Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

Mariusz Parlicki

Horoskop


Baran
Ktoś za kim serce twoje szaleje
spojrzy na ciebie i ... zbaranieje.

Byk
Dopóty twardym zostaniesz bykiem
póki cię amor nie zrani piórem.

Bliźnięta
Dla ciebie rada moja jest taka;
Bliźniaku szukaj swojego Bliźniaka.

Rak
Z kilku prawdziwie ważnych powodów
zrób ten krok jeden - ale do przodu.

Lew
Przestań mieć ciągle ponurą minę,
upoluj wreszcie sobie zwierzynę.

Panna
Choć będzie piękny, młody i silny,
to się nie zmieni twój stan cywilny.

Waga
Ogromną miłość masz szansę przeżyć,
lecz przestań ludzi ważyć i mierzyć.

Skorpion
Tylko przez serce a nie kąsanie,
możesz uzyskać ludzi uznanie.

Strzelec
Pracuj nad sobą chyba się psujesz,
ostatnio nazbyt często pudłujesz.

Koziorożec
Twój upór stał się trochę niezdarny,
mówią o tobie - kozioł ofiarny.

Wodnik
Przestań lać wodę, czas zebrać siły,
które w utopii się rozwodniły.

Ryby
Strzeżcie się drogie Ryby - dziewczyny,
wokół czyhają groźne rekiny.
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

Kazimiera Iłłakowiczówna

Przepowiednia


W ciemności obok siebie będziecie leżeli,
i rozdzieli was woda płynąca, i ogień bieżący rozdzieli,
i rozdzielą was róże i lilie, i chrząszcze, i gąsienice,
i ścieżki przez pola uprawne, i splątane miejskie ulice,
i wielkie — aż po horyzont — szerokie kartofliska,
i usta, co usta całują, i ręka, co rękę ściska,
i przypomnienie żalu,
i koral, co w oceanie ciepłym wyrósł na koralu,
i kwiatowi podobna rybka w szklanym słoju,
i zapach fijołków z drugiego pokoju,
i obietnica kiedyś dana — kiedyś — matce...
... I ptak, co na swobodzie żył, a umarł w klatce.

z tomu "Płaczący ptak", 1927Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 13.06.11 o godzinie 11:57
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Różowa magia

Na złocistej fajerce
spalę różową różę,
czarne pióreczko kurze
i jedno ludzkie serce.

Nikogo nie otruję,
nikogo nie zabiję,
Serce to jest niczyje,
jest ono tylko - moje.

Gołębia nie zaduszę,
me czary są bezkrwawe,
w czarodziejską potrawę
wrzucę ma własną duszę.Jolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 26.09.08 o godzinie 23:21
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

Zbigniew Herbert

Wróżenie


Wszystkie linie zagłębiają się w dolinie dłoni
w małej jamie gdzie bije źródełko losu
oto linia życia patrzcie przebiega jak strzała
widnokrąg pięciu palców rozjaśniony potokiem
który rwie naprzód obalając przeszkody
i nie ma nic piękniejszego nic potężniejszego
niż to dążenie naprzód

jakże bezradna jest przy niej linia wierności
jak okrzyk nocą jak rzeka pustyni
poczęta w piasku i ginąca w piasku
może głębiej pod skórą przedłuża się ona
rozgarnia tkankę mięśni i wchodzi w arterie
byśmy spotykać mogli nocą naszych zmarłych
we wnętrzu gdzie się toczy wspomnienie i krew
w sztolniach studniach komorach
pełnych ciemnych imion

tego wzgórza nie było - przecież dobrze pamiętam
tam było gniazdo czułości tak krągłe jak gdyby
ołowiu łza gorąca upadła na rękę

pamiętam przecież włosy pamiętam cień policzka
kruche palce i ciężar śpiącej głowy
kto zburzył gniazdo kto usypał
kopiec obojętności którego nie było

po co przyciskasz dłoń do oczu
wróżbę stawiamy Kogo pytasz
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

Marian Ośniałowski

Magia


Wypowiemy magiczne słowa:
- Jesteś cudowny, wspaniały, jedyny.
Serce rozżarzy się miłością purpurową,
odlecimy za horyzont w świat inny.

Krew się szczęściem rozdzwoni.
Odlecimy helikopterem
zaprzężonym w wróble i motyle.
Będziemy naprawdę cudowni,
na jedną, jedyną chwilę.

z tomu "Suita cygańska", 1959Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 13.06.11 o godzinie 12:01
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

Stanisław Grochowiak

Młot na czarownice


Ledwie wyszepta wiatr przez okiennice
Topolich puszków świetlisty różaniec –
Wstaję żołnierzem na wysoki szaniec,
Trzpieniem umacniam Młot na Czarownice.

Szpice wystawiam, którą pierw pochwycę?
Potem sam ruszam w białych falban zamieć,
Jak na Danae spadł złoty Zesłaniec,
Ulewą smaga Młot na Czarownice.

Gdy diabeł głodny, trzeba sycić diabła,
Zwłaszcza wśród tiulów łąkowej pościeli,
Gdzie diabłom smutno, że byli Anieli,

A tak się łatwo w gorycz obsunęli,
Jakby ślepota ich nagła dopadła.
----------------------------------------------------
O, jakże pięknie mi wiedźma pobladła!
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

Robert Frost*

DWIE CZAROWNICE

1. Czarownica z Coős


Schroniłem się na noc po gór drugiej stronie,
W domu zamieszkałym przez matkę i syna
Prawosławnej wiary. Rozmawiali z sobą.

MATKA. Ludziom się wydaje, że kto z duchem gada,
Może go co wieczór wzywać do zabawy,
Nie? To czarownicę na stos, niechaj spłonie.
Duchy wywoływać to nie gra w chowankę:
„Zimno, cieplej, ciepło!” niechże wiedzą o tym.

SYN. Mama może sprawić, by stół dęba stanął,
Aby jak muł wierzgał obiema nogami.

MATKA. Cóż by za sens miało, gdybym to zrobiła?
Zamiast stół wywracać, lepiej ci opowiem,
Co mi w czas seansu rzekł duch Siuksa Ralle:
„Zmarli mają dusze” – a wtedy spytałam:
Jakże, sami zmarli to są dusze właśnie? –
Lecz on przerwał mój trans. Czy nie podejrzane,
Że zmarli coś zawsze mają do ukrycia?
Tak. Zawsze coś tają zmarli przed żywymi.

SYN. Nie chciałaś mu, matko, powiedzieć, co było
Na naszym poddaszu?

MATKA. Kościotrup był – szkielet.

SYN. Łóżko matki grodzi drzwi naszego stryszku,
Choć wejście najmocniej gwoźdźmi jest zabite.
Już jest nieszkodliwy. Matka słyszy nocą
Kuląc się w przestrachu w swym łóżku za drzwiami,
Jak on się wydostać chce i wrócić na dół
Do mrocznej piwnicy, tam, skąd kiedyś przybył.

MATKA. Nie pozwolimy mu, prawda, synu, nigdy!

SYN. Opuścił piwnicę lat temu czterdzieści
Idąc tak, jakby niósł stos kruchych talerzy,
Wpierw przeszedł schodami z piwnicy do kuchni,
Druga kondygnacja, z kuchni do sypialni,
Potem jeszcze dalej, z sypialni na stryszek,
Przeszedł nie wstrzymany obok matki, ojca,
Ojciec wszedł na górę, matka tkwi na dole.
A ja wtedy – dziecko; nie wiem, gdzie ja byłem.

MATKA. Moją wobec ojca jedyną przewiną
Było, że sen brał mnie, zanim weszłam w łoże,
Zwłaszcza zaś gdy w zimie łóżko jakby z lodu,
Biała pościel na nim jak z śniegu posłanie.
W noc, gdy szedł kościotrup schodami z piwnicy,
Toffil sam do łóżka poszedł spać, beze mnie,
Drzwi jednak otworzył, by ochłodzić pokój,
Jakby mnie chciał z domu swojego wyprosić.
Kiedy z odrętwienia trzeźwieć już zaczęłam,
Zdziwiło mnie bardzo, skąd tak zimno goni,
Wtedy usłyszałam Toffila w sypialni,
Ale pomyślałam, że jest gdzieś w piwnicy.
Deska, położona, by przejść suchą stopą,
Gdzie wiosną w piwnicy zwykle woda stała,
Zadudniła mocno o jej dno kamienne.
Wtedy ktoś po schodach, co dwa kroki stopień,
Jął iść jak o kuli człowiek z jedną nogą
Albo małe dziecko, co na górę włazi.
To nie mógł być Toffil ani nikt w ogóle.
Grube drzwi piwniczne zamknięte podwójnie,
Spęczniałe od mrozu, zagrzebane w śniegu.
Zaś piwniczne okna worki trocin chronią,
Spęczniałe od mrozu, zagrzebane w śniegu.
Ach to był kościotrup. Niechybnie poznałam.
W porywie impulsu pochwyciłam klamkę
I drzwi przytrzymałam. Lecz kościotrup nawet
Nie próbował wchodzić. Bezradny na schodach
Pozostał czekając na sprawy lepszy obrót.
Bez przerwy przez kości cichy chrzęst przechodził,
Nigdy bym nie mogła na czyn mój się zdobyć,
Gdyby tak przemożną we mnie chęć nie była:
Ujrzeć, jak się one złączyły, by powstać.
Miałam wizję kości połączonych razem
Nie na kształt człowieka, ale kandelabru.
Więc naraz rozwarłam drzwi ma oścież przed nim.
Stał w miejscu przez chwilę chwiejąc się z przejęcia,
Jakby zagubiony. (A języki ognia
Wychynęły z niego liżąc górne zęby
I dym się zakłębił w jego oczodołach.)
Wtedy podszedł do mnie z wyciągniętą ręką,
Jak to robił w życiu, jednakże tym razem
Strąciłam szkielecą tę dłoń na podłogę
I sama upadłam obok, przerażona.
A kostki palców rozsypały się wkoło.
(Gdzieżem to widziała jedną z tych kosteczek?
Daj mi pudło z nićmi, może tam się znajdzie.)
Usiadłam na ziemi i krzyknęłam: „Toffil,
Idzie w twoją stronę!” Miał strach do wyboru
Dwoje drzwi, do hallu albo do piwnicy.
Lecz wybrał drzwi hallu, jakby dla odmiany,
I ruszył przed siebie niemal spiesznym krokiem
W chaotycznych ruchach rozhuśtanych stawów
Jak zygzak pioruna, koślawy wywijas,
W chwili gdym urwała jego dłoń szkielecą.
I stałam jak wryta, gdy on wchodził w górę
Po schodach, na piętro, do naszej sypialni,
Słuchałam w bezruchu, nagle się zerwałam
I pobiegłam krzycząc: „Zamknij drzwi sypialni
Zrób to dla mnie, Toffil!” Rzekł: „Masz towarzystwo?
To nie każ mi wstawać, tak mi ciepło w łóżku.”
Chwiejąc się na nogach o poręcz się wsparłam
I w przód się powlokłam po schodach na górę,
Oślepiona światłem (w kuchni było ciemno),
Nie mogłam nic dojrzeć. „Toffil, nic nie widać,
Lecz on jest w pokoju, tu gdzie my. Te kości.”
„Jakie kości?” – „Stamtąd, z piwnicznego grobu.”
Kiedy to usłyszał, wyszedł z łóżka, bosy,
I siadając przy mnie objął mnie ramieniem.
Chciałam zgasić światło, aby się przekonać,
Czy go znów zobaczę, albo po omacku
Sięgając rękami schwycić nóg piszczele
I szkielet kredowy powalić. „Ale wiesz,
On tamtych drzwi szuka, w ich kierunku idzie.
Śnieg bardzo głęboki przywodzi mu na myśl
Dawną piosenkę o Hultaju z kolonii,
Którą śpiewał zawsze, gdziekolwiek był w drodze.
Szuka drzwi otwartych, aby wyjść na zewnątrz.
Otwórz drzwi na stryszek, tam go zatrzaśniemy.”
Przytaknął mi Toffil, no i rzeczywiście,
Gdy tylko się przed nim drzwi strychu otwarły,
Jęły stąpać kroki po schodach na górę.
Słyszałam je. Toffil, zdaje się, nie słyszał.
„Już!” Drzwi zatrzasnęłam, przytrzymałam klamkę.
„Toffil, przynieś gwoździe.” Zabił drzwi zamknięte,
Potem jeszcze łóżkiem szczelnie je zasunął.
Wtedy po niewczasie przyszło nam do głowy,
Że może rzecz jaka ważna tam została,
Lecz mniej niż piwnica stryszek nam potrzebny.
Niech kościotrup tkwi tam, skoro stryszek woli,
Niech tam pozostanie. Stamtąd nieraz nocą
W dół po schodach schodzi i staje w rozterce
Za drzwiami, za łóżkiem zasuniętym na nie,
Trąc kredową czaszkę białą kością palca,
Jakby kto grzechotał po żaluzji karbach.
Nasłuchuję nocą tych szmerów w ciemności
Nie mówiąc nikomu, odkąd zmarł już Toffil.
Niech kości, gdy weszły, na strychu zostaną.
Będę dla nich sroga, jak Toffil chciał tego,
Bo dlań srogie były, nie bez mej pomocy.

SYN. Wciąż nam się wydaje, że ich grób w piwnicy.

MATKA. My wiemy, że grób ich na dole w piwnicy

SYN. Nikt z nas nie mógł wykryć, czyje są te kości.

MATKA. Wiedzieliśmy, synu. Czas prawdę wyjawić.
To kości mężczyzny zamordowanego,
Twój ojciec go zabił, zamiast mnie, przeze mnie.
Nie mogłam nic pomóc, tylko grób wykopać.
Robiliśmy przy tym całą noc w piwnicy.
Syn zna tę historię, lecz nie jemu dane
Jest wyjawić prawdę, choćby nadszedł czas już.
Syna to zadziwia, że kładę kres kłamstwu.
Któreśmy przez lata hodowali razem,
Aby w pogotowiu mieć je dla każdego.
Dziś już nie obstaję dłużej przy tym kłamstwie,
Nie pamiętam, po co tyle przy nim trwałam,
I także nie wierzę, by sam Toffil umiał,
Gdyby żył, powiedzieć, dlaczego trwał przy nim.”

Nie znalazła kostki z palca kościotrupa
Pośród wysypanych guzików z pudełka.
Ja zaś wczesnym rankiem pod skrzynką na listy
Sprawdziłem nazwisko: Toffil Lajway brzmiało.

tłum. Leszek Elektorowicz

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 13.02.10 o godzinie 10:28
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

Wiktor Gomulicki

Czary


Zdaje mi się, że złociściej
Palą się latarnie,
Ze posągi pośród liści
Mrugają figlarnie;
Zdaje mi się, że pojazdy
Do rytmu turkoczą,
Że nie świece, ale gwiazdy
W ulicach migoczą;
Zdaje mi się, że tęczowo
Lśnią kamienic ściany,
Ze mozaiką marmurową
Chodnik wykładany;
Zdaje mi się, że przechodnie
W uśmiech stroją twarze,
Ze ich serca biją zgodnie
Jak młotki w zegarze;
Zdaje mi się, że krzewiną
Wstrząsa nimfa płocha:
Że z ogrodów szepty płyną:
Kocham, kochasz, kocha;
Zdaje mi się, że w lazurze
Mkną anielic wianki,
Ze mnie wabią oczy duże
Zza każdej firanki...
- "Na Minerwę! na Darwina!
Bracie, ty majaczysz!
Napiłeś się pewnie wina
Lub paliłeś baczysz..."
Tak! co złudzeń mych przyczyną,
Zgadliście najprościej:
Odurzyło mnie dziś wino...
Wiosny i młodości!
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

Anna Świrszczyńska

Miłosne zaklęcia


Namaściłam tłuszczem czaszkę mojego ojca,
czerwony duch patrzy,
biały duch dyszy,
czarny duch milczy.
Czekam nocą na ciebie.

Pomalowałam farbą czaszkę mojej matki,
czerwony duch krąży,
biały duch stoi,
czarny duch milczy.

Przyjdziesz dziś do mnie w nocy
żywy
albo umarły.
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

Bolesław Leśmian

Panna Anna


Krakowianka jedna
Miała chłopca z drewna.
znana piosenka

Kiedy wieczór gaśnie
I ustaje dzienny znój -
Panna Anna właśnie
Najwabniejszy wdziewa strój.

Palce nurza smukłe
W czarnoksięskiej skrzyni mrok,
I wyciąga kukłę,
Co ma w nic utkwiony wzrok.

To - jej kochan z drewna,
Zły, bezmyślny, martwy głuch!
Moc zaklęcia śpiewna
Wprawia go w istnienia ruch.

On nic nie rozumie,
Lecz za niego działa - czar...
Panna Anna umie
Kusić wieczność, trwonić żar...

W dzień od niego stroni,
Nocą - wielbi sztywny kark,
Nieugiętość dłoni,
Natarczywość martwych warg.

"Bóg zapomniał w niebie,
Że samotna ginę w śnie!
Kogóż mam, prócz ciebie?
Pieść, bo musisz pieścić mnie!" -

Pieści ją bezdusznie,
Pieści właśnie tak a tak -
A ona posłusznie
Całym snem omdlewa wznak.

Śmieszny i niezgrabny,
Swą drewnianą tężąc dłoń,
Szarpie włos jedwabny,
Miażdży piersi, krwawi skroń.

Blada, poraniona
Panna Anna bólom wbrew
Od rozkoszy kona,
Błogosławiąc mgłę i krew!

Poprzez nocną ciszę
Idzie cudny, złoty strach...
A śmierć się kołysze
Cała w rosach, cała w snach.

Potem nic nie słychać,
Jakby ktoś na dany znak
Nie chciał już oddychać -
Byle istnieć tak a tak...

A gdy świt się czyni -
Panna Anna dwojgiem rąk
Znów zataja w skrzyni
Drewnianego sprawcę mąk.

Sztuczne wpina róże
W czarny, ciężki, wonny szal -
I po klawiaturze
Błądząc dłonią - patrzy w dal...

Dźwięki płyną zdradnie,
Płyną właśnie tak a tak...
Chyba nikt nie zgadnie -
Z kim spędziła noc i jak?

Panna Anna – słowa Bolesław Leśmian, muzyka Jerzy Satanowski, śpiewa Hanna Banaszak

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

Bez kropek
to będzie wiersz bez kropek
choć tyle ich wisi na nocnym niebie
niech służą astrologom do układania horoskopów
podobno planeta na której może istnieć życie
jest mniejsza niż kropka w tekście petitem
więc się nawet nie wydrukuje
zresztą ty mieszkasz w mieście
i nie wierzysz w żadne niebo
i nawet idąc ciemną doliną
wolisz się trzymać światła latarń

nie używam kropek
zbyt często gdy stawiano je nad i
nie pytano nikogo o zdanie
podziurawione ciała kładziono w stosy
a następnie zasypywano ziemią
żeby nie wyczytały swojej przyszłości

nie stosuję kropek w tym wierszu
wystarczy spojrzeć na żarówkę
to potrafią nawet muchy
Monika Tatarczak

Monika Tatarczak ROXO MT - właściciel

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

Wizja

w rozdartej czasoprzestrzeni
układa się rzeczywistość
do snu

drążąc neuronów kanały
marzenia rozsadzają
mózg

śmierć milczy
chłodnymi palcami
zaciska tętniące wciąż
życie

krwawymi łzami
czas płynie
i płonie
las dusz

niemym wyciemMonika T. edytował(a) ten post dnia 09.02.09 o godzinie 20:59
Zofia Szydzik

Zofia Szydzik wolna jak wiatr -
emerytura

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

Maria Pawlikowska - Jasnorzewska

Poemat spirytystyczny


Duchy nigdy nie bywają nagie!
Nie tak proste to, jak się zdaje.
Aby była bielizna,
musi być i magiel,
i purytańskie zwyczaje.

Komuś porwał ten kitel i te szarawary,
ektoplazmiczny profesorze tępy?
Na co ci te mankiety?
Czyżby dla was, mary,
pracowały szwaczek zastępy?

Skąd wzięłaś ten welonik, o dziecino łzawa,
a ty, płaska zjawo denata,
strojna w sztywny kołnierzyk
i śnieżysty krawat,
powiedz, czy fraczek ten
płaciłaś w ratach?

Pytam was uprzejmie, upiory:
czy wystarcza być w ogóle duchem,
a już tam człowieka obszyją, opiorą,
wszystko samo zrobi się "duchem"?

Czy się tam zwija jak fryga
jakaś zżółkła krawczyni - szkielet?
A przed nią fantomek w krygach:
"Ach, giezłeczko za długie,
skróćmy o wiele".

W jakich szafach, ciemnych jak wieczność,
wiszą wasze graty astralne?
Gdzie się trzepią
i gdzie wietrzą
kostiumy, szych teatralny?

Wciąż mi giną jedwabne pończochy -
nie pomoże szukać, złorzeczyć - - -
A może to robota jakiej duszy płochej,
która też potrzebuje rzeczy?

O, na strychu dzieje się niejedno!
W szafach, skrzyniach skryte ubrania
kurczą się, maleją, więdną,
ktoś ich soki żywotne pochłania...

Potem ten, co utonął w "szwimkach",
zjawia się na seansie w garniturze w kratkę,
a wujcio, co za życia nosił się jak świnka,
teraz w świetnym smokingu
straszy własną matkę.

O tajniki mętnej garderoby!
O welony, zawoje, woale!
A byłoby tak łatwo,
Niezwykłe Osoby,
nie pokazywać się wcale!
Zofia H.

Zofia H. Życie jest poezją,
poezja-życiem.

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

Konstanty Ildefons Gałczyński

Ulica szarlatanów

Szarlatanów nikt nie kocha.
Zawsze sami.
Dla nich gwiazdy świecą w górze
i na dole.
W tajnych szynkach piją dziwne
alkohole.
I wieczory przerażają
bluźnierstwami.

Wymyślili swe tablice
szmaragdowe.
Krwią dziewicy wypisali
charaktery.
Strachy w liczbach: 18,
3 i 4.
Przeklinamy Jezu-Chrysta
i Jehowę.

Szarlatani piszą księgi
o papieżach.
Zawsze w nocy mówią źle o
Watykanie.
Zawsze w nocy słychać szklane,
szklane łkanie:
płaczą gwiazdy zaplątane
w szkła na wieżach.

Kiedy miesiąc umęczony
wschodzi na nów,
alkohole z przerażenia
drżą słodyczą.
Nie pomogą alkohole:
W nocy krzyczą
łzy fałszywe szmaragdowych
szarlatanów.

Bardzo cicho i boleśnie
jest nad ranem.
Dzwonią dzwony, świt pochyla
się w pokorze.
Odpuść grzechy szarlatanom,
Panie Boże,
wszak Ty jesteś takim samym
szarlatanem.

p.s Przed wojna śpiewany przez Ordonkę, a po wojnie m.in przez Wandę Warską i Marka Grechutę :-)Zofia M. edytował(a) ten post dnia 21.02.09 o godzinie 10:02
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

Fernando Pessoa*

Ostatnie czary


„Powtórzyłam słowa zaklęcia starego,
A wielka Bogini oczom odmówiła.
Powtórzyłam w przerwach wiatru rozległego
Modlitwy, których dusza to jest płodny byt.
Niebo nic nie dało, nic nie wyjawiła
Otchłań; tylko wiatr wraca tam, gdzie zawsze byłam
Sama. Wszystko w chaosie świata śpi.

Kiedyś moje czary krzewy przemieniały.
Unosiły się z ziemi na jedno skinienie
Istoty skupione tam, gdzie przedtem spały
W rzeczy naturalnej formie rozproszone.
Kiedyś mój głos to było zdarzenie.
Wróżki, elfy widziałam na jedno życzenie,
A liście na drzewach lśniły rozognione.

Różdżka, dzięki której esencje istnienia,
Kiedy tylko chciałam, ze mną rozmawiały,
O mojej rzeczywistości pojęcia już nie ma.
Kiedy krąg zakreślam, nic już nie powstaje.
Obcy wiatr szumi westchnieniem umarłym.
Gdy rozjaśnia zarośla z góry księżyc biały,
Nie jestem niczym więcej niż drogi lub gaje.

Już brakuje mi daru, za który mnie kochali.
W formę i cel życia nie będę zmieniona
Dla tych, co mnie, gdy ja ich szukałam, szukali.
Już mnie – plaży – nie obmywa ramion licznych morze.
Nie widzę już, jak w pozdrowieniu słońca uniesiona
Stoję, lub jak w ekstazie tajnej zatracona
Pojawiam się w groty głębokiej otworze.

Już święte piekielne moce,
Które śpiąc bez bogów, bez celu żadnego
Równe są rzeczy wewnętrznej istocie,
Własnych imion nie słyszą; nie słyszą gdy wołam.
Muzyka odeszła od hymnu mojego.
Już w moim gwiezdnym gniewie nie ma nic boskiego,
A w wyobrażonym ciele nie ma już nic z Boga.

Bóstwa dalekie ze studni ciemności,
Które tyle razy, pobladła, wzywałam
Z gniewem pełnej wzburzenia miłości,
Dziś przede mną wstają niewzywane.
Skoro je, nie kochając ich, wołałam,
Teraz, gdy nie kocham, wreszcie je ujrzałam
I wiem, że pożrą życie me sprzedane.

Lecz ty, Słońce, którego złoto było w mej niewoli,
Ty, Księżycu, którego srebro przemieniłam,
Jeśli nie możecie już dać piękna, które mojej woli
Poddane zawsze miałam na jedno wezwanie,
Sprawcie choć, by się ma skończona postać podzieliła –
By się moja istota w sobie zatraciła,
Niech ciało, beze mnie, duszą i bytem się stanie.

Niechaj w magii ostatniej przemienię
W posąg siebie samej w ciele, które żyje!
Umrę, lecz kim byłam i przeszłe istnienie,
Anonimowa obecność, którą całujecie,
Ciało pojmanej miłości abstrakcyjnej,
Będą moją śmiercią, w której ja przeżyję;
Niech będę, jaką byłam, nie będąc na świecie!”

z tomu "Cancioneiro", 1977

z portugalskiego tłum. Michał Lipszyc

*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki do polskich
przekładów w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 05.05.11 o godzinie 10:51
Jerzy Nita

Jerzy Nita pracownik ochrony,
SKORPION

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

na chwilę zatrzymana światłem

zła wróżka zamiast różdżki używa kija
jak roszczący pretensje do inteligencji szympans

wygrzebuje z mrowiska ludzkie myśli
zamienia w krople i każe uciekać
bez celu po przypadkowych policzkach

tułają się zamiast płynąć
monitorowane przez czyjeś słowa
przeważnie głośne jak odrzutowce
rzadziej ciche niczym ptasie skrzydła

każda z osobna odparowuje szybkie ciosy
widać liczne smugi
to opylają robaczywe zmarszczki

piorun zamieniony w kciuk
wskazuje kierunek
życie zwyczajnie może toczyć się dalej

Jerzy NitaJerzy Nita edytował(a) ten post dnia 03.03.09 o godzinie 20:42
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

Charles Simic

Uzdrowiciel


W odrapanej czynszówce
Pod autostradą mieszka
Uzdrowiciel, który nie wierzy
W swą zdolność uzdrawiania.

Staruch z opasłym brzuchem
I dłońmi małej dziewczynki:
Sam je schudnie manikuruje,
Między jedną a drugą wizytą.

Korytarz zagracony
Inwalidzkimi krzesłami,
Na schodach skowyt idioty
Wiedzionego przez matkę na smyczy.

tłum. Stanisław BarańczakRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 24.03.09 o godzinie 23:03
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

Victor Segalen

Sekretnemu Demonowi


Lud bez wahania oddaje cześć. Okadza, przywołuje i odpędza. Oddaje trzy, sześć
lub dziewięć ukłonów. Jego szacunek odpowiada kompetencjom, atrybutom i łaskom,
na które słusznie liczy.

Ponieważ wie, jaki gust ma duch paleniska; zna osiemnaście nazw małpy, która sprowadza deszcz; zna sposób przyrządzania jadalnego złota i szczęścia.

o

Jakie ceremonie mają uczcić tego demona, którego noszę w sobie, który osacza mnie
i przenika? Jakie dobroczynne lub złowrogie ceremonie?

Będę więc potrząsał z szacunkiem rękawami lub palił cuchnące kadzidła, żeby uciekł?

Jakich obelżywych lub pochwalnych imion mam używać, odprawiając codzienny kult: czy jest Doradcą, Jasnowidzem, Prześladowcą, Złym?

Czy też Ojcem i wielkim Przyjacielem?

o

Próbowałem tego wszystkiego i on wciąż jest, taki sam w swej różnorodności. Ponieważ tak trzeba, o Bezkształtny, nie odchodź wcale ode mnie, w którym mieszkasz:

Ponieważ nie mogłem cię wypędzić ani znienawidzić, przyjmij w sekrecie wyrazy
mej czci.

tłum. Tomasz RóżyckiRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 15.04.09 o godzinie 11:28
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

Nina Andrycz

Wróżba w lustrze


Ktoś nożem uderzył w uczniowskie lustro
nie rozbił, zostawił drgającą rysę.
Pochyliłam się nad nią w szkole pustej
i zobaczyłam – przyszłość.

Stoję wiernie przed gasnącym ołtarzem
Apollina, który wkrótce splajtuje.
Cudze jamby i trocheje powtarzam
usta obcych całuję.

Jeszcze nie znam losów mego narodu
i świat rzeczy wcale nie jest mi bliski
a już wiersze własne, jak ptaki głodne,
wylatują z lustrzanej blizny...
Ogień!

z tomiku „To Teatr”, 1983
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie wróżb, zaklęć i sił tajemnych

Gastón Baquero*

Hymn i scena z poetą na ulicach Hawany


Granica Andaluzji biegnie przez Hawanę.
Gdy andaluzyjski poeta szedł jej ulicami,
zawrzało w porcie, i we wszystkich doniczkach na balkonach
jednomyślnie zakwitło
pachnące geranium.

Tegoroczny marzec przewidział dwie wiosny dla miasta
jedna zwie się, jak zawsze, Pełnią Światła,
drugiej na imię – Federico.
Federico sam jeden,
Federico sam w tłumie, olśniony
chochlikowym światłem hawajskiej ulicy.

Nie wiadomo, kto gra, lecz brzęczą gitary
delikatnie, na tle maraksów.
Powietrze
jest tak nie do wiary jak łagodność w twarzach
a niebo –
takie czyste jak papier błękitny, na którym
Arabowie pisali swe cudowne wiersze.

Poecie na przechadzce mylą się ulice
nadmorskiego miasta z placami Sewilii,
z zaułkami Kadyksu, z patiami Kordoby
z muzycznym pulsem kamieni Grenady.

I nie wie, gdzie jest teraz. Czy tu się urodził?
Czy ten dom z kratą w oknie nie jest odwiecznym mym domem?
A te dziewczyny, nadchodzące ku mnie
trzymające się za ramiona, chichotliwe jak młódki z Grenady,
gdy wyroją się strojnym wieczorem w alejkach,
czy to nie te, co w mauretańskich ogrodach
wtórowały dłońmi do taktu gitarom
i tęczowym rozbryzgom fontanny?

Gdzie jestem? Nie rozróżniam już światła od tamtego światła,
nieba nad głową od tamtego nieba. A kpiące chochliki,
co przelatują wraz z podmuchem wiatru, ciągle mnie pytają
czarodziejskim głosem naprawdę nie wiesz,
nie wiesz, gdzie jesteś, Federico, nie wiesz?
Po prostu przybyłeś z wizytą do Raju.
Cóż za rozkoszna bryza mnie owiewa,
chłodząc latarnię słońca! Jakże świeży jest oddech powietrza
dochodzący od morza, gdy z białym wachlarzem
i w długiej, andaluzyjskiej szacie przebiega ulice, by skropić je wonią
delikatną jak zapach jaśminów Sewilii!

Dźwięczą pieśni uliczne synkopy zrodzone z miłości
afrykańskiej księżniczki i panicza z Jerez de la Frontera.
W zdumionej duszy poety, obcego na hawajskich ulicach,
rozbrzmiewają hymny, co spadły ze słońca, śpiewane przez lustra i kamienie
starego miasta; wydzierają się na całe gardło
mali sprzedawcy owoców, przy akompaniamencie
gitar dźwięczących pod palcami czarnoskórych chłopców
w słomkowych kapeluszach, w czerwonych koszulach rozpiętych
do samego pasa, rozbrzmiewają hymny jak w transie,
rozkołysane wśród hawajskich ulic, wśród trzeszczenia łódek
przybrzeżnych i unoszą poetę ku Niebu Poezji.

SCENA

Murzyneczka, przechodząc, tak nuci
„Podobno córka don Juana chce zostać zakonnicą”.
A poeta jej zawtóruje: „W klasztorze ma ulicy Gołębiej”.
Z sąsiednich domów, z ubogich osiedli
wychodzą dzieci, coraz więcej dzieci nuci melodie andaluzyjskie.
Otoczywszy kołem poetę, tańczą pośrodku ulicy: „A teraz tango,
małe tango dla pana! I raz, i dwa, i trzy! Tango, tango na cześć
tego pana! Zumba que zumba y zumba! Guasa, guasa Columbia!
Zumba!

- i piętrzy się ich śmiech najczystszą górą piany nadmorskiej w przystani.

Gdzie ja jestem, gdzie jestem? Skąd ci ludzie znają
rytm ten i wiedzą, jak przeplatać nogi, jak w talii się wyginać
w takt muzyki skomponowanej i sto razy poprawianej
przez Manuela de Fallę? Czyżby to byli Andaluzyjczycy
przebrani za dzieci z czarnego agatu, podczas gdy w nas płynie
krew tamtych niewolników – w Andaluzji żyłach?
Cóż za tajemnica
niepojęta w tym mieście zamienia je w Kadyks,
przeniesiony w powietrzu dywanem Merlina?
To jakbym zobaczył dziewczynę z Grenady, czeszącą się przed lustrem
ze śmiechem szalonym, kiedy tańczą derwisze księżycową nocą!

Ktoś dotyka ramienia poety i mówi
- Proszę za mną, zobaczymy, co powiedzą muszle.
- Co takiego? – on pyta – chcecie mi powróżyć?
- Zgadłeś, przyjacielu,
tak, chodzi o wróżbę. Widzę lęk w pana oczach, lecz proszę pamiętać,
że nikt nie umknie swemu przeznaczeniu. Wszystko zapisane,
ni Changó ni Yemayá nic tu nie wskórają. Czyżby
lękał się pan śmierci?
- Donia Romelia, pani wszystko widzi; jaki los pisany temu człowiekowi?
(Na ramionach Romelii przeźroczysty szal, pod spodem jaśnieje bufiasta koszula.)
- Niewinnego gołębia widzę, dalej, za nim, koń spieniony ucieka w galopie.
- I co jeszcze?
(Romelia, zatrwożona, zwraca się do swej córki, Fragancii: córeczko,
podaj nam kawę.)
- I co jeszcze?
- Za gołębiem, za koniem, kapelusz płynie w powietrzu,
a pies wyje i wyje, i nóż widzę, co sam się porusza.
- Donia Romelia, czy pani zechce powróżyć z muszli temu człowiekowi?
- Niech Bóg mnie uchowa! I po trzykroć prorok Izajasz! Nie!
- Nie chcę wiedzieć, co powiedzą muszle o tak dobrym człowieku!
Zakryję twarz czarną chustą!
- Romelio, na wszystkie świętości, wezwij boskie moce!
- Kiedy tylko przestąpił próg domu, odsunął zasłonę,
zobaczyłam znak bogów w jego twarzy, i cień, co mu depcze po piętach.
Pozwól, że dam co ochronę, która niebezpieczeństwo oddala,
niech cię zła moc nie dosięgnie, niech czarcia potęga przepada!

- Noś naszyjnik z agatów,
bransoletkę z kolorowych ziarenek
włóż na swoją rękę prawą.
A ty w bęben, Argimiro, bij,
w święty bęben Yemayá!
Po trzykroć przeżegnaj go pianą
złocistego piwa Ochún!
Bębnij w jego intencji, Argimiro,
bębnij tak, że pęknie
bęben Yemayá!

Poeta, poruszony do głębi, zapatrzył się w oczy wróżki, a z milczenia
co pomiędzy nimi zaległo, szmer zaklęć i modłów się rodzi. Prorokini,
przerażona, z twarzą współczuciem zmienioną, poprosiła, by przynieść
gitarę; nastroiwszy ją, rzecze:

W dzieciństwie mi śpiewano
romancę, która mówiła
ciemną nocą go zabrano,
noc najciemniejsza zabiła
caballero,
chwałę Medyny,
kwiat najpiękniejszy Olmedo.
Ciemną nocą zabili
caballero!

Niech go obroni Ochún,
jej sztylet z hartownej stali!
Niech święty Benedykt z Nursji
czarniutki bardziej niż węgiel,
swą mocą ciebie ocali!

Kwiat bazylii dobry na czary,
dym kadzideł niech snuje się wszędzie,
przed posążkiem świętej Barbary
niech ruty gałązka się pali,
i niech nasi święci lucumí
wezmą cię pod swoją opiekę!

I strzeż się nocy, jak ognia!
Bo noc jak Cyganka, zdradliwa,
ten, kogo nocą dogonią
o świcie na marach spoczywa!

Tamaryszku ziele nie sprawi,
że nie tkną cię szpony złego,
od nagłego ciosu niech cię zbawi!
Ząb smoczy wezmę i lubczyk,
ze skorupy żółwia przygarść proszku,
tytoniowym liściem odymię.
Wraz ze świętym Pascualem,
tym, co kocha taniec,
złe uroki odczynię.
W każdą pełnię księżyca
odmówię różaniec!

Federico, syneczku,
poeto mój, Federico,
nie opuszczaj Hawany!
Nie jedź tam, gdzie zdrada się skrywa,
bo ten, kogo nocą dogonią,
o świcie na marach spoczywa.
O świcie na marach spoczywa!

z tomu „Poemas invisibles”, 1991

tłum. Krystyna Rodowska

*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki do polskich
przekładów w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska

Wiersz jest też w temacie Raj, wyspy szczęśliwe, arkadia
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 11.06.11 o godzinie 15:35

Następna dyskusja:

Świecie nasz




Wyślij zaproszenie do