Temat: prośba o pomoc dla kotów

Witam!
W imieniu mamy mojego chłopaka, zwracam się na tym forum z gorącą prośbą o pomoc dla gromady kotów, którymi się Pani Ewa opiekuje:



Proszę o pomoc dla moich podopiecznych kotów. Niedawno zrobiłam
"inwentaryzację" swoich futrzaków, którymi opiekuję się od kilku lat.
Maksymalnie ich liczba dochodzi do 29.
W domu mam osiem kotów (do niedawna był jeszcze jeden, 7-letni Puzon
- zmarł w zeszłym roku) i 11-letnią suczkę Ledę. Jeszcze kilka
miesięcy temu było nas stać, mnie i męża, na karmę, leczenie,
sterylizację kilkunastu kotów. Los jest jednak nieprzewidywalny.
Wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć. Obecnie muszę prosić
każdego kto może mi jakkolwiek pomóc. I nie jest to łatwe. Jest
naprawdę mało ludzi, których obchodzi los bezdomnych kotów. Widziałam
już wiele tragedii z ich udziałem. Byłam upokarzana niejednokrotnie
tylko dlatego, że pomagałam przeżyć i dać trochę ciepła tym
zwierzętom. Zgłaszałam pewne fakty o znęcaniu się na policję, ale z
braku dowodów śledztwo zostało umorzone. Również próby uzyskania
pomocy w białostockim schronisku dla zwierząt czy TOZ-ie nie
przyniosły żadnych efektów. Radzono mi abym się ich pozbyła. "Bo
będzie po kłopocie".
Jestem starszą osobą, obecnie na emeryturze. Nie mam wokół siebie
sprzymierzeńców. Bardzo dziwne wydaje się ludziom dokarmianie kotów,
niejednokrotnie uważają mnie za wariatkę. Często trzeba się maskować,
aby nie zdradzić miejsca dokarmiania. A Ci mali przyjaciele czekają
każdego dnia, o określonej porze na swoją porcję jedzenia.
Każdy wysterylizowany kotek to osobna historia. Zauważyłam, że
niektóre traktują mnie jak swoją przybraną matkę. Wychowywałam je od
maleńkości. Karmiłam je, "chuchałam i dmuchałam". Nie wyobrażam sobie
żeby przestać im pomóc. Szczególnie te, które są u mnie w domu. One
najbardziej nie nadają do adopcji. Są już na tyle dorosłe, że zmiana
otoczenia byłaby dla nich ogromnym przeżyciem. Wymagają stałej opieki
(są dwa niedowidzące, jeden bez jednego oczka, nawracające objawy
astmy). Byłabym bardzo wdzięczna za jakąkolwiek formę pomocy dla Moni,
Kiki, Groszka, Tońcia, Soni, Zuzi, Kamy, Czarnuli, Toni, Malucha i
suczki Ledy.
Do "stołówek" przychodzą regularnie. Kotom pomagam od dziewięciu lat, próbowałam nawet poprzez lokalną prasę uzyskać jakieś
wsparcie, ale odzew był nikły. A liczy się w sumie każda puszka karmy.
Dlatego zwracam się z gorącą prośbą o pomoc.

Z wyrazami szacunku,
Ewa Dąbrowska z Białegostoku
telefon 604263308
mail do syna: kamdabrowski@gmail.com

http://picasaweb.google.com/104817153460583781134/Koty#
Maciek B.

Maciek B. Freelancer

Temat: prośba o pomoc dla kotów

Istnieje coś takiego jak kotkowo.pl Zagląda tam masa ludzi chętnych do adopcji pupila (sam adoptowałem kota via kotkowo). Myślę, że jakby ta pani "pozbyła" się kilku kotków - byłoby jej łatwiej. Aczkolwiek nie jestem przeciwny w/w prośbie.
Alina K.

Alina K. same wyzwania

Temat: prośba o pomoc dla kotów

Pani Ewa wyraznie pisze, ze koty, ktore ma w domu, najmniej nadaja sie do adopcji. A znajac zycie, nie sadze, ze bedzie zbyt wielu chetnych by zaopiekowac sie "dzikimi" kotami, ktore dodatkowo dokarmia. I Ona wyraznie przeciez pisze, ze chodzi o JAKIEKOLWIEK, chocby najmniejsze wsparcie, np. puszke karmy. Bo dla tych kotkow to kwestia byc albo nie byc. Przeciez opieka nad tyloma kotami to naprawde spory wydatek finansowy.
Podziwiam ludzi, ktorzy to robia. Szacun, Pani Ewo! Postaram sie chocby minimalnie pomoc.

Temat: prośba o pomoc dla kotów

W mieszkaniu (36 metrow) Pani Ewa ma 9 kotów i psa, które brała do siebie ratując im życie, wyciągając m.innymi z zamurowanej piwnicy... Tych domowych kotów na pewno nie odda, bo bardzo je kocha, a i dla nich nie byłoby to dobre. Pozostałe koty to koty dzikie, które mieszkają u Niej na działce i do których codziennie jeździ jej mąż żeby je karmić. Dlatego głównie chodzi jej o pomoc w postaci karmy czy żwirku.

Dziękuję za każdą pomoc
A.



Wyślij zaproszenie do