Temat: spotkanie w Helsinkach,
raport ze spotkania.
Przybyłem we własnej osobie, na miejsce wcześniej ustalone o godzinie 17.02.
Spotkanie, w mojej własnej jednoosobowej grupie przebiegło spokojnie. Nie odbiegało od przyjętych norm. Nie różniło się też od innych moich spotkań z moją własną osobą. Po przedyskutowaniu wszelkich ciekawych tematów (tzw. dyskusja wewnętrzna, dialog wewnętrzny) spotkanie zakończyło się o 17.34 Z uwagi na ograniczoną ilość osób uczestniczących w spotkaniu pożegnania nie zabrały dużo czasu. Rzecz jasna obiecaliśmy sobie kontynuować te urocze spotkania w niedalekiej przyszłości.
Dla osób dociekliwych, przywiązujących wagę do szczegółów podrzucam kilka najciekawszych punktów spotkania.
Przybyłem na dworzec.
Jako że zazwyczaj się uśmiecham więc tym razem postanowiłem uśmiechać się podwójnie (znak rozpoznawczy). Całą swoją osobą starałem się wyrażać całą swoją polskość (kolejny znak rozpoznawczy).
Obiektem moich zabiegów byli inni czekający (o dziwo, w piątkowe popołudnie przy głównym wejściu dworca znajdowały się jakieś inne osoby - uwaga techniczna). Po kilku minutach niezbyt intensywnego czekania postanowiłem przejść do czekania aktywnego. Wybrawszy grupę docelową (mężczyzna około 25 - 30 w okularach, młoda kobieta - brunetka) przystąpiłem do natarczywego wpatrywania się (faza 1) oraz nawiązywania kontaktu werbalnego(faza 2). Tu muszę zauważyć, iż brunetki z reguły reagowały pozytywnie na powyższe próby co równoważyło tym samym dość dziwne spojrzenia i reakcje mężczyzn.
Podsumowując. Przepytałem kilka osób. Za jedną parą udałem się w detektywistyczny pościg. Dążąc do sprawdzenia ich języka komunikacji oddaliłem się od dworca na metrów dziewięć. Kilka pewniaków, które obstawiałem okazało się ślepymi strzałami - spokojnie oddalając się od dworca w swojej fińskiej grupie znajomych. Był też pewien typ, którego w akcie desperacji brałem pod uwagę - w okularach, długie włosy - ale przecież ludzie się zmieniają. Niestety jego akcje zmalały do zera gdy zbliżając się dostrzegłem (ach ta wrodzona spostrzegawczość)że nie ma on na nogach butów. A może to Ty, Danielu?
I tak minęło. Teraz sauna.
Wnioski.
1)spontaniczne spotkanie wymaga nie-spontanicznego planowania, dokładniejszych instrukcji postępowania w sytuacjach nieznanych bądź kryzysowych. Pewnym rozwiązaniem jest skorzystanie z profesjonalnego biura obsługi spotkań oraz konferencji, które to biuro, rzecz jasna profesjonalne, dopilnuje szczegółów a także detalów. Rozwiązaniem także dopuszczalnym, jednakże już nie tak innowacyjnym jest wymiana numerów telefonów. Co jednakże może wywołać u niektórych element osaczania, ingerencji w świat intymny, lęki oraz koszmary - w wyniku czego osoba taka wycofa się spłoszona, zawieszając aktywność na forum.
2)pewnym problemem mogła być kwestia stref czasowych - wyraźnie nie podano strefy, powtarzam strefy czasowej w której mamy się spotkać. A jak powszechnie wiadomo stref jest kilkanaście - i wcale nie można być pewnym, iż ktoś nie prowadzi się wg strefy powiedzmy nowojorskiej (z zamiłowania, nudy, czy tak zwyczajnie na przekór światu).
3)należy ustalić, określić oraz opisać swoją polskość bądź inną cechę charakterystyczną - niestety w opisywanym przypadku na placu nie pojawił się żaden osobnik wymachujący flagą biało czerwoną, śpiewający kolędy, recytujący Pana Tadeusza (uwaga na Litwinów) bądź zajadający ruskie pierogi.
4)nie pomaga też słaba pamięć (bądź jej kompletny brak)w stosunku do imion. Daniel po kilku minutach był już Dawidem a Edyta Eweliną. Wewnętrzne roztrząsanie tych dylematów zajęło kolejną chwilę. Imiona należy zapisać. Podczas podróży pociągiem, tramwajem lub metrem powtarzać, delikatnie pochylając się do przodu i do tyłu w celu większej koncentracji.
Wrodzony optymizm (oprócz wrodzonej spostrzegawczości, o której wspominałem wyżej) pozwala mi wierzyć, że jednak może coś z tego będzie.
Kwestia spotkania okazuje się jednak poważna. Myślę, że dojrzała do stworzenia własnego wątku.
pozdrawiam
slaw