konto usunięte

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

Witam

Generalnie chciałbym wiedzieć co myślicie o takim dość egzotycznym rozwiązaniu Linux DRBD + VirtualBox.

Przymierzam się do zmiany w strukturze IT firmy, mającej na celu zwiększenie niezawodności i bezpieczeństwa danych. Zastany przeze mnie stan rzeczy wygląda mniej więcej tak, że na 100 użytkowników mamy 3 serwery, które zapewniają przede wszystkim dostęp do aplikacji dziedzinowych administracji samorządowej, czyli:

HP ML370 G5 (Win2k3) - zaopatrony w XeonE5430 Quad 2,66GHz, Pamięć 12GB
- system obiegu dokumentów oparty o Apache i Oracle
- udostępniony folder z exe-kami aplikacji dziedzinowych uruchamianych lokalnie na stacjach, ale ze względu no bardzo częste aktualizacje umiejscowione właśnie na serwerze. Aplikacje oparte na OracleRuntimes, więc tak naprawdę to "formsy" komunikujące się z bazą Oracle.

HP ML350 G4p (Debian4) - zaopatrzony w Xeon 3.2 GHz, pamięć 4GB
- baza Oracle obsługująca 3 różne programy dziedzinowe
- pozostałości po straych terminalowych aplikacjach dzidzinowych

SuperMicro (Win2k3) [do kasacji]- jakiś stary Intel, pamięć 4GB
- system informacji prawnej
- system informacji o terenie + mapy
- system edycji dokumentów XML

Jak na razie bezpieczeństwo danych opierało się na w miarę regularnym robieniu backup-ów na "tasiemkach" i tyle. W razie awarii uciążliwe przywracanie, nie mówiąc już o przestojach w działaniu i co by było gdyby jakiś sprzęt zawiódł na dobre.

Pojawiła się więc, jeszcze za czasów mojego poprzednika, koncepcja zakupu dodatkowego serwera backupów, i umiejscowienia w drugiej serwerowni, który zrzucałby co noc niezbędne dane. Oczywiście usprawni to tylko sporządzanie backup-ów, ewentualnie poprawi trochę ich bezpieczeństwo, ale nic więcej. W związku z tym pomyślałem o czymś więcej. A może HA-Linux i Wirtualizacja? :)

Założenie jest takie, żeby przede wszystkich zabezpieczyć się przed utratą danych, a dodatkowo zmniejszyć ryzyko przerw w pracy, oczywiście dokupując możliwie mało sprzętu.

Po rozważeniu kilku za i przeciw narodził się pomysł zakupu dwóch dodatkowych serwerów (ewentualnie dokupienia identycznego HP ML 370) i zastosowania konfiguracji wysokiej dostępności w oparciu o DRBD pracującym w trybie active/active. Co prawda nawet w chwili obecnej serwery są raczej niedociążone i po prostym oszacowaniu ich przyszłego obciążenia takie by pozostały, ale stawianie serwera (active/passive) żeby leżał odłogiem to przecież marnotrawstwo. Kwestia czy z HeartBeat-em czy bez pozostaje otwarta i zależna przede wszystkim od tego jak skuteczne krypty udało by się napisać, a anie jest sprawą aż tak krytyczną z tytułu założenia że jesteśmy sobie w stanie pozwolić na przestoje pod warunkiech rozsądnego czsu ich trwania. Co do samego DRBD, to raczej miał by do dyspozycji odseparowaną sieć do komunikacji pomiędzy NOOD-ami, ewentualnie podstawową sieć do wykorzystania jako łącze awaryjne. Jeśli chodzi o system to widziałem "dość sympatyczne" rozwiązanie postawione na Debianie, więc może on. Teraz sprawa warstwy wirtualizacji. Pomimo zabawy z kilkoma już środowiskami najbardziej przypadł nam do gustu VirtualBox, aczkolwiek przyznam, że nie widziałem osobiście rozwiązania klasy serwerowej opartego na nim właśnie. Oprócz kosztów przemawia za nim dość duża elastyczność i duży stopień odseparowania maszyn, dający nam możliwość przeniesienie maszyny gościa na prawie każdy sprzęt. Nie ma też problemu z uruchomieniem na nim Linux-a czy Windows-a, a nawet innych, co jest w naszym przypadku dość istotne, gdyż nie wiemy co i na jakim systemie oparte będziemy musieli wdrażać w przyszłości. Oczywiście pełna wirtualizacja niesie za sobą dość duży narzut, ale z racji dość małego wykorzystania zasobów godzimy się na niego w zamian za dużą mobilność maszyn i ich odseparowanie. Nie pozbędziemy się też konieczności robienia backup-ów, ale będziemy mogli wykorzystać do tego jeden ze starszych serwerów i w nocy "kłaść" maszyny wirtualne i zrzucać je w całości, co ma swoje plusy. Podziałem na maszyny wirtualne zajmiemy się później, bo zależne będzie to po części od wybranego rozwiązania.

Chciałbym wiedzieć co myślicie o takim pomyśle. Zdajemy sobie oczywiście sprawę że ma ono swoje plusy i minusy, ale chcielibyśmy żeby ktoś spojrzał na nie trzeźwym okiem i powiedział co myśli.

Uff, mam nadzieje że nikt się nie zamorduje tym "króciutkim" opisie.

Pozdrawiam i czekam na ciekawe komentarze.
Andrzej Zieliński

Andrzej Zieliński Administrator
Systemów
Informatycznych, Sp.
z.o.o

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

Kup 2-3 dobre serwery (głównie pamięć) + współdzielony storage (który i tak musisz mieć do klastrów) i możesz startować do VMware vSphere 4 gdzie masz prawdziwe HA w czasie rzeczywistym.
Jak masz głównie Linuxy to możesz utworzyć więcej serwerów wirtualnych niż masz teraz fizycznych i ładnie podzielić pomiędzy nie zadania. Przy małym obciążeniu i np 3 serwerach uszkodzenie 2 serwerów nie spowoduje żadnych przestojów (nawet nikt nie zauważy ich braku) - od strony sprzętowej zabezpieczenie niemal całkowite.

VirtualBox jest dobry ale głównie do desktopów, nie ma kilku całkiem przydatnych funkcji - jak przesuwanie serwerów w locie czy HA straty czasu. Zysk z wirtualizacji jest dopiero przy połączeniu kilku serwerów i użycie wspomnianych funkcji. Jeśli postawisz na każdym serwerze VirtualBoxa + to co masz teraz to w przypadku awarii serwera masz te same problemy co teraz ;-(

konto usunięte

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

No właśnie

Poniekąd opisywane przez Ciebie rozwiązanie byłoby najlepsze a przede wszystkim najbardziej wygodne, ale niestety w raz z jego
klasą i klasa cenowa jest o dwa piętra wyżej. Samo vSphere4 jest
po prostu świetne i rozwiązało by obie kwestie, zarówno HA jak i wirtualizacji, ale nie wgłębiając się w szczegóły po pobieżnej kalkulacji wyliczyliśmy dość zaporową kwotę kilkudziesięciu tysięcy za sam zestaw vSphere4. Dodatkowo decydując się na DRBD, odpada nam właśnie konieczność zakupu zewnętrznego współdzielonego storage, bo to DRBD dba o synchronizację danych na dyskach szystkich NOOD-ów. Nawet jeśli zdecydowali byśmy się na zakup dwóch zupełnie nowych serwerów, dajmy na to bardzo sympatycznych HP DL385 G6, to ich koszt łącznie z zakupem dysków nie przekroczył by 60-70 tyś zł, co w przypadku vSphere4 + Storage było by ciężkie. Co do samej wirtualizacji możliwość przesuwania serwerów w locie nie jest aż tak istotne, zresztą tak samo jak stu procentowe HA. Szukamy jakiegoś kompromisu, godząc się na nawet możliwość chwilowego przestoju. Poza tym przy dobrym skonfigurowaniu DRBD + HeartBeat możemy uzyskać praktyczny brak przestojów w przypadku awarii jednego NOOD-a. I tu pojawił się dość egzotyczny pomysł VirtualBox-a właśnie, z tytułu na brak opisanych wcześniej wymagań.

We wspomnianej koncepcji (DRBD + VirtualBox) w przypadku padu serwera, albo maszyny wirtualnej, HeartBeat resetuje uszkodzonego NOOD-a albo samą maszynę, a jej funkcjonalność przejmuje NOOD drugi, dzięki aktualnym danym zsynchronizowanym przez DRBD. Ewentualnie proces przeżucania funkcjonalności nazdorujemy ręcznie.

Pomysł vSphere poniekąd dobry, jeśli nawet nie idealny (HA, przenoszenie maszyn w locie, bezproblemowa rozbudowa), ale niestety poza naszym zasięgiem :(Krzysztof Borkowski edytował(a) ten post dnia 29.06.09 o godzinie 08:55

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

I jeszcze dochodzi to że dzielony storage też może paść i wtedy 2 serwery Ci nic nie dadzą.
Nie wiem jak wygląda możliwośc oskryptowania VirtualBox (używam go tylko jako "desktowową" wirtualizacje) ale jakby się nie dało jest zawsze KVM albo XEN (i oba obsługują live migration, chociaż osobiście się z tym nie bawiłem)

konto usunięte

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

Rozważaliśmy i współdzielony storage, ale odpowiedź na pytanie: taki sobie storage + dwa takie sobie serwery, czy dwa porządne serwery z synchronizacją danych była bezlitosna, oczywiście w tej klasie. Kiepski storage byłby słabym punktem całości przy awarii którego tracilibyśmy część usług jak obecnie w przypadku padu serwera, ale całość :(
VirtualBox po wstępnych przymiarkach okazał się całkiem nieźle "skryptowalny", pomimo raczej desktopowej natury, ale to chyba zasługa korzeni projektu w okolicach linux-a i OpenSource. Rozważaliśmy też inne platformy wirtualizacji i każda ma swoje plusy i minusy. VirtualBox zachęcił nas ogromną liczbą wspieranych systemów, dużym poziomem odseparowania maszyn, oraz praktycznie uniezależnieniem od warstwy sprzętowej, oczywiście nic za darmo, bo kosztem sporego narzutu, ale w naszym przypadku do zaakceptowania. XEN byłby najprawdopodobniej drugi w kolejce :)

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

Też lubię virtualboxa, działa dobrze, nie ma z nim problemów i jest szybki ;] Od XENa zawsze odstraszało mnie to że wymagało dosyć starego kernela 2.6.18
Tomasz O.

Tomasz O. Linux Engineer, team
lead

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

Od 2.6.29 Xen wszedł do jajka, więc jeden problem z głowy :)

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

Tak ale tylko jako "guest" jak chcesz postawić serwer wirtualek to musi stac na 2.6.18 (nie widzałem patcha do jakiejkolwiek innej wersji na stonie XENa)
Piotr B.

Piotr B. Administrator

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

Mariusz Gronczewski:
Tak ale tylko jako "guest" jak chcesz postawić serwer wirtualek to musi stac na 2.6.18 (nie widzałem patcha do jakiejkolwiek innej wersji na stonie XENa)

Byly proby w automagicznych dystrybucjach typu Ubuntu popatchowania jadar 2.6.24 z tego co pamietam, ale nie bylo to stabilne i odradzam wszelkie proby produkcyjne na >2.6.18 (pisze o dom0 oczywiscie).

EDIT: Literowka ;)Piotr B. edytował(a) ten post dnia 29.06.09 o godzinie 14:17

konto usunięte

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

Z punktu naszych doświadczeń (oczywiście bardziej testowych niż praktycznych) wydaje się że VirtualBox jest ze względu na swoją naturę, bardziej od XEN-a przenośny, a to w naszym przypadku jest dość ważne, nie tylko ze względów bezpieczeństwa i wysokiej dostępności, ale też mglistej przyszłości, która co i raz przynosi konieczność wdrożenia jakiegoś dziwactwa z pod znaku administracji samorządowej, które dotychczas skutkowało dokupowaniem kolejnych serwerów, a w skrajnych przypadkach nawet stawiania w ramach serwerów zwykłych PC-tów, bo po pierwsze były do tych dziwactw wystarczające aż nadto, a po drugie zapewniały odseparowanie od reszty. Nam przede wszystkim zależy na rozwiązaniu o najlepszym stosunku cena/jakość. Ze względu na charakter przedsięwzięcie oraz trochę przez nastawienie szefostwa jesteśmy w stanie poświęcić więcej czasu na wdrożenie i późniejszą opiekę, a wybrać rozwiązanie nie niosące za sobą "dużych" kosztów. W drodze szukania kompromisu powstała koncepcja zakupu dwóch niezłej klasy serwerów zamiast finansowego "kombinowania" z zewnętrznym storege.

Co myślicie o samym tandemie w postaci DRBD na Linux + VirtualBox?

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

Powiem tak, nie widzę problemu w takiej konfiguracji ;]. Wydajnośc zapisu może trochę kuleć z powodu tego że zapis jest potwierdzony dopiero gdy oba serwery zapiszą na dysku(można robić zapisy asynchronicznie ale nie jest to dobre patrząc z poziomu niezawodności), ale oprócz tego nie sądzę żeby było wiele problemów.

konto usunięte

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

Mimo swoich zalet koncepcja wydaje się dość nietypowa. Aktualna konfiguracja jest ryzykowna i wymaga zmian, ale nie chciałbym żeby kiedyś jakiś mój następca to samo powiedział o moich poczynaniach ;)
W między czasie znalazłem opis dość podobnego rozwiązania, z tą różnicą że zamiast VirtualBox-a użyto XEN-a i wykorzystano większą ilość starych serwerów, zamiast dwóch nowych:
http://jakilinux.org/linux/debian/wirtualizacja-czyli-...
Czyli działa :D

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

Patrząc "w przyszłość" gdy potrzeba będzie więcej serwerów możesz użyć starych jako NAS a na nowych stawiać wirtualki.

Poza tym możesz to robić stopniowo np. zainstalować na nowym VBox, przenieść, sprawdzić, jak będzie ok wgrać najnowszego dumpa bazy, przeinstalować stary serwer i zrobić DRBD (chociaż prawdopodobnie da się ustawić "degraded" DRBD na serwerze a potem tylko odpalić synchronizacje)

I jeszcze jedno, dyski wirtualne jako pliki zwykle nie daja zbyt ciekawej wydajności więc LVM + użycie LV bezpośrednio to dobry pomysł ;]. Chyba redhat napisał cos zwane CLVM do użycia w takich sytuacjach (generalnie propaguje zmiany w LVM po sieci) ale nie bawiłem się z tym
Rafał S.

Rafał S. Czasami I. Czasami
T.

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

Witam,

Od pewnego czasu dostępny jest darmowy Hypervisor XenServer plus XenCenter do zarządzania. Bardzo wydajne rozwiązanie które będzie o poziom lepsze niż VirtualBox dla rozwiązań produkcyjnych o których piszesz.

Odsyłam tutaj:
http://www.citrix.com/English/ps2/products/feature.asp...

Konfiguracja jest prosta a Administrator`s Guide naprawdę dobrze napisany.

Polecam to rozwiązanie każdemu kogo nie stać na VMware.

pozdrawiam,

konto usunięte

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

No dobra, pomysł XenServer poniekąd ciekawy, chociażby ze względu na wydajność, ale jak czy spełnia na pewno wszystkie wymagania?

Samą w sobie architekturę XEN również rozważaliśmy, ale "dostała mniej punktów" za mniejszą ilość wspieranych systemów gości, co w naszym przypadku gdy nie wiemy kto i co sobie znowu jutro wymyśli jest jednym z kluczowych. Sprawę trochę ułatwiłby zakup nowych serwerów z prockami wspierającymi wirtualizację. Co prawda nadal w tej dziedzinie VirtualBox byłby bardziej elastyczny, ale również XEN stałby się jak najbardziej do zaakceptowania.

Również nieco mniejsze, choć na porównywalnym poziomie byłyby możliwości migracji wirtualnych maszyn na inny sprzęt z obu platform, z wyłączeniem wspomnianego wcześniej wymogu wsparcia procesorów dla wirtualizacji.

Co do backupów to w XEN-ie na pewno jest możliwość robienia snapshot-ów, a bodajże od najnowszej wersji uruchamiania i zamykania poszczególnych wirtualnych maszyn, gdyby nam się na przykład uwidziało co noc zrzucanie obrazu całej partycji.

Nie mogę się też doczytać czy XenServer wyposażony jest w rozwiązanie w stylu DRBD, czyli dublowanie "na żywca" zawartości dysków w dwóch serwerach tak aby mogły w razie awarii przejmować na wzajem swoje funkcjonalności, albo chociaż umożliwia zaimplementowanie takiego rozwiązania w rozsądnym zakresie cenowym?

Wydaje mi się, że wymagane przez nas funkcjonalności bylibyśmy w stanie osiągnąć dopiero w wersjach komercyjnych, oczywiście też akceptowalnych, pod warunkiem rozsądnych kosztów.
Informacji szukam dalej a XenServer-em trzeba się będzie jeszcze pobawić :)

konto usunięte

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

W XenServer (przynajmniej 5/5.5) jest opcja instalacji guess OS z plyty instalacyjnej. Szczerze mowiac nie sprawdzalem jak to dziala, ale mam wlasnie swiezy XenServer 5.5, wiec wypowiem sie w najblizszym czasie na temat dzialania.
W Internecie jest kilka opisow Xen+DRDB+Heartbeart, wiec temat mysle dosc dobrze opisany i skomentowany.

Co do VirtualBox to mam jeden serwer, na ktorym jest kilka nietypowych systemow. Generalnie jest stabilny, tzn jest jeden problem, jesli zablokuje sie cos przy konsoli to niestety restart virtualboxa w calosci zeby cokolwiek znow mozna bylo przestawiac. Jesli chodzi o wydajnosc, niestety nie jest to jakas rewelacja. Mozna spokojnie oskryptowac, choc VBoxManage jest dosc nie konsekwetne w nazwach. Dodam tylko ze naprawde lubie VirtualBox'a i tak od wersji zdaje sie 1.5.x
W przypadku upgrade'ow mialem tylko raz problem z jednym obrazem Windowsa 2003, poza tym zwykle dziala okej.
Kilku programistow uzywa u nas VirtualBox'a z obrazem debiana, tak zeby nie musieli rezygnowac ze starych windowsowych nawykow i jednoczesnie zeby ich lokalny devbox byl jak najbardziej zblizony do serwera produkcyjnego. Przez ostatnie pol roku nikt z nich sie nie uzalal na VirtualBox'a.

Podsumowujac VirtualBox to dobry pomysl jesli lubi Pan wirtualizacje, w ktorych wszystko w zasadzie ustawia sie manualnie. Przede wszystkim rozwiazanie takie dziala i jest w miare stabilne, choc potrafi zuzywac duzo zasobow przy 6-8 wirtualkach. XenServer jest szybszy, stabilnosc samych VM jest naprawde dobra, wada XenServer'a jak dla mnie to ladne GUI tylko dla Windowsa (miloby bylo uzywc Java do GUI, wtedy kazdy bylby szczesliwszy, teraz radze sobie dzieki wirtualce windowsa na VirtualBox ;-)
Pozdrawiam
Bolesław T.

Bolesław T. Administrator Linux

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

VirtualBox? Nie, absolutnie. To po prostu do tego nie służy. Wiem, że mogę obrazić tutaj kilka osób, które uważają, że to jest stabilne rozwiązanie, uniwersalne, szybkie i w ogóle.

VirtualBox jest stabilny jak przystało na wirtualizację klasy Desktop. I do tego się nadaje. Jest wydajny, jak przystało na wirtualizację klasy Desktop. Itd.

Rozumiem Twoje argumenty - przenośność (wirtualna maszyna może stać na Linuksie/Windowsie/Solarisie), skryptowalność. Rozumiem nawet argument w postaci wygody i łatwości użytkowania, bo VirtualBox jest wygodny.

Ale: wymaga konsoli graficznej. W momencie, gdy siada konsola graficzna, siada i wirtualna maszyna. Stabilność jest podobno "niezła", jednakże z własnego doświadczenia pamiętam kilka sytuacji, gdy naruszyła moje zaufanie do siebie.

Jest więcej powodów. Ja po prostu powtórzę. VirtualBox nie służy do wirtualizacji serwerów. Kropka.

Pozostałe warunki, które wymieniłeś dotyczą DRBD. To jest rozwiązanie sprawdzone, sprawne, służące konkretnie do tego. Myślę, że nie ma przeciwwskazań, abyś je zastosował w projekcie. Tryb active/active pozwoli Ci wygodnie manewrować wirtualnymi maszynami, będziesz mógł rozdzielić, które maszyny postawisz na którym serwerze.

Z rozwiązań, jakie pozostały do wyboru (wirtualizacja) jest: Xen (NIE XenServer), VMware i może coś jeszcze, o czym nie wiem.

XenServer Citriksa odpada - nie postawisz go na DRBD, chyba że zrobisz duży przekręt, złamiesz licencję i postawisz nowego HostOSa z kernelem z XenServera. Nie słyszałem, żeby komuś się coś takiego udało.

VMware vSphere odrzuciłeś ze względu na finanse. Rozumiem. Jest jeszcze VMware Server, którego możesz użyć dokładnie (no, prawie) tak jak VirtualBoxa. I nic nie kosztuje, i ma dużo obsługiwanych systemów - gości.
Na DRBD stawiasz sobie ext3, na nim pliki - obrazy dysków VMware. Jeżeli coś się stanie, to nawet pod Windowsem na swoim laptopie odpalisz te obrazy. Nie dam głowy, czy możesz ustawić sobie bezpośrednio urządzenie DRBD w Vmware. Czy ktoś próbował takie rozwiązanie? Masz możliwość uruchomienia skryptów po obu stronach VMware'a w podstawowych sytuacjach - patrz dokumentacja.

Jedyną wadą VMware serwera jest fakt, że nie zrobisz na nim Live Migration. Ale na VirtualBox też nie zrobisz.

Xen jest Twoim drugim możliwym rozwiązaniem na DRBD. Możesz mieć Live Migration, dzięki czemu będziesz mógł w ciągu dnia niezauważenie wyłączyć jeden z serwerów i nikt, absolutnie nikt, się nie poskarży. Po prostu nie będzie wiedział. Parawirtualizowany Linux - wydajnościowo nie zauważysz różnicy (no, nie licząc narzutu DRBD) względem rozwiązania sprzętowego. Z mojego doświadczenia nie ma również problemu z przeniesieniem takiej wirtualnej maszyny na inny komputer, desktop, czy laptop (chociaż z laptopami to Linuksy miewają problemy). Ten Twój czterordzeniowiec na pewno obsługuje już Intel-VT i nie będzie problemu z wirtualizacją Windowsa.

Xen jest troszkę bardziej toporny od VMware i VirtualBoxa. Nie ma takich ładnych narzędzi graficznych. Darmowe parawirtualne sterowniki pod Windows jeszcze są w fazie testów (chodzą sprawnie, nie miałem problemów).

Do zestawu Xenowego polecam Novell'a - SLES. Na Host OS'a dostaniesz Xena skompilowanego na jądrze nowszym niż 2.6.18. Ładny, wygodny. A jeżeli wydarzy się jakimś dziwnym trafem, że masz problemy z otwartymi sterownikami pod Windows, to możesz dokupić sobie sterowniki od Novella dla Windowsa. Novell je sprzedaje tylko dla Host OS'a - SLES'a.

Uwaga! SLES kosztuje. Musisz sprawdzić ile. Pamiętam wycenę dla poprzedniej firmy, za licencję na 2 serwery SLES + nieograniczoną ilość VM SLES + sterowniki pod kilka VM Windows + 2 dyski twarde SCSI 146 GB wyszło koło 5tys. Ale jest to jedyna opcja "supportowanych" komercyjnie sterowników dla Windows pod Xen.

Nie rozumiem dokładnie, co chcesz skryptować w Twoich VMach. Możesz to przybliżyć?

Daj znać, jak przeczytasz :) Też potrafię tworzyć referaty.

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

http://www.howtoforge.com/vboxheadless-running-virtual...

da się odpalić bez iksów ;]

Zgadziam się że VBox nie jest rozwiązaniem dedykowanym pod serwery, ale jest prosty w instalacji, nie sprawia problemów i wymaga dużo mniej "grzebania" niz taki np. Xen. A zawsze można potworzyć obraz np. w formacie vmware i używać ich pod vboxem a w razie czego jest możliwość łatwej migracji chociażby do wspomnianego vmware server (albo po prostu zainstalować system na rzeczywistym urządzeniu np. kawałku LVMa i cieszyć się zarówno przenośnością jak i troche lepszą wydajnością)

konto usunięte

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

Zgadzam sie z Panem Mariuszem, spokojnie mozna uruchomic bez X-window, VBox daje tez b. duza swobode i elastycznosc. Zycie nauczylo mnie nieco pragmatyzmu: jesli cos dziala tak jak tego potrzebuje to moze warto tego uzyc, choc przejsciowo. Sredni uptime na tych serwerach VirtualBox'a jest ok. 130-150 dni, czasem zdecydowanie dluzej - wniosek: srednio stabilne, ale czasem wiecej nie potrzeba, szczegolnie dla UAT klientow, ktorych odpowieniki Live maja b. dluga historie braku kompatybilnosci z czyms i nie ma szans na upgrade systemu.
Innym przykladem systemu Live gdzie sprawdzil sie u mnie VBox jest przejmowanie aplikacji klienta, ktora ma byc przepisana, jednak w miedzyczasie musi byc zapewniona ciaglosc. Nikt nie ma pretensji o restart czy chwilowe braki, zwykle fundusze na napisanie czegos od nowa wynikaja z tego ze stary system dziwnie i nie do konca stabilnie dziala. Do wyboru: latwosc konfiguracji i cykl produkcyjny nowej wersji przez 2-3 miesiace kontra mordowanie sie z poprawianiem cudzego kodu, zeby jakos dzialalo na nowym systemie dopoki nie zmigrujemy na nowa wersje. Samo zycie.. czasem trzeba w nim wziac gleboki oddech i zrobic tak zeby dzialalo ;-)
Oczywiscie Xen czy VMWare sa dedykowanymi rozwiazaniami dla serwerow. Nic nie zmieni faktu ze Sun rozwija VirtualBox'a zdecydowanie pod desktop. Pytanie dotyczylo ogolnej oceny przydatnosci i czy sie da to zrobic. Mozliwosci oskryptowania jest wiele: od backupow, przez monitoring i automatyczne restartowanie po wrecz live migration dla ubogich.

Co do kosztu SLE to strasznie tanio wyszlo. Z poprzedniej pracy pamietam SLE jako wybitnie drogie rozwiazanie, kilkaset funtow za dostep do upgrade'ow. No szczerze.. jesli MS supportuje za friko, to distro linuxa z taka cena jest niepowazna, rozumiem cena, rozumiem konkurencja. Nie dam reki uciac, ale przynajmniej debian i centos maja jadra Xen rowniez w standardzie, z upgrade'ami w cenie systemu. SLE czy RHEL maja moim zdaniem sens gdy potrzebne jest wsparcie dla komercyjnego oprogramowania, a fundusze sa bankowe z przed czasow recesji.

DRDB w trybie active/active wymaga klastrowego systemu plikow o ile wiem. Osobiscie uzywam OCFS ale z tego co wiem autorzy polecaja rowniez GFS. ext3 nadaje sie najwyzej do active/passive

Wydaje mi sie referat jest forma wypowiedzi nieco bardziej strukturalna w praktyce najczesciej z narzucona sciezka dowodzenia ze ma sie racje, choc tutaj moge sie mylic.. nie jestem na specjalista z zakresu referowania sluszych rozwiazan.

konto usunięte

Temat: High Avability i Wirtualizacja ale inaczej, czyli Linux...

Widzę że chwile mnie nie było i już się zrobiło ciekawie :)

To właśnie ze względu na desktop-ową naturę VirtualBox-a nazwałem tę koncepcję egzotyczną. Na początku wyjaśnię może trochę bardziej dlaczego właściwie tak się "czepneliśmy" tego VirtualBox-a, bo kwestia DRBD jest napewno bardziej jasna. Z uwagi na relatywnie małą liczbę użytkowników (około 100), oraz przy braku konieczności udostępniania jakichkolwiek usług na świat, rozwiązania wirtualizacyjne z prawdziwego zdarzenia są finansowo nieopłacalne, już o chmurach nie wspominając. Tak jakby dla "zrównoważenia" małej liczby użytkowników, mamy za to całkiem pokaźną liczbę nowych wdrożeń przeróżnej majści, jak to wcześniej nazwałem dziwactw. A w dodatku dziwactwa te mają to do siebie ze się lubią wieszać i bałaganić w systemie. Zwiech takiego dziwactwa bardzo często kończy się niestety restartem serwera, bo inaczej dziwactwo nie chce ruszyć z powrotem. W tym kontekście stabilność nabiera ciut innego znaczenia, niż w "prawdziwych" rozwiązaniach produkcyjnych, gdzie po postawieniu i porządnym skonfigurowaniu jakiejś funkcjonalności chcemy jak najszybciej o niej zapomnieć. Mówiąc krótko ciągłe zmiany i ciągłe zwiechy, na dokładkę niedopracowane aplikacje zużywające "jak na złość" niewiele zasobów. Najbardziej wymagający a zarazem stabilny jest oczywiście Oracle. I bądź tu teraz mądry :)
I tu się właśnie bezczelnie ciśnie na myśl koncepcja z VirtualBox-em. Dziwna, bo sam szczerze mówiąc osobiście nie widziałem w żadnym serwerowym zastosowaniu. XEN z którym zresztą mieliśmy już trochę do czynienia wydaje się bardziej rozsądnym rozwiązaniem a na pewno "bardziej serwerowym". Kusi tym bardziej możliwością przenoszenia maszyn w locie i wydajnością. Bardziej elastyczny i "łatwiejszy" XenServer odpada w połączeniu z DRBD co do czego miałem zresztą wątpliwości, a zbliżoną funkcjonalność moglibyśmy uzyskać dopiero po zastosowaniu większej liczby modułów z komercyjnego pakietu Citrix.
Mimu kliku pozytywnych doświadczeń z VMware mam wrażenie że wersjom darmowym też bliżej do desktopów, a już zupełnie nie rozumiem braku możliwości zmapowania fizycznego urządzenia jako dysk virtualki w nowszych VMware Server :(
Wracając do rasowych XEN-ów to po prostu trochę się obawiam że w tym przypadku nie będą w stanie pokazać swoich zalet, a możemy za to mieć problemy jak nam ktoś wymyśli zainstalowanie czegoś na jakiejś "dziwnej" platformie :/ Poniekąd duet XEN + DRBD ma jak najbardziej jeszcze szanse na wdrożenia pod warunkiem że zalety jakie nam przyniesie zrekompensują wspomnianą toporność i mniejszą elastyczność.
Co do oskryptowania VirtualBox-a to nic specjalnego, monitorowanie stanu, czy wsparcie dla backupów i przenosin aktywności virtualki na drugi serwer.
A co do DRBD może niezbyt precyzyjnie się wyraziłem, ale pisząc active-active na myśli miałem tryb pracy serwerów, kilka aktywnych wirtualnych maszyn na jednym a ich pasywne kopie wraz z pasywnymi dyskami na drugim i na odwrót.
Może też określmy ramy, do dyspozycji mamy około 60-80 tyś zł, więc aż żal kupować za to backup skoro reszta kuleje. Za tę kwotę możemy sobie pozwolić dwa serwery w stylu HP DL385 G6 (575381-421) zdyskami i zostanie jeszcze na dokupienie dodatkowych dysków do starego serwera żeby mógł robić backupy, a w efekcie mamy do dyspozycji 12 rdzeni na maszynę :D

Referatów ciąg dalszy ;)

Następna dyskusja:

DRBD + Linux HA + storage




Wyślij zaproszenie do