Beata Pflanz

Beata Pflanz obrazy, również
murale,
art-warsztaty dzieci
i dorośli, p...

Temat: Szaleć na płótnie..nie tylko

Nazywam się BEAta Pflanz. Tworzę: malarstwo olejne, rysunek (pracownia Hanny Łuczak w poznańskiej ASP), anektuję przestrzeń, więc czasem pojawiają się instalacje, które wynikają też z tkwiącej we mnie przekory, by przekraczać granice pojęciowe i tym samym obraz staje się u mnie obiektem ( obiektami - jak małe 46 elementów w BIG RED , lub Pangram II), może też być odczytywany (obraz) jako książka artystyczna - Pangram III itd.- mam wiele przykładów. Intensywnie tworzę, intensywnie działam: w 2008 roku, aż 7 razy:
5-7 grudzień 6 Targi Sztuki w Warszawie, 4 grudzień wystawa w Pałacu Sobańskich w Warszawie, 12 listopada wystawa indywidualna BIG RED w Galerii Kantorek BWA w Bydgoszczy, 8 listopada wystawa indywidualna DYFUZJA - NIEZNOŚNA LEKKOŚĆ BYTU w Galerii Baszta w Zbąszyniu, 6-13 lipiec Międzynarodowy Festiwal Artystyczny EXPERYMENT w Zbąszyniu - finisaż malarstwa: Pangram I-IV i instalacja na jeziorze Dream, czerwiec - działanie w przestrzeni - malowanie obrazu w trakcie trwania DNI TEATRU, styczeń/luty wystawa indywidualna "czterystapięćdziesiątjedenelementów" w Galerii Szyperska w Poznaniu (faktycznie tyle tego było). Po tej wystawie zostałam zaproszona do pracy w Zarządzie ZPAP w Poznaniu.
W roku 2006 pracowałam z Tomaszem Wilmańskim w Galerii AT w Poznaniu jako wolontariusz i pomagałam w pracy Galerii.
Oprócz tego piszę, często komentuję swoje prace, piszę opowiadania (w 2004 roku dostałam III nagrodę literacką), a obecnie składam kartka po kartce swoisty pamiętnik artysty, który chcę wydać i którego fragmenty wydrukował Jerzy Olek przy okazji trwania działań artystycznych w Krakowie we wrześniu.
Obecnie szukam przestrzeni na kolejną wystawę. Projekty BIG RED ( obecnie rozrósł się o LITTLE RED), czy Dyfuzja, Pangramy albo MÓJ METR HORYZONTU - 12 metrowy obraz, który ciężko jest wyeksponować na stronie w okienku komputera...itd.
Mam wiele do opowiedzenia, nie wiem jednak czy przypadkiem nie zanudzam.

Zapraszam na moją stronę http://bea-art.eu
oraz poniżej dwa linki do krótkich impresji z wystaw:
http://pl.youtube.com/watch?v=GoVhzsWgghA
Kantorek Gallery

http://pl.youtube.com/watch?v=A0Gon4D-_0I
Baszta Gallery

Z POWAZANIEM BEATA PFLANZ


pozwalam sobie również na przesłanie 1 strony pamiętnika poniżej:


Płótno.

Szorstkość balsamiczna dla palców… Ten dźwięk…Gdy przesunąć po nim ręką brzmi, jak harfa dla Odyseusza.

Każda nić – każda struna, opowiada swoją historię, każda jest ważna. Taka szara, zwykła, a jednak bez niej konstrukcja, czy też struktura materii, ulega zachwianiu. Rozpada się, jest pozbawiona znaczenia. Przestaje funkcjonować. Gubi swój porządek.

Płótno.

Szare i nieciekawe – na pozór.

Połowa nitek na północ, a druga na południe. Niezbyt równe włókna przeplecione z sobą. Trochę jak ludzkie istnienia – każde osobne, jak poszczególna nić, ale nie pojedyncze, bo stale ze sobą koegzystujące.

Szare. Codzienne. Najzwyklejsze i niezwykłe zarazem.

Fascynujące, tak wspaniałe i… tak nam podobne.

Płótno.

Cierpliwe, szorstkie, sztywne, odporne…, pełne nierówności, zgrubień, niedoskonałe.

Nieidealne.

Gotowe przyjąć historię pędzla, pomieścić na sobie garb działań artysty, cierpliwie znosić kolejne warstwy farby, albo piekące działanie terpentyny, bolesne razy szpachli…

Jest w stanie unieść zapis, historię. Pochłonąć energię ekspresji, twórczego przeżycia, gestu działania, tej twórczej transformacji, która procesowi tworzenia towarzyszy…

Szare płótno… kawałeczki łodyg niepozornej rośliny… łykowate włókna, krnąbrne, twarde - trochę jak kostki. Szkielet czekający na życiodajne soki.

Płótno.

Codziennością szare. Szorstkie zwykłą kolei rzeczy.

Takie trochę na północ, a trochę na południe. Cierpliwie oczekujące. Przyjmie wszystko. Zniesie każdą katorgę. Podda się biernie zaborczemu działaniu farby. Świadome własnej bezsilności. Obserwuje tylko, napięte i gotowe. Taki niemy świadek, bez prawa głosu…

Płótno.

Szare…

Wierne niczym pies: nawet jeśli niechcąco zrobię mu krzywdę – nie warknie. Zniesie to, ze zrozumieniem. Ucieszy, gdy przytulę policzek. Cierpliwe… Złaknione czułości, chłonne, łapczywe i… nieme.

Cichy obserwator koloru szarego. Zarazem adorator, wielbiciel tego wszystkiego co z nim zrobimy, co mu przybędzie…

Płótno.

Ono kocha te zmiany. Uwielbia zapach farby, jak ja.

Skąd to wiem?

Wczoraj, gdy przyłożyłam doń policzek, przytuliło się do mnie żarliwie…

Płótno – szorstkość balsamiczna dla palców.

Nie może wypowiadać słów, nie artykułuje zdań. Nie umie.

Jednak potrafi przekazać to, co czuje. Śpiewa na swoją nutę, rozciągnięte jak bęben.

Płótno.

Więc wchodzę do pracowni, gdy dzień się kończy i lepki półmrok sączy się przez okno.

I czekam tak, policzkiem przy jego szorstkości ( płótna) i czekam… Zapadam w jego szarość… Nie szkoda mi czasu. Nadejdzie moment, gdy zadrży, otrze się o mnie.

Czekam…

Płótno…

Szare i nieciekawe – na pozór…



05 / kwiecień, 2008 / BEA