Temat: Zimowe igrzyska olimpijskie w Karpatach
Andrzej Pieniazek:
Jakub Łoginow:
... bo jak nie to go ciupaską... Tak wygląda ta "przyjaźń" ze Słowakami.
No nie wiem jak to naprawdę bo znam kogoś ze Starej Lubowny, który jest bardzo z tego dumny, że dziadek jest z Nowego Sącza... Tam jest bardzo przemieszane i jak jakaś zawiść istnieje to raczej w "rodzinie góralskiej", a nie między Polakiem, a Słowakiem.
Też tak myślałem, dopóki nie poznałem historii dotyczącej wojny polsko-słowackiej, sprawy "Ognia" i na koniec gdy nie zamieszkałem w Bratysławie w 2010-11 latach. Polacy mają na Słowacji opinię cinkciarzy, cwaniaków i ulicznych handlarzy. Generalnie Polska i Ukraina to najmniej znane kraje-sąsiedzi, Słowacy się nami kompletnie nie interesują. Gdy wejdziemy do księgarni, znajdziemy tylko JEDNĄ książkę o Polsce (nie mówię o przewodnikach turystycznych), podczas gdy książek o Węgrzech jest multum. W słowackich mediach nasz kraj praktycznie nie istnieje, chyba że dzieje się coś naprawdę ważnego - tymczasem o wydarzeniach na Węgrzech czy w Czechach pisze się codziennie. Pod względem turystycznym Polska również nie istnieje. Kraków jest tak blisko, ale Słowacy w ogóle tu nie jeżdżą na wycieczki (z wyjątkiem wycieczek szkolnych). Totalna obojętność. Wyjątkiem są wyłącznie wyjazdy na zakupy - do pierwszej mniejszej lub większej miejscowości i z powrotem (bez zwiedzania). Smutne to, ale tak wygląda nasza "przyjaźń". W drugą stronę też to działa - dla Polaków Slowacja to góry, narty, aquaparki, Janosik, tranzyt do Austrii/Węgier/nad Adriatyk - i tyle. To dziwne, niby Polska i Słowacja to takie podobne kraje, podobne języki, powinniśmy się lepiej znać i przyjaźnić, powinny być wymiany studenckie, wspólne biznesy, mieszane małżeństwa, oddolne kontakty - a jak Polak ze Słowakiem się nie poznają gdzieś na emigracji w Irlandii, to nie poznają się i nie zaprzyjaźnią w ogóle.