Temat: Wywiad z Wiesławem Myśliwskim

Wiesław Myśliwski został laureatem nagrody literackiej Gdynia w kategorii "proza".


Katarzyna Fryc: W ostatnim roku był pan rozpieszczany przez krytykę i zasypywany nagrodami. Spodziewał się Pan takiego sukcesu?

Wiesław Myśliwski: Nie.

Ale chyba liczył pan na to, że to, co wychodzi spod pana pióra, będzie się podobać?

Byłoby nieprzyzwoitością wobec czytelnika, gdyby wyobrazić go sobie jako masę o takiej samej wyobraźni i guście. Wtedy literatura nie miałaby sensu. Każdy jest istotą niepowtarzalną, więc założenie, że się pisze dla określonego czytelnika jest nieprzyzwoite. Gdybym chciał napisać książkę, jakiej pani oczekuje, to pani by jej nie przeczytała. Bo pani oczekuje książki nieoczekiwanej, która panią zaskoczy. Zupełnie tak jak ja, przecież sam jestem czytelnikiem.

Pański własny "Traktat o łuskaniu fasoli" zaskoczył pana swoim efektem finalnym?

Od zarania wiedziałem, co chcę napisać. Ale nie byłem pewien, czy założenie powieści się sprawdzi. Ta książka była niepewnością. Nigdy nie mam poczucia pewności, że to co zamierzam, to napiszę.

Dlatego tak wiele korekt wprowadził pan do tekstu "Traktatu..."?

Książkę się pisze bez końca - jedną, druga wersję, potem się ją poprawia. I tak bez końca. Nie ma takiego momentu, kiedy mówi się: koniec, kropka. Wiem, że gdybym dziś przeczytał "Traktat...", czego na szczęście nie zrobię, bo nie czytam swoich książek, prawdopodobnie coś nowego przyszłoby mi do głowy.

Pomysł tej powieści nosił pan w sobie od lat. Ponoć zaczynem było pierwsze zdanie z książki, mówiące o łuskaniu fasoli.

Ponad trzydzieści lat temu przypomniałem sobie sytuację z dzieciństwa. Spędziłem je na wsi, gdzie zapędzano mnie do łuskania fasoli. Przy tej mechanicznej czynności spotykali się i mężczyźni, i kobiety, i dzieci, i starzy, i młodzi. To, co mnie interesowało w tym obyczaju to to, że w jego trakcie ludzie trochę chaotycznie opowiadają sobie różne rzeczy, zwierzają się sobie, przypominają stare historie.

"Traktat...", niespieszna narracja starszego mężczyzny, który przy łuskaniu fasoli opowiada nieznajomemu człowiekowi swoje dzieje, jest głównie traktatem o ludzkiej pamięci.

Cóż mamy więcej ponad pamięć? Mojemu bohaterowi została tylko pamięć. To dla niego wielki ciężar i obciążenie, którego z jednej strony chce się pozbyć. A z drugiej strony wielkie bogactwo. Ta pamięć jest zjawiskiem metafizycznym. Nie wiadomo, na ile on ją kreuje. Pamięć nigdy nie jest przecież reprodukcją rzeczywistości. Zawsze jest kreacyjna. Jest też jedynym instrumentem, który jest w stanie człowieka pocieszyć.

Źródło: Gazeta Wyborcza Trójmiasto
Rozmawiala: Katarzyna Fryc