Temat: CZY FILM NAS URATUJE PRZED RZECZYWISTOSĆIĄ ?
KLARA D.:
Witkacy mówił, że ma być kolorowa bajka-odnośnie teatru akurat, ale można to sobie przenieść na film. Widz ma się oderwać od rzeczywistości...
Ale twarda rzecywistość też. Jest tyle produkcji, że nie ma problemu zmieści się i to i to.
Czasem trudno się oderwać od rzeczywistości na filmie, zwłaszcza, że mimo, że oczekujemy od ekranu oderwania, antidotum, leku na nasze bolączki, to przecież najczęściej filmy dotkliwie i bezpardonowo traktują o życiu, o rzeczywistości. Zdarza się, że zaciera się granica pomiędzy filmem a naszą identyfikacją z filmem (bohaterami, akcją). W zależności o czym jest dany film. Ale o czym mogą być filmy? Przecież jak niemal każda (wg Arystotelesa) forma sztuki jest to forma odtwórcza, jest naśladowaniem natury (kurcze, tak myślę, że to Arystoteles, w razie czego zlinczujcie; ), więc nasuwa się refleksja- ale to już było. Idealny przykład- "Plac Zbawiciela". Jak osoba, która, powiedzmy, ma podobną sytuację (nawet w najbardziej luźno skojarzeniowy sposób), jak główni bohaterzy filmu, ma odnaleźć w nim antidotum? Wszystko jest podobne, ale nie takie same, każdy jest inny, każdy kręci swój własny film- życie. Jeżeli ktokolwiek szuka ratunku w filmach, świadczy to, moim zdaniem, o jego słabej kondycji psychicznej. Padły porównania do narkotyków- osobiście uważam, że gdyby ludzie zamiast narkotyków mogli sobie "szkodzić" oglądaniem filmów, świat byłby lepszy (ale czy na pewno?). Osobiście nie traktuję kina jako antidotum na szarą rzeczywistość. Niektorzy moi znajomi śmieją się ze mnie, że jeżeli film, którego nie oglądam nie jest dramatem, to uważam to za czas stracony. Nie antidotum, nie kolorowanie świata, może jedynie podziw tej formy sztuki, pomysłu, kunsztu reżyserskiego i aktorskiego oraz podziw na takie a nie inne spojrzenie na dane zagadanienie. Jeżeli widzowie oglądając filmy, zapominają o tym, że jest to forma sztuki,a nie kreowanie rzeczywistości, a tym bardziej nie ratunek na nasze cierpienia i frustracje, to znaczy, że jest źle. To tak jakbym oglądała (paskudny przykład, wiem) serial "M jak miłość", bo tam niektórzy bohaterzy mają takie same problemy jak ja, więc może od nich coś ściągnę, znajdę sposób. To tylko film, serial, TV. Za godzinę, dwie się skończy ,a my dalej zostaniemy ze swoimi problemami,ale bogatsi o przeżycie estetyczne.