Temat: VEGACZYTA recenzja z 21 października 2014

http://vegaczyta.blogspot.com/2014/10/marynarka-mirosa...

Kiedy pierwszy raz dostałam propozycje zrecenzowania „Marynarki” Mirosława Tomaszewskiego nie byłam do tego pomysłu przekonana. Mam pewien problem z naszymi rodzimymi autorami, czego nigdy nie ukrywałam, i szczerze mówiąc bałam się, że i w przypadku tej książki ten problem się pojawi i zacznie ostro kąsać. Stwierdziłam więc, że lepiej nie czytać i autorowi nie szkodzić negatywną opinią. Jakiś czas później przeczytałam jednak kilka recenzji tej książki, a propozycja pojawiła się znowu i tym razem już nie odmówiłam. Czy słusznie? Zobaczmy...

„Marynarka” to historia z pewnością wielowątkowa. Autor bardzo sprytnie pomieszał współczesną historię o poszukiwaniu prawdy o przeszłości, szczęścia i spokoju ducha, z retrospekcjami wydarzeń sprzed blisko czterdziestu pięciu lat. Dodał do tego szczyptę tajemnicy, odrobinę tragizmu oraz nie rzadko dwuznacznych bohaterów, których motywacje nie koniecznie będą się podobać, co jednak nie oznacza, że są one z gruntu złe. Kilkakrotnie spotkałam się z opinią, że to „męska” książka i osobiście nie mam pojęcia skąd ten wniosek, niczego podobnego nie odczułam.

Adam – czterdziestoletni były członek punkowego zespołu - jest mężczyzną równocześnie prostym i złożonym, co stanowi wybuchową mieszankę. Naznaczony tragedią z 17 grudnia 1970 roku, kiedy to jego ojciec zostaje zastrzelony, mimo swojego wieku wciąż nie do końca potrafi się odnaleźć w tym świecie. To dość dziwna postać, potrafi zarówno rozczulić, wywołać współczucie, jak i zdenerwować swoją, jakże długą, biernością i użalaniem się nad sobą. Kiedy spotyka Ninę, dziennikarkę „Głosu Bałtyckiego”, powoli zaczyna dostrzegać światełko w tunelu, ale czy na pewno? Ambicje Niny są niebezpieczne. Pisząc książkę o strajkach, kobieta próbuje za wszelką cenę odkryć prawdę o wydarzeniach tamtego feralnego grudnia, nie szczędząc przy tym i tak rozszarpanego na kawałki serca Adama. Żeby tego było mało, w życiu mężczyzny pojawia się również Karol, właściciel firmy Karo Sp. z o.o., który zdaje się być dla niego zaskakująco łaskawy... Ale dlaczego?

Mam spory problem z oceną „Marynarki” jako całości. Jeśli choć trochę zna się historię naszego kraju z tamtego okresu, wydarzenia książki, przynajmniej te z retrospekcji, brzmią tak bardzo prawdziwie, że ich ocenianie wydaje się zwyczajnie niewłaściwe. Choć może właśnie to poczucie realizmu jest oceną samą w sobie? Myślę, że na to pytanie każdy czytelnik powinien sam sobie odpowiedzieć.

Mówiąc szczerze wolałabym, żeby akcja powieści toczyła się tylko w 1970 roku. Dlaczego? A no dlatego, że „teraźniejszość” w tej historii miała odrobinę przerysowań, niekiedy wręcz groteski, a to dokładnie to, czego nie lubię. Nie było to może na tyle odczuwalne, bym miała ochotę przestać czytać, ale na tyle spore, by wzdychać i przewracać oczami podczas kilku absurdalnych dialogów czy opisów typowych dla naszego kina, którego nie jestem fanką. Najbardziej frustrujące jest dla mnie to, że bywały również momenty, gdzie styl autora się zmieniał, wygładzał, nagle pozbawiony tych wszystkich przeszkadzających mi rzeczy. Odniosłam wręcz wrażenie, jakby pisały dwie różne osoby, albo książka powstawała na przełomie kilku lat, gdzie styl autora ewoluował i się polepszał. Wszystko to przyprawiało mnie o niesłabnącą frustrację i nawet teraz nie wiem do końca, co powinnam o tym sądzić.

Z całą pewnością na pochwałę zasługuje przedstawienie całej tej historii z punktu widzenia dwóch stron - ofiary i agresora - co daje czytelnikowi możliwość samodzielnej oceny. Autor w żaden natarczywy sposób nie narzuca nam własnego zdania, co już wiele razy przekreśliło w moich oczach wiele innych tytułów.

Podsumowując; „Marynarka” Mirosława Tomaszewskiego wywołała we mnie wiele emocji. Nie zawsze dobrych, ale też nie zawsze złych. Spędziłam przy niej przyjemne godziny, sprowokowała mnie do rozmyślań o brutalnych, a przecież nie tak znowu odległych czasach i docenienia tego, co mamy dzisiaj. Być może jest w niej kilka rzeczy, które nie pozwalają mi w pełni dostrzec jej potencjału, lecz z całą pewnością to również historia warta poznania, do czego i Was zachęcam.

Moja ocena; 6/10