Temat: Sex, kłamstwa i kasety wideo (O d r a )

Polityka coraz wyraźniej ulega wpływom popkultury, więc politycy bezwstydnie, choć nieudolnie, powielają zachowania gwiazd estrady. To efekt tele-demokracji, ale także globalnych procesów, które systematycznie uszczuplają władzę polityków. A ci nie potrafią pogodzić się z tym, że coraz bardziej stają się „klasą próżniaczą”.
Pokazy mody, podczas których po wybiegu dumnie przechadzają się nie modelki, ale Renata Beger, Wojciech Olejniczak, Katarzyna Piekarska i (w poprzedniej kadencji parlamentu) Aleksandra Jakubowska z odważnie odsłoniętym biustem, to jeden z wielu przykładów staczania się polityki z cokołów, na których tkwiła od stuleci.


NIESIOŁOWSKI, KALINOWSKI I OLEJNICZAK MYJĄ ZĘBY
Politycy, coraz bardziej odrapywani z nimbu władzy i wpływów, szukają sobie zastępczych form aktywności i istnienia w społecznej świadomości. Stefan Niesiołowski, Jarosław Kalinowski i Wojciech Olejniczak niedawno w programie Szymona Majewskiego odegrali, mało w tej obsadzie śmieszny, skecz z myciem zębów i pluciem wodą; Krzysztof Janik i inni postkomunistyczni politycy występowali w teatrzykach dla dzieci; Aleksander Kwaśniewski wraz z żoną gościli na okładkach kobiecych magazynów w najdziwniejszych przebraniach, racząc czytelników opowieściami rodem z brazylijskich seriali, w tym także o tanecznych, porannych popisach w pałacowej łazience. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości z okazji Bożego Narodzenia uszczęśliwili nas płytą z kolędami we własnym wykonaniu; posłanka Senyszyn od wielu lat odgrywa na Wiejskiej swój jednoosobowy kabaret. Integralną częścią popkultury jest seks i pieniądze, więc medialne doniesienia o seksualnych wyczynach lidera Samoobrony dobrze wpisują się w tę poetykę. Podobne jak afery finansowe z udziałem czołowych postaci naszej polityki. Bardzo liczna, z każdym rokiem liczniejsza, jest grupa polityków, którzy gotowi są wypowiedzieć się w każdej możliwej sprawie. Zmuszają nas więc do wysłuchiwania rad, jak przystroić choinkę, zabić karpia i przygotować karnawałowe party. Typują zwycięzców meczów ligowych i miejsce Kubicy w kolejnym wyścigu Formuły 1. Radzą, gdzie najlepiej spędzić wakacje nad Bałtykiem i jak zrzucić zbędne kilogramy!
Niestety, musimy się pogodzić, że w najbliższych latach zamiast poświęcać czas na rozwiązywanie realnych problemów, politycy coraz nachalniej będą się mizdrzyć do wyborców. Co więcej, sądzę, że w swoich zachowaniach klasa polityczna coraz bardziej będzie się zbliżała do stylu publicznej obecności, który dziś utożsamiany jest z Dodą, Mandaryną bądź Michałem Wiśniewskim. Tym bardziej że wobec rosnącej bezwzględności w walce wyborczej partie coraz chętniej będą umieszczały na swoich listach wyborczych tzw. małpy, czyli osoby publicznie znane z estrady bądź telewizji, bo ich obecność jest z reguły magnesem dla wyborców. Szlak został przecież przetarty – w parlamentarnych ławach zasiadał gwiazdor Big Brothera, licznie są tam reprezentowani byli sportowcy, jest lider Budki Suflera. Radną SLD była kiedyś piosenkarka Ania Ortodox, radnym Platformy Obywatelskiej jest piłkarz Radosław Majdan, mąż Dody, nie można więc wykluczyć, że gdy jej sceniczny wizerunek już się zużyje, piosenkarka-skandalistka zechce podążyć śladami męża i przedłużyć życie w show-biznesie wkraczając na Wiejską. W tej sytuacji obecność klowna na liście doradców wicepremiera Leppera nie powinna specjalnie szokować.


ANALFABECI TEŻ GŁOSUJĄ
Powód wdzięczenia się do telewidzów, słuchaczy i czytelników wydaje się być oczywisty. Najlepsze dla polityka jest, gdy jest on nieco wyniosły, poważny. Ale żyjemy w czasach popkultury, a w demokracji głos analfabety ma taką samą wartość jak profesora – tłumaczył swój niedawny występ w programie Szymona Majewskiego senator Niesiołowski. Polityk Platformy zdaje się więc sądzić – a wydaje się, że ten pogląd podziela niemal cała nasza klasa polityczna – że samo pojawienie się w telewizji wystarczy, aby podbić serca wyborców. Nic więc dziwnego, że stacje telewizyjne, ale także radiowe i cała tzw. kolorowa prasa nie mają najmniejszych problemów z zaproszeniem na antenę lub łamy czołowych polskich polityków. Odwrotnie. Coraz trudniejsze staje się znalezienie poważnych rozmówców do poważnych rozmów, na łamach poważnych mediów... Profesor Henryk Domański, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, pisał niedawno w „Rzeczpospolitej”, że statystyczny Polak śledząc w ostatnich tygodniach media mógł dość do przekonania, że polityków wybiera się po to, żeby zajmowali się sobą, a nie po to, żeby dbali o zmniejszenie bezrobocia, zwalczanie ubóstwa, poprawę jakości dróg czy o polepszenie wizerunku Polski na zewnątrz. Niestety, obawiam się, że statystyczny Polak dochodzi właśnie do jeszcze dalej idącego wniosku: polityków wybiera się po to, aby zapewniali nam godziwą rozrywkę. Od dreszczowców poprzez kryminały, filmy szpiegowskie i komedie aż po pół-pornograficzne seriale.

Aktorzy, artyści kabaretowi czy muzycy powinni poczuć się zagrożeni. Na scenie robi się coraz tłoczniej, bo politycy przebojem wdzierają się do popkultury i powoli stają się jej gwiazdami, ogniskując wokół siebie ogromne emocje. Wystarczy przyjrzeć się forom dyskusyjnym w Internecie, gdzie temperatura dyskusji zwolenników poszczególnych ugrupowań – na przykład PO i PiS – niewiele ustępuje kłótniom fanów kiczowatych szansonistów lub kibiców Legii i Wisły. I jest przynajmniej tak samo pozbawiona racjonalności i pełna emocji, jak spory kibiców lub wielbicieli odmiennych stylów muzyki. Politycy stali się tworami ludzkiej wyobraźni i korzystają z przywilejów, które do niedawna były zarezerwowane dla gwiazd show-biznesu. Jeden z wieloletnich, dziś już były, poseł SLD tłumaczył mi niedawno, że najaktywniejsi posłowie są bardzo rozpoznawani i traktowani troszkę jak gwiazdy rocka, choć oczywiście skala popularności jest nieporównywalna. Ale owszem, spotkałem się z prośbami o autograf. I ta popularność czasem przeszkadza, ale byłbym hipokrytą twierdząc, że popularność jest czymś nieprzyjemnym. Wielu ludzi po nią właśnie pcha się do polityki.


BYĆ JAK WIŚNIEWSKI, KWAŚNIEWSKI, CLINTON
Jeśli celem polityka jest zdobycie popularności, to bardzo szybko musi on dojść do wniosku, że najłatwiejszy i najbardziej efektywny sposób polega nie na stanowieniu prawa, ale na sprzyjaniu najniższym gustom, a więc między innymi na występach w programach satyrycznych lub na okładkach plotkarskich magazynów. W ten sposób politycy na pewno zdobywają popularność szybciej niż podczas żmudnej pracy w parlamencie, przy konstruowaniu ustaw lub rozwiązywaniu trudnych problemów bezrobocia. Tyle tylko że nie do tego zostali powołani.
A za popularnością idą konkretne profity, które nie ograniczają się jedynie do rozdawania autografów. Przywołany przed chwilą poseł lewicy tłumaczył mi niedawno (choć jeszcze przed wybuchem afery Łyżwińskiego): Polityk ma trudniej niż popularny piosenkarz. Tamten patrzy na kobiety i wybiera najlepsze kąski. Polityk musi się trochę nagimnastykować. Ale tylko trochę. Profitów jest więcej, bo władza od zawsze przyciągała, a w dobie popkultury siła tego przyciągania zwiększa się wraz z zacieraniem się różnic między liderem zespołu Ich Troje, a szefem dużej partii politycznej, który w TVN24 z równą swadą broni esbeków, jak kołysze się na wybiegu lub pluje w kabarecie.

Luzacki styl uprawiania polityki nie jest wymysłem polskich elit. Jego prekursorem był prezydent John F. Kennedy, a niedościgłym wzorem Bill Clinton. W naszym kraju ikoną takiego sposobu uprawiania polityki pozostaje bez wątpienia Aleksander Kwaśniewski ze swoją umiejętnością zjednywania ludzi i naturalnym luzem. Inni czołowi politycy są już w mniejszym lub większym stopniu stworzonymi sztucznie tworami, nie zawsze zgodnie z ich prawdziwą osobowością i temperamentem. Rzecz nie w tym, żeby politycy przestali dbać o swój wygląd i kontrolować zachowanie. Bez wątpienia Jarosław Kaczyński, poddany zabiegom specjalistów od wizerunku, prezentuje się dzisiaj lepiej i wzbudza większe zaufanie niż dwa lub rok temu. Rzecz w tym, aby forma nie przysłaniała treści. A treści w naszym życiu publicznym niewiele. (...)


Piotr Gajdziński

konto usunięte

Temat: Sex, kłamstwa i kasety wideo (O d r a )

wybierzcie mię i niejaką Eię na lokatorów ławek na Wiejskiej, a dopiero zobaczycie popis luzactwa ;)

konto usunięte

Temat: Sex, kłamstwa i kasety wideo (O d r a )

krzysztof "Chrabja" b.:
wybierzcie mię i niejaką Eię na lokatorów ławek na Wiejskiej, a dopiero zobaczycie popis luzactwa ;)


Która lista? :)

Temat: Sex, kłamstwa i kasety wideo (O d r a )

Myślę, że LiS- u. :)
Krzysztof lubi zwierzęta. Ma w domu pieska.A skoro ma psa, to i lisy lubi:)

konto usunięte

Temat: Sex, kłamstwa i kasety wideo (O d r a )

lista partii świętego spokoju im. Felicjana Dulskiego

mam i sierściucha, a raczej ex-żona ma
bo ja to tym bidlęciem bardziej po ścianach rzucam - tak mię wk...urza

a pjesio jest kultowy
i to jak najbardziej
i się nazywa Bimber na dodatek
(jakby pjesio dr nałoga się inaczej mógł nazywać...)krzysztof "Chrabja" bielański edytował(a) ten post dnia 03.09.07 o godzinie 22:24

Następna dyskusja:

Kłamstwa internetu




Wyślij zaproszenie do