![](https://static.goldenline.pl/user_photo_basic.jpg)
konto usunięte
Temat: Czy bezpłatne koncerty rzeczywiście zniszczyły rynek...?
Zdania w tym temacie są dość podzielone. Wiadomo, że od ładnych paru lat większość zespołów szykuje się na czerwcowo- lipcowo- sierpniowe "żniwa" przy okazji dni miast i miasteczek wszelakich oraz na tym podobne imprezy wakacyjne. Granie oczywiście w systemie niebiletowanym dla mas. I teraz pojawia się problem- skoro coś jest za darmo, to potem większość ludzi nie widzi powodu, dla którego miałaby za to płacić (prawo dostępności). Tym sposobem biletowane koncerty posezonowe często nie dochodzą do skutku, ponieważ liczba lokalnych fanów danego bandu skłonnych wydać kilkadziesiąt PLN okazuje się zbyt mała, żeby pokryć koszty związane z organizacją i dać możliwość godziwego zarobku kapeli, a mniej zaangażowani fani wolą nie tracić kasy i poczekać na darmowy występ. Oczywiście nieco inaczej to wygląda w przypadku legendarnych grup typu Dżem, a nieco inaczej w przypadku "nielegendarnych młodych" jak np. Video. Do czego jednak zmierzam- otóż niektórzy żalą się, że trzy miesiące płatnego grania to za mało, aby wyżyć na poziomie, a do tego wolą grać dla prawdziwych fanów a nie dla podpitej gawiedzi znającej 1-2 największe hity zespołu i mającej resztę piosenek gdzieś (nie oszukujmy się, bo tak właśnie jest). Tymczasem inni twierdzą, że "job is job" i koncerty bezpłatne wcale rynku nie psują, a że psują to twierdzą jedynie ci, co sami takich koncertów zbyt wiele nie grają i przez to zazdroszczą :) Jak jest naprawdę...? Co myślicie na ten temat- psują, czy nie psują...?Poza tym kwestia PR-owa: czy postrzegacie zespoły grające głównie koncerty biletowane jako bardziej ekskluzywne i tworzące bardziej ambitną muzę? Cały czas chodzi mi o krąg artystów zaliczanych do szeroko pojętej popkultury.