Temat: Egipt - wzdłuż Nilu dla wygodnych - Rainbow Tours / Sea...
Ja byłam 10 lat temu, więc już trochę zapomniałam, ale to była wtedy cała wyprawa.
Warszawa - Budapeszt - Kair - samolotem - walizka rozwalona związana sznurkiem (pocięty materiał).
Potem Kair - Hurgada - autokar.
3 dni w Hurgadzie, sylwester i sensacje żołądkowe u wszystkich, którzy byli w tym hotelu, niestety nie jest to miłe uczucie.
Potem Hurgada - Luksor - autor i statek i cała reszta jak u wszystkich i do Asuanu.
W Asuanie - przystanek 8 godzin na komendzie policji, bo rezydent nie miał pieniędzy na konwój (rok po strzelaninie na trasie do Luksoru) i ponowne zakwaterowanie na statek, a jedna osoba kazała sobie załatwić z Asuanu samolot do Polski (załatwili), bo od zemsty faraona już nie wyrabiała.
Asuan - Hurgada - autokar.
Potem kilka dni pobytu w Hurgadzie i zamiana hotelu za dopłatą na Reginę, bo w tym pierwszym lał się jedynie wrzątek w prysznicu, a na śniadaniu o 8.00 były już tylko jajka na twardo, obiady serwowane do stolika oraz te zatrucia, więc już nie chciałam tam wracać.
Potem Hurgada - Kair - autokar, zakwaterowanie i zwiedzanie, nocleg w tak strasznym hotelu 4 gwiazdki, ze nawet się nie położyliśmy, syf, brud, zero jedzenia, a rezydent zamknął się w swoim pokoju i nie wychodził nawet do turystów, bo chyba by go udusili.
Potem o 6 wyjzd na lotnisko w Kairze - Budapeszt - Warszawa.
wyjazd organizował Exim. Zwiedzanie było ok, ale hotele straszne. Tak to kiedyś było na objazdówkach, coś strasznego. Teraz to jest super z tego co czytam.
Najśmieszniejsze jest to, ze już wtedy były bezpośrednie loty do Hurgady, ale Exim zorganizował tranzytowe loty.
Ale jednak 2 lata później odważyłam się jeszcze raz pojechać. Tylko od tej pory już jestem strasznie ostrożna w sprawie hoteli.
a, zapomniałam dopisać, ze część grupy miała tak zorganizowany wyjazd, ze już nie wracała do Hurgady, ale z Asuanu mieli jechać pociągiem do Kairu. Na miejscu okazało się, ze jadą autokarem. Kilka osób było rzeczywiście mocno chorych. Pewnie sobie wyobrażacie jak wygląda taka sytuacja, gdy jedzie się autokarem bez ubikacji tyle kilometrów. Współczuję tym ludziom do dzisiaj.
a "fantastycznym" rezydentem i równocześnie naszym przewodnikiem był jakiś chłopak, którego ojciec pracował na Uniwersytecie w Kairze, był chyba profesorem, a mam była Polką. Więc przynajmniej dobrze znał oba języki, trochę hostorii, ale to wszystko, reszta była do bani.
Beata B. edytował(a) ten post dnia 27.07.08 o godzinie 11:59