Temat: 27 grudnia w 1953 roku zmarł Julian Tuwim

- jeden z najwybitniejszych polskich poetów XX wieku, satyryk, współtwórca grupy Skamander, współpracownik wielu kabaretów (m.in. Pod Picadorem, Qui pro Quo). Prócz wierszy, autor głośnego poematu satyrycznego Bal w operze oraz, uważanego za mniej udany, poematu dygresyjnego Kwiaty polskie. O Tuwimie zwykło się mawiać - poeta życia, energii, optymizmu.
Maria S.

Maria S. Civis totius
mundi...

Temat: 27 grudnia w 1953 roku zmarł Julian Tuwim

„Stoi na stacji lokomotywa…” Tak zaczęłam moja wczesną znajomość z Tuwimem. Wielokrotnie - będąc jeszcze niewiele „kumatą”, jeśli chodzi o literki, - męczyłam rodziców by czytali mi właśnie ten wierszyk i to raz, za razem. „…Minęły lata i lata przeminą…” dziś trochę lepiej niż wtedy idzie mi czytanie. Z innej strony poznałam Tuwimowski kunszt poetycki starając się „…Uchwyć tę dziwną chwilę, tę niewysłowioną…”, w jego twórczości, co w efekcie spowodowało, że po kolejnych lekturach „…kiełkował w duszy dziwny niepokój…” przechodzący w „…płynność... płynność... falistość...” poznania i doświadczenia odczuwania tej soczystej twórczości.
Julian Tuwim jest mi szczególnie bliski przede wszystkim z powodów podobnego dzieciństwa. Mówi się, że zmarł 54 lata temu, „ale wcześniej zdążył nieźle narozrabiać.” Jako dziecko był miłośnikiem pirotechniki – i o mało nie wysadził domu, (kiedyś sprawdzałam proces spalania firanki kuchennej). Hodował węże, ( ja znosiłam do domu żaby kijanki pijawki dżdżownice itd.) tworzył mechanizmy, które niczemu nie służyły (byłam oblatywaczem w wieku 4 lat i kierowcą eksperymentalnych konstrukcji samolotowo-samochodowych mojego starszego brata). Potrafił liczyć do 10 w 200 językach (niestety znałam jedynie dwie proste i krótkie piosenki, w dwóch językach: rosyjskim i japońskim). Uwielbiał „sznapsowanie”, czyli wymyśloną przez 12-letniego kumpla metodę robienia innych w balona, (moim popisem było jedynie podkładanie przechodniom portfela, przyczepionego do bardzo długiej nitki). Mniej kochał szkołę - przezimował szóstą klasę (mimo mojej mniejszej miłości do szkoły, całe szczęście nie skopiowałam w tej kwestii Tuwima).
W wieku 17 lat napisał, a rok później opublikował pierwszy wiersz (1912). „Sznapsowanie”, pod inną nazwą i z innym kolegą - Antonim Słonimskim, uprawiał w warszawskich kawiarniach przez całe dwudziestolecie. Po pierwszym wieczorku grupy Skamander (1918) zyskał miano największego żyjącego polskiego poety i tak pozostało aż do wojny.
Kochał kobiety, a one jego. Żonom poświęcił niejeden wiersz, w którym pisał, jak trudno jest rozstać się z flaszką i wrócić do domu. Napisał: „W dziedzinie alkoholu dwie rzeczy mogą Polskę zgubić: a) pijaństwo, b) prohibicja”.
Pożegnał się ze światem wierszem, który kończą słowa: „…Blisko, już bliziutko, zaraz koniec męce:… Już Madonna Polna wyciągnęła ręce…”. I cztery miesiące potem, w dzień po świętach Bożego Narodzenia 1953 roku, umarł. Żyje jako autor „Balu w Operze”, „Kwiatów polskich”, mojej ukochanej „Lokomotywy”, w której odkrył również piękno rymów, mój Król nad Króle i pan mojego serca 1,5 roczny Piotr. (MSW. Dnia 13.09.2007/ http://www.goldenline.pl/forum/wiadomosci-literackie/1...



Wyślij zaproszenie do