Temat: Historia chorej na raka jelita.

Choroba spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Zawsze byłam zdrowa. Pewnego dnia po wypróżnieniu zauważyłam ciemnoczerwony skrzep krwi w misce klozetowej. Bylo to dla mnie zagadkowe. Pierwsza myśl, jaka przyszla mi do głowy, to to, że być może mam hemoroidy. Nie był to dla mnie jakiś szczegłlny problem, ponieważ wiedziałam, że istnieją metody zmniejszające
ból w tej chorobie, ale ja przecież nie odczuwałam żadnego bólu. Zaczęłam się martwić. Od ponad miesiąca stale towarzyszył mi ból pięty. Masaże nie przyniosły mi ulgi. Gdybym choć trochę znała się na refleksologii, być może miałabym swiadomość, co dzieje się w moim brzuchu. Już pózniej się dowiedziałam, że bolące mnie miejsce na piecie ma zwiazek z jelitem grubym, a gdy wybudziłam się po operacji, zdałam sobie sprawę, że ból pięty zupełnie znikł. Gdy udałam się wcześniej do lekarki, zbadała mnie.. W trakcie badania odczuwałam niewygodę, ale nie było to bolesne. Lekarka powiedziała mi, że krwawienia z hemoroidów są jasnoczerwone, a skrzep, który zauważyłam, był ciemnoczerwony, oceniła, że przypadek jest pilny i tego samego dnia umowiła wizytę u chirurga naczyniowego.
Wszystko działo się tak szybko, że nie miałam czasu by się zastanawiać, co się dzieje w moim brzuchu. Wydawało się, że moim życiem zaczął kierować lekarz. Byłam w szoku i tak oszołomiona, że nie sprzeciwiałam się zaproponowanej metodzie leczenia. Nie miałam żadnych innych objawów: nie miałam żadnych bóli w brzuchu ani dużych zaparć, ani biegunki. Przy postawieniu wstępnej diagnozy wszyscy orzekli, że będąc tuż po czterdziestce, jestem zbyt młoda, by mieć raka, szczególnie że nikt w mojej rodzinie nie miał takiej choroby.
Chirurg zbadał mnie tą samą metodą co lekarka pierwszego kontaktu, ale głebiej i to bylo bolesne. Okazało się, że istniało zgrubienie u nasady jelita grubego. Badanie kolonoskopowe zostało wyznaczone na kolejny tydzień. Gdy zgłosiłam się na badanie do szpitala, zostałam uśpiona. Gdy wybudziłam się z narkozy, lekarz potwierdził, że zgrubienie jest guzem rakowym.
Potem, gdy byłam z wizytą u chirurga, pokazał mi zdjęcie, w moim jelicie w pewnym miejscu była tylko jedna ósma normalnego prześwitu, resztę zajmował guz. Musiałam zglosić się na operacje. To wszystko było jak zły sen.
Chirurg powiedział, że do chwili operacji nie wiadomo, jaką część jelita będzie usunięta. Nie było to pocieszające, ale guz musiał być usunięty. Wtedy nie przyszło mi do głowy, że mogłam umrzeć. Przyjęłam do wiadomoćci, że jaki by nie był wynik operacji, będzie to dla mnie korzystnie. Operacja miała miejsce dwa tygodnie później. Powiedziano mi, że trwała cztery i pół godziny. Chirurg stwierdził, że zakończyła się sukcesem, guz rakowy był otorbiony i można go było usunąć w całości. Nie spenetrował ściany jelita, więc nie było konieczności dodatkowego agresywnego leczenia. Miałam szczęscie. Opanowało mnie uczucie ulgi i uwolnienia się od ciężaru. Powrót do normalnego sposobu odżywiania się zabrał kilka miesięcy. Obecnie nie mogę jadać niektórych pokarmów, które w przeszłosci jadałam z przyjemnością. Po operacji poddawałam się regularnie badaniom krwi i chodziłam do chirurga na sprawdziany. Ostateczne badanie sprawdzające miało miejsce po upływie pięciu lat od opoeracji, ale badaniu kolonoskopowemu poddaje się co trzy lata. Udałam się też do lekarza stosującego terapie naturalne, biore suplementy, zmieniłam dietę. Zauważyłam też inne korzysci tej kuracji, a mianowicie jestem mniej podatna na grypę i przeziębienia, i lepiej znoszę stres.
Dopiero teraz, po upływie pięciu lat od operacji, zdaje sobie w pełni sprawę, że wiele przeszłam, zarówno emocjonalnie jak i fizycznie. Musiałam się dostosować do problemów fizycznych będących następstwem raka jelita oraz pogodzić się z uszkodzeniami, jakich doznało moje ciało w wyniku operacji.
Gdy wcześniej coś negatywnego wydarzało się w moim życiu, w większości spychałam to ze swej świadomości. więcej na: http://www.facebook.com/TransferFactorInfoPl