Temat: Spadkobiercy
Wróciłam wczoraj z kina i powiem tak - film jest dobry. Jak na warunki amerykańskie to nawet bardzo dobry. Trzeba pamiętać że to film amerykański o Amerykanach dla Amerykanów, w większości tych z kontynentu, którym sie wydaje ze Hawaje to raj. Byłam w Stanach, więc rozumiem kulturowe różnice pomiędzy Europejczykami a Amerykanami. Amerykanie naprawdę udają wiecznie zadowolonych, więc dla nich, zwłaszcza tych mieszkających na kontynencie, oświadczenie, że mieszkanie na Hawajach wcale nie jest rajskie jest szokujące. To młody naród, przeciętni Amerykanie mentalnie wciąż są jeszcze względnie radosnymi dziećmi, które chcą oglądać bajki miłe albo straszne w porównaniu do cynicznych Europejczyków, którzy żądają wywlekania emocjonalnych flaków z bohaterów filmów.
Dla Amerykanów musi byc przygotowana wersja soft historii - starsza z córek ma niby jakieś problemy (do końca nie wiadomo jakie) w szkole z Internatem, ale jak wypije rano cole i zawoła chłopaka to od razu ma lepszy humor, młodsza lekko świruje, ale to nadal rozkoszny dzieciak. Zona która zdradza jest w gruncie rzeczy taka zwyczajna i oczko w głowie tatusia. Kochanek też nie jest jakimś skończonym cynikiem, bo kocha tą swoją zonę. A ta jego zona wybacza umierającej Elisabeth, że usiłowała rozbic ich rodzinę. Clooney w roli Matta jest takim zwyczajnym, nudnym facetem (nawet bym na takiego nie spojrzała), który nie ma żadnej zyciowej pasji, a ostatnio surfował 15 lat temu. Wszystko zatem spełnia warunki dobrej sprzedaży filmu w amerykańskich kinach dla przeciętnego widza oraz dostania nominacji do Oscara. Sytuacja pogrązonej w śpiączce Elisabeth przypomniała mi trochę film "Druga Prawda" z Ironsem i Close, ale "Spadkobiercy" nawet nie usiłują zbliżyć się poziomem, Druga Prawda - to majstersztyk.
Ale wnętrzności europejskich ten film nie wykręca. W Europie byłoby dużo bardziej drastycznie, neurotycznie, mrocznie, psychopatycznie - dajcie ten scenariusz Francuzom albo Skandynawom - zrobią cięzki dramat psychologiczny nie do przejścia. I takich rzeczy właśnie oczekujemy my po tej stronie Wielkiej Kałuży, dlatego niezbyt nam to odpowiada, za ładne, za cukierkowe, za mało wstrząsające.