Temat: Zarządzanie projektem budowlanym
Ludzie boją się, że to kosztuje krocie.
To kwestia "value for money".
Jesli ktoś pracuje 8-10h, ma na głowie dom, dzieci etc (bo małż zarabia również i siedzi w robocie dłużej niż żona) to ktoś musi zająć się budową.
Mogłabym zwolnić sie z pracy i zająć budową - wyszło , że taniej będzie zatrudnić kogoś i mu zapłacić - to czysta matematyka.
Nie będę ściemniać - za załatwianie materiałó, dogładanie wszystkiego, załatwianie sprzętu, ekip, dostaw materiało na czas, kierbuda, geodety, zaplecza budowy i innych pierdół, ktore mnie przyprawiały o zawrót głowy a dla tego człowieka nie były ŻADNYM problemem - zapłaciłam za 3 m-ce (do więdźby) 10k.
Uważam, że się opłacało.
Na pewno dla mojego inwestora zastępczego było to nieco więcej kasy - w kńcu miał swoje rabaty w hurtowniach - a ja nie wnikam.
Dlaczego ? Bo wiem, że ja takich rabatów nie dostanę, bo to mój jedyny dom a nie jeden z trzech, ktore właśnie buduję. A to zupełnie inna rozmowa.
W zamian dostałam czas (o wycenie którego zapominają inwestorzy) jakość, wiedzę i odpowiedzialność.
Ja nie kopałam sie z ekipami - dzwoniłam do mojego pana X i mówiła, że nie podoba mi się to czy tamto. Rano sprawa była załatwiona.
Zresztą to również kwestia wiedzy - ja takowej nie posiadam. Oczywiście można się nauczyć- w końcu z tego się nie strzela, jednak...wyszłam z założenia, że zębów sobie sama też nie leczę.
Nauczyłam się tyle, żeby wiedzieć czy ekipa pracuje prawidłowo czy nie. I starczy. Dzięki temu nie byłam traktowana jak blondynka :) a i sama wiedziałam czy praca mi się podoba czy nie.
Fakt - miałam świetne ekipy - i dom w zasadzie sam się zbudował.