Maria S.

Maria S. Civis totius
mundi...

Temat: Szuflady pisarzy pełne kuriozów

W opowiadaniach, reportażach i wierszach kryją się ślady kolekcjonerskich zainteresowań autorów. Szkoda, że często pozostają niezauważone.
"Mam obsesję rzeczy, zdarzeń, nic niewartych szczegółów, wyliczanek" – czytam w książce "Zima" Andrzeja Stasiuka. – "Lubię wiedzieć, co jak się nazywa, i dlatego wolę biedne okolice niż bogate, bo w nich przedmioty mają prawdziwą wartość i bardzo możliwe, że ludzie je choć trochę kochają, ponieważ nie mają nic innego. Nie wielbią, ale kochają, nie mając o tym nawet pojęcia".

Do domu w beskidzkiej wiosce Wołowiec Stasiuk przywozi z podróży do "gorszej Europy" rachunki i bilon, który potem wsypuje do słojów i puszek.

– Inni zbierają znaczki, ja gromadzę banknoty, które niedługo wyjdą z użytku, czy bilety na węgierskie promy – dodaje.


Przesypuję bilon i płaczę

W rozmowie z Dariuszem Rosiakiem sprecyzował, że od czasu, kiedy fotografią zajmują się wszyscy, tylko śmieci przechowują pamięć. Są okruchami normalnego życia.

– Z tego materiału Andrzej tworzy literacką rzeczywistość – tłumaczy Monika Sznajderman, żona prozaika i szefowa wydawnictwa Czarne. – Pisze długo, dlatego te drobiazgi zalegają u niego w pokoju. Jednak po ukazaniu się książki niczego nie wyrzuca.

Stasiuk mówi, że gdy nie starczy mu sił na podróżowanie, pozostanie zawsze przesypywanie starych monet. Teraz też robi to od czasu do czasu. W rozmowie z Rosiakiem żartował, że puszcza wtedy cygańską muzykę, pije czerwone wino i płacze.

O kolekcjonerskiej pasji nie mówił publicznie Ryszard Kapuściński. O jego zbiorach wiedzieli tylko przyjaciele.

– W dzieciństwie, które przypadło na czas wojny, Rysiek poznał, co to nędza – powiedziała "Rz" Alicja Kapuścińska, wdowa po pisarzu. – Marzył, żeby dostać ołówek, którym mógłby wyczarować cały świat. Później jako reporter odkrył, że dzieci w Afryce mają identyczne pragnienia.

"Proszą o ołówek" – napisał w "Hebanie". – "Ołówek kulkowy, cena dziesięć centów. Tak, ale skąd wziąć dziesięć centów? A oni wszyscy chcieliby chodzić do szkoły, chcieliby się uczyć. Oni zresztą czasem idą do szkoły (szkoła wiejska to po prostu miejsce w cieniu wielkiego mangowca), ale nie mogą się nauczyć pisać, bo nie mają czym, nie mają ołówka".


Oswajanie śmierci

Alicja Kapuścińska uważa, że to doświadczenie nie pozostało bez wpływu na zainteresowania reportera. Zbierał długopisy reklamowe, jednorazówki z nazwami przedsiębiorstw czy hoteli.

– Co pewien czas kilka przysyłała z Florencji tłumaczka Vera Verdiani – wspomina pani Kapuścińska. – Wszystkie długopisy Rysiek traktował użytkowo. Wypisanych nie wyrzucał, ale odkładał do specjalnego pudełka.

Przedostatni egzemplarz kolekcji pochodzi z konferencji naukowej przeprowadzonej na Wydziale Dziennikarstwa UW w styczniu 2007 r. Kapuściński nie mógł wziąć w niej udziału – przebywał w szpitalu.

– Długopis sprawił mu radość – mówi Alicja Kapuścińska. – Pokazał go pielęgniarce. Kobieta sięgnęła do kieszeni kitla: "Proszę wziąć także ten!".

Kapuściński zmarł 23 stycznia 2007 r. Na pogrzeb przyjechała z Kanady jego córka Rene Maisner.

– Przywiozła dwa długopisy: jeden od siebie, drugi od wnuka Brendana – mówi Alicja Kapuścińska. – Włożyliśmy je Ryśkowi do marynarki.

Janusz Głowacki ma w swym warszawskim mieszkaniu ciekawy zbiór pamiątek z Meksyku. To makiety domków, wewnątrz których ulubionym rozrywkom oddają się kościotrupy. Grają w bilard – z braku bil, wykorzystując czaszki. Urządzają koncert, podczas którego śpiewaczce w wieczorowej kreacji przygrywa na pianinie szkielet.

– Ten ostatni gadżet to upominek dla pieśniarki Oleny Leonenko – objaśnia Głowacki. – W meksykańskiej tradycji karnawał rozumiany jest jako taniec ze śmiercią. Ciekawi mnie taka próba jej oswojenia.


Nadmuchiwany "Krzyk"

Bez wątpienia najoryginalniejszą kolekcją może się poszczycić Wisława Szymborska, autorka wiersza "Pisanie życiorysu", w którym wspomina "pamiątkowe rupiecie, przyjaciół i sny". Noblistka zbiera pocztówki wydane do wybuchu I wojny światowej. Starannie posegregowane trafiają do szuflad w krakowskim mieszkaniu.

– Poza tym szczyci się kuriozami, jakie z różnych stron świata przywożą jej przyjaciele – mówi Michał Rusinek, literaturoznawca i sekretarz poetki. – Do najosobliwszych prezentów należą nakręcana kluczykiem zakonnica, która chodzi po stole i bije linijką. Uwagę zwraca ogromnych rozmiarów łódź-zapalniczka. Można nią zapalić papierosa osobie siedzącej po drugiej stronie szerokiego stołu. Mnie zainteresowała nadmuchiwana postać z obrazu "Krzyk" Muncha. Nie sposób pominąć składanego półtorametrowego widelca, przydatnego do podebrania czegoś z odległego talerza. Pani Wisława ma również eksponaty związane z boksem. W końcu jeden z jej wierszy rozpoczyna się od słów: "Muzo, nie być bokserem, to nie być wcale".

Noblistka fotografuje się przy tablicach z osobliwymi nazwami miejscowości.

– Wszystko zaczęło się od znaku "Neandertal" – wyjaśnia Rusinek. – Inne to "Hultajka", "Zagacie" czy "Donosy". Podczas pobytu na Sycylii pani Wisława wybrała się z aparatem do Corleone. A w drugiej połowie lipca polecieliśmy do Irlandii. Była to okazja, by sfotografować się przy tablicy z napisem: "Limerick".

Niestety, Wisława Szymborska zarzuciła kolekcjonowanie fikcyjnych autografów literackich sław. A szkoda, bo zbiór był imponujący. Wystarczy wspomnieć dedykację Homera. Oczywiście, w starożytnej grece.(Rzeczpospolita)

konto usunięte

Temat: Szuflady pisarzy pełne kuriozów

Fajne. :)



Wyślij zaproszenie do