konto usunięte

Temat: nie ma się czego bać, gdy śmierć zastuka

Temat mojej pierwszej polecanej książki może być, dla niektórych lekko mówiąc, szokujący. Śmierć (nie jest to o czym chcielibyśmy za dużo rozmyślać a już na pewno nie przed Świętami) ale trudno tak wypadło i już. W końcu każdy czas jest dobry na egzytencjalną refleksję.
W tytule tej krótkiej recenzji połączyłam dwa tytuły. "Nie ma się czego bać" to tytuł książki jednego z bardziej znanych współczesnych autorów literatury angielskiej Juliana Barnes'a i o niej głównie chciałabym napisać. (Do drugiego członu tytułu powrócę później).
"Nie ma się czego bać" to esej, rozprawka (nie mylić z poważną rozprawą naukową)na temat śmierci, Boga, wolnej woli, filozfii. Autor chce nam przybliżyć ten (co by tu nie mówić) zasadniczy element naszego życia, pomaga w zrozumieniu samego zjawiska śmierci i umierania, przełamuje tabu milczenia jaki stwarzamy wokół tego tematu. Ale robi to z lekkością, czasami ironicznie, nawet z pewnym charakterystycznym angielskim humorem. Ta książka nas nie przytłacza, skłania tylko do refleksji nad istotą życia, wiarą, naszym miejscem w świecie czy nawet we wszechświecie.
Barnes prowokuje nas, żebyśmy zadwali sobie pytania w rodzaju; czego boimy się bardziej, śmierci czy umierania? (ja osobiście bardziej się boję samego aktu umierania a nie śmierci) czy wiara w Boga i zmartwychwstanie pomaga ludziom pogodzić się tym nieuchronnym faktem zakończenia ziemskiej egzystencji? (sam autor jest ateistą, ja podzielam jego zdanie), czy chcielibyśmy szybkiej gwałtownej śmierci?; czy powolnego umierania w pełni świadomi tego faktu, czy raczej niepełnosprawni umysłowo, odurzeni lekami? itd. Przytacza też bardzo ciekawe przypadki śmierci i chwile końca życia, znanych pisarzy, muzyków, filozofów, naukowców. Cytuje ich przedśmiertne zdania i opisuje momenty, bądż heroicznego pogodzenia się z losem, bądź ogromnego strachu, lęku i grozy jaki towrzyszy w tych ostatnich chwilach.
Oczywiście nie chodzi o to, żebysmy rozmyślali o śmierci cały czas (tak jak przypuszczam zdażyło się to Tomaszawi Beksińskiemu, synowi malarza Zdzisława Beksińskiego, który prześladowany tą myślą w końcu w młodym wieku popełnił samobójstwo), ale przyzwyczajali się do niej i oswjali się z nią. W końcu śmierć jest jednym z nieuniknionych elementów życia.
Jeszcze kilka cytatów:
"Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" ; "Tak Bóg istnieje, ale nie ma o tym większego pojęcia niż my" - J. Renard. "Po śmierci albo czujemy się lepiej, albo nic nie czujemy" - Cyceron. "Nie bardzo wiem, co mówię, kiedy mówię 'nie przestaję istnieć'" - Wittgenstein ; "wszystkiego trzeba się nauczyć, począwszy od czytania, a skończywszy na umieraniu" - Haubert; "Życie nie jest ani długie, ani krótkie - składa się po prostu z dłużyzn".

Na koniec wrócę do drugiego członu tytułu tej recenzji. "Gdy śmierć zastuka" to krótkie opowiadanie w formie skeczu czy jednoaktowej sztuki Woody Allena. Myślę, że to doskonałe uzupełnienie wyżej opisanej książki. Koniecznie przeczytajcie! Ten krótki utwór pełen niepowtarzalnego Allenowskiego humoru odbuduje w razie co wasz nastrój. "Allenowska śmierć" jest żałosna i niezgrabna w swoich wysiłkach. Główny bohater chcąc ocalić życie namawia ją do rozegrania partii remika, w której stawką jest dodatkowy czas na ziemi. Wynik do przewidzenia. A tak doskonale sparodiowanej śmierci nigdzie nie znjadziecie!