Krzysztof Borkowski

Krzysztof Borkowski Biznesowe Bazy
Danych

Temat: Skarga - list otwarty do dyrektora WORD Warszawa

Witam,

Zamieszczam tutaj na grupie list otwarty do dyrektora WORD Warszawa.
Celem jest wywarcie nacisku na złagodzenie zasad egzaminowania.
Osoby popierające ten projekt proszę o poparcie u Marszałka województwa Mazowieckiego oraz dyrekcji ośrodka WORD w Warszawie.

Poparcie może być wyrażone w postaci maila, pisma na adresy tych instytucji.
Poniżej dane kontaktowe.


Waldemar Przeździęk - Z-ca Dyrektora WORD Warszawa
e-mail: wp@word.waw.pl
# Tomasz Matuszewski - Pełnomocnik Dyrektora ds. Procesu Egzaminowania
e-mail: matuszewski@word.waw.pl

Urzad Marszałkowski
fax (+22) 5979-290
e-mail: urzad_marszalkowski@mazovia.pl

Uważam, ze ten system to patologia i nadszedł czas, żeby to zmienić.
.


Szanowny Panie,

Chciałem złożyć skargę na sposób przeprowadzania egzaminu. To było moje trzecie podejście i naprawdę nie stać mnie na to ani finansowo, ani czasowo ani emocjonalnie by zmęczony po godzinach sie wieczorami po Bemowie rozklekotaną Elką, słuchać uwag instruktora ze tutaj najechałem jednym kołem na podwójną ciągłą i tam bym już nie zdał. A także zwalczania jakichś "patologicznych" czynności polegających na trzymaniu ręki na drążku zmiany biegów bo to jest błąd. A przecież przy tak częstych zmianach biegów czasami nawet nie opłaca sie tej ręki kłaść na kierownice. Tak samo już dość tych teatralnych zachowań na egzaminach polegających na konieczności zatrzymanie sie przed strzałka w prawo skoro jadąc 3 km/h doskonale widzę co sie dzieje na skrzyżowaniu i kiedy mogę jechać. Już miałem raz rękę w gipsie kiedy kobieta na skrzyżowaniu wyjechała mi z drogi podporządkowanej, chociaż wcześniej się zatrzymała (jechałem wtedy motocyklem).

To dobitnie pokazuje jak zawodny jest ten system egzaminowania, który powinien filtrować przyszłych kierowców pod kątem wytworzenie ryzyka na drodze a nie zero-jedynkowych sytuacji, że ktoś najedzie na podwójna ciągłą nie wytwarzając absolutnie żadnego ryzyka i to już go eliminuje z egzaminu!

Doskonale wiemy, jak nieżyciowy jest ten system egzaminowania. Najdobitniej świadczą o tym przypadki kierowców powtórnie podchodzących do egzaminu, którzy ich nie zdają z powodu złych nawyków - tych odruchów, które może niejednokrotnie uratowały im zdrowie lub życie. Dobrze, nie będę wyliczał kolejnych wad tego systemu, bo szkoda na to czasu.

Kolejna częścią tej układanki są kursanci - zwykli ludzie, którzy maja jakiś cel osobisty lub zawodowy aby wyrobić sobie prawo jazdy i używać samochodu. Oni są tutaj pierwszym i najmniej liczącym sie ogniwem tego łańcucha pokarmowego, jak plankton, który to wszystko finansuje i ani piśnie żeby nie rozgniewać egzaminatora bo następnym razem na pewno go obleje.

Pytanie: Czy macie nas naprawdę za takich ofermów, że nie potrafimy zadać prawka za pierwszym razem? Dlaczego około 80% ludzi po przecież 30-sto godzinnym szkoleniu nie zdaje egzaminu? Dlaczego łatwiej jest za pierwszym razem zdać: maturę, obronić prace magisterska a może nawet i doktorat niż zdać egzamin na prawo jazdy. Toż to absurd!

Dochodzi do takich sytuacji, ze Polacy wyjeżdżają za granice, aby podejść do egzaminu ponieważ prawdopodobieństwo, że zdaja jest większe niż w Polsce.
http://www.mojawyspa.co.uk/artykuly/21765/Prawo-jazdy-...
To już nawet do Anglii sie jeździ zdawać prawko!
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,8151563...

A przecież są w Europie kraje, które mają znacznie dłuższa tradycje motoryzacji niż Polska (bo tam były rzymskie trakty kiedy u nas chodziło sie ścieżkami przez las) i zdawalność w nich jest znacznie większa. Anglia zdawalność - 85%.

Ten system to patologia. Im bardziej to badam, to bardziej wyrazicie to widzę. Przy systemie filtrowania 80% nie zdaje dochodzi do szeregu sytuacji nakłaniających do łamania prawa jak słynne prawko z Ukrainy, korupcji, jeżdżenie bez prawa jazdy.
itd. Ze sfery psychicznej to depresje, frustracje, popadanie w długi (bo jazdy i egzaminy kosztują) niemożność zrealizowania celów związanych z prowadzeniem samochodu.


Kolejnym elementem układanki są pieniądze. Te właśnie zarobione przez Kowalskiego ze średnia krajowa 3030 zl.
czyli około 2 000 zl na rękę.
Kurs nauki jazdy - 1200 zl.
Egzamin - 116
Jazdy doszkalające 45 zł. godzina.
Weźmy pod uwagę średnia egzamin zdaje sie za trzecim razem

Nuka jazdy: 1200 zl.
Egzamin 116 ( niezdany)
jazdy doszkalające 6 godzin 270 zl.
Egzamin 116 ( niezdany)
jazdy doszkalające 6 godzin 270 zl.
Egzamin 116 ( zdany)

Suma kosztów: 2 088 zł. Cała wypłata. Czyli biorąc pod uwagę, że Kowalski musi się z czegoś utrzymać jeszcze, to na prawko będzie pracował ze 3 miesiące.


I teraz powstaje pytanie: czy nie lepiej zainwestować cześć tych pieniędzy w naukę języka angielskiego albo studia zaoczne, niż w bezsensowne tłuczenie się elka i uważanie żeby nie najechać na podwójna ciągła? Ze społecznego punktu widzenia to są bezproduktywnie wydawane pieniądze, które nie wnoszą wartości dodanej dla społeczeństwa. Nie wspominając już o tym, ze niektórzy nawet nie maja co do garnka włożyć.


Następny element to egzaminatorzy . Ci jakby nie zdążyli zauważyć upływu czasu i mentalnie wciąż tkwią w głębokim PRLu. Prezentując postawę kapralowską wobec kursantów.

Uważam iż właśnie tak byłem egzaminowany. Proszę obejrzeć naganie i zwrócić uwagę na to, czy przy takim zachowaniu egzaminatora można się nie rozproszyć i skupić uwagę na dalszej prawidłowej jeździe? Mam na myśli moment, gdy wyjechałem ośrodka na ulicę i źle zrozumiawszy polecenie nie zatrzymałem sie z 50 km/h do zera. W dalszej części egzaminu byłem już na tyle zestresowany, że
nie byłem w stanie skupić się na uważnej jeździe. Uważam, ze zachowanie egzaminatora nie było prawidłowe co narusza obiektywizm egzaminu.
Egzamin był niezaliczony z tego powodu, ze nie zatrzymałem się przy wjeździe na ulice Wrocławską na skrzyżowaniu przy wyjeżdżaniu z podporządkowanej, a właśnie w czasie jazd doszkalających instruktor zwrócił mi uwagę, ze robie błąd i na pewno gdybym nie był rozproszony pamiętał bym o tym. Właśnie tutaj doszło do takiej sytuacji, kiedy tocząc się może za 2 km/h miałem doskonałą widoczność na obydwie strony drogi i widząc że nic nie z żadnej ze stron zdecydowałem się pojechać. Z punktu widzenia robota czyli zero-jedynkowego to błąd. Z punktu wiedzenia rozsądku i bezpieczeństwa ruchu kierowanie było poprawne.

W zaistniałej sytuacji mając na myśli dekoncentracje wywołaną zachowaniem egzaminatora, domagam sie powtórnego egzaminu na koszt ośrodka w możliwie najszybszym terminie.


Wiesław Pasławski