Jakub Oślak

Jakub Oślak Research Consultant,
Pedersen & Partners
- executive search

Temat: 10 płyt, które mnie ukształtowały

Co powiecie na nowe zestawienie? Proponuję aby każdy zebrał swoje 10 płyt, które wpłynęły na to kim jest. Gust każdego z nas musiał mieć pewne punkty zwrotne - momenty, w których usłyszeliście coś, co otworzyło przed Wami nowe drzwi.

Co to były za płyty? Kiedy je usłyszeliście, co Wam dały i dokąd zaprowadziły?

Proponuję zestawić swoje indywidualne dziesiątki wraz z komentarzem - jestem niezwykle ciekaw rezultatów - szczególnie, czy jakiś album powtórzy się.

Warto zwrócić uwagę, że nie mają to być płyty ulubione - bo te przecież wciąż się zmieniają - tylko te, które na stałe wyryły swój znak w waszych sercach.

Do dzieła!Ten post został edytowany przez Autora dnia 24.04.14 o godzinie 14:10
Andrzej Korasiewicz

Andrzej Korasiewicz Kierownik Działu
Organizacji,
informatyk, nadzór
właścici...

Temat: 10 płyt, które mnie ukształtowały

Zacząłem na szybko układać w głowie takie zestawienie i zdecydowanie nie zamknę się w 10 płytach. Co więcej. Najczęściej słuchałem całą dyskografię danego wykonawcy, wybierałem 1-3 ulubione płyty i wałkowałem je w kółko "do zdarcia". Zatem dla mnie 3 płyty danego wykonawcy traktuję niemal łącznie i nie jestem ich w stanie oddzielić od siebie pod względem wpływu na mnie (byłbym w stanie napisać która jest najlepsza, ale wszystkie 3 miały na mnie równie silny wpływ).

Co w takiej sytuacji?
Jakub Oślak

Jakub Oślak Research Consultant,
Pedersen & Partners
- executive search

Temat: 10 płyt, które mnie ukształtowały

W przypadku 1-3 płyt tego samego artysty proponuję umieścić je jako jedną pozycję.
Oczywiście jak zawsze "zasad" zabawy nie należy traktować przesadnie rygorystycznie, więc jeśli ktoś poda dwie dziesiątki, lub 15, albo 5 to też będzie fajnie :)
Radosław Pawlak

Radosław Pawlak wolny człowiek

Temat: 10 płyt, które mnie ukształtowały

Ale czy to nie chodzi właśnie o tę jedną płytę którą najpierw się usłyszało, powiedziało wow i która sprawiła że zaraz poleciała cała dyskografia danego artysty?
Andrzej Korasiewicz

Andrzej Korasiewicz Kierownik Działu
Organizacji,
informatyk, nadzór
właścici...

Temat: 10 płyt, które mnie ukształtowały

Radosław P.:
Ale czy to nie chodzi właśnie o tę jedną płytę którą najpierw się usłyszało, powiedziało wow i która sprawiła że zaraz poleciała cała dyskografia danego artysty?

Czasami i tak było. Ale przeważnie słuchałem od razu całej dyskografii (kiedyś w radiu były audycje, które prezentowały całe dyskografie danego artysty i może dlatego w ten sposób uczyłem się poznawać wykonawców - np. w radiowej Dwójce codziennie prezentowano po jednej płycie danego wykonawcy) i widziałem powiązania między płytami oraz to, że czasami jedna płyta wynika z drugiej i nie można ich rozpatrywać osobno, bo jest albo następstwem poprzedniej albo wręcz do niej bezpośrednio nawiązuje. W każdym razie czekałem na następną płytę i traktowałem dyskografię jako całość. Oczywiście nie zawsze tak było. Zwłaszcza, gdy poszczególne płyty były od siebie tak różne, że w ogóle ze sobą się nie wiązały.
Adam Dembiński

Adam Dembiński Ekspert Służby
Celno-Skarbowej;
Ministerstwo
Finansów

Temat: 10 płyt, które mnie ukształtowały

Jakub O.:
W przypadku 1-3 płyt tego samego artysty proponuję umieścić je jako jedną pozycję.
Oczywiście jak zawsze "zasad" zabawy nie należy traktować przesadnie rygorystycznie, więc jeśli ktoś poda dwie dziesiątki, lub 15, albo 5 to też będzie fajnie :)

Ja podobnie jak Andrzej nie zmieszczę się w "dziesiątce".
Przygotowałem sobie "projekt" mojego zestawienia i okazało się, że dla kilku płyt zabrakło miejsca.
A nie chcę z nich rezygnować.
W moim przypadku będzie to pewnie "15", którą postaram się opublikować w najbliższych dniach.
Jakub Oślak

Jakub Oślak Research Consultant,
Pedersen & Partners
- executive search

Temat: 10 płyt, które mnie ukształtowały

Nie ma problemu - może być 15 :)

zależy mi na Waszym kontekście tych płyt, dlaczego akurat one, gdzie je usłyszeliście, jakie wrażenie na Was wywarły, jakie drzwi otworzyły i w jaki sposób wpłynęły na to kim jesteście, czego słuchacie, itd. Uważam, że są płyty, które potrafią kształtować ludzi daleko poza sferą muzyczną, i to jest najciekawsze.

Ja sam postaram się skondensować swój wybór do 10, ale już widzę, że zadanie nie jest tak łatwe, jak mogłoby się wydawać :)

Co więcej - i to jest najbardziej ciekawe! - większości płyt które znajdą się w moim zestawieniu słucham dziś bardzo rzadko, albo wręcz wcale. Ale w swoim czasie były wykładnią.

---

Zauważyłem także, że płyty, które najbardziej wpłynęły na to czego słuchałem potem i do dziś najczęściej pojawiały się w moim życiu przypadkiem. Ktoś polecił, w radiu puścili, w telewizji, itp.

Płyty to naczynia połączone - ale od czegoś się to zaczęło i najbardziej interesujące są te podstawy, które Was zafascynowały.Ten post został edytowany przez Autora dnia 25.04.14 o godzinie 10:12
Przemysław Ł.

Przemysław Ł. adiunkt, Uniwersytet
Marii
Curie-Skłodowskiej

Temat: 10 płyt, które mnie ukształtowały

Zamysł Kuby intuicyjnie rozumiem, ale moja lista będzie czysto "muzyczna". Muzyka to muzyka, to moja pasja, jedyne prawdziwe hobby, ale nigdy nie oddziaływała na moje życie pozamuzyczne. Nie zmienił mi się pod jej wpływem ani charakter, ani światopogląd, nie stałem się ani trochę mniej wkurzający, ani bardziej miły. Dlatego jedynym kryterium, które zostanie zastosowane w mojej liście to kryterium wagi danej płyty dla mojego muzycznego gustu, a dodatkowo zostaną one ułożone chronologicznie. Podobnie jak u Kuby, do wielu z nich nie wracam wcale albo wracam bardzo rzadko (NS - nie słucham, SR - słucham rzadko, SC - słucham często, KE - kvlt eternal).

1. Marek i Vacek "Marek i Vacek" NS
Pierwsza świadomie odbierana przeze mnie PŁYTA, a nie pojedyncza piosenka. Godzinami przesiadywałem u chrzestnej przy adapterze ze słuchawkami na uszach i słuchałem. Może to trochę dlatego mam za sobą 4-letni epizod fortepianowy w podstawowej szkole muzycznej. Klasy 1-4 SP.
2. Italo Boot Mix NS
Nie potrafię wymienić konkretnych części, ale przez parę lat były wszechobecne w moim życiu. Mimo kiczu i tandety, wpisały się w moje uwielbienie dla melodii, której szukam w każdym rodzaju muzyki i często znajduję nawet tam, gdzie inni jej w ogóle nie słyszą. Klasy 4-6 SP.
3. Helloween "Keeper of the Seven Keys Part II" SR
Płyta dla mnie przełomowa, podobnie jak kolejna, ponieważ usłyszałem je razem w wakacje między 7 a 8 klasą SP. Wszystko co było wcześniej przestało się liczyć i zaczęło się moje drugie życie.
4. Metallica "...And Justice For All" SR
5. S.O.D. "Speak English Or Die" KE
Płyta, dzięki której moja uwaga poszła w bardziej ekstremalną muzycznie stronę. Ani trochę nie zestarzała się do dziś. Koniec 8. klasy SP.
6. Napalm Death "Scum" KE
Wtedy wydawało mi się, że nie można grać bardziej ekstremalnie. Można, ale czy tak inteligentnie? Początek LO.
7. Ramones "Ramones Mania" NS
Kolejny milowy krok w moim muzycznym życiu. Etap ekstremalny został przerwany na wiele lat przez trzy akordy, które w zdecydowanie innej postaci pozwoliły mi wrócić do muzycznych pieluch. Składanka, do której nie wracam. Początek LO.
8. Bad Religion "Against the Grain" KE
Można się spierać, ale dla mnie nikt nigdy ani wcześniej, ani później, nie stworzył płyty z lepszymi melodiami. Do tego wielka inteligencja wokalisty, która mi zawsze bardzo imponowała. Chciałbym być tak znanym na rockowej scenie doktorem :) Początek LO.
9. Faith No More "Angel Dust" KE
Pierwszy mój kontakt z czymś tak eklektycznym. Jestem przekonany, że dzięki tej płycie mogłem później docenić wiele innych płyt. Koniec LO.
10. Mastodon "Crack the Skye" KE
Starzeję się. Widzę to po tym, jak trudno jest muzyce mną prawdziwie wstrząsnąć, wzruszyć mnie, wywołać dreszcze. Tej płycie się to udało.
11. Devin Townsend "Ocean Machine" KE
Wisienka na torcie. Łysa wisienka. Uwielbiam tego człowieka, jego muzykę, inteligencję, poczucie humoru, umiejętności jako gitarzysty i wokalisty. Chwila, w której uścisnąłem jego dłoń jest dla mnie jedną z najważniejszych w życiu. To jest ta paralela z Faith No More, może gdyby nie oni, to nie doceniłbym tego eklektyzmu Devina.

I tyle. Proste to było jak... a, niech każdy sobie coś tu wpisze.Ten post został edytowany przez Autora dnia 25.04.14 o godzinie 20:37
Jakub Oślak

Jakub Oślak Research Consultant,
Pedersen & Partners
- executive search

Temat: 10 płyt, które mnie ukształtowały

Świetna lista - dokładnie czegoś takiego oczekiwałem :)
mój zestaw jest już prawie gotowy - myślę że wrzucę dziś wieczorem.
Ograniczę się do 10, jest to do zrobienia :)
Andrzej Korasiewicz

Andrzej Korasiewicz Kierownik Działu
Organizacji,
informatyk, nadzór
właścici...

Temat: 10 płyt, które mnie ukształtowały

Długo się zastanawiałem. Głównie po to, żeby skrócić listę i nie wprowadzić chaosu. Mocno się ograniczyłem, ale wyszło mi ponad 10 pozycji. Trochę osobistych emocji też było przy sporządzaniu tej listy.

1. TSA - Live
2. Perfect - Live
Moje dwie pierwsze płyty. Dostałem w prezencie razem z używanym adapterem i przez kilka tygodni słuchałem w kółko. Od nich właśnie zaczęła się fascynacja muzyką jako "CZYMŚ". Czymś, czego jeszcze nie potrafiłem do końca zdefiniować, ale wiedziałem, że to czymś jest. Miałem wtedy ok 10 lat.

3. Maanam - Nocny patrol
4. Republika - Nowe sytuacje
Początkowo słuchałem wyłącznie polskich płyt, bo takie były dostępne. Jeszcze nie odkryłem radia i nie wiedziałem, że można nagrać z radia płyty zagraniczne. Zresztą nie miałem radiomagnetofonu. Te dwie płyty, po kilku miesiącach zdobywania wszystkiego co można było zdobyć wówczas na rynku płyt, ukształtowały mój gust i uważałem je za "swoją" muzykę.

5. Depeche Mode - Singles 81-85
6. Ultravox - Vienna
Tomasz Beksiński. Romantycy Muzyki Rockowej. Odkryłem radio i Program II Polskiego Radia. Wtedy całe płyty można było nagrać właśnie głównie z radiowej Dwójki. Depeche Mode i Ultravox najbardziej rozbudziły moją wyobraźnię co do "romantyków nowej muzyki elektronicznej". Syntezatorowy romantyzm. To była moja muzyka.

7. Pink Floyd - Meddle
To też zawdzięczam radiowej Dwójce oraz Wieczorom Płytowym. Choć najpierw usłyszałem "One Of These Days" na winylu u kogoś z rodziny. Niesamowity był sam fakt, że ktoś miał "zagrniczną" płytę i to jeszcze taką. Początkowo w ogóle nie wiedziałem co to Pink Floyd i kto wykonuje "One Of These Days", ale ta kompozycja otworzyła u mnie nowe horyzonty muzyczne.

8. U2 - Boy
O istnieniu zespołu dowiedziałem się dzięki audycjom Marka Wiernika w radiowej Trójce, który grał chyba w poniedziałek o godz. 12.00 w ramach Tonacji Trójki różne nagrania z kręgu nowej fali. Między nimy był jeden z wczesnych numerów, wówczas kompletnie nieznanego szerszej publice zespołu U2. Zafascynował mnie ten utwór, bo był zupełnie inny niż pozostałe grane przez Wiernika. Niby nowofalowy, ale jakiś taki bardziej melodyjny i przebojowy. A melodyjności szukam w muzyce podobnie jak Przemek. Choć mam bardziej pospolite rozumienie melodyjności ;). Po czasie okazało się, że numer pochodzi z debiutanckiej płyty U2. U2 stał się moim ulubionym zespołem rockowym (DM i Ultravox to była elektronika i nie zaliczałem ich do rocka). W szkole podstawowej promowałem znajomośc U2. Ale nikt o tym zespole nie słyszał. Później się to zmieniło ;)

9. Bauhaus - In The Flatfield
Bauhaus był początkowo ważniejszy dla mnie niż The Cure. Płyta wprowadziła mnie w klimaty "mroczne". Wówczas pojęcie "gotyk" jeszcze nie funkcjonowało. Dzisiaj prawie nie słucham Bauhaus.

10. The Young Gods - The Young Gods
Ta pozycja z kolei wprowadziła mnie w klimaty "industrialne". Była dla mnie prawdziwym objawieniem. Podobnie jak kolejna pozycja w dyskografii Szwajcarów oraz równolegle słuchany Laibach. Ale TYG był najważniejszy.

11. Metallica - ... And Justice For All
Dzięki tej płycie przekonałem się do mocnieszych brzmień. Wprawdzie wcześniej dużo słuchałem klasyki hard rocka (Led Zeppelin, Deep Purple, Black Sabbath itd) oraz heavy metalu (Iron Maiden, Saxon itd), ale Iron Maiden był granicą mocy, której nie przekraczałem. Po zaakceptowaniu Metalliki miałem krótki czas, gdy słuchałem niemal wyłącznie hc/punk oraz metalu. Wtedy odstawiłem nawet Depeche Mode.

12. Armia - Legenda
Słuchając "Legendy" doświadczyłem niemal mistycznych przeżyć i zacząłem traktować muzykę jako coś więcej niż muzykę. Co miało później swoje konsekwencje.

13. Nirvana - Nevermind
Gdy ukazała się ta płyta byłem już dość "stary". Tak mi się przynajmnien wówczas wydawało, bo skończyłem właśnie 18 lat ;), ale mimo wszystko Nirvana odcisnęła spore piętno na mnie. Zwłaszcza w połączeniu z późniejsza śmiercią Cobaina. Dla mnie to był koniec muzyki rockowej. Myślałem, że muzyka skończyła się i nie będzie już nic nowego i ciekawego. Nirvana i Cobain byli dla mnie ważni w sensie "negatywnym". Tzn. byli dla mnie negatywnym punktem odniesienia. W moim przypadku muzyka nie była dla mnie tylko muzyką, ale zwłaszcza w tamtym czasie niemal sposobem na życie. Przypadek Cobaina był dla mnie potwierdzeniem tego, że muzyka może być destrukcyjna i nie mogę się w nią za bardzo angażować, bo skończę jak Cobain :). Dodam tylko, że nie grałem w żadnym zespole, ale miałem tzw. "zakręt" w życiu. W każdym razie skończyło się tym, że w ogóle odstawiłem wtedy słuchanie muzyki. Sprzedałem wszystkie płyty, kasety. Pozbyłem się wszystkiego. To była dla mnie rzeczywiście nirvana.

14. Mozart - Requiem
Ponadczasowa kompozycja.

15. Depeche Mode - Black Celebration
Po tej nirvanie próbowałem słuchać jazzu, muzyki poważnej. Z tego okresu pozostała muzyka, do której wracam. Ale nadszedł moment, że poczułem potrzebę posłuchania czegoś prostszego niż Bach, Wagner czy Komeda. I właśnie "Black Celebration" był płytą, od której zaczął się mój powrót do szeroko rozumianej muzyki rozrywkowej. Rzecz jasna znałem tę płytę już wcześniej. Co więcej, była to kiedyś moja ulubiona płyta DM. Dlatego właśnie od niej zaczałem powrót do brzmień ;)

16. Deine Lakaine - Kasmodiah
Ten album wprowadził mnie w brzmienia współczesnego szeroko rozumianego "gotyku".

17. Evils Toy - XTC Implant
A ten zbliżył do sceny electro-industrial (choć to bliższe synth popu). Lubię od czasu do czasu nadal wrócić.

18. Boards Of Canada - Music Has the Right to Children
Boards of Canada przekonało mnie, że we współczesnej muzyce można odnaleźć piękno, którego kiedyś tam szukałem. Dzisiaj rzadko słucham.

19. Dead Can Dance - Anastasis
Dzięki "Anastasis" odczułem to samo, co czułem poznając muzykę w latach 80. Dla mnie ta płyta jest powrotem do tego jak odbierałem muzykę wtedy.
Jakub Oślak

Jakub Oślak Research Consultant,
Pedersen & Partners
- executive search

Temat: 10 płyt, które mnie ukształtowały

Zmusiłem się do wskazania 10. Myślę, że każda płyta i wszyscy muzycy których lubię "wzięli się" u mnie dzięki tym poniżej:

Michael Jackson - "Bad" / "Thriller"

Pan Marek Wiernik nagrał dla mnie oba albumy prosto z CD na kasetę. To Michael był moim pierwszym nauczycielem angielskiego i muzyki. Dzięki MJ do dziś uwielbiam taneczne rytmy, od house i electro po italo. To pierwszy mój album. Dziś już nie słucham MJ, ale wciąż podoba mi się kawałek "Human Nature".

Pet Shop Boys - "Actually"

Znowu jakaś składanka przegrana przez "wujka". Znalazła się na niej piosenka "It's a Sin". Od tamtej pory PSB to mój osobisty grecki chór. To dzięki nim uwielbiam muzykę lat 80. w każdym jej obliczu. I Anglię. Taką, jak na "It Couldn't Happen Here" i "King's Cross". To był mój pierwszy winyl.

Depeche Mode - "Violator"

Wakacje nad Bugiem. Ktoś przyniósł czarną kasetę z różą na okładce. To było jak nowy kolor albo smak. Fascynujący, z innej planety. Poczułem, że mrok i tajemnica w muzyce są piękne. Dziś ta płyta mnie męczy, wolę "Ultrę". Ale wtedy wywarła na mnie trwałe piętno. Poza tym DM to mój pierwszy, poważny koncert.

Kraftwerk - "Electric Cafe"

Wystarczyła okładka i pierwsza sekunda tego albumu, a ja już wiedziałem, że jestem na właściwej drodze. Elektronika, roboty i komputery. Techno. Niemcy. To dzięki Kraftwerk poznałem muzykę elektroniczną. Nawet tak "suche" dźwięki potrafią wzruszać. Jedna z pierwszych kaset jakie posiadałem.

Massive Attack - "Blue Lines"

Liceum i pierwszy wyjazd do Anglii. Usłyszałem przypadkiem jeden numer, "Five Men Army". Sięgnąłem po album i odpadła mi głowa. Niesamowita płyta. Otworzyła drzwi na połamane rytmy, na trip-hop, drum'n'bass i nowe brzmienia, które MTV puszczało późno w nocy. A "Unfinished Sympathy" to wciąż esencja stylu.

The Orb - "Orblivion"

Lata 90., wielki boom nowej elektroniki. Gdy usłyszałem pytałem sam siebie - to tak można? To był taki mój "pierwszy raz", koniec bycia dzieckiem. Relaksująca, psychodeliczna i pobudzająca wyobraźnię do malowania krajobrazów ze snów, albo flirtów z używkami. Ciężko spamiętać wszystkie wspomnienia i chwile fascynacji.

Pink Floyd - "The Dark Side of the Moon"

Ojciec kumpla pożyczył. Od tamtej pory byłem innym człowiekiem. Doroślejszym, mądrzejszym? Nauka wrażliwości, trening serca i umysłu, wychowanie w muzyce ponadczasowej. Gdy słyszę "Time" Floydów wpadam w duchową histerię. Na tej płycie znajduje się wiele odpowiedzi, trzeba tylko zadać właściwe pytanie.

Queen - "Queen II"

Muszę wspomnieć o Queen, zbyt dużą rolę odegrali w moim życiu. Ich muzyka była dla mnie nauką o tym, jak należy odbierać kulturę i jak do niej docierać. Płyta wzrusza do dziś. Warto przebić się przez zajechane przeboje, aby odkryć skarby. Ponadto, to Queen było pierwszym zespołem, jaki usłyszałem z CD.

Death in June - "Nada!"

Muzyka to nie tylko szczęście, łzy i ekstaza. Muzyka to też smutek, skowyt i zgrzytanie zębów. Ta płyta nauczyła mnie, że dźwięki są w stanie transmitować też dosyć żałobne uczucia, mizantropię, chęć izolacji, fatalizm i poczucie beznadziejności świata. Bez podawania leku na całe zło. I to też jest piękne.

Jean Michel Jarre - "The Concerts in China"

Muszę wspomnieć tego faceta. Jest obecny w moim życiu od kiedy pamiętam. Fragmenty jego muzyki były regularnie używane w telewizji w latach 80. Jego muzyka była jak film, jak podróż bez ruszania się z miejsca. Był taki czas, że przestałem słuchać muzyki w ogóle. To Jarre przyszedł mi wtedy na ratunek.
Adam Dembiński

Adam Dembiński Ekspert Służby
Celno-Skarbowej;
Ministerstwo
Finansów

Temat: 10 płyt, które mnie ukształtowały

Oto moje zestawienie, które ma charakter "muzyczny". Kolejność chronologiczna.

1. Electric Light Orchestra – „Time”
- mój Tata bardzo ich lubił. Miał kilka kaset. I kiedyś sięgnąłem po jedną z nich. Trochę przypadkowo padło na „Time”. Muzyka okazała się całkiem interesująca. W każdym razie było to coś innego, od tego co zdarzało mi się usłyszeć (z reguły przypadkowo) w radio czy telewizji. Mogę śmiało napisać, iż była to pierwsza świadomie przesłuchana płyta, od której zaczęło zainteresowanie muzyką.

2. AC/DC – „Highway To Hell”
- pierwsza samodzielnie nagrana płyta. Z radia oczywiście. O takiej możliwości wiedziałem od Taty. O zespole wiedziałem od kolegi z klasy, który nieco wcześniej zainteresował się muzyką. Może to nie był cios, ale po przesłuchaniu płyty uświadomiłem sobie, że „to jest to”. Płyta, od której zaczęło się zainteresowanie „cięższymi brzmieniami”.

3. Iron Maiden – „The Number Of The Beast”
- mimo, że AC/DC twierdzi, iż nie gra heavy-metalu, tylko rock’n’roll to właśnie ten gatunek stał się głównym obiektem moich muzycznych zainteresowań. Z kilkunastu kapel, których wtedy słuchałem IM lubiłem najbardziej. W pewnym stopniu stali się „Wzorcem z Sevres” jeśli chodzi o takie granie.

4. TSA – „Live”
- w przeciwieństwie do Andrzeja, na początku słuchałem wyłącznie „zachodniej” muzyki. Ta płyta to zmieniła. O zespole dowiedziałem z jakiejś gazety. Dopiero później usłyszałem muzykę. Okazało się, że heavy metal po polsku też fajnie brzmi. A poza tym uświadomiłem sobie, że w naszym kraju też są ciekawe zespoły.

5. Marillion – „Fugazi”
- płyta polecona przez kuzyna, który był fanem zespołu Fisha. Okazało się, na hard’n’heavy muzyka się nie kończy. Było to bodziec, by nieco rozszerzyć swoje muzyczne horyzonty.

6. Metallica – „Kill 'Em All”
- zastanawiałem się, czy umieścić to wydawnictwo w moim zestawieniu. Jednak miało ono wpływ na moje muzyczne zainteresowania. Niby był to heavy-metal, ale jakiś inny. Wiem, że zabrzmi to śmiesznie, ale takie granie było dla mnie zbyt ekstremalne. Płyta, po przesłuchaniu której zacząłem sobie zadawać pytanie , czy „ciężkie granie”, to na pewno moja muzyka.

7. Depeche Mode – „Some Great Reward”
- płyta, która pojawiła się w samą porę  Był to czas, kiedy słuchanie muzyki zeszło na dalszy plan. I nagle usłyszałem coś, co było totalnie inne od tego, co słuchałem dotychczas. Nieważne, że nie było gitar. Ważne, że brzmiało super. Dzięki DM dowiedziałem się o istnieniu nurtu zwanego „New Romantic”. I wkrótce zespoły z nim związane stały się moimi ulubieńcami.

8. The Sisters Of Mercy – „Floodland”
- niedawno napisałem, że cały czas mam “ciary” gdy słyszę początek “Dominion/Mother Russia”. Utwór, który pierwszy raz usłyszałem bodajże w LP3. I niemalże od razu stałem się ich fanem. Mimo, że była to nieco inna muzyka, niż „New Romantic”, to jakoś mi to ze sobą współgrało.

9. King Diamond – „Abigail”
- i znowu stałem się „metalowcem”. Płyta podsunięta przez kolegę. Początkowo niespecjalnie mi się podobało. Z czasem się jednak przekonałem. I ponownie zacząłem słuchać hard’n’heavy, a „Nowi Romantycy” poszli w odstawkę.

10. Led Zeppelin – „Remasters”
- w czasie mojej pierwszej przygody z heavy-metalem słuchałem głównie tego co „tu i teraz”. Bo wtedy (początek lat 80-tych) audycje, z których można było coś nagrać, nadawały przede wszystkim nowości. Gdy ponownie zainteresowałem się „ciężkim graniem” postanowiłem nieco cofnąć się w czasie i posłuchać tzw. klasyków. W przypadku LZ zacząłem od składanki. Okazało się to całkiem fajne. Sięgnąłem więc po regularne albumy. Może nie od razu, ale z czasem LZ stał się moim osobistym „numerem jeden”

11. Pearl Jam – „Ten”
- przeżyłem okres, kiedy mógłbym niemalże na okrągło słuchać „Nevermind”. Ale dopiero debiut PJ w pełni przekonał mnie do zjawiska zwanego „grunge”. Być może wynikało z faktu, iż Nirvana była zbyt punkowa, a ja za tym gatunkiem specjalnie nie przepadam. Jedna z najważniejszych płyt w moim życiu, bo wskazała mi gatunek, którego jestem fanem do dziś.

12. Miles Davis – „Tutu”
- do momentu usłyszenia tej płyty, na słowo „jazz” reagowałem z niechęcią. Zupełnie nie rozumiałem takiego grania. Po przesłuchaniu „Tutu” musiałem zrewidować swoje poglądy. Jazz też daje się słuchać. Przez pewien czas bliżej zainteresowałem się tą muzyką. Miłośnikiem jazzu się nie stałem, ale dzięki Milesowi mam inne podejście.

13. The Beatles – „A Hard Day's Night”
- muzyka The Beatles była ze mną od zawsze. No, może prawie. Bez względu na to, co akurat było u mnie na „topie”, to co jakiś czas sięgałem po ich wydawnictwa. Głównie po składanki. W pewnym momencie zawziąłem się i zacząłem „katować” regularne płyty. I wtedy zrozumiałem, dlaczego dla większości jest to najważniejszych „zespół w dziejach”. Jak widać, musiałem dojrzeć;-) Wybrałem tę płytę, bo podoba mi się od początku do końca. I jest w tym pewien paradoks, bo zdecydowanie wolę ich wydawnictwa z drugiej połowy lat 60-tych.

14. Placebo – „Without You, I’m Nothing”
- odkąd zacząłem interesować się muzyką, to nie miałem okresu, w którym całkowicie zaprzestałbym jej słuchania. Co najwyżej schodziła ona na dalszy plan. W końcówce lat 90-tych stałem się jednak „Inżynierem Mamoniem”, i jeśli już kupowałem nową płytę, to była ona nagrana przez artystę, którego znałem i lubiłem. W tym przypadku zaczęło się od teledysku do utworu „Every You, Every Me”. A cała płyta uzmysłowiła mi, że cały czas powstają ciekawe nagrania. Może nie kamienie milowe, ale na pewno jest to twórczość zdecydowanie warta poznania.

Dodam, iż nigdy się nie myślałem nad tym, czy moje muzyczne hobby ma wpływ na to, jaki jestem. Może tak, a może nie. Ale może kiedyś trzeba będzie się nad tym zastanowić.Ten post został edytowany przez Autora dnia 18.06.14 o godzinie 13:12
Michał Pławuszewski

Michał Pławuszewski Scientist ; Study
Director ; Principal
Investigator *
Eur...

Temat: 10 płyt, które mnie ukształtowały

Wybrałem albumy, po przesłuchaniu których pozostały muzyczne tatuaże, na zawsze. Nie mam pojęcia czy te płyty są tak dobre, czy bardziej chodzi o okoliczności w jakich sączyły się przez uszy do muzycznej studni (czyli mojej głowy). Jestem pewien, że zapomniałem o dziesięciu innych równie ważnych ale za to pamiętam o urodzinach D. Gilmoura. Chronologii brak. Komentarz ubogi - raczej błysk uszkodzonej synapsy.

Queen "Greatest Hits" (nośnik kaseta magnetofonowa)
Prezent od ojca (który był ich fanem). Ten głos przenosił słuchacza w inny wymiar. Im więcej teatru tym lepiej.

King Crimson "Three of a Perfect Pair"
Mam obsesję na punkcie piosenki tytułowej. Mój ulubiony skład. Fripp-Belew-Levin-Bruford. Słuchanie KG traktuję jak czytanie dobrej literatury.

Budka Suflera "Cień Wielkiej Góry"
Poetyckie teksty A.Sikorskiego, kompozycje Lipki i potężny głos Cugowskiego. I do tego gitara elektryczna. Rockowa msza. Siedzę w pierwszej ławie i rzucam na tacę.

Lou Reed „Berlin”
Ta płyta to rodzaj koła ratunkowego, które Ktoś mi rzucił widząc, że tonę… Narzędzie terapeutyczne.

Pink Floyd „Animals”
Gdybym miał wybierać jeden album to chyba byłby właśnie ten. Waters komponuje, Gilmour gra na gitarze i śpiewa. A nad wszystkim unosi się Orwell… Nigdy mi się nie nudzi. Dla mnie arcydzieło.

Radiohead „O.K. Computer”
To było coś na co się zanosiło ale efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Idealne połączenie apokaliptycznego patosu w warstwie muzycznej ze sferą egzystencjalną (kondycji człowieka we współczesnym świecie) w tekstach. Ta płyta jest tak dobra bo bije z niej szczerość i nieudawana troska o nasze dalsze losy. Przełom. Na chwilę wróciłem z lat 60-tych i 70-tych…

Nirvana „Nevermind”
CD nabyłem we Włoszech jako młody licealista. Nie kupiłem w związku z tym paru innych rzeczy w które zaopatrzyli się moi koledzy (wesoły autobus) ale nie żałuję. Dobrze, że Kurt Cobain słuchał The Beatles a nie The Rolling Stones…

David Bowie „Let’s Dance”
Wybrałem „Let’s Dance” bo to płyta Bowiego której najczęściej słucham w całości. Po prostu świetne piosenki. Intrygują mnie także bardziej mroczne wcielenia typu „Outside”. Człowiek renesansu. Okazuje się, że można działać na różnych, pozornie skrajnych płaszczyznach i nie schodzić poniżej poziomu, który dla innych pozostaje nieosiągalny.

Tool „Lateralus”
Zaintrygowało mnie brzmienie, siła, motoryka, które w połączeniu z niewątpliwą charyzmą wokalną Maynarda stworzyło coś porywającego. Słuchanie tego sprawiało mi przyjemność, podejrzewam, że podobne odczucia estetyczne mieli członkowie Tool kompletując antologię rocka progresywnego. Aktualnie rzadko sięgam po ich płyty, z prostej przyczyny – otoczka zespołu kultowego w połączeniu z „podłożem lakrymologicznym” oraz kursem anatomopatologii w teledyskach raczej wywołuje u mnie skojarzenia z serialem „ Z Archiwum X” a nie z jakimś głębszym przekazem ale rozumiem ich wiernych i bezkrytycznych wyznawców ze szkół średnich ;)

Elton John „Elton John”
“Your song” zawsze wywołuje u mnie ciarki na plecach. Wczesne płyty ukazują pełnię możliwości wokalnych i kompozytorskich. Elton John jest jedyny i niepowtarzalny, drugiego nie będzie. Może zaśpiewać jeszcze z dziesięcioma innymi boysbandami albo zakończyć karierę – nic i nikt nie jest w stanie zaszkodzić jego pozycji w historii muzyki.

Następna dyskusja:

Wyprawy które były




Wyślij zaproszenie do