Temat: Peru i Boliwia - galeria zdjęć
A propos choroby wysokościowej....
Straszne świństwo, zrozumiałam dlaczego alpiniści potrafią sobie zrobić krzywdę nawzajem (to tak z filmów) Niedotleniony mózg płata figle. I nie mówię tu tylko o bólu głowy, zawrotach, traceniu równowagi i niemożności łapania oddechu. Podczas nocki w Chivay (jakieś 3200m) prawie dostałam zapaści i nie mogłam się obudzić. Niby niewielka różnica wysokości bo w Limie jest ok 2200 ale do Chivay jedzie się przez przełęcz na blisko 5.000m Nigdy nie zapomnę tej traumy kiedy kilkakrotnie śniło mi się, że już nie śpię i wstałam po czym zaczynałam ten sam sen od początku. Płakałam przez sen i wołałam koleżankę aby mnie obudziła, ona we śnie mnie budziła, już nawet paliło się światło i rozmawiałyśmy po czym po raz kolejny się okazywało że śpię dalej i wciąż nie mogę się ruszyć. Niemożność odróżnienia snu od jawy! Tragiczne! Nie jestem mięczakiem ale gdy już naprawdę wstałam płakałam ze szczęścia i kazałam się szczypać. A... jeszcze obie widziałyśmy w naszym pokoju wielkie, zielone, skośne oczy coś jak u kota ale wielkości piłki plażowej. I wcale nie obie na raz... rozmawiałyśmy kilka dni później, wcześniej to zataiłyśmy bo obciach takie przywidzenia ;))