Szymon N. Sieciorozwijacz
Temat: Toskańskie historie :]
Trafiło Wam się coś niezwykłego, śmiesznego, intrygującego- w dowolny sposób - *tam*, w Toskanii? :]
* * * * *
To na dobry początek..., choć wcale nie wesołe, ale bardzo
zapadlo mi w pamięć...
Któryś dzień 'toskańskich wakacji', miasteczko przed Volterrą,
w lokalnej pizzerii kupujemy pizzę (do teraz wspominam jej smak
- zwykła margerita cała wprost zasypana świeżą bazylią).
Kupujemy i jak to mieliśmy w zwyczaju, wsiadamy w samochód
i jedziemy dalej. By zjeść ją w miejscu, gdzie smak idzie
w parze z widokiem... ;]
Dojeżdżamy do zakrętu drogi, z którego rozpościera się widok
na Volterrę... O, ten:
.. stajemy na dzikim parkingu na zakręcie, widać że powstałym
przez podobnych nam. Wyciągam aparat, moja ex pani pizzę...
Błoga chwila, pyszna pizza z widokiem na Toskanię... ;P
Obok staje van. Holenderskie blachy. Wysiada facet, na oko
40-stka na karku, rzuca coś na przywitanie, wyciąga aparat,
pstryka foty. Ale widzę, jak pstrykając, oko mu bardziej
w naszą stronę ucieka, niż w stronę Volterry... ;P Łazi, kręci
się, w końcu nas zagaduje...
I się zaczyna przemiła rozmowa ze straszie niemiłą refleksją po.
O tym, że on, Holender, pierwszy raz widzi w Europie polskich
turystów. Że jeżdzą z żoną od lat (nie wysiadła nawet z auta
by się przywitać, nawet częstowana przez szybę przez nas pizzą
- pewnie samochodu pilnowała...) i jesteśmy pierwszymi
widzianymi przez nich cywilizowanymi ludźmi z Polski... Że
nie wyglądamy na zarabiających tu, że jesteśmy porządnie
ubrani, że przyjechaliśmy porządnym samochodem.
Potem pytał czy polecam podróż do Polski, czy to bezpieczne,
czy można znaleźć wygodny nocleg... I o autostrady pytał... :/
Rozmawialiśmy z kwadrans we trójkę, jego żona nie zaszczyciła
nas nawet uśmiechem. Pożegnaliśmy się serdecznie, wymieniając
wizytówki.
Podobne zdarzenie spotkało nas na jednym z kempingów gdzieś
w zachodniej Toskanii. Sąsiadujące z nami małżeństwo z Francji
też nas zagadało widząc polskie numery. I też padło w rozmowie,
że Polak, to kojarzy im się tylko z robotnikami w winnicach.
Załamujące. Żyjemy tu w Polsce bez (chyba?) kompleksów wobec
świata, gdy tymczasem świat ma nas za ufoków prawie... Żal
cztery litery ściska...
To teraz Wy, coś weselszego. A tu jeszcze Volterra i okolice.
Szy.Szymon N. edytował(a) ten post dnia 19.05.07 o godzinie 09:15