konto usunięte

Temat: Żeby mi się tak chciało,jak mi się nie chce-rzecz o...

ŻEBY MI SIĘ TAK CHCIAŁO,JAK MI SIĘ NIE CHCE – rzecz o automotywacji.

czyli m. in. o tym:
Czego nie zobaczysz gołym okiem.
Czego nie wyczujesz węchem.
Czego nie usłyszysz uchem.
Czego nie poczujesz ani nie doświadczysz jeśli...

A ile razy wyobrażasz sobie coś, co chcesz osiągnąć albo coś, czego nie chcesz stracić?

ZAPRASZAM NA WARSZTAT

Witam Cię serdecznie:)

Jeszcze się nie znamy, a może właśnie już się znamy? Jednak zanim spotkamy się w najbliższą środę (14-go) na warsztacie, chcę się z Tobą podzielić pewną opowieścią o automotywacji. Całkiem też możliwe, że coś podobnego i Tobie się przydarzyło, właśnie Ci się przydarza, a może dopiero Ci się przydarzy lub... może po prostu Cię rozśmieszy i zaciekawi?:)

Otóż jakiś czas temu wyczytałam w wikipedi coś takiego: „Automotywacja sprowadza się do motywowania samego siebie. Jest to swego rodzaju pobudzanie samego siebie do podejmowania określonego działania....”. Mądre – pomyślałam - postanawiając w poniedziałkowe przedpołudnie rozłożyć definicję na czynniki pierwsze i sprawdzić jak to się będzie mieć do zastosowania praktycznego.

Opis sytuacyjny wprowadzający w nastrój i ogólnie w sytuację:

Godzina 10 z minutami, poniedziałek rano, w biurze, nad kubkiem kawy i przed laptopem. W pokoju jeszcze 2 inne biurka i 4 inne osoby nad kawą i przed laptopami. Wszyscy w gajerkach zapiętych na ostatni guzik (pomimo + 25 i leniwie rzężącego wentylatora), z racji wizytacji dyrektora regionalnego. Lekka „nerwówka” pt. „co tym razem i czemu tak to długo trwa”?
Za oknem piękna letnia pogoda, słońce, delikatny ożywczy wiaterek i uśmiechnięci ludzie w koszulkach z krótkim rękawem.

No więc siedzę sobie, a w zasadzie półleżę na krześle, kawa miło drażni nos, biegam po necie to tu to tam, wiadomości, poczta, gg, aż znalazłam tę definicję.

„Automotywacja sprowadza się do motywowania samego siebie.” Hmm – ja siebie samą...zastanawiam się, próbuję: „przestań łazić po tych stronach, zajmij się czymś konstruktywnym, przejrzyj kalendarz i zobacz, o której masz najbliższe spotkanie z Klientem, uzupełnij raport, itd., itd...”.Pół godziny później w desperacji - „no rusz się dziewczyno, regionalny zaraz tu zajrzy, musisz jeszcze przygotować symulację kosztów i dokumenty”. Wszystko na nic, ja ani drgnę, a w głowie ostro protestujący głos: „nie chce mi się, jak bardzo mi się nieeee chceee!!, jeszcze chwila nicnierobienia, tak fajnie jest po prostu siedzieć, jest lato, ciepło, muszę przecież dokładnie pomyśleć, zanalizować, co ma być w raporcie, a w ogóle może braków w raporcie nie zauważy to po co robić, oj żeby mi się tak chciało jak mi się nie chce, zaraz się zabiorę za pracę, jeszcze 5 minut, ale z drugiej strony jakby to dobrze było już mieć tę pracę za sobą, jeszcze 5 minut...”.

Po kolejnej półgodzinie postanowiłam dołożyć kolejny element – „pobudzanie samego siebie do podejmowania określonego działania”. Taaa...pobudzanie. O 10-tej z minutami to kawa pobudza. Zośka z sąsiedniego działu też czasem pobudza – jak przychodzi z różnymi informacjami co też nasza „góra” ciekawego wymyśliła. Szef pobudza, jak niespodziewanie wpadnie do pokoju zobaczyć co my robimy. O, ten to pobudza do działania jak nikt inny;) Książka, która spadła mi z półki na głowę też pobudziła. Ałł...boli!...ale praca się przez to jakoś nie wykonała. Nadal mam do uzupełnienia raport, do przygotowania symulację i dokumenty, nadal mam...

Co więc pobudzi mnie, Ciebie, jego, ich do tego określonego i pożądanego w danym momencie i kierunku działania? Co sprawi, że nie będę dawała sobie jeszcze 5 minut, że będzie mi się chciało chcieć tu i teraz?

Do trzech razy sztuka, pomyślałam. Tym razem zabiorę się do tego od TEJ strony.

Jesteś ciekawy/ciekawa od jakiej?
Zapraszam Cię więc na warsztat po odpowiedzi:)

I oczywiście do dyskusji tutaj


Pozdrawiam serdecznie:)
Do zobaczenia w środę 14-go:)

Asia Miziuła
a tu jest więcej o mnie jako osobie i trenerzeJoanna Miziuła edytował(a) ten post dnia 09.10.09 o godzinie 23:37