konto usunięte

Temat: "Darowane życie" - wywiad

W grudniowej Angorze (2.XII.2007, nr 48) ukazała się rozmowa z Arturem Gadowskim, cytuję:

Artur Gadowski, lat 40, Bliźnięta, wokalista, kompozytor, autor tekstów, nagrał 12 płyt CD, w tym dwie solowe, dwie live, jedno DVD. Trzy z nich są złote, jedna platynowa. W plebiscytach muzycznych był w czołówce najlepszych polskich wokalistów. W latach 1988-97 wokalista supergrupy IRA. Później działał samodzielnie, aby powrócić do zespołu w 2000 roku i znowu wspólnie wydać znakomitą płytę „Londyn 8:15”, która jest w czołówce najlepiej sprzedających się płyt w kraju i już w drugim tygodniu sprzedaży znalazła się na 1. miejscu najchętniej kupowanych CD. Przyniosła dwa nowe przeboje: „Trochę wolniej” i piosenkę tytułową. Zespół idzie za ciosem, a odrodzony wokalista (po ciężkiej i niebezpiecznej chorobie) znów błyszczy jak przed laty.

konto usunięte

Temat: "Darowane życie" - wywiad

- „Trochę wolniej” śpiewa pan na nowej płycie. Do kogo adresowana jest ta piosenka o dość wymownym tytule?
- Jestem zmuszony żyć dość szybko, chociaż w mojej naturze nie leży pośpiech i pęd za wszystkim, co związane jest z wykonywanym zawodem. Mój przyjaciel Wojtek napisał tekst tej piosenki specjalnie dla mnie, bo doskonale mnie zna. Znajomi chwalili piosenkę i mówili, że teraz zaczęli się zastanawiać nad tempem własnego życia.
- Ale tempo pana życia jeszcze bardziej wzrosło, bo znów jest na fali popularności.
- Obecnie żyję rzeczywiście bardzo intensywnie, mamy mnóstwo koncertów, dużo zamieszania związanego z promocją CD. Ale w grudniu będę robił inne rzeczy, już nie związane z płytą. Zostałem poproszony przez Annę Dymną do wzięcia udziału w nagraniu płyty z kolędami dla jej podopiecznych. Będę też brał udział w koncercie poświęconym Grzegorzowi Ciechowskiemu. Menedżer Jerzy Tolak powiedział, że Grzegorz na pewno by sobie tego życzył, więc natychmiast się zgodziłem. Zamierzam też nagrać tanga, o czym od dawna myślałem. Jak pan widzi, muszę być na wysokich obrotach, dlatego szukam takich miejsc, w których mogę się trochę wyciszyć.
- Czemu przypisać to ponowne zainteresowanie?
- Popularność nowej płyty spowodowała, że jesteśmy bardziej rozpoznawalni niż dwa, trzy lata temu. Mamy sukces i znów interesują się nami media. Od czasu, gdy znów jesteśmy razem, gramy nieprzerwanie. Ludzie wciąż przychodzą na nasze koncerty, czyli chcą nas słuchać i oglądać.
- Jak ciężko musieliście pracować na ten sukces?
- 20 lat. W przypadku płyty „Londyn 8:15” to było półtora roku intensywnej pracy.
- A gdyby płyta nie odniosła sukcesu...
- No cóż, dalej robilibyśmy swoje i funkcjonowali na rynku muzycznym. Nigdy nie zabiegałem o tanią popularność, skandale wciąż są mi obce. O wiele trudniej jest napisać bądź zaśpiewać dobrą piosenkę, która kogoś wzruszy, aniżeli wyrzucić telewizor przez okno czy zwymiotować w restauracji.

konto usunięte

Temat: "Darowane życie" - wywiad

- Jak ma się obecne zainteresowanie zespołem IRA do szczytowego okresu waszej popularności z lat 90.?
- To były zupełnie inne czasy, inne okoliczności, bo polska muzyka rockowa była wtedy ogromnie popularna i obecna wszędzie. Zainteresowanie nami było dużo większe niż obecnie. Gdy moda na rocka minęła, my przestaliśmy grać. Zacząłem wtedy robić swoje solowe rzeczy i powoli się z tym pogodziłem. Podobne zespoły też przestały funkcjonować. Dzisiaj jest to wszystko rozmyte przez znacznie większą ilość mediów. W telewizji nie ma informacji o muzyce, za to są liczne konkursy i plotki. Na szczęście mamy internet i spędzam w nim wiele godzin. Są radia internetowe z bardzo różnorodną muzyką i wystarczy kliknąć, a wyskakuje 200-300 stacji z całego świata.
- Słucha pan także siebie?
- Słucham swojej muzyki w momencie jej nagrywania i w chwilę po ukazaniu się płyty. Potem są koncerty i to w zupełności wystarczy. Nawet nie mam wszystkich własnych płyt.
- Kiedyś byliście trochę naiwni, szaleni, zwariowani. A dzisiaj?
- Parę rzeczy wydarzyło się w moim życiu, dojrzałem, uspokoiłem się. Ja i koledzy z zespołu jesteśmy dojrzałymi mężczyznami. Jesteśmy ze sobą na dobre i na złe. Przyjaźnimy się. Bardzo związał nas ten moment, gdy wyjechaliśmy za granicę, żeby popracować na budowie. Nie wyobrażam sobie innego składu osobowego. Z pierwotnego odeszło dwóch muzyków. Obecny skład IRY tworzą: Wojtek Owczarek, Piotrek Sujka, Marcin Bracichowicz oraz najmłodszy muzyk, Piotr Konca, który ma 27 lat i wychowywał się na naszej muzyce. Nasz menedżer Mariusz Musialski też jest gitarzystą, studiował na Uniwersytecie Gitarowym w Stanach Zjednoczonych, ale z nami zagrał tylko raz w dniu swoich urodzin na koncercie w rodzinnym Sosnowcu [to u mnie!!! - dopisek mój]. W najtrudniejszym okresie bardzo nas wspierał. Powiedział, że wierzy w to, że możemy osiągnąć sukces.

konto usunięte

Temat: "Darowane życie" - wywiad

- Nadal czujecie się gwiazdami rocka?
- W Polsce trudno jest czuć się gwiazdą. Po prostu jesteśmy popularni, rozdajemy autografy.
- Jaki przekrój publiczności przychodzi dzisiaj na wasze koncerty?
- Od 16 do 40 roku życia. Rodzice z dziećmi, starszy brat z młodszą siostrą, przeróżne kombinacje.
- Czyli teraz rozpoczęliście karierę jakby po raz trzeci?
- Można tak powiedzieć.
- A gdyby doliczyć pana pracę w zespole „Landrynki dla dziewczynki”, to po raz czwarty.
- Miałem 17 lat, gdy grałem na gitarze w tym zespole. Nasz wokalista nie umiał śpiewać i nosił pseudonim Landryn - stąd wzięła się nazwa zespołu. Gdy wokalista odszedł, musiałem go zastąpić i tak zaczęło się moje śpiewanie.
- IRA to dzisiaj rockowy czy poprockowy zespół?
- Od początku chcieliśmy być poprockowym zespołem i takim jesteśmy. Śmiejemy się, że grając komercyjną odmianę rock and rolla, jesteśmy zespołem offowym. W Polsce mamy bardzo dziwny rynek, a to, co na nim jest, to tylko jego imitacja. Czekamy, aż pojawi się u nas prawdziwy show-biznes.
- A tymczasem?
- Mamy tylko przedstawicielstwa handlowe firm zagranicznych.
- Nadal popadamy na tym „rynku” z jednej skrajności w drugą?
- To jest nasze narodowe nieszczęście. Mody idą u nas falami i ograniczają się tylko do jednego rodzaju muzyki. Chociaż najmłodsze pokolenie trochę inaczej odbiera muzykę i wybiera sobie to, co ich interesuje. My funkcjonujemy m.in. dlatego, że znalazło się spore grono miłośników takiej muzyki, jaką gra IRA.

konto usunięte

Temat: "Darowane życie" - wywiad

- Otrzymał pan nie tylko kolejną szansę funkcjonowania w muzyce, ale także nowe życie, bo nie wszyscy wiedzą, że był pan ciężko chory i cudem uniknął śmierci.
- Miałem problemy ze zdrowiem. Nadczynność tarczycy, przerośnięte wole. Ta choroba jest tak podstępna, że człowiek nie wie, że się w nim rozwija. To było dwa lata temu. Nadawałem się do natychmiastowej operacji. Wycięcie płatów tarczycy wiąże się z tym, że może nastąpić uszkodzenie nerwów, które podtrzymują struny głosowe. Istnieje ryzyko utraty głosu. Jestem bardzo wdzięczny dr. Waldemarowi Koptasowi, który mnie operował w Szpitalu Wojewódzkim w Łodzi. Opieka była znakomita. Byłem operowany metodą laparoskopową z małym cięciem. Dzięki niej po dwóch tygodniach mogłem funkcjonować.
- Bał się pan tak ryzykownej operacji?
- Bardzo, szczególnie tego, że może mi się obniżyć głos, bo takie było zagrożenie. Operacja miała trwać dwie-trzy godziny, a potem miałem się wybudzić. Gdy się obudziłem, okazało się, że jestem na intensywnej terapii i minęła doba po operacji.
- Było powikłanie?
- Nie wytrzymała tętnica szyjna i straciłem dużo krwi. Musiano mnie reanimować, co dalej było - nie wiem, bo lekarze nie chcieli mi o tym powiedzieć. Bardzo się cieszyli, gdy otworzyłem oczy i chciałem odpowiedzieć pielęgniarkom na pytanie, jak się czuję. Chciałem, ale nie mogłem, bo ciągle miałem włożoną rurę od respiratora, o czym nie wiedziałem. Ze szpitala wyszedłem po trzech dniach. Wcześniej posłużyłem jako pomoc naukowa studentom medycyny, którzy potem brali ode mnie autografy.
- Skąd wzięła się u pana nadczynność tarczycy?
- To choroba rodzinna. Ze strony ojca było kilku chorych na nadczynność tarczycy. Rozwijała się u mnie przez wiele lat. Okazało się w trakcie operacji, że płaty tarczycy są bardzo przerośnięte. Jedynym wyjściem była operacja.

konto usunięte

Temat: "Darowane życie" - wywiad

- Jaka była pana reakcja, gdy dowiedział się pan, że jest poważnie chory?
- Do takich spraw podchodzę zazwyczaj na chłodno. Nie dopuszczam do siebie myśli, że z tej sytuacji nie ma wyjścia. Szukam bardziej pozytywów niż negatywów. No cóż, jakoś przez to przebrnę - pomyślałem. Wszystko zaczęło się od tego, że zacząłem mieć duże problemy ze śpiewaniem. Były momenty, gdy traciłem głos. Po dwugodzinnym koncercie przeżywałem tortury. Nie wiedziałem, o co chodzi. Udałem się do laryngologa, który stwierdził wysuszoną śluzówkę. Dopiero dr Koptas odkrył nadczynność tarczycy, a badania to potwierdziły. Rozpocząłem leczenie.
- Nie przerwał pan występów?
- Nie, miało to miejsce w końcówce sezonu koncertowego i jakoś przez to przebrnąłem. Później dwa miesiące przerwy w koncertach i powoli zacząłem odzyskiwać sprawność głosową. Do normy wszystko wróciło po operacji.
- Ma pan poczucie darowanego życia?
- Mam, bo było ciężko. W pewnym momencie lekarze walczyli o moje życie. Mam rzadką grupę krwi, więc gorączkowo poszukiwano jej w całym mieście. Dzisiaj wiem, że nie należy odkładać niczego na później.

konto usunięte

Temat: "Darowane życie" - wywiad

- Kiedy powrócił pan na estradę?
- Miesiąc po operacji. Do tego czasu nie wolno mi było śpiewać, podnosić głosu... I żadnego wysiłku fizycznego.
- Stres towarzyszył panu na pierwszym koncercie po odzyskaniu głosu?
- Bałem się. Zagraliśmy andrzejkowy 50-minutowy koncert gdzieś pod Wrocławiem. Poczułem wiatr w żagle, bo wszystko się udało. Od tamtej pory nie mam żadnych problemów.
- Głos nie zmienił się?
- Trochę się zmienił. Nie krzyczę już tak jak dawniej. Mam teraz utwory, w których bardziej mogę pośpiewać, niż krzyczeć.
- Nadal dużo pan pali?
- Gdy siedzę towarzysko, to trochę sobie popalam. W samochodzie nie palę. W domu dużo mniej niż kiedyś.

konto usunięte

Temat: "Darowane życie" - wywiad

- W międzyczasie rozstał się pan z żoną, a 10 lat temu mówił mi pan, że jest w tym związku bardzo szczęśliwy i wciąż zakochany we własnej żonie?
- Bo tak było. Rozwód nastąpił z mojej winy, ale to ja w tamtym związku stworzyłem sobie równoległą rzeczywistość. Ale nie obarczam za jego niepowodzenie byłej żony. Niby żyliśmy razem, a jednak byliśmy gdzieś obok.
- Wiele osób potępiło pana, wszakże zostawił pan nie tylko żonę, ale i trójkę dzieci.
- Nie zostawiłem dzieci. Teraz jestem z nimi częściej niż kiedyś. Więcej o nich wiem i bardziej interesuję się ich sprawami niż wtedy, gdy mieszkaliśmy razem. Bardzo kocham swoje dzieci: najstarsza, Wiktoria, która urodziła się z zespołem Downa, dzisiaj ma 19 lat; średni, Kacper, ma 16 lat i w przyszłości chce być kucharzem; najmłodsza, Zuzia, ma 10 lat i gra na skrzypcach. W swojej szkole jest uważana za jedną z najlepszych uczennic.
- Kim jest nowa partnerka życiowa?
- Jest doktorem historii sztuki. Mamy 10-letnią córkę Idę, której jestem ojczymem.
- Poprzedni związek nie wytrzymał konkurencji z muzyką. Ten wytrzyma?
- Teraz jest inaczej. Zwracam uwagę na takie rzeczy, których wcześniej nie zauważałem. Dlatego z pewnością wytrzyma.

Następna dyskusja:

Darowane mieszkanie: sprzed...




Wyślij zaproszenie do