Michał S.

Michał S. Technolog Zakładu
Stalownia i
Inspektor Ochrony
Radiologi...

Temat: Profesor do Wykształconych Studentów

Bardzo ciekawy artykuł na temat współczesnego kształcenia

Artykuł pobrany ze strony:
http://wyborcza.pl/1,86116,11633916,Profesor_do_mlodyc...

Drodzy Młodzi Przyjaciele. Czuję się w obowiązku zwierzyć się Wam z bardzo przykrej tajemnicy. Nie jesteście - większość z Was - dobrze wykształceni, a jedynie tak Wam się wydaje. Zostaliście oszukani najpierw przez nauczycieli, a potem przez wykładowców - wyznaje Jan Stanek, profesor fizyki z Uniwersytetu Jagiellońskiego

Pisze do Was profesor fizyki z Uniwersytetu Jagiellońskiego (Prof. Jan Stanek
), już w wieku przedemerytalnym, nienależący do żadnej partii politycznej, niepełniący żadnej funkcji kierowniczej, niestarający się o żadne stanowisko. Ten list - przejaw mojej troski o Was - jest wynikiem toczącej się dyskusji o polskim systemie kształcenia. Został sprowokowany wpisem na pewnym forum dyskusyjnym, zaczynającym się od słów: "Jestem doskonale wykształconą młodą polką..." (pisownia oryginalna).

Czuję się w obowiązku zwierzyć się Wam z bardzo przykrej tajemnicy. Nie jesteście - większość z Was - dobrze wykształceni, a jedynie tak Wam się wydaje. Zostaliście oszukani najpierw przez nauczycieli, a potem przez wykładowców. To oni, a przynajmniej wielu z nich, bezpodstawnie wypisali Wam świadectwa, zaliczyli egzaminy i wydali dyplomy - czasami nawet po kilka. Następnie chcący Wam się przypodobać politycy wmówili Wam i Waszym rodzicom, że dyplom jest tożsamy z posiadaniem wiedzy i umiejętności.

Dlaczego tak się stało? Otóż pracownicy dydaktyczni są płaceni od liczby wydanych dyplomów, a nie od jakości przekazanej wiedzy. Mało tego, rzetelne wypełnianie obowiązków dydaktycznych nieuchronnie prowadzi do zawodowej klęski. Ocenia się, że na uniwersytecie pracownicy naukowo-dydaktyczni powinni 70 proc. czasu poświęcać dydaktyce. Jednak awans zawodowy zależy wyłącznie od osiągnięć naukowych, mierzonych liczbą publikacji. W rezultacie naukowcy z szafarzy wiedzy stali się handlarzami marzeń.

Dydaktyka, zwłaszcza w naukach matematyczno-przyrodniczych, jest w kryzysie. W ciągu ostatniego półwiecza ilość dostępnej wiedzy uległa zwielokrotnieniu, a umysł ludzki, "nasza jednostka centralna", się nie zmienił. Przepełnienie komputera danymi dramatycznie spowalnia, a w ostateczności uniemożliwia działanie. Ponieważ nie możemy zainstalować nowego mózgu, musimy go przeprogramować. Jego zasoby wykorzystać jako pamięć operacyjną z szybkim dostępem do pamięci zewnętrznej, na przykład do internetu.

To nowy wzór wykształcenia, opierający się na logicznym i bezbłędnym rozwiązywaniu nietypowych problemów (a nie bieżących, praktycznych zastosowań), stosując filtry antyspamowe i programy antywirusowe. Nie wiem, jak to zrealizować w praktyce, ale nie da się tego zrobić w sposób bezstresowy.

Ale czy przypadkiem nie jest tak, że zostaliście oszukani, bo chcieliście być oszukani? Czy przyszliście na studia po to, aby zdobyć wiedzę i umiejętności, czy aby uzyskać dyplom? Czy wspieraliście wymagających nauczycieli, czy zwalczaliście plagiaty, czy chodziliście na wykłady, czy nie odpisywaliście (lub dawali odpisywać) na egzaminach? Teraz jesteście oburzeni, bo uważacie, że należy się Wam praca. Pracy jest wiele, ale nie ma ludzi potrafiących ją wykonać.

Nie liczcie, że tę sytuację zmienią naukowcy lub politycy. Profesorowie na ogół mają się dobrze, ratunek na uzdrowienie polskiej edukacji widzą głównie w podniesieniu płac. Politycy ewentualnie powołają specjalne komisje, które opracują programy naprawcze do roku 2050. Przemysł potrzebuje fachowców do bieżącej produkcji; gdy zmieni się technologia i nie będziecie w stanie się przystosować, chętniej zatrudnią młodszych i tańszych.

Jedyna nadzieja w Was i Waszych młodszych kolegach i koleżankach. Przekonujcie ich, aby ci, którzy się chcą uczyć, domagali się solidnego nauczania. Coś się już dzieje. W liceach, jeśli głodujący zwolennicy utrzymania chorej sytuacji tego nie zepsują, będzie można wybierać profil kształcenia w wersji rozszerzonej. Uczelnie przygotowują tzw. krajowe ramy kwalifikacyjne, które precyzują efekty kształcenia, czyli minimalny poziom wiedzy i umiejętności gwarantowanych absolwentom. Niech ci, którzy wybierają uczelnie w celu zdobycia wiedzy, zapoznają się z tymi dokumentami i zastanowią się, czy za kilka lat, gdy przyjdą na rozmowę z potencjalnym pracodawcą, taki dokument będzie argumentem świadczącym na ich korzyść.

Jednocześnie wymagajcie więcej od siebie, nawet jeśli inni od Was nie wymagają. Zapewniam - to się opłaci. Prowadzę seminarium magisterskie na biofizyce (Wydział Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej). W tym roku uczestniczy w nim sześć wspaniale wykształconych młodych Polek. One nie muszą się obawiać o swoją przyszłość.

*Jan Stanek jest profesorem w Zakładzie Fizyki Medycznej Instytutu Fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie
Adam Klimaszewski

Adam Klimaszewski Enea Ciepło Serwis
Sp.z o.o. w
Białymtoku

Temat: Profesor do Wykształconych Studentów

Nie da się ukryć.
Pan Profesor złożył słuszną samokrytykę.

konto usunięte

Temat: Profesor do Wykształconych Studentów

Człowiek z jakości swojego wykształcenia sam zdaje sobie sprawę prędzej czy później. Prędzej, czyli zazwyczaj na studiach. Ewentualne później, to w pierwszym miesiącu pracy, jeśli rzeczywiście potrzebuje wiedzy z zakresu zawodu, którego rzekomo się nauczył.

Dziś na uczelniach mało kto w ogóle interesuje się jakością wypuszczanych absolwentów. Liczy się ilość. Wznosi się fanfary, gdy np. budownictwo wysuwa się na pierwszą pozycję wśród najpopularniejszych kierunków z wynikiem prawie 30 000 naciągniętych ludzi (przebijając nawet nieśmiertelne zarządzanie, informatykę, czy ekonomię), a nikt nawet nie zainteresuje się ich poziomem po ukończeniu studiów. Najczęściej chyba oni sami się tym nie będą przejmować, tylko wystartują ze standardową postawą roszczeniową.

Od pracowników dydaktycznych też za wiele nie można oczekiwać, bo spora część do nauczania się nie nadaje. Są specjalistami w swoich wąskich dziedzinach, a na wykładach tłuką slajdy z 30-letnich podręczników. Niekiedy oderwani w ogóle od zawodowej, czyli praktycznej, rzeczywistości.

konto usunięte

Temat: Profesor do Wykształconych Studentów

Prawda jest jasna i stara jak świat że człowiek roboty uczy sie w pracy a nie na żadnej uczelni i trzeba być ostro naiwnym by wierzyć że studia nauczą fachu :)

Te słowa dedykuje też pracodawcom którzy najchętniej zatrudniali by ludzi którzy sa zaraz po studiach i mają ogromna wiedzę, bo w takiego człowieka nie trzeba inwestować i łatwiej go zwolnić. Jest rzeczą jasną że jak trafi sie firma która jest tego świadoma i chce zainwestować w szkolenia itp. to chce się związać z takim pracownikiem na stałe.
Michał S.

Michał S. Technolog Zakładu
Stalownia i
Inspektor Ochrony
Radiologi...

Temat: Profesor do Wykształconych Studentów

Kolejny ciekawy artykuł na temat poziomu kształcenia wyższych uczelni i produkowaniu wykształconych bezrobotnych

Profesor Nawrocka mówi o bardzo skrajnych przypadkach. Jest przecież druga strona medalu - wybitni profesorowie, którzy w zasadzie tylko się przesiadają z samolotu na samolot, w drodze na kolejne zagraniczne wykłady czy konferencje. Oczywiście są też tacy, którzy tkwią w marazmie. Jedni i drudzy funkcjonują w ramach tego samego systemu, ale nie można ich wrzucać do jednego worka z napisem „ludzie nauki” Dr Dominik Antonowicz

Trwają matury. Podczas gdy tysiące młodych ludzi zastanawiają się nad wyborem kierunku studiów, w tle toczy się dyskusja nt. szkolnictwa wyższego. Z ust doświadczonych profesorów i ludzi biznesu padają ostre słowa – że polskie uczelnie to fabryki bezrobotnych, że przypominają szambo, nad którym unosi się smród rozkładu. Czy rzeczywiście jest tak źle?

O tym, że na polskich uczelniach dzieje się źle, mówiło się od dawna. W ostatnich dniach dyskusja nad przyszłością szkolnictwa wyższego nabrała tempa. Kij w mrowisko wsadził prezes PZU Andrzej Klesyk, który pod koniec kwietnia na łamach „Gazety Wyborczej” oskarżył polskie uczelnie o to, że produkują pokolenie bezrobotnych. „Świat nam ucieka” – ostrzegał. Zgodzili się z nim inni pracodawcy. Na reakcję drugiej strony nie trzeba było długo czekać. Profesor Jan Stanek z Uniwersytetu Jagiellońskiego w liście otwartym do „młodych, wykształconych bezrobotnych” opublikowanym w tej samej gazecie napisał wprost: „Nie jesteście - większość z Was - dobrze wykształceni, a jedynie tak Wam się wydaje. Zostaliście oszukani najpierw przez nauczycieli, a potem przez wykładowców. To oni, a przynajmniej wielu z nich, bezpodstawnie wypisali Wam świadectwa, zaliczyli egzaminy i wydali dyplomy - czasami nawet po kilka. Następnie chcący Wam się przypodobać politycy wmówili Wam i Waszym rodzicom, że dyplom jest tożsamy z posiadaniem wiedzy i umiejętności.”

Czy tak głęboko zanurzyliśmy się w szambie, że pokochaliśmy smród rozkładu?Prof. Ewa Nawrocka
Niby wszyscy wiemy, że przy wyrastających jak grzyby po deszczu kolejnych prywatnych uczelniach, dyplom traci na wartości, bo „papier” może zdobyć praktycznie każdy. Co innego jednak, gdy doświadczony profesor fizyki z najstarszej i jednej z najlepszych uczelni wyższych w kraju decyduje się ujawnić „smutną tajemnicę” (sam tak to nazywa) o polskich uczelniach – że pracownicy dydaktyczni są płaceni od liczby wydanych dyplomów, a nie od jakości przekazanej wiedzy. Mit o naukowcach – szafarzach wiedzy upadł.

Pani profesor łamie tabu

Na śmiałą i bolesną wypowiedź odważyła się profesor Ewa Nawrocka z Uniwersytetu Gdańskiego. - Czy tak głęboko zanurzyliśmy się w szambie, że pokochaliśmy smród rozkładu? – pytała podczas uczelnianej konferencji pod znaczącym tytułem "Wściekłość i oburzenie. Obrazy rewolty w kulturze współczesnej", zaskoczona i przerażona nikłym odzewem swoich kolegów na jej próby walki o poprawienie sytuacji na uniwersytecie. Na początku roku wraz z innymi pracownikami Katedry Teorii Literatury i Krytyki Artystycznej, której przewodzi, profesor chcąc poprawić sytuację na uczelni, wysłała listy do ponad osiemdziesięciu pracowników naukowych z prośbą, by opisali, co ich najbardziej boli i oburza. Odpowiedziało jej dziewięć osób. "Sprawiedliwych, naiwnych, frustratów, anarchistów?” – zastanawiała się na konferencji profesor Nawrocka, po czym spokojnym głosem stwierdziła: „Wszyscy mają poczucie, ba - pewność, że jest źle, bardzo źle (…) I że będzie jeszcze gorzej. Wszystko toczy się po równi pochyłej, nawet najostrzejsze słowa nie są w stanie tego wyrazić. I co z tego wynika ? Nic, wielkie, piramidalne, obezwładniające nic.” Prawie półgodzinny film z przejmującym wystąpieniem profesor Nawrockiej trafił do sieci. Do tej pory obejrzało go ponad 21 tysięcy użytkowników.

Profesor mówiła wprost o upadku etyki wśród ludzi nauki i bezlitośnie wymieniała przyczyny – jej zdaniem - fatalnej kondycji nie tylko gdańskiej, ale większości polskich uczelni: obezwładniający konformizm, tchórzostwo, a także cynizm kadry naukowej skupionej przede wszystkim na pogoni za pieniędzmi. W jej opinii na rodzimych uniwersytetach zapanowała "rzeczpospolita urzędasów", a książki zastały zastąpione przez „weksle”. Suchej nitki nie pozostawia także na studentach - „intelektualnie leniwych i biernych, a do tego aroganckich, niezainteresowanych studiami poza zdobyciem papieru”. „Kompletna zapaść edukacyjna" jest zaś efektem "bezmyślnej i nieodpowiedzialnej reformy szkolnictwa podstawowego i średniego”. Winna jest również sama młodzież, której nie zależy na dobrym poziomie nauczania, a jedynie na tym, by łatwo i bez nadmiernego wysiłku prześlizgnąć się przez pięć lat studiów. Kończąc swoje wystąpienie pani profesor przywołała paryski maj 1968 roku i ogłosiła alarm dla uniwersyteckiej społeczności: „Niech trwa!”.

Dlaczego tak późno?

Odzew przyszedł natychmiast z różnych ośrodków naukowych w całym kraju. Profesor otrzymała mnóstwo maili. Przeważają te z gratulacjami odwagi, ale piszą do niej również osoby urażone jej słowami. Niektórzy z przekąsem rzucają: „lepiej późno niż wcale”. Na forach internetowych pojawiają się też mocniejsze komentarze: „Rzeczywiście, będąc w wieku emerytalnym i przez lata patrząc na chore układy i machloje wewnątrzuczelniane trzeba mieć niezłego moralniaka. Nie mogę nawet współczuć Pani Profesor, bo przyłożyła swoje ręce choćby bierną postawą do obecnej sytuacji” – pisze użytkownik podpisujący się „salsa”. W podobnym tonie wypowiada się „oksymoron”: „Dziś droga pani profesor jest w sytuacji na tyle komfortowej, iż może sobie pozwolić na ów komentarz, ale gdzie była przez ostatnich 20 lat, kiedy produkowano dosadnie rzecz ujmując utytułowanych idiotów, których przykłady mogę wyliczać z zamkniętymi oczami w środku nocy?”.

Sama zainteresowana przyznała w jednym z wywiadów, że świetnie rozumie tych kolegów, którzy nie chcą się wychylać: - Moja odwaga jest tania, bo mam 70 lat i za trzy miesiące przechodzę na emeryturę – stwierdziła. Profesor Jan Stanek również jest w wieku przedemerytalnym. Można mówić, że profesorowie zdecydowali się wyłożyć kawę na ławę w bezpiecznym dla siebie momencie, kiedy nie mają już nic do stracenia. Nie zmienia to jednak faktu, że łamią tabu, ujawniając głęboko skrywane sekrety swojego środowiska. Pytanie, czy ich ponura diagnoza to obraz dominujący wśród ludzi nauki?

Nowa rola

Dr Dominik Antonowicz z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, badający system szkolnictwa wyższego, przypomina, że o kryzysie uniwersytetów mówiło się wielokrotnie od początku XX w. Powstały na ten temat dziesiątki publikacji. Już Ortega y Gasset pisał o pauperyzacji edukacji wyższej, Alan Bloom obwieścił, że amerykańskie szkolnictwo wyższe kompletnie zawiodło w okresie próby pod koniec lat 60., a Bill Readings zdążył już zapłakać nad ruinami uniwersytetu. Socjolog nie zgadza się z apokaliptyczną diagnozą profesor Nawrockiej. – Pani profesor mówi o bardzo skrajnych przypadkach. Jest przecież druga strona medalu - wybitni profesorowie, którzy w zasadzie tylko się przesiadają z samolotu na samolot, w drodze na kolejne zagraniczne wykłady czy konferencje. Wystarczy wejść na stronę internetową Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, żeby zobaczyć ludzi sukcesu w nauce. Ich głos w obecnej debacie jest nieobecny, a szkoda. Oczywiście są też tacy, którzy tkwią w marazmie. Jedni i drudzy funkcjonują w ramach tego samego systemu, ale nie można ich wrzucać do jednego worka z napisem „ludzie nauki” - przekonuje. Przyznaje jednak, że dynamicznie zmieniający się świat wymusza na uczelniach wyższych zmiany.

- Uniwersytety jak wszystko inne podlegają przemianom, muszą się dostosować do zmieniającej się rzeczywistości, postindustrialnego społeczeństwa i gospodarki, a także do nowoczesnych technologii. Muszą odnaleźć swoją nową rolę w postnowoczesnym świecie. Trudno, żeby funkcjonowały według zasad sprzed ponad 50 lat, choć pewnie
Niektórzy wykładowcy z nostalgią wspominają czasy, gdy z grupą dziesięciu studentów można było prowadzić inspirujące dysputy o świecie przy lampce wina. Do tamtych złotych czasów uniwersytetu nie ma już niestety powrotuDr Dominik Antonowicz
niektórzy wykładowcy z nostalgią wspominają czasy, gdy z grupą dziesięciu studentów można było prowadzić inspirujące dysputy o świecie przy lampce wina. Do tamtych złotych czasów uniwersytetu nie ma już niestety powrotu – tłumaczy socjolog. Przytacza tezę brytyjskiej profesor Rosemary Deem, że uniwersytet przestał być „świątynią mędrców”, a stał się ośrodkiem produkującym wiedzę na potrzeby gospodarki. W związku z tym zmieniła się rola uczonego i podejście studentów. Młodzi ludzie w zdecydowanej większości nie przychodzą dziś na zajęcia w poszukiwaniu intelektualnych przygód, ale głównie po to, by zdobyć wiedzę oraz umiejętności, które pozwolą im znaleźć w przyszłości satysfakcjonującą pracę i dobrze zarabiać.

Tu pojawia się jednak problem, o którym mówił prezes PZU Andrzej Klesyk – polskie uczelnie nie przygotowują studentów do wyzwań, jakie będą przed nimi stawiać przyszli pracodawcy. Wciąż zamiast rozwijać umiejętność samodzielnego krytycznego myślenia i segregowania informacji młodzi ludzie wkuwają na pamięć wyuczone odpowiedzi na zadane pytania.

Koniec czesci pierwszej

Fragment pobrany ze strony:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,Dyskusja-nt-pol...

Zainteresowani znajdą resztę na stronie www, ktorej link jest powyzej
Danuta W.

Danuta W. Bob Budowniczy -
buduję :)

Temat: Profesor do Wykształconych Studentów

Niby wszyscy wiedzą i się zgadzają, ale bez papierka ani rusz...
Krzysztof Królczyk

Krzysztof Królczyk -507--629--998-

Temat: Profesor do Wykształconych Studentów

Ciekawy temat, w sumie dobrze że Danuta go odkopała, bo bym nigdy nie przeczytał.

Jako że ja zbliżam się do pokolenia 30 latków, a ten artykuł mi się skojarzył z równie ciekawym moim zdaniem wywiadem to polecam.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,109539...

Pozwolę sobie nawet zacytować końcówkę:

(...) mówiła o dzisiejszych 30-latkach. - Na zdradę trzeba machnąć ręką. Gubi ich bardzo konsumpcyjne nastawienie do życia: "Jak mogę zawrzeć małżeństwo, kiedy nie mam samochodu, pralki, lodówki, zmywarki...". A jeszcze te wszystkie rzeczy trzeba ciągle wymieniać, bo taka jest moda. Myślą też: "Najpierw zrobię karierę, dojdę do czegoś, wtedy pomyślę o rodzinie". Ale najgorsze jest to, że w tej chwili młodzi oczekują od związku, że to będzie wieczne uniesienie, pełne zrozumienie. Tworzą wyidealizowaną wizję rodziny, wydaje im się, że mogą pracować po 12 godzin i jednocześnie mieć sielankowe życie rodzinne. Chcą maksimum. Od pracy już nie oczekują maksimum, myślą "załapię się, może będzie dobrze, może się czegoś nauczę, może awansuję. A nie, to poszukam gdzie indziej". Natomiast małżeństwu stawiają najwyższe wymagania. A jednocześnie obserwują dookoła, że to tak nie wychodzi. Więc nie przystępują do gry, bo boją się przegranej, a że bardzo chcą wygrać, to tak wiszą - mówiła. (prot, PAP 12.01.2012 , aktualizacja: 12.01.2012 16:34)



Wyślij zaproszenie do