Temat: Prośba o pomoc w zaplanowaniu wyprawy do Birmy
Byłem w Birmie 3 tygodnie (bez plażowania) w listopadzie. I powiem szczerze, po 2 tygodniach pagody, stupy i klasztory nie robiły na mnie wrażenia ... Poza tym, i tu się parę osób oburzy, najmniej mi się podobały miejsca najbardziej polecane - Bagan i Inle (choć te ostatnie miejsce na pewno warte jest obejrzenia) - a to z powodu większej liczy turystów oraz mieszkańców chcących sprzedać nam pamiątki. Ponieważ byliśmy też w innych miejscach, to wiem że ludzie w Birmie są cudowni - a w Baganie byli zwyczajni ...
Natomiast trudno jest w Birmie "znaleźć przyrodę" (a mi też tego potrzeba)- wyjście w dżunglę jest albo nie możliwe, albo bardzo drogie, bardzo droga będzie też wyprawa w "prawdziwe góry" na północy Birmy. O tak zwanych sportach ekstremalnych myślę że możesz zapomnieć - nie licząc oczywiście przejażdżki wszelakimi środkami transportu - skuterami, taksówkami i lokalnymi autobusami po lokalnych drogach kończąc ;) A i jeszcze przechodzenie przez szeroką i ruchliwą jezdnię w Rangunie - też polecam.
No a teraz co nam się podobało (a podobało się BAAARDZO). Na trekingu byliśmy standardowym - od Kalaw do Inle - i choć to raczej spacerek po górach, to było zdecydowanie warto. Można też w tych okolicach robić inne trasy, ale my na swojej nie spotkaliśmy ani 1 turysty. Nie wiem jak z trudnością innych tras. Warto zaplanować sobie co najmniej 1 dzień w samym Kalaw - samo miasteczko jest bardzo ładne (czyste!!!) a co ważniejsze, chłodne. Okoliczne górki nadają się do pospacerowania.
To co polecam najbardziej z miejsc odwiedzonych, to Mrauk U. Przede wszystkim jest niewielu turystów, ci co są, są "fajni";) a poza tym pagody i stupy są porozrzucane w lesie i zaroślach i można się tam fajnie poszwędać. Wioski Chin, choć turyści do nich przypływają, są naturalne i nie ma się wrażenia, że jest się w zoo (a dziewczynek już się nie szpeci tatuażami - tylko stare kobiety je jeszcze mają). Minimum 2 do 3 dni na Mrauk U - baaardzo polecam (Prince Hotel w Mrauk U jest bardzo fajny - ten w Sittwe już nie, ale tu wybór jest słaby).
My z Bagan zamiast do Mandalay, ponieważ potrzebowaliśmy przyrody, pojechaliśmy do Toungoo zobaczyć słonie w obozach, gdzie są trenowane do pracy (i proszę bez złośliwych komentarzy - wiem, że jak na przyrodę to obóz pracy dla słoni słabo brzmi, ale jak pisałem, w Birmie z tym nie jest łatwo). Same słonie - ok, ale bez fajerwerków. Pochodziliśmy przy tej okazji po dżungli. Natomiast nam się bardzo podobało w Taungoo, a to za sprawą Myanmar Beauty Gest House - jedynego polecanego przez LP miejsca do spania. Ludzie tam pracujący są super, śniadania pełne owoców jedyne takie (po 3 tygodniach ma się dość tostów z omletami i ryżu), do tego spacery po polach ryżowych, wioskach i nad rzekę - po prostu było miło.
Poza tym, ogromne wrażenie robi Shwedagon w Rangunie. Rada - zostawcie sobie ten kompleks świątyń na koniec - jak się zobaczy Shwedagon, żadne inne stupy już się nie podobają... Warto też przejechać się autobusem przez stolicę Naypyidaw, zwłaszcza nocą - oświetlone i szerokie na 4-6 pasów szosy, ekskluzywne hotele, park z fontannami, kopia Swedagonu ... i kompletny brak ludzi - ogromne wrażenie robi bezczelność władców Birmy , zwłaszcza po wizycie w zachodniej części Birmy, gdzie prąd jest 3-4 godziny dziennie a ludzie żyją w brudnych chatkach.
Jeżeli chodzi o plaże - spotkana para z Polski polecała Ngwe Saung.
I tyle. A jeżeli chodzi o przyrodę, to chyba jednak afryka .... Birma to LUDZIE i warto mieć dla niech czas.
Życzę powodzenia
Krzysztof Gliński edytował(a) ten post dnia 31.01.11 o godzinie 22:58