Paweł Zbroszczyk

Paweł Zbroszczyk Dyrektor ds. Rozwoju
i Utrzymania
Oprogramowania

Szukam osób, którym udało się z powodzeniem wdrożyć w firmie metodę punktów funkcyjnych w celu określania wydajności produkcji oprogramowania.

A może znacie firmy consultingowe, które zajmują się tego typu zagadnieniem i mają za sobą udane wdrożenia tej metody ?

Internet nie wiele mówi o przypadkach na naszym rodzimym rynku...
Michał Słociński

Michał Słociński making things happen

Paweł Zbroszczyk:
Szukam osób, którym udało się z powodzeniem wdrożyć w firmie metodę punktów funkcyjnych w celu określania wydajności produkcji oprogramowania.

A może znacie firmy consultingowe, które zajmują się tego typu zagadnieniem i mają za sobą udane wdrożenia tej metody ?

Internet nie wiele mówi o przypadkach na naszym rodzimym rynku...

punkty funkcyjne służą raczej do estymacji czasu wytwarzania oprogramowania niż do wydajności procesu

interesowałem się tym w przeszłości aczkolwiek nigdy nie natrafiłem na żadne praktyczne przykłady zastosowania tej metody, osobiście wydaje mi się zbyt abstrakcyjna aby nadawała się do praktycznego zastosowania

chociaż być może znajduje zastosowanie na wyższym (mniej szczegółowym) poziomie tworzenia estymacji (na zasadzie - 2 czy 20 man-year'ów)

konto usunięte

punkty funkcyjne służą raczej do estymacji czasu wytwarzania oprogramowania niż do wydajności procesu

Punkty funkcyjne liczy się zarówno na etapie tworzenia projektu - dla szacowania czasu wytworzenia oprogramowania, jak również w trakcie realizacji projektu aby można było odpowiednio nim zarządzać.
MPF jest stosowana bardzo rzadko. Proponuję nawiązać kontakt z InfoVide Matrix.
Mateusz Kurleto

Mateusz Kurleto Szukamy wybitnych
talentów do
świetnego zespołu IT
w Gdańsku

Paweł Zbroszczyk:
Szukam osób, którym udało się z powodzeniem wdrożyć w firmie metodę punktów funkcyjnych w celu określania wydajności produkcji oprogramowania.

A może znacie firmy consultingowe, które zajmują się tego typu zagadnieniem i mają za sobą udane wdrożenia tej metody ?

Internet nie wiele mówi o przypadkach na naszym rodzimym rynku...
Osobiście z powodzeniem od kilku projektów stosujemy modyfikację tej metody - konkretnie Use Case Points.
Jeżeli jesteś zainteresowany jakimiś konkretami to zapraszam na PRIV.
Marcin Szawurski

Marcin Szawurski Web Application
Integration
Specialist,
Hewlett-Packard P...

Zdarzyło mi się pięć lat temu napisać Pracę Magisterską (własną:-) na ten temat :)

Dlaczego jest ona mało popularna?

Czy nie dlatego, że wymaga najpierw bardzo dokładnego etapu analizy i projektowania, gdzie określimy sobie projekt logiczny systemu i dopiero ten projekt logiczny (zbiory logiczne, wejścia, wyjścia) estymujemy przy użyciu "jakichś" danych standardowych?

Może dlatego, że całe powodzenie tej metody opiera się dodatkowo na odpowiednio dobranych współczynnikach, które muszą być skądś wzięte - najlepiej z doświadczenia?

A może przez to, że nie oferuje ona raczej żadnych cudownych rozwiązań, tylko wymaga żmudnej klasyki modelu kaskadowego?

konto usunięte

MPF wg. mojej opinii to taki "Salvadore Dali" w oszacowaniach. Przy prostych projektach "da się", przy złożonych pomyłka w obie strony 500% albo i lepiej. Trudno racjonalnie wykazać klientowi "koszty" bo MPF czysto nie przekładają się na składniki kosztotwórcze. Zaznaczam, że jest to moja opinia.
Henryk M.

Henryk M. Project Management /
Lean Management /
Systems Engineering

W pewnej dużej korporacji, w której pracowałem, wdrożono MPF... "Wdrożono" Jak wynika z tego, co napisał Bogdan (moja interpretacja i rozwinięcie) szacowanie wagi punktów oparto mocno o metodykę sufitową.
Takie wdrożenia, szczególnie w dużych korporacjach, służą temu by ogłosić: "tak, mamy... stosujemy... albo - sprawdziliśmy - u nas to nie (za)działa..."
Inny powód wdrożenia: menedżer - pomysłodawca szuka sposobu "obiektywnego" uzasadnienia, szczególnie w przypadku niepowodzenia projektów. Im metoda trudniejsza do zweryfikowania, tym lepiej :o) Poza tym jest satysfakcja: "wprowadziłem coś nowego...".

Szkoda, że całkiem ciekawe metody i praktyki są w taki właśnie sposób "zarzynane" i ośmieszane. To jednak chyba nie temat tego wątku.

Pozdrawiam

konto usunięte

Henryk M.:
W pewnej dużej korporacji, w której pracowałem, wdrożono MPF... "Wdrożono" Jak wynika z tego, co napisał Bogdan (moja interpretacja i rozwinięcie) szacowanie wagi punktów oparto mocno o metodykę sufitową.
Takie wdrożenia, szczególnie w dużych korporacjach, służą temu by ogłosić: "tak, mamy... stosujemy... albo - sprawdziliśmy - u nas to nie (za)działa..."
Inny powód wdrożenia: menedżer - pomysłodawca szuka sposobu "obiektywnego" uzasadnienia, szczególnie w przypadku niepowodzenia projektów. Im metoda trudniejsza do zweryfikowania, tym lepiej :o) Poza tym jest satysfakcja: "wprowadziłem coś nowego...".

Szkoda, że całkiem ciekawe metody i praktyki są w taki właśnie sposób "zarzynane" i ośmieszane. To jednak chyba nie temat tego wątku.

Pozdrawiam

Zdaje się, że znam zagadnienie w odniesieniu do tej samej korporacji.

Sama idea jest genialna - zastąpić mandaysy wyssywane z palca jednostką przeliczalną i benchmarkowalną w skali globalnej, planować capacity działu IT, szacować koszty, śledzić wydajność itp. Wdrożenie jest trudne jak widać, może trwać długimi latami. Ważne jest budowanie wiedzy i ciągłe doskonalenie w temacie.

Naturalnie, w odniesieniu do tej korporacji można mówić o problemach i problemikach z FP, ale to już nie publicznie.
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

Moim zdaniem problematyczne są ogólne wskaźniki z uwagi na mityczną wydajność człowieka. Nie wyobrażam sobie jakiejkolwiek wyceny bez wiedzy o wydajności człowieka (dobrej znajomości wykonawców) i bez wiedzy o przedmiocie do wykonania. Wymaga to dwóch rzeczy: dobrego projektu oraz własnego zespołu lub kontraktowania na dzieło (pytamy za ile na kiedy "ktoś" coś dla nas wykona). Dlatego wycena projektu w wielu przetargach (gdzie nie ma szczegółowego projektu i nie znani są jeszcze wykonawcy) zawsze mnie zadziwia.

osobiście spotykałem się z dwiema skutecznymi metodami:
- wycena na bazie "standardowego use case" z dobrą wiedzą o własnym zespole (liczba use case razy ryczałtowy koszt)
- wycena ba bazie modelu klas (klasy dostawały wagi na bazie wielkości interfejsu, to co potrafi framework wchodziło ryczałtem).

w obu przypadkach do wyceny wymagany jest dobry projekt i to jest przeszkoda tam, gdzie "projektów nie robimy" (agile coś tam i extreme coś tam, wybaczcie sarkazm.... ale mam podstawy).

Moim zdaniem wiec wycena na bazie np. FP wymaga kaskadowego procesu, który wcale nie jest zły...Jarek Żeliński edytował(a) ten post dnia 09.08.10 o godzinie 10:17
Mateusz Kurleto

Mateusz Kurleto Szukamy wybitnych
talentów do
świetnego zespołu IT
w Gdańsku

Jarek Żeliński:
>> osobiście spotykałem się z dwiema skutecznymi metodami:
- wycena na bazie "standardowego use case" z dobrą wiedzą o własnym zespole (liczba use case razy ryczałtowy koszt)
Oj to bardzo uproszczone podejście. Niebawem opublikuję krótki artykuł na temat szacowania nakładów metodą Use Case Points analysis.
Generalnie jest to metoda analogiczna do metody punktów funkcyjnych poruszająca się jednak w nowocześniejszym środowisku przypadków użycia.
- wycena ba bazie modelu klas (klasy dostawały wagi na bazie wielkości interfejsu, to co potrafi framework wchodziło ryczałtem).

w obu przypadkach do wyceny wymagany jest dobry projekt i to jest przeszkoda tam, gdzie "projektów nie robimy" (agile coś tam i extreme coś tam, wybaczcie sarkazm.... ale mam podstawy).
Co do Twoich uprzedzeń do "agile coś tam i extreme coś tam" to wynikają one tylko li i wyłącznie z nadużyć firm posługujących się tymi terminami do określenia swojego sposobu prowadzenia projektów. Żadne poważne wskazówki z zakresu Agile, SCRUM, XP i innych "coś tam" nie zalecają nie robienia projektu. To kolosalne nieporozumienie.

Moim zdaniem wiec wycena na bazie np. FP wymaga kaskadowego procesu, który wcale nie jest zły...Jarek Żeliński edytował(a) ten post dnia 09.08.10 o godzinie 10:17
Każda rzetelna wycena wymaga kilku określonych elementów:
- opisu wymagań projektu
- mierzalnych rozmiarów projektu
- znajomości środowiska wytwórczego pozwalającej na oszacowanie nakładów pracy na jednostkę tej miary
i nie ma tutaj dokładnie żadnego znaczenia czy to projekt IT, budowlany czy jakikolwiek inny. Branża budowlana i pokrewne mają tą zaletę, że istnieje sobie coś takiego jak NORMY. Wiadomo jakie są rynkowe standardy Time&Material, publikowane są statystyczne opracowania dla cen poszczególnych, zasady kosztorysowania są jawne, przejrzyste - choć oczywiście nietrywialne i niepozbawione wad.
Tak czy inaczej jeśli ja miałbym dać komuś radę jak szacować projekty to przede wszystkim polecam szacowanie każdego projektu PO WYKONANIU i przechowywanie danych oferta vs rzeczywiste wskaźniki dla potrzeb przyszłych oszacowań.
Practice makes perfect.
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

w obu przypadkach do wyceny wymagany jest dobry projekt i to jest przeszkoda tam, gdzie "projektów nie robimy" (agile coś tam i extreme coś tam, wybaczcie sarkazm.... ale mam podstawy).
Co do Twoich uprzedzeń do "agile coś tam i extreme coś tam" to wynikają one tylko li i wyłącznie z nadużyć firm posługujących się tymi terminami do określenia swojego sposobu prowadzenia projektów.

zapewne :)
Żadne poważne wskazówki z zakresu Agile, SCRUM, XP i innych "coś tam" nie zalecają nie robienia projektu. To kolosalne nieporozumienie.

tez tak uważam ale ekspertem od Agile/EX nie jestem, miałem tylko kontakt z ludźmi, krótszy to deklarowali :)
Tak czy inaczej jeśli ja miałbym dać komuś radę jak szacować projekty to przede wszystkim polecam szacowanie każdego projektu PO WYKONANIU i przechowywanie danych oferta vs rzeczywiste wskaźniki dla potrzeb przyszłych oszacowań.
Practice makes perfect.

no to 2000 lat zbierania doświadczeń by dorównać budownictwu :) (żartowałem.:))
Mateusz Kurleto

Mateusz Kurleto Szukamy wybitnych
talentów do
świetnego zespołu IT
w Gdańsku

Jarek Żeliński:

no to 2000 lat zbierania doświadczeń by dorównać budownictwu :) (żartowałem.:))
Ja iem, budownictwo starsze:D:D:D:D

konto usunięte

Jarek Żeliński:
Moim zdaniem problematyczne są ogólne wskaźniki z uwagi na mityczną wydajność człowieka. Nie wyobrażam sobie jakiejkolwiek wyceny bez wiedzy o wydajności człowieka (dobrej znajomości wykonawców) i bez wiedzy o przedmiocie do wykonania. Wymaga to dwóch rzeczy: dobrego projektu oraz własnego zespołu lub kontraktowania na dzieło (pytamy za ile na kiedy "ktoś" coś dla nas wykona). Dlatego wycena projektu w wielu przetargach (gdzie nie ma szczegółowego projektu i nie znani są jeszcze wykonawcy) zawsze mnie zadziwia.

W FP liczone są realne funkcje - akcje, które wykonuje program i które składają się na pożądany skutek biznesowy. Inaczej mówiąc liczy się to co program robi i co jest intencją użytkownika. Nie liczy się tego co program robi dodatkowo i co nie było intencją użytkownika.

Na przykład: wyświetlenie profilu użytkownika może się składać z pokazania wyszukiwarki, kliknięcia "szukaja" i kliknięcia w wybraną osobę. Pokazanie tej osoby jest intencją użytkownika i to jest ta funkcja. Funkcją tą nie jest pokazanie wyszukiwarki czy szukanie samo w sobie, lista wyszukanych osób nie ma żadnego biznesowego znaczenia.

Z tym jest duży problem - architekci, analitycy i biznes musi umieć liczyć te punkty, mieć w tym doświadczenie oparte na wynikach z przeszłości - ciągłe udoskonalania.

Z uwagi na wiek metody liczone są staromodne funkcje i operacje na rekordach danych itp. Równie dobrze zamiast funkcji użytkownika można liczyć use case-y, do tego chyba nawet powstał wariant metodyki oparty właśnie o UCki.
osobiście spotykałem się z dwiema skutecznymi metodami:
- wycena na bazie "standardowego use case" z dobrą wiedzą o własnym zespole (liczba use case razy ryczałtowy koszt)
- wycena ba bazie modelu klas (klasy dostawały wagi na bazie wielkości interfejsu, to co potrafi framework wchodziło ryczałtem).

FP można szacować na kilku etapach: od planowania biznesowego po szczegółowe planowanie technikaliów. Metoda zakłada pewien procentowy rozstrzał i przeszacowanie. Na najwyższym poziomie jest to bodajże 50% - to wystarczy, żeby zaklepać kasę i wstępnie oszacować harmonogram.
w obu przypadkach do wyceny wymagany jest dobry projekt i to jest przeszkoda tam, gdzie "projektów nie robimy" (agile coś tam i extreme coś tam, wybaczcie sarkazm.... ale mam podstawy).

Dobry projekt tak - z tego się powinno liczyć punkty, ale można też szacować je wcześniej. I co więcej - mając wielu dostawców możesz się z nimi rozliczać z punktów funkcyjnych. Ty sobie szacujesz najpierw od najwyższego poziomu po poziom projektu technicznego. Dostawca realizuje i przedstawia własną wycenę w FP. Jeśli odbiega od Twoich szacunków zbyt mocno to zlecasz audyt firmie zewnętrznej.

Z takim dostawcą można w umowie uzgodnić stawkę za jeden FP. Taki punkt trzeba odpowiednio dostroić w zależności od technologii, obszaru i może kilku innych czynników. Do tego są VAFy (Value Adjustment Factor) i z tym jest właśnie związany drugi największy problem, bo o ile do samych punktów funkcyjnych są jakieś konkretne wytyczne to VAFy trzeba sobie dostosować samodzielnie, najlepiej udoskonalać je w cyklicznym procesie.

Jeśli wyjdzie taka sytuacja, że dostawca niedoszacował FP to może (jeśli ma coś do gadania) próbować dochodzić swego wskazując ostateczne wyliczenie na bazie gotowego kodu. Jest to ścieżka bardziej formalna niż ściemy i tłumaczenia się na bazie tradycyjnego harmonogramu. Takie ewentualności można uregulować w umowie.

Jeszcze o jednym. W VAFach zaszyta siedzi ta mityczna wydajność ludzka, o której pisałeś na początku. Zostawia się ją w domyśle, żeby nie mówić o niej w ogóle. Krótko mówiąc pracochłonność jednego punktu funkcyjnego musi zależeć od zdefiniowanych VAF-ów (dla technologii, obszaru itp), a nie od ludzkiego widzimisię - programista sprowadzony do średniej, jego wydajność zależy od tego czym się zajmuje. Przykład: zaprogramowanie jednego FP w Javie (technologia) dla systemu CRM (obszar) być może wyjdzie efektywniej niż programowanie tego CRM-a w PHP.
Moim zdaniem wiec wycena na bazie np. FP wymaga kaskadowego procesu, który wcale nie jest zły...

Jedno i drugie jest dobre, złoty środek będzie najlepszy. Można stosować kaskadowe podejście w procesie iteracyjnym. Robienie na pałę bez ogarnięcia wymagań to zbrodnia (chociaż w małej skali może być zupełnie nieszkodliwa).

Na koniec moje summary o punktach funkcyjnych:
+ precyzyjniejsza od mandaysów
+ uniemożliwia ukrywanie dodatkowych kosztów
+ umożliwia porównywanie własnej efektywności względem innych firm z całego świata (porównuje się w skrócie stawkę za jednego FP, stąd widać czy nie przepłacamy)
- koszt wdrożenia jest duży, wymaga zmiany podejścia, wdrożenie może być bolesne
- pełne wdrożenie i doszlifowanie wszystkiego trwa długo - metoda musi być przetestowana i doprecyzowana przynajmniej w kilku podejściach
- nowość na naszym podwórku, mimo że w USA stosowane od 20? lat, brakuje dobrych firm konsultingowych, audytowych, szkoleniowych, brakuje specjalistów, architektów, analityków
- moim zdaniem trudno wdrożyć metodę bez zewnętrznego konsultingu i szkoleń

.. to się rozpisałem.

Kontynuacja, kilka luźno sformułowanych dodatkowych ficzerów:

1. Mając wyliczone FP można pilnować jakości -> czy ilość błędów w testach na punkt funkcyjny jest w normie czy nie?
2. Moc zespołu analityków, projektantów, architektów, programistów i nawet zewnętrznych dostawców można wyrazić w punktach funkcyjnych na rok lub miesiąc, jak kto woli.
3. Można sprawdzać czy dany dostawca nie próbuje wziąć roboty ponad swoje siły.
4. Gromadzone dane historyczne mogą służyć jako baza do optymalizacji -> jedna technologia jest tańsza od innej w danym obszarze, jedna firma jest efektywniejsza i ma lepszą jakość od innej, itp

Koniec.Przemek Wiśniewski edytował(a) ten post dnia 09.08.10 o godzinie 15:56
Aleksander Płaczek

Aleksander Płaczek Software Development
Manager, Delivery
Manager

Osobiście preferuję metodę UCP, w której bazuje się na sposobie realizacji poszczególnych funkcji biznesowych klienta. Zarówno klient, jak i my jesteśmy w stanie uzasadnić dlaczego UseCase ma taką, a nie inną wagę, dlaczego jest skomplikowany. Poza tym dobry UseCase wiąże ze sobą wymagania, obiekty modelu domeny (czyli w pewnym ograniczonym stopniu daje obraz DFD) oraz mockup screens. Dzięki temu można pokazać skomplikowanie lub prostotę tematu. Oczywiście należy tutaj pamiętać o odpowiednim klasyfikowaniu projektów historycznych, co pozwoli nam określić PF - wskaźnik wydajności developera. Pamiętajmy, że w ramach PF wchodzi również projektowanie(implementację) GUI.

Co do wydajności produkcji oprogramowania - wydaje mi się, że nie istnieje możliwość mierzenia czegoś takiego. Każdy projekt jest inny. Dla każdego projektu prawdopodobnie otrzymamy inne wartości współczynnika środowiskowego i technicznego, ze względu na inne zasoby, inne technologie, inne warunki realizacji. Owszem można skorzystać z danych historycznych, ale tylko do estymacji. To czy pracujemy wydajnie zależy od kompetencji, znajomości tematu, doświadczenia, możliwości wykorzystania kodu modułowego. Pomiar jest możliwy w przypadku posiadania kilku konkurujących ze sobą zespołów, które estymację robią dla swoich warunków technologicznych i środowiskowych. Wtedy wybieramy najlepszy - co oczywiście nie oznacza realizacji w terminie. Zawsze istnieje błąd estymacji.

Podsumowując:
UCP - jako szacunek wstępny dla projektu (szczególnie, że EA wspiera UCP).
Potem SCRUM, w którym skupiamy się na niewielkich fragmentach projektu i wtedy panujemy nad całością.

WAŻNE: nigdy, a to nigdy nie rezygnujmy z projektów - tutaj polecam metodykę Iconix. Zwinna i lekka, a pozostawia całkiem zrozumiałą dokumentację.

Pozdrawiam,
Aleksander Płaczek

konto usunięte

Aleksander Płaczek:
Osobiście preferuję metodę UCP, w której bazuje się na sposobie realizacji poszczególnych funkcji biznesowych klienta. Zarówno klient, jak i my jesteśmy w stanie uzasadnić dlaczego UseCase ma taką, a nie inną wagę, dlaczego jest skomplikowany. Poza tym dobry UseCase wiąże ze sobą wymagania, obiekty modelu domeny (czyli w pewnym ograniczonym stopniu daje obraz DFD) oraz mockup screens. Dzięki temu można pokazać skomplikowanie lub prostotę tematu. Oczywiście należy tutaj pamiętać o odpowiednim klasyfikowaniu projektów historycznych, co pozwoli nam określić PF - wskaźnik wydajności developera. Pamiętajmy, że w ramach PF wchodzi również projektowanie(implementację) GUI.

No i to jest to o czym mówiłem - zastąpienie wróżenia z fusów przez wyliczenia oparte na realnych artefaktach projektowych.

Spotkałem się z sytuacją gdzie zdarzały się targi między dostawcami, a project managerami - dostawca czasami zobowiązywał się do zrobienia czegoś ekstra, a koszt tego ekstra doliczał do następnego zlecenia. W mandaysach bardzo łatwo to ukrywać.
Co do wydajności produkcji oprogramowania - wydaje mi się, że nie istnieje możliwość mierzenia czegoś takiego. Każdy

Wyadjustowane punkty funkcyjne to jest pracochłonność - pojemność, możliwości, moc przerobowa zespołu programistów w danym czasie. Dwa przykłady:
Projekt A - 1000 surowych PF ale wysokie VAFy z uwagi na technologię i obszar dają na przykład 1300 wyadjustowanych PF
Projekt B - 1200 surowych PF ale niskie VAFy mogą dać na przykład 1250 wyadjustowanych PF

Strzelam z tymi liczbami, nie jestem w stanie powiedzieć jakie mogą być realne wartości.

Jeśli właściciel/klient ma zmianę w systemach, powiedzmy raz na pół roku to może dojść do wniosku, że w te 6 miesięcy jest w stanie zrobić 20 tysięcy punktów funkcyjnych i to jest bezpieczna wartość.
projekt jest inny. Dla każdego projektu prawdopodobnie otrzymamy inne wartości współczynnika środowiskowego i technicznego, ze względu na inne zasoby, inne technologie, inne warunki

W FP surowe punkty funkcyjne są niezależne, trzeba właściwie dobierać VAFy i tutaj też możesz skorzystać ze swojego własnego, regularnie pielęgnowanego słownika VAFów.
realizacji. Owszem można skorzystać z danych historycznych, ale tylko do estymacji. To czy pracujemy wydajnie zależy od

Nie tylko. Właśnie sęk w tym, żeby te dane gromadzić i na ich podstawie budować wiedzę i doświadczenie. Najlepiej robić wstępne szacunki, potem dokładniejsze wyliczenia, potem dostać ostateczne wyliczenia, zestawiać to ze sobią, szukać miejsc, w których się coś przeszacowało lub niedoszacowało, budować w ten sposób wiedzę i doświadczenie. To zacznie dobrze działać dopiero po dwóch, trzech zmianach tego samego systemu.
kompetencji, znajomości tematu, doświadczenia, możliwości wykorzystania kodu modułowego. Pomiar jest możliwy w przypadku posiadania kilku konkurujących ze sobą zespołów, które estymację robią dla swoich warunków technologicznych i środowiskowych. Wtedy wybieramy najlepszy - co oczywiście nie oznacza realizacji w terminie. Zawsze istnieje błąd estymacji.

Chodziło mi o konkurencję między osobnymi firmami-dostawcami. Ma to sens wtedy kiedy standard jest przestrzegany globalnie, a VAFów pilnuje sobie klient. Duży klient, u którego cała zabawa nabiera sensu: bank, ubezpieczalnia, telekom itp.
Podsumowując:
UCP - jako szacunek wstępny dla projektu (szczególnie, że EA wspiera UCP).
Potem SCRUM, w którym skupiamy się na niewielkich fragmentach projektu i wtedy panujemy nad całością.
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

zadam prowokacyjne pytanie:
czy przypadkiem doświadczony szef zespołu na bazie projektu nie będzie w stanie określić pracochłonności? Wszystkie warianty opisanej metody WYMAGAJĄ projektu, jeżeli projekt pociągnąć do poziomu liczby klas i ich metod to wycena jego implementacji jest możliwa na podstawie niego samego? Siadają programiści, patrzą na to co mają zaimplementować (bo jest projekt) i deklaruję ... prosta sprawa: kontrakt na wykonanie....

Analiza biznesowa i opracowanie koncepcji jest trudna do wstępnej wyceny ale po spędzeniu z klientem (zainwestowaniu) np. dnia można oszacować nakład pracy i powstanie projekt koncepcyjny, drugi krok to już wycenialna praca nad opracowaniem projektu, i wycenialna implementacja...Jarek Żeliński edytował(a) ten post dnia 10.08.10 o godzinie 12:05

konto usunięte

Jarek Żeliński:
zadam prowokacyjne pytanie:
czy przypadkiem doświadczony szef zespołu na bazie projektu nie będzie w stanie określić pracochłonności?

To ja zadam pytanie do tego prowokacyjnego pytania: Czy ABG, IBM, a teraz Asseco nie mają "doświadczonych szefów"? Bo projekt, który trwa od 2007, a miał być w nim skończony przekroczył już czas razy 4, budżet podejrzewam, że ze 2-3 razy i końca nie widać! Zresztą wiele dużych projektów miało podobnie czy choćby (może pamiętacie?) informatyzacja urzędów skarbowych we wczesnych latach 90-tych, potem ZUS, czy CEPiK. Pewnych rzeczy nie da się oszacować nawet mając analizę biznesową i opracowanie koncepcji. Mi się wydaje, że pokutuje pewne podejście do projektów realizowanych przez administrację i inne instytucje państwowe. Z przyzwyczajenia sektor IT traktuje takie projekty na zasadzie, że jakoś to będzie i gdy okazuje się, że niestety ma działać to jest problem.
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

Bogdan Pieńkowski:
Jarek Żeliński:
zadam prowokacyjne pytanie:
czy przypadkiem doświadczony szef zespołu na bazie projektu nie będzie w stanie określić pracochłonności?

To ja zadam pytanie do tego prowokacyjnego pytania: Czy ABG, IBM, a teraz Asseco nie mają "doświadczonych szefów"? Bo projekt, który trwa od 2007, a miał być w nim skończony przekroczył już czas razy 4, budżet podejrzewam, że ze 2-3 razy i końca nie widać! Zresztą wiele dużych projektów miało podobnie czy choćby (może pamiętacie?) informatyzacja urzędów skarbowych we wczesnych latach 90-tych, potem ZUS, czy CEPiK. Pewnych rzeczy nie da się oszacować nawet mając analizę biznesową i opracowanie koncepcji.

o ile mi wiadomo te projekty były wyceniane z "pustej kartki" - w moich oczach są to przetargi na poziom strachu oferenta a nie na system (wymagania funkcjonalne spisane jako "lista potrzeb" z ankiety to nie projekt i najgłupszy chyba sposób specyfikowania wymagań) bo w każdych z tych przetargów analiza i projekt były pierwszym etapem po podpisaniu umowy.... poprawcie mnie jeśli było inaczej...
Mi się wydaje, że pokutuje pewne podejście do projektów realizowanych przez administrację i inne instytucje państwowe. Z przyzwyczajenia sektor IT traktuje takie projekty na zasadzie, że jakoś to będzie i gdy okazuje się, że niestety ma działać to jest problem.

pokutuje moim zdaniem wiara w to, że lista życzeń urzędników jest specyfikacją na podstawie której można cokolwiek zaplanować (no poza analizą i projektowaniem :)) ....Jarek Żeliński edytował(a) ten post dnia 10.08.10 o godzinie 15:19

konto usunięte

Aleksander Płaczek:
Osobiście preferuję metodę UCP, w której bazuje się na sposobie realizacji poszczególnych funkcji biznesowych klienta.

Możecie polecić jakąś literaturę na temat metody UCP?
Mateusz Kurleto

Mateusz Kurleto Szukamy wybitnych
talentów do
świetnego zespołu IT
w Gdańsku

Tomasz B.:
Aleksander Płaczek:
Osobiście preferuję metodę UCP, w której bazuje się na sposobie realizacji poszczególnych funkcji biznesowych klienta.

Możecie polecić jakąś literaturę na temat metody UCP?
Niebawem opublikuję artykułtraktujący o tym. Jeśli bardzosię śpieszy proszę okontakt na priv.

Następna dyskusja:

Kto mi sprzeda domene com? :)


Wyślij zaproszenie do