Temat: cytaty?
Trzy postacie wkroczyły w pole jego widzenia. Były w oczywisty sposób kobiece. Były bardzo obficie kobiece. Nie miały na sobie zbyt wiele odzieży i wydawały się trochę za dobrze uczesane jak na kogoś, kto przed chwilą jeszcze wiosłował w wojennym kanoe, ale tak często bywa z pięknymi wojowniczkami Amazonek.
Cienka strużka mleczka kokosowego pociekła Rincewindowi po brodzie.
Prowadząca kobieta odgarnęła długie złote włosy i uśmiechnęła się promiennie.
- Wiem, że brzmi to niewiarygodnie - powiedziała - ale ja i moje obecne tu siostry reprezentujemy nieodkryte dotąd plemię. Wszyscy nasi mężczyźni zostali unicestwieni przez śmiertelną, lecz krótkotrwałą i wysoce specyficzną zarazę. Teraz przeszukujemy te wyspy, by znaleźć mężczyznę, który pozwoli nam przedłużyć naszą linię.
Rincewind uniósł brwi. Kobieta skromnie spuściła wzrok.
- Zastanawiasz się pewnie, dlaczego wszystkie jesteśmy blondynkami o jasnej skórze, podczas gdy inni mieszkańcy wysp w okolicy są smagli - powiedziała. - Wydaje się, że to po prostu jakiś genetyczny kaprys.
Rincewind poruszył brwiami. Z jego krtani dobiegł zduszony odgłos.
- I oczywiście, jeśli popłyniesz z nami, możemy ci obiecać... cielesne i zmysłowe rozkosze, takie jak te, o których dotąd śniłeś...
Kokos upadł na piasek. Rincewind przełknął ślinę. W jego oczach pojawiło się
wygłodniałe, rozmarzone spojrzenie.
- Mogą być puree? - zapytał.