :)

W tym całym interpretowaniu, pomogła mi pewna operacja sprzed kilku lat w szpitalu. Miałem operowaną rękę, i było to znieczulenie miejscowe (żadnych głupich jaśków na uspokojenie nie dostałem), w chwili gdy anestezjolog przed samym zabiegiem poprosił abym uniósł rękę - zrobiłem to - jednak już jej nie opuściłem - opadła bezwładnie a ja przez ponad dwie godziny mogłem rozmyślać nad tym, jak to jest mieć świadomość że właśnie jestem poza jedną częścią swojego materialnego ciała :). Cały czas odczuwałem, że ręka była uniesiona, a nawet poruszałem sobie palcami - z czystej ciekawości czy lekarze to zobaczą.
To właśnie dowód na to, że oszukując mózg podświadomością, można osiągać tego typu stany :).

Sądzę, że najlepsze przede mną :)
A celem z racji duchowego rozwoju, jest osiąganie stanu, w którym będę umiał dostrzegać pozbawione materii rzeczy jak i istoty.

To na razie nauka, która jednak nie do końca pozwala w pełni skupić się na fakcie, że człowiek daleko zostawił właśnie materialny świat, pełen problemów, rozterek i innym pierdół bez których można się obejść, a jest w stanie pozwalającym w pełni oczyścić swoje wnętrze. Taka chwila, która ma pomagać w zachowaniu życiowej równowagi.
Chcę spojrzeć na np. las, i mieć świadomość, iż widzę coś więcej niż tylko szumiące drzewa. Że podniosę z ziemi kamyka, i poczuję coś więcej niż twardą, zimną rzecz.
Jeśli zjednam się w pełni myślami w życiu realnym z faktem, że jest coś piękniejszego ...życie nabierze barw niekończącego się optymizmu, który pozwoli się uśmiechnąć na pogrzebie bliskiej osoby (od ponad dwóch lat nie chodzę do kościoła, gdyż to co kościół wyprawia, nie jest spójne z moimi żarliwymi modlitwami).
Choć i tak już dziś jestem pewien, że śmierć do dopiero piękny początek wspaniałej przygody. Bo jeśli z takiej podróży, jakie jest mi doświadczyć na krótką chwilę, już się nie powróci, i takie pozytywne emocje już nie znikną - ja już dzisiaj chciałbym się znaleźć po drugiej stronie, niż każdego dnia walczyć z codziennością by choć o "milimetr" przybliżyć się do sukcesu.

Najważniejsze, to chcieć to osiągnąć, poprzez pilną obserwację samego siebie - każdy z nas ma inne opakowanie :)

p.s. przepraszam za stylistykę i powtarzające się słowa, jednak gdy o tym piszę, wszystko widzę przed oczami i nie jestem w stanie się skupić na niczym innym jak na myślach.

p.s2. będę wdzięczny za poszanowanie mojej decyzji, w której proszę o pytania - jeśli ktoś będzie miał - kierowane na priv.
Robert K.

Robert K. mgr inż. elektryk

Temat: Najbardziej intrygująca podróż w życiu

Wydaje mi się, ze i ja miałem coś takiego, jak pisze Błażej. Kiedyś dość dużo medytowałem, czytając książki Jose Silvy. Ćwiczyłem w domu, sam. Właśnie podczas takiego "seansu" moja dusza odleciała daleko, daleko. Było to coś niesamowitego dla mnie, pierwszy raz coś takiego przeżyłem. Było też coś takiego, że nagle stąd, czyli z ziemi nagle przeniosło mnie gdzieś bardzo, bardzo daleko, tak daleko, że cały kosmos był ledwie niewielkim globusem, który oglądałem. To zdarzyło mi się kilka razy, niestety nie pamiętam już w jakich okolicznościach to nastąpiło.
Daniel Stasiukiewicz

Daniel Stasiukiewicz własna firma
usługowa

Temat: Najbardziej intrygująca podróż w życiu

Ja też coś podobnego poczułem to było podczas jednego z treningu autogenicznego.,nie bede opisywał w szczegółach co się działo.
Obudziłem sie świadomie liczac .2...10 ale wrażenia były inne niż podczas normalnego snu.świadomość była prawie zachowana miejsca akcji były znajome ale inne.,nie realne.
Dobrze się po tym czułem spokojny i odprężony.



Wyślij zaproszenie do